"Rachunek sumienia"

Można go lubić, można nienawidzieć. Przejść obok niego obojętnie - raczej nie sposób. Bez dwóch zdań pierwszy MC "Made in Poland", ten który pootwierał dla rap gry wiele drzwi, z pozoru wydających się nie do otwarcia. To bez dwóch zdań. "A (czytający to w tej chwili) jeśli w to nie wierzysz to wyp...". Z Liroy'em rozmawiali Diabeł i Kamelito.

Liroy
Liroy 

Zrobiłeś sobie bardzo długą przerwę. Wracasz po lat pięciu latach. Powiedz czy przed premierą nowej płyty miałeś zdwojoną adrenalinę, czy było to jakby sceniczne drugie życia tchnienie?

W zasadzie to nie wracam, bo tak naprawdę nigdy z tej chaty nie wychodziłem (śmiech). Co do adrenaliny- jak najbardziej. Bierze się to choćby z tego, że w przeciwieństwie do wielu artystów czuwam nad nią niemal do końca- począwszy od tekstów przez mastering, aż po kampanie reklamową, którą przeważnie ja wymyślam. Więc absolutnie mam się czym jarać... I to co pięć minut czymś nowym (śmiech).

A czy uczestniczenie w tej machinie promocyjnej nie odciągnęło cię od samej zajawki rapowej?

Nie. Zawsze to rozdzielam. Kiedy siedzę w studio i nagrywam kawałki, skupiam się tylko i wyłącznie na niej. Gdy mam już gotowy materiał, wtedy mogę zająć się tym jak go wypromować.

Podczas twojej nieobecności do głosu doszły już pewnie ze dwa pokolenia raperów. Masz im coś do udowodnienia?

Nie, raczej nie w ten sposób. Oczywiście szukam motywacji, nie ma co oszukiwać. Teraz np. bardzo motywował mnie powrót wielu ludzi do gry, choćby wspomnianej przez was Molesty. Ale żeby komuś coś udowadniać? Myślę, że ten etap mam już dawno za sobą. Po prostu nagrywam sobie kolejne płyty.

Te pięć lat to także czas boomu na hip hop. Czy obserwując to wszystko było coś co szczególnie ci się nie podobało?

Nie może mi się to nie podobać. Ja nie będąc fałszywie skromny budowałem tą scenę, więc każdy rozwój jest tym do czego od zawsze dążyłem. W roku 1993 jak zjeżdżaliśmy się na jakiś festiwal - a trzeba zaznaczyć, że byli tam wszyscy, i ekipy tańczące, i grafficiarze, i ci co zaczynali bawić się w muzykę - hala była dla nas o wiele za duża. Teraz jak zapytasz byle Czesława spotkanego na ulicy o rap, to mniej więcej będzie wiedział z czym się to je. Jako małolat w rozgłośni harcerskiej (której byłem korespondentem z Kielc), zrobiłem konkurs związany z rapem, i może jedna osoba dzwoniąca odpowiedziała sensownie na ten temat.

Więc ogólnodostępność rapu - jak najbardziej. Przy czym jestem zdecydowanym przeciwnikiem wciskania rapu ludziom przypadkowym, a niestety takie rzeczy mają miejsce na rynku.

A co ci się z kolei najbardziej podobało?

Na pewno powstawanie niezależnych wytwórni. Dzięki Bogu, nie kręci się to wszystko wokół majorsów - którzy są tak głupi, że nie dostrzegają wielu zjawisk. I nie mówię tylko o muzyce hiphopowej.

Patrząc na to co dzieje się obecnie, może wkrótce dojść c do sytuacji, ze będzie tyle wytwórni ile zespołów...

L: Nie sądzę. To na pewno jest poważny sygnał świadczący, ze mało kto chce współpracować z majorsami. O ich nieudolności i nie oszukujmy się czystym złodziejstwie. Ja mogę mówić jak wyglądało to z mojej strony. Nie widziałem absolutnie żadnego powodu, by przedłużać umowę z BMG. A muszę powiedzieć, ze był to wyjebany kontrakt. Mimo to, zawsze przy okazji każdej płyty po sto razy trzeba było im tłumaczyć sprawy promocyjne: "dlaczego to tak, a to nie". Do tej pory tego nie rozumieją. Więc jeśli i tak musiałem pewne rzeczy robić za nich, to lepiej grać do końca na własny rachunek.

A co jako ten, który był po obu stronach bieguna, poradziłbyś zdolnemu typowi z świetną demówką: idź do dużej wytwórni, czy walcz sam?

Zależy co chce się osiągnąć. Na pewno w dużej wytwórni ma się łatwiejszy start, bo teoretycznie nie musisz się zajmować niczym. Jak się później okazuje nie jest tak do końca, ale póki nie masz wyrobionej marki i znajomości, mogą oni sporo pomóc. Mam zresztą teraz w planach właśnie pomaganie artystom na starcie.

Możesz rozwinąć temat?

Założyłem wspólnie z Michałem Urbaniakiem i grupą prawników - którzy nie czarujmy się są dość istotnym elementem - Istart.pl. Chcemy być swoistą alternatywą dla wszystkich wytwórni. Będzie to strona na której wykonawca sam uploaduje swój materiał. Te kawałki trafiają do nas. My przesłuchujemy to i jeśli coś nas zainteresuje, proponujemy takiemu komuś naszą opiekę. Oprócz wspomnianej opieki prawnej, co miesiąc będzie wydawana płyta dla branży (szefowie wytwórni, rozgłośnie radiowe, prasa, itd.). Będzie to przekrój najlepszych rzeczy jakie do nas dotarły. Ma to na celu skrócenie drogi na linii debiutant-wytwórnia. Działać to ma obustronnie. Ci co są zainteresowani wydawaniem muzyki, będą mieli łatwiejszy dostęp do młodych talentów. Ci z kolei mogą liczyć na to, że już na samym początku nie będą oszukani.

A co z twoją wytwórnią?

Ruszyła w dniu oficjalnej premiery mojego albumu. Mam kilka projektów. Wszelkie moje rzeczy tak jak choćby płyta producencka plus inne poboczne projekty, a do tego artyści, którzy od zawsze są tam w jakiś sposób ze mną związani.

Podczas przerwy praktycznie nie udzielałeś się ani jako MC, ani jako producent. Dlaczego? Ludzie nie chcieli pracować z Liroy'em czy Liroy nie chciał?

Ludzie pisali dość często, ale niestety największym moim wrogiem był czas. A raczej jego brak. Z jednej strony niemal niekończąca się praca w studio, trasa, otwarcie klubu, wytwórni, fundacji, itd. Poza tym, jako już dojrzały facet musiałem zająć się rodziną, urodziło mi się dziecko. Przez te pięć lat poukładałem sobie to wszystko i teraz wracam.

Odniosłeś sukces. Często podkreślałeś skąd wyszedłeś i co udało ci się osiągnąć. Równie często ludzie komentowali ten fakt bez skrywanej zawiści. Podobnie rzecz się miała z Peją . Nie miałem okazji go o to spytać, ale powiedz czy wg. ciebie nie ma u nas miejsca na "polski sen"?

Chyba nie ma. Od momentu kiedy zacząłem zarabiać, wydawać płyty, to ludzie dookoła mnie zaczęli się kruszyć. Niestety - smutne ale prawdziwe. W naszym kraju odniesienie sukcesu bardzo źle się kojarzy. A nie daj Boże już kiedy taki sukces odnosi osoba, która nie ma pieniędzy. W tym kraju na bohaterów wyrastają ci, którzy mieli od zawsze pieniądze, nakradli ich jeszcze więcej i wcale nie zamierzają na tym poprzestać. Najbardziej jednak mnie martwi, kiedy widzę dzieciaki już moich kumpli, którzy już zaczynają gadać jak ich starzy. To jest złe.

Sądzisz, że to się zmieni na lepsze?

Byłem zawsze optymistą. Nie mam dołów psychicznych, i mimo wszystko jestem dobrej myśli.

Ostatnio natknąłem się na twój teledysk, gdzie występowałeś jako PM Cool Lee. Jak reagujesz widząc go? Nie łapiesz się za głowę mówiąc: "O Boże to ja!" (śmiech)?

(śmiech) Trzeba pamiętać jakie to były czasy i jak się ludzie wtedy ubierali (śmiech). Wtedy nie dało się nawet kupić pieprzonej bluzy z kapturem, gdyż po prostu nie było tego w sklepach. Ja kupowałem ciuchy na jakie mnie było stać, co zresztą doskonale widać po tym teledysku(śmiech).

A czy córka nie miała problemów z poznaniem taty?

Nie. Córka poznaje mnie i z włosami i bez. Tym bardziej, że jak się rodziła miałem dredy (śmiech).

Swój rozbrat z mikrofonem zapowiadałeś kilkukrotnie. Nigdy nie wytrwałeś w postanowieniu. Jak to było?

Przede wszystkim nie wyobrażam sobie bym mógł kiedykolwiek nie być związany z muzyką. Robię ją w taki czy inny sposób prawie całe życie, więc ten związek trwać już będzie do końca. Po prostu potrzebowałem przerwy, choćby po to by się sobą nie zachłysnąć, by mieć do siebie zdrowy dystans. Kiedy przeglądałem wywiady z 2001 w pewnych momentach załamywałem się nad sobą. Można powiedzieć, że przerwy były rachunkami sumienia.

Od zawsze otaczałeś się pięknymi kobietami. Czy to mając sesje do "Playboy'a", czy to na teledyskach. Widać, że czułeś się jak ryba w wodzie. Teraz d**y są w co drugim klipie. Nie masz wrażenia, ze dużo raperów wygląda na nich w towarzystwie dziewczyn na... nieco zawstydzonych?

No przeważnie tak jest. My, powiem ci, od dłuższego czasu otaczamy się sowimi babkami. Nie są to dziewczyny, które sobie zamówiłem na teledysk, tylko wszystkie z nich znam osobiście. Już nawet w tym kawałku z 1993 roku była Wiganna, więc kobiety towarzyszą mi na klipach od zawsze.

Kawałki o seksie - OK. Zajawka na matki - OK. Rozumiem tym bardziej będąc sporo młodszy (śmiech). Ale w twoim kawałku dedykowanym matkom pojawiają się motywy "golenia klatki" czy też brwi. Jakiś skrywany fetysz (śmiech)?

(śmiech) Nie, nie. Przede wszystkim ten kawałek jest zapowiedzią Bukkake Wariorrz, a to będzie szalony projekt (śmiech). Ten kawałek jak i ten materiał to odzwierciedlenie tego, jak zachowujemy się z kumplami idąc na imprezę, bez swoich babek. Łazimy po klubach gdzie rozbierają się panienki, szalejemy i potem powstają takie opcję na kąpanie matek, itd (śmiech).

Nie mogę nie zapytać. Jakiś czas temu krążyła plotka, jakoby poddałeś się terapii mającej wyleczyć cię z seksoholizmu. Prawda czy fałsz?

Półprawda. To był kawał moich kumpli na sylwestra. Dostałem od nich bilet na wyjazd w góry, gdyż oprócz tego miałem sobie też pojeździć na desce, z wizytą u psychiatry (śmiech). Ja nie jestem uzależniony, przekonałem się o tym w jeden dzień (śmiech).

A jak to wygląda?

Podobnie do terapii anonimowych alkoholików. Ja tam chodziłem dla jaj, ale faktycznie byli ludzie, którzy mieli spore problemy (śmiech).

Twoja nowa płyta miała premierę na internetowym serwisie aukcyjnym. Skąd ten pomysł?

Przez ostatni rok obmyślając kampanię promocyjną wiedzieliśmy, że bez internetu ani rusz. Sprawdzałem, gdzie co się dzieje. Co się może opłacać. Słupki odwiedzin są ogólnie dostępne, więc tym bardziej mnie dziwi, że jeszcze nikt nie wpadł na to by zrobić premierę w necie. Podpisaliśmy umowę i mogę powiedzieć, że okazało się to sukcesem.

Na koniec najbliższe plany.

Na pewno płyta producencka, którą mam nadzieję zamknę koło lutego. Nie chcę zdradzać szczegółów, uchylę tylko rąbka tajemnicy, że na potrzebę jej nagrania korzystałem z usług orkiestry symfonicznej. Prócz tego Bukkake Wariorrz, czyli ja, Borixon, Red i Spinache na bitach moich, Spinacha plus jeszcze kilka osób.

mhh.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas