Nikt nie wierzył w ich sukces, dziś ten przebój kochają miliony! Jak Soft Cell podbiło świat?
Znaleźć świetną piosenkę, nagrać jej własną wersję i zapisać się w historii muzyki - taki sposób na sukces odkryła grupa Soft Cell. Co prawda Brytyjczycy część tego planu zrealizowali przypadkiem, ale liczą się efekty, prawda? Przypominamy historię największego przeboju grupy i Marka Almonda - "Tainted Love".
Wiele osób będzie w szoku po odkryciu, że "Tainted Love" to piosenka z lat 60. i w oryginale miała zupełnie inne brzmienie niż elektroniczna wersja Soft Cell. Utwór nagrała w 1964 roku Gloria Jones, soulowa wokalistka, która jednak nie ograniczała się tylko do tego gatunku muzycznego. Śpiewała też w musicalach, grała na klawiszach, a nawet dołączyła do grupy T. Rex. Swoją drogą jej partnerem był wokalista Marc Bolan, ale to już zupełnie inna historia.
"Tainted Love" w wykonaniu Glorii zostało wydane jeszcze raz, w 1976 roku, ale nie osiągnęło zakładanego sukcesu. Kilka lat później jednak pewien brytyjski DJ natrafił w Filadelfii na album artystki i przywiózł go do domu. Tak piosenka trafiła do klubów w Wielkiej Brytanii i zrobiła furorę. Inny Marc, Almond, był akurat studentem kierunku artystycznego i pracował w szatni klubu Warehouse w Leeds. Kiedy pewnego wieczoru usłyszał "Tainted Love", natychmiast pobiegł do DJ-a, żeby zapytać, co to takiego.
Historia wielkiego przeboju. Jak "Tainted Love" podbiło świat?
Almond i David Ball, jego kolega z uczelni, tworzyli wtedy zespół Soft Cell. Grupa wychodziła z założenia, że dziwne rzeczy są najlepsze, więc raczyła publiczność eksperymentalnym electro. David pożyczył od swojej matki 400 funtów na nagranie debiutanckiego mini albumu. Duet miał co prawda podpisany kontrakt z wytwórnią, ale Soft Cell nie byli priorytetowym wykonawcą dla firmy i raczej nikt nie liczył na ich wielki sukces. Grupa się jednak nie poddawała i nadal nagrywała oraz koncertowała. Artyści stwierdzili, że brakuje im piosenek na występy, więc zdecydowali się przygotować jakieś covery. Pierwszym, dość zaskakującym wyborem, było "Paranoid" grupy Black Sabbath. Pozostał wybór drugiego utworu.
Marc Almond zdążył dowiedzieć się paru rzeczy na temat "Tainted Love" i był zachwycony tym, że to piosenka Glorii Jones, bo sam był wielkim fanem T. Rex. Ball znał utwór już wcześniej, był zresztą bywalcem klubów z soulową muzyką, więc panowie długo nie dyskutowali i zdecydowali się na "Tainted Love", piosenkę o toksycznym związku. Żeby dopasować utwór do głosu Almonda, muzycy nagrali wolniejszą wersję niż oryginał. Producent piosenki był bardzo zaskoczony wyborem Soft Cell, ale stwierdził, że ich wykonanie "ma coś w sobie". Kiedy wytwórnia usłyszała ten cover - tak, zgadliście - nie była zadowolona. "To brzmi dziwnie" - dowiedzieli się muzycy i uznali to za największy komplement. Firma chyba zrozumiała, że za wiele nie wskóra i trochę dla świętego spokoju wydała utwór w takiej wersji, jaką przygotował duet. Zresztą plan był taki, że jeśli piosenka nie odniesie sukcesu, wytwórnia podziękuje muzykom i zakończy kontrakt.
Wytwórnia nie wierzyła w ich sukces. Później fanki "ganiały" ich po ulicach
Utwór nie stał się przebojem od razu. Piosenka potrzebowała kilkunastu tygodni, żeby ludzie ją w ogóle zauważyli, ale kiedy już to zrobili, nie było odwrotu. "Tainted Love" trafiło na pierwsze miejsce listy najpopularniejszych utworów w Wielkiej Brytanii, a wkrótce muzycy powtórzyli sukces w USA i kilkunastu innych krajach. Oczywiście piosenka zapewniła też świetną sprzedaż debiutanckiej płyty Soft Cell, na której się znalazła. Popularność utworu przełożyła się na ogromną popularność muzyków. Kolejny raz nie sprawdziły się przewidywania menedżerów wytwórni, którzy twierdzili, że wizerunek Almonda, z czarnymi ubraniami i kredką do oczu, będzie odstraszać ludzi i skaże muzyków na porażkę. Nic bardziej mylnego.
Ball wspominał w wywiadzie dla "The Guardian": "Dziewczyny ganiały za nami po ulicach. Mieszkaliśmy w podejrzanej okolicy Leeds, a lataliśmy Concordem"
"Tainted Love" stało się nie tylko największym przebojem 1981 roku, ale też najważniejszym utworem w karierze Soft Cell. Grupa zebrała za swoją wersję wiele komplementów od kolegów po fachu, ale jeden był dla niej naprawdę ważny - ten z ust Glorii Jones. Artystka stwierdziła, że to najlepsze wykonanie w historii tej piosenki. "Uwielbiam emocje w jego głosie. Ich wersja jest znacznie lepsza niż moja" - stwierdziła wokalistka. Czy może być większa pochwała?