Nie chcą pokazywać twarzy fanom. Niektórzy tożsamość ukrywali przez cała karierę!
Liczy się muzyka, a nie wizerunek - z takiego założenia wychodzą artyści, którzy ukrywają swoje twarze i tożsamość. W epoce internetu i smartfonów nie jest to wcale łatwe, ale niektórym udało się utrzymać wszystko w tajemnicy przez długie lata. Kim są najsłynniejsi zamaskowani muzycy?
Wziąć ze sławy to, co najlepsze, za to uniknąć jej ciemnych stron, wzroku obcych ludzi podczas robienia zakupów i ciągłego zaczepiania? To marzenie wielu muzyków. Nic dziwnego, że na scenie nie brakuje osób, które ukrywają swoje twarze. Nutka tajemniczości wzbudza dodatkowe zainteresowanie, więc to prawie idealne rozwiązanie. Prawie, bo ukrywanie tożsamości nie jest łatwe i prędzej czy później, wielu muzyków przegrywa z fanami-detektywami. Komu udało się zachować tajemnicę, a komu nie?
Daft Punk
Francuski duet przez kilkanaście lat skutecznie chronił swoje twarze przed ciekawością fanów. Na początku kariery muzycy pojawiali się publicznie z czarnymi torbami na głowach, później występowali w futurystycznych kasach, garniturach i rękawiczkach, ich wizerunek miał się kojarzyć z robotami. Artyści stwierdzili w wywiadzie dla magazynu "Rolling Stone": "Nie jesteśmy szołmenami ani modelami - ludzi nie cieszyłoby oglądanie naszych twarzy". Była to jedna z niewielu rozmów z dziennikarzami, bo muzycy bardzo unikali mediów. Kiedy nawet pozwalali się filmować, nie chcieli się wypowiadać. Nawet ważne nagrody artyści odbierali w "strojach służbowych". W końcu świat zobaczył, jak naprawdę wyglądają Thomas Bangalter i Guy-Manuel de Homem-Christo. Do internetu trafiły nawet zdjęcia muzyków z plaży.
The Residents
"Ukrywają się od lat 70." - takie hasło reklamowe idealnie pasowałoby do amerykańskiej formacji. Grupa zajmuje się nie tylko muzyką, ale też sztukami wizualnymi i multimediami, więc nie dziwi, że wpadła na pomysł oryginalnych strojów. The Residents mieli w swojej karierze wiele wcieleń, ale najsłynniejsze jest to z maksami przypominającymi gałki oczne, cylindrami i smokingami. Artyści posługiwali się pseudonimami, co oczywiście prowadziło przez wiele lat do spekulacji, kto się za nimi kryje. Fani typowali najbardziej "podejrzanych" muzyków, nawet z innych zespołów, ale oni konsekwentnie zaprzeczali. W 2017 roku były menedżer The Residents, Hardy Fox, ujawnił się publicznie jako główny kompozytor i producent muzyki grupy. Artysta zmarł rok później.
Sia
Sia to ciekawy przypadek w tym gronie, bo artystka mała już na koncie kilka płyt, kiedy zdecydowała się na zakrywanie twarzy. Wcześniej jednak wokalistka działała przede wszystkim na scenie alternatywnej. Gdy jej utwory stały się wielkimi przebojami, Sia postanowiła zadbać o prywatność, bo sława była ostatnią rzeczą, o jakiej marzyła artystka. Australijka zaczęła więc nosić peruki i kokardy, które zasłaniały jej twarz. W teledyskach postać wokalistki zastępowała najczęściej tancerka Maddie Ziegler. Mimo że tożsamość piosenkarki była banalnie łatwa do odkrycia, bo Sia Furler nawet nie posługiwała się pseudonimem w nowym, gwiazdorskim wcieleniu, to minęło sporo czasu, zanim internauci rozwiązali zagadkę.
Deadmau5
Joel Thomas Zimmerman wymyślił, że będzie występować na scenie w wielkiej masce, która przypomina mysz z wystającymi, często podświetlanymi oczami. Dla DJ-a był to jednak bardziej sposób na promocję i zwrócenie na siebie uwagi, niż ukrywanie się przed ludźmi. Muzyk szybko zorientował się, że fani i tak rozpoznają go na przykład po tatuażach, więc zaczął pojawiać się publicznie i udzielać wywiadów bez przebrania. Maska przyniosła Kanadyjczykowi rozgłos, ale też problemy. Firmie Disney nie spodobało się podobieństwo stroju muzyka do Myszki Miki. Sprawa trafiła do sądu, ale ostatecznie przycichła i Deadmau5 nadal mógł korzystać z charakterystycznego przebrania.
Slipknot
Zespół uczynił z masek swój znak rozpoznawczy, zresztą każda z nich nawiązuje do jakiejś cechy muzyka, który ją nosi. Pierwotnie panowie planowali, że będą występować w kombinezonach, ale jeden z artystów przyniósł kiedyś na próbę maskę klauna. Pozostałym członkom zespołu spodobał się ten pomysł i panowie zaczęli przebierać się na scenę, dodatkowo przedstawiali się cyframi zamiast nazwisk. Każda płyta wiązała się też z małą zmianą strojów. Trzeba przyznać, że zespołowi długo udawało się utrzymać w tajemnicy prawdziwą tożsamość artystów, ale w końcu detektywistyczne zapędy fanów dały o sobie znać. Najłatwiej było rozszyfrować wokalistę, Coreya Taylora, który zresztą udziela się też w innych grupach, później fani wytropili pozostałych muzyków. Zespół tłumaczył, że maski wcale nie były elementem marketingowym, miały po prostu odwrócić uwagę od ludzi i skierować ją wyłącznie na muzykę. Trudno w to nie wierzyć, bo - jak przyznał Corey - maski są dość niewygodne, zwłaszcza w upalny dzień.
Orville Peck
Człowiek w kowbojskim stroju, w masce z frędzlami zakrywającymi twarz - taki pomysł na swój wizerunek miał Orville Peck. Muzyk do dzisiaj nie pokazuje publicznie twarzy, a powód jest prosty: artysta chce, żeby każdy odbierał jego i jego muzykę po swojemu, nie zwracając uwagi na wygląd wokalisty. Tajemnicy jednak nie udało się do końca dochować. Zafascynowany country Orville Peck to tak naprawdę Daniel Pitout, były perkusista kanadyjskiej grupy Nü Sensae. Fani rozpoznali muzyka po tatuażach na rękach. Orville Peck używa też w swoim życiorysie prawdziwych wydarzeń z życia Daniela, więc detektywi mieli nieco ułatwioną pracę.
Bokka
Zamaskowanych muzyków mamy też na polskim podwórku. Bokka powstała w 2013 roku. Na początku muzycy występowali za ekranem, który ich zasłaniał, później zaczęli nosić maski. Muzycy do dzisiaj nie zdradzają tożsamości i posługują się pseudonimami, na przykład wokalistka to "Y". Nie próbujcie nawet szukać prawdziwych nazwisk muzyków wśród autorów piosenek grupy Bokka. Tu też artyści są ukryci.