Książki muzyczne. "Mniej obcy": rock'n'rollowa historia bez cenzury [RECENZJA]

Autorzy "Mniej obcego" dostarczają - rozrywki, ale też m.in. historii rock'n'rollowca w czasach Polski PRL /materiały prasowe /materiały prasowe

Swoją autobiograficzną opowieść od lat mają najwięksi - Keith Richards, Elton John czy Patti Smith. A rzeczy działy się przecież nie tylko na Zachodzie, ale u nas też. "Mniej obcy" to próba wglądu do nie tak zamierzchłych czasów i nieco bardziej ludzkie spojrzenie na nie tylko skandalistę i jednego z najwybitniejszych polskich gitarzystów, ale też zwykłego, poszukującego człowieka, który nad życie pokochał swój instrument.

Poczucie humoru Marcina Prokopa jest jak "The Office" - dla niektórych wystarczy, żeby dziennikarz powiedział słowo, a już zwijają się ze śmiechu. Inni totalnie nie kupują jego żartu i sposobu bycia. Należąc do tych pierwszych, muszę przyznać, że sposób redakcji wywiadu-rzeki jest wyśmienity, a komentarze i czasem rozbudowane, dokładne pytania dodają kolorytu całej historii i poniekąd wyciągają rękę, by uczynić czytelnika częścią świata Jana Borysewicza jeszcze bardziej. 

A jest w co wciągać, bo opowieści, które przytacza gitarzysta Lady Pank są naprawdę ciekawe. "Mniej obcy" nie jest próbą opowiedzenia bajek, tylko prawdziwej historii człowieka z krwi i kości, który - jak powiedział w naszej rozmowie z okazji premiery książki - "zanurzał się coraz głębiej w wodzie", a w którymś momencie udało mu się z niej na szczęście wyjść (przeczytaj nasz wywiad!)

Reklama

Recenzja książki "Mniej obcy" Jana Borysewicza i Marcina Prokopa

Dużo jest tu opowieści o najmłodszych latach Janka-chłopaka z Wrocławia. Nie brakuje też tych o pierwszych inspiracjach, krokach w Budce Suflera, ale też legendarnych balangach, których nie powstydziłby się Keith Moon z The Who. Obiecałem sobie jednak, że czytelnikom tej recenzji nie popsuję zabawy i nie zdradzę zbyt wiele. 

Każdy fan Lady Pank na pewno długo czekał na tę pozycję. A osoby, dla których ważny jest polski rock lub w ogóle rodzima popkultura muszą po nią sięgnąć nawet po to, by uzyskać wiedzę na temat minionych czasów od ich naocznego świadka. Człowieka, który miał podbić Amerykę, a wybrał Polskę. I nieustannie - podbija ją od ponad 40 lat.

Marcin Prokop od początku zapowiadał, że nie ma zamiaru stawiać Borysewiczowi pomnika. To udana misja, bo oprócz wielu wzlotów nasz bohater zaliczył też masę upadków. Nie ma więc w "Mniej obcym" tematów przemilczanych, nawet te najbardziej osobiste i - jak sam mówił Jan Borysewicz  -"zamknięte od dawna w szufladkach", znalazły tutaj swoje miejsce.

Jeśli chodzi o kwestie techniczne, to książkę po prostu bardzo dobrze się czyta. Oczy suną po literach niczym Sokół Millenium w nadświetlnej i naprawdę trudno się od niej oderwać. Opowieści są okraszone zdjęciami, a niektóre z nich nie były nigdy wcześniej pokazywane publicznie.

"Mniej obcy" to jedna z ciekawszych książek tego typu, która ukazała się w polskim muzycznym światku. Myślę sobie - i mam nadzieję - że będzie to początek tego rodzaju przedsięwzięć i wkrótce będziemy mogli przeczytać podobne opowieści z perspektywy innych, wielkich gwiazd polskiej sceny, które w pewnym momencie mogłyby się znaleźć na słynnej liście "artystów, którzy nie dożyją czterdziestki". 

Jan Borysewicz, Marcin Prokop, "Mniej obcy" 2022

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jan Borysewicz | Marcin Prokop | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy