Jaguar bez łańcucha i masa przebojów. Świat szalał na punkcie Hall & Oates
Jeśli wybierzecie się kiedyś do Nowego Jorku i los rzuci was nieco na północ do Pawling, to koniecznie wpadnijcie do klimatycznej knajpki Daryl's House Club. Miejsce słynie z tradycyjnej amerykańskiej kuchni, ale przede wszystkim doskonałych koncertów. Zawsze istnieje szansa na spotkanie z Darylem Hallem, legendarną połową duetu Hall & Oates, który na przełomie lat 70. i 80. podbijał listy przebojów na całym świecie. To z tego miejsca muzyk nadawał swoje internetowe show "Live From Daryl’s House".
Daryl Hall pomimo tego, że zbliża się do 80-tki, nie zwalnia tempa. Właśnie zamyka trasę koncertową po Ameryce i w listopadzie wyruszy do Japonii ze swoim Daryl's House Band. To grupa muzyków związana z jego podcastem "Live From Daryl's House". Serial zadebiutował w internecie w 2007 roku, aby po pewnym czasie, w związku z popularnością przenieść się do telewizji. Każdy odcinek to spotkanie Daryla Halla z innymi muzycznymi gośćmi.
W luźnej i nieskrępowanej atmosferze widzowie mogli poznać historię wielu ważnych piosenek i posłuchać ich w wersji na żywo. Tworząc internetowy podcast, gwiazda muzyki udowodniła, że jest na bieżąco ze zmieniającymi się trendami w otaczającym nas świecie. Soulowo-rockowy dinozaur znalazł sposób na dotarcie do młodej widowni i zainteresował ich swoją twórczością.
Daryl Hall: dobre geny podstawą sukcesu
Pomimo upływu lat Hall ciągle wygląda doskonale, co - jak zaznacza - nie jest wynikiem zdrowego trybu życia, a genetyki. W wywiadzie dla "L.A. Times" udzielonego w 2022 roku powiedział: "To zasługa moich rodziców. Moja mama ma 98 lat, a mój tata zmarł wieku 96, a wyglądał na 66". Może dlatego ma niespożyte siły do pracy zawodowej. W tamtym roku razem ze swoim muzycznym partnerem Johnem Oatesem dali serię koncertów, przypominając publiczności najpopularniejsze piosenki ze złotych czasów znanej grupy. To właśnie albumy wydane na początku lat 80. sprawiły, że muzyczny projekt Hall & Oates stał się najlepiej sprzedającym duetem na świecie.
"Przez całe lata siedemdziesiąte próbowaliśmy zdobyć stacje radiowe, aż wreszcie 'Rich Girl' okazała się naszym sukcesem i to chyba otworzyło nam wszystkie drzwi" - wspominał Hall w wywiadzie. Szesnaście amerykańskich singli pojawiło się w TOP 10 zestawienia listy Billboard, a trzy kolejne płyty "Private Eyes", "H2O" i "Big Bam Boom" pokryły się wielokrotnie platyną i doskonale sprzedają się do dziś, dostarczając ponadczasowe przeboje.
Spotkanie w windzie początkiem drogi na szczyt
Daryl Hall i John Oates pochodzą z Filadelfii i uczyli się na Temple University. Hall studiował muzykę, a Oates dziennikarstwo. Chociaż razem zajmowali się graniem od wczesnych lat i mieli swoje własne zespoły, ich muzyczne drogi nigdy się nie przecięły, aż do pewnego wieczoru w 1967 roku. Grupy: The Temptones Halla i The Masters Oatesa, miały wystąpić na lokalnym studenckim festiwalu. Przed wejściem na scenę tego pierwszego studenckie bractwa rozpoczęły regularną bitwę z użyciem noży, łańcuchów i kastetów. Podobno padło również kilka strzałów, co spowodowało panikę nie tylko wśród widzów, ale także występujących tego dnia muzyków.
Każdy próbował się schronić przed agresywnymi bandytami wewnątrz budynku. Hall i Oates wylądowali razem w windzie towarowej. Było to krótkie i przypadkowe spotkanie, ale wystarczyło, aby zapoczątkować jedyną w życiu muzyczną współpracę. Od tego momentu obaj muzycy zaczęli się żywo interesować swoimi działaniami. Okazało się, że ich wzajemne fascynacje są bardzo zbliżone, więc kiedy John po ukończeniu studiów i podróży po Europie zawitał ponownie do Filadelfii zamieszkał razem z Darylem i jego ówczesną żoną.
Pierwszy album wydany w 1972 roku przeszedł prawie bez echa, jednak kolejne zaczęły się pojawiać w zestawieniu 100 najlepszych amerykańskich albumów. Dopiero sukces piosenki "Sara Smile" dała grupie czwarte miejsce, sprawiając, że płyta "Daryl Hall & John Oates" pokryła się złotem. Od tego czasu obaj muzycy zaczęli w miarę regularnie podbijać serca amerykańskiej publiczności. Zgrabne połączenie muzyki soul, R&B i rockowej przyniosło oczekiwany skutek. Chwytliwe, niebanalne melodie, wyśpiewane doskonałym głosem Halla, a także wysmakowane aranżacje sprawiły, że przeboje duetu na początku lat 80. wyznaczały muzyczne brzmienie dekady.
Hall i Oates. O mało nie zagryzł ich jaguar
Od samego początku muzycy podkreślali, że siła napędową duetu była ich współpraca. Nigdy nie byli monolitem, co często zaznaczał w wywiadach Daryl Hall. Stali się, jak muzyk sam określał ich relacje, dwugłowym, muzycznym potworem. Szanując swoje indywidualności tworzyli wspólnie doskonałe przeboje. W rozmowie z "L.A. Times" wokalista podkreślał: "Bycie duetem jest bardzo denerwujące, ponieważ ludzie zawsze porównują cię do drugiej osoby. Może działa to w świecie filmu z aktorami komediowymi, takimi jak Laurel i Hardy czy Abbott i Costello, ale w przypadku muzyki jest właściwie porąbane. Wszyscy zawsze zastanawiają się, czy się lubimy, czy walczymy, zwykłe zespoły tak nie mają". Zmęczeni swoimi poprzednimi muzycznymi projektami, w których nadmiar demokracji doprowadzał do stagnacji, postanowili silną ręką poprowadzić swój muzyczny projekt. Oni byli szefami i decydowali o kierunku, pozostali muzycy byli przez nich zapraszani do wykonania pracy.
Wybuch ich popularności na początku lat 80. niewątpliwie związany był z sukcesem stacji muzycznej MTV. Teledyski Hall & Oates często pojawiały się w rotacji, a sami muzycy często byli zapraszani do prowadzenia programów. "Chwilami miałem wrażenie, że stamtąd nie wychodziliśmy. Widziałem nasze twarze na ekranie, a co dwa tygodnie zostawaliśmy VJ-ami. Myślę, że to wszystko spowodowało całe zamieszanie wokół nas" - wspominał Daryl. Zamieszanie było spore, a niektóre zdarzenia na planach teledysków stały się wręcz doskonałymi anegdotami.
W 1982 roku piosenka "Maneater" okazała się gigantycznym przebojem na całym świecie. Reżyser klipu stwierdził, że skoro w piosence pojawia się wers: "The woman is wild, a she-cat tamed by the purr of a Jaguar", to wielki dziki kot powinien wystąpić w filmie. Jaguar został więc przywieziony na plan, przymocowany specjalnym łańcuchem, aby nie uwolnił się i nie zrobił nikomu krzywdy. Czekał na swoją chwilę sławy. Jednak jak to w życiu bywa, ktoś czegoś nie dopilnował i zwinne zwierzę wyrwało się z uwięzi, wspinając na elementy konstrukcyjne pomieszczenia, w którym realizowano teledysk.
W studiu wybuchła panika, a głośny ryk dzikiego kota wtórował krzykom uciekających w popłochu pracowników. Zdjęcia przerwano i kilka kolejnych godzin zajęło zamknięcie zwierzęcia w klatce. Na szczęście udało się nakręcić kilka ujęć, które wykorzystano w końcowej produkcji. "To najlepiej ilustruje bezsensownych przepych czasów wczesnej MTV, a najgorsze w całej historii jest to, że musieliśmy z Johnem zapłacić za wszystko z własnej kieszeni" - opowiadał po latach Daryl Hall.
Spotkanie z liderem King Crimson
Kiedy muzyk czuł się zmęczony i przytłoczony pracą pod szyldem Hall & Oates, nagrywał solowe płyty. Może nie sprzedawały się tak doskonale, jak produkcje wydawane przez duet, ale pozwalały wokaliście odświeżyć głowę i odkryć nowe inspiracje. Tak doszło do współpracy legendarnym gitarzystą King Crimson - Robertem Frippem. Obaj muzycy poznali się na początku lat 70. i od razu przypadli sobie do gustu, planując wspólną pracę w przyszłości. Okazja pojawiła się kilka lat później, kiedy Hall planował swój płytowy debiut.
"Sacred Song" zostało nagrane w bardzo krótkim czasie, a Robert Fripp oprócz udzielania się na gitarze zaangażował się w proces komponowania. Kiedy menadżerowie wytwórni RCA usłyszeli album, powiedzieli stanowcze nie. Obawiali się, że mało przebojowy projekt nadszarpnie wizerunek młodej gwiazdy. Niestety kontrakt, wiążący Halla był bardzo restrykcyjny. Zawiedzeni Daryl i Robert przekazali część taśm z sesji dziennikarzom i tak niewydany materiał zaczął żyć swoim radiowym życiem. RCA ugięło się dopiero trzy lata później, wydając krążek w 1980 roku. W tym samym czasie wokalista zrewanżował się Frippowi śpiewając na jego solowym albumie "Exposure", ale i tu zderzył się z wytwórnią, które nie zezwoliła na wykorzystanie jego głosu.
Ostatecznie Hall pojawił się tylko w dwóch piosenkach, ale zrewanżował się gitarzyście dołączając przez chwilę do reaktywowanego przez niego projektu Discipline, który finalnie przekształcił się w kolejne wcielenie King Crimson. Współpraca obu muzyków wygasła po pewnym czasie, jednak nadal traktowali się z szacunkiem i wyrażali się o sobie w samych superlatywach.
Tajemnica sukcesu Hall & Oates
Pomimo wielu przerw w działalności duetu Hall & Oates, jego kariera trwa od początku lat 70. i zaowocowała wydaniem osiemnastu albumów studyjnych, kilku koncertowych i szeregu kompilacji z największymi przebojami. Jak twierdzą sami muzycy, ich dobra relacja opiera się na komunikacji. Jeśli pojawiają się między nimi nieporozumienia i rozbieżne pomysły twórcze, to zawsze starają się doprowadzić do kompromisu. Jeśli mają siebie dość, odkładają na półkę wspólny projekt i zajmują się solowymi dokonaniami.
Daryl Hall w wywiadzie dla "The Independent" tak opisywał ich współpracę: "Przez te wszystkie lata odsunęliśmy się trochę od siebie w tym sensie, że teraz jest to relacja biznesowa, podczas gdy kiedyś była ona znacznie bardziej osobista. Kiedyś była między nami większa bliskość. John siedział w moim mieszkaniu i pracował nad piosenką na gitarze, a ja siedziałem obok, grając na pianinie. Słyszeliśmy nawzajem swoje pomysły. Teraz jest to trochę bardziej sformalizowane, jednak pod tym wszystkim kryje się ten rodzaj emocji, który się nie zmienia. Myślę, że to, co widziałem w nim, gdy miał 17 lat, jest w dużej mierze tym samym, co widzę w nim teraz".
Plany kolejnej płyty pod szyldem Hall & Oates przerwała pandemia. Obecnie obaj muzycy są zajęci swoimi solowymi projektami. Niewykluczone, że nowy album pojawi się w niedalekiej przyszłości, w końcu jak twierdzą fani grupy, podczas ubiegłorocznych koncertów duetu czuć było chemię, jaka pojawiała się na scenie.