Reklama

Jacek Kaczmarski wyśpiewał hymn pokolenia Solidarności. Mija 20 lat od śmierci

Mija właśnie 20 lat od śmierci Jacka Kaczmarskiego - poety gitarzysty i autora piosenek. Uznawany za barda "Solidarności" artysta zmarł po ciężkiej walce z rakiem.

Mija właśnie 20 lat od śmierci Jacka Kaczmarskiego - poety gitarzysty i autora piosenek. Uznawany za barda "Solidarności" artysta zmarł po ciężkiej walce z rakiem.
Jacek Kaczmarski /Tadeusz Koniarz /Reporter

Jacek Kaczmarski (sprawdź!) karierę artystyczną rozpoczął w połowie lat 70. Był laureatem Festiwali Piosenki Studenckiej w Krakowie (nagroda za "Obławę") i Festiwalu Piosenki Prawdziwej w Gdańsku. Do historii piosenki autorskiej przeszła m.in. jego współpraca z Przemysławem Gintrowskim, pojawiał się na scenie także ze słynnym kabaretem "Pod Egidą".

Reklama

W 1979 r. wraz z Gintrowskim i Zbigniewem Łapińskim stworzył program poetycki "Mury", z którym występował na terenie całej Polski. To którym występował w całym kraju. Utworem, który najbardziej zapadł w pamięci słuchaczy, a jednocześnie stał się symbolem antykomunistycznego podziemia w latach 80., była właśnie piosenka "Mury". Powstała na bazie melodii Lluisa Llacha "L'estaca" (Pal), do której poeta napisał własny tekst. "Słuchałem kiedyś płyty Katalończyka Lluisa Llacha, który to śpiewa, a 10 tysięcy ludzi powtarza refren. Tekst tam jest inny, o wyrywaniu pala, do którego są przywiązani ludzie, ale motyw jakby ten sam" - mówił Kaczmarski w rozmowie z Waldemarem Maszendą w 1990 roku.

Podobnie, jak wersja Llacha, którą wykonywano na wiecach i manifestacjach przeciwko dyktaturze Francisco Franco, tak też utwór Kaczmarskiego zaczął żyć własnym życiem roznosząc się prędko po całej Polsce - tyle że wyśpiewany przeciwko komunistom. Szczególną popularność zyskała w okresie stanu wojennego, a nielegalne Radio Solidarność rozpoczynało swoje audycje od fragmentu kompozycji. Pomimo pesymistycznej końcówki zawartej w oryginale ("A mury rosły, łańcuch kołysał się u nóg"), odbiorcy prędko zastąpili ją bardziej optymistycznym "A mury runą, runą, runą/I pogrzebią stary świat".

W 1980 roku otrzymał nagrodę dziennikarzy na festiwalu w Opolu, a w 1981 r. zdobył tam drugą nagrodę w konkursie kabaretowym. Wprowadzenie stanu wojennego w grudniu 1981 r. zastało go we Francji. Od tej chwili przebywał na emigracji, pracował m.in. w Radiu Wolna Europa, koncertował w Europie, Ameryce Północnej i Australii. Mówił o sobie, że jest "krnąbrnym sługą sentymentalnej panny S." ("Solidarności").

Po powrocie do Polski w 1990 r. odbył spektakularną trasę koncertową i nagrał płytę "Wojna postu z karnawałem". Cztery lata później wydał dwa kolejne albumy: "Sarmatię" oraz "Szukamy stajenki" - zbiór kolęd i pastorałek. W tym samym roku na rynek trafiła jego debiutancka powieść autobiograficzna, "Autoportret z kanalią".

Jacek Kaczmarski wyśpiewał hymn pokolenia Solidarności. Mija 20 lat od śmierci

W 1995 r. wyjechał do Australii, gdzie osiedlił się wraz z drugą żoną Ewą i 7-letnią córką Patrycją. Tam przygotował m.in. materiał do albumów "Między nami" (1997) i "Dwie skały" (1999). Pisał też kolejne powieści, które ukazały się w Polsce: "Plaża dla psów" (1998), "O aniołach innym razem" (1999) i "Napój Ananków" (2000) - książkę o jego pracy w RWE. Do Polski przyjeżdżał natomiast na koncerty i promocje krążków. W 2000 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski odznaczył Jacka Kaczmarskiego Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Mimo tak licznych sukcesów zawodowych, artysta miał sporo problemów w życiu osobistym - m.in. finansowych oraz z alkoholizmem. Ponadto z powodu stosowania przemocy fizycznej wobec żony i córki obie trafiły do domu samotnej matki, a małżeństwo rozpadło się. 

25-lecie pracy artystycznej obchodził w 2001 roku, wtedy wydał album "Dwadzieścia (5) lat później", a następnie "Mimochodem" (2002). Były to ostatnie dzieła wydane za jego życia. Na przełomie roku artysta zauważył u siebie trudności ze śpiewaniem, a także nawracające bóle gardła. Wkrótce usłyszał diagnozę - rak krtani. Jacek Kaczmarski operowany był w Innsbrucku w Austrii.

Na wieść o jego chorobie w wielu miastach Polski zorganizowano koncerty i akcje charytatywne, z których dochód przeznaczono na leczenie artysty. Udział w nich wzięli m.in. Zbigniew Hołdys, Krzysztof Daukszewicz, Lora Szafran, Ryszard Rynkowski, T. Love, Kabaret Moralnego Niepokoju i Marcin Daniec

W 2004 r. Kaczmarski otrzymał nagrodę Fryderyka za całokształt twórczości, ale nie był już w stanie odebrać jej osobiście. 

Zmarł 10 kwietnia 2004 roku, w Wielką Sobotę. Trzy godziny przed śmiercią w szpitalu w Gdańsku został ochrzczony w wyznaniu rzymskokatolickim. Do dziś trwają spory, czy stało się to wbrew jego wiedzy i woli, czy też była to świadoma decyzja. Zmarł w wieku zaledwie 47 lat.

"Nie praktykuję żadnej religii i nie tam szukam pocieszeń" - mówił. Czy rzeczywiście był ateistą? Miłośnicy jego twórczości do dziś toczą o to spór. Na pewno na przemianę artysty wpłynęła jego ostatnia partnerka, Alicja Delgas. Jak podawał "Dobry Tydzień", kiedy się związali, Jacek Kaczmarski miał częściej zaczął zwracać się ku duchowości. To właśnie w trakcie ich związku stworzył program z kolędami i pastorałkami "Szukamy stajenki" i zaczął myśleć o przyjęciu chrztu. Miał twierdzić, że "zawsze coś stawało mu na przeszkodzie".

Ostatnim utworem poety był niedokończony poemat "O Münchhausenie", który dotyczył akcesji Polski do Unii Europejskiej, do której doszło 1 maja 2004 roku. Wstępna część tekstu powstała zaledwie dzień przed śmiercią artysty. 

Prochy Jacka Kaczmarskiego są pochowane na warszawskich Powązkach Wojskowych. W ostatniej drodze Kaczmarskiemu towarzyszyli przyjaciele, wielbiciele i muzyka Mozarta. A także jego własne piosenki, śpiewane już przez innych.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Kaczmarski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy