Ich największy przebój rodził się w ogromnych trudach. Był początkiem drogi na szczyt

Black Eyed Peas, znani z ostatniego sylwestra TVP, mają w swoim dorobku różnorodne utwory. Z jednej strony muzycy liczą platynowe płyty i numery jeden na listach przebojów, a z drugiej lądują wysoko w zestawieniach najgorszych tekstów piosenek wszech czasów. Darujemy wam cytaty, ale uwierzcie: zasłużenie. Jest jednak taki utwór, do którego nawet wrogowie zespołu się nie przyczepią, bo udał się Black Eyed Peas jak mało co. "Where Is the Love?" świętuje w tym roku 20- lecie wydania.

Black Eyed Peas w 2003 roku po serii niepowodzeń w końcu trafili na szczyt
Black Eyed Peas w 2003 roku po serii niepowodzeń w końcu trafili na szczyt Lester Cohen/WireImageGetty Images

Na początku wieku Black Eyed Peas mieli już na koncie dwie płyty, ale raczej nie mogli się pochwalić wielkimi sukcesami. Single bardzo słabo radziły sobie na listach, a określenie "niezadowalająca sprzedaż płyt" było bardzo dyplomatycznym określeniem tego, co wytwórnia nazywała po prostu klapą. Grupa nagrywała wtedy trochę inne rzeczy niż te, dzięki którym zasłynęła. Ekipa mocno inspirowała się rapem. ale na przykład grała koncerty z "żywym zespołem", co na pewno ją wyróżniało.

To jednak nie wystarczyło, żeby zainteresować masową publiczność. Walka o przebicie się na rynku męczyła nawet samych artystów. Wokalistka Kim Hill opuściła zespół tuż po nagraniu drugiej płyty, a pozostali muzycy zastanawiali się, czy warto dalej próbować. Jeden z menedżerów wytwórni zasugerował wtedy klasyczne rozwiązanie, czyli "mniej wydziwiana, więcej przebojowości". Nie dosłownie oczywiście, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie chce zgnieść kruchego ego artysty, ale taki był właśnie przekaz. Najbardziej niezadowolony z pomysłu okazał się will.i.am, który już słyszał opinie "sprzedaliście się". Zespół to jednak demokracja, więc ostatecznie Black Eyed Peas postanowili spróbować jeszcze raz, ale już ze znacznie łagodniejszym, za to bardziej popowym brzmieniem.

Na początek, jak na ironię, miała zaśpiewać "Shut Up"

Pierwszym krokiem zespołu w wersji 2.0 było znalezienie nowej wokalistki. Panowie zatrudnili Stacy Ann Ferguson, znaną później po prostu jako Fergie. Kobieta miała na koncie nie tylko występy w girlsbandzie, ale też udział w programach telewizyjnych, a nawet podkładanie głosu w kreskówkach. Fergie przyszła na przesłuchanie, na którym miała zaśpiewać z grupą piosenkę "Shut Up". Nie tylko idealnie wywiązała się z zadania, do tego nagrała dodatkowe utwory, ale też od razu zaczęła się świetnie dogadywać z zespołem. Muzycy nie mieli wątpliwości: to jest nasza nowa wokalistka. Nie zaszkodziło też na pewno to, że Fergie przykuwała uwagę wyglądem, a uwaga była tym, czego Black Eyed Peas potrzebowali wtedy najbardziej.

Nie mieli nic do stracenia

Praca nad trzecią płytą zespołu, a jednocześnie pierwszą w nowym wcieleniu, czyli "Elephunk", trwały miesiącami. Muzycy długo szukali swojego stylu, dodatkowo ataki na World Trade Center opóźniły nagrywanie. Jednak to właśnie wydarzenia z 11 września 2001 roku zainspirowały największy hit zespołu. Muzycy pakowali się akurat po nagraniach w San Francisco, kiedy will.i.am zobaczył na ekranie telewizora relację z WTC.

Artyści byli przerażeni, podobnie zresztą jak reszta świata, co pokazały kolejne tygodnie i miesiące po ataku. Black Eyed Peas stwierdzili jednak, że być może muzyka akurat w takich sytuacjach jest ludziom potrzebna, więc ruszyli w trasę, żeby testować nowy materiał. W wolnych chwilach wchodzili do studia, żeby tworzyć kolejne utwory, a "Where Is the Love?" rozpoczęło się właśnie od takiej krótkiej, półgodzinnej sesji.

Grupa miała skrawki piosenki i duży problem ze złożeniem ich w całość, więc utwór doczekał się tekstu dopiero po niemal roku. Do tego okazało się, że trasa bardzo źle psychicznie wpłynęła na muzyków, którzy musieli zrobić sobie przerwę. Niezbyt dobrze szły też rozmowy z wytwórnią. Firma narzekała na nowe utwory, nawet te, które później stały się wielkimi hitami. Artyści byli przekonani, że to ich ostatnia płyta, więc stwierdzili, że nie mają już nic do stracenia i zrobią wszystko po swojemu. Właśnie dzięki temu w "Where Is the Love?" pojawiły się na przykład smyczki.

"Where Is the Love?" to wyjątkowo miły dla ucha utwór jak na piosenkę, która opowiada o frustracji przemocą i rasizmem, strachu, bezsilności, przestępczości i zanieczyszczeniu środowiska. Duża w tym zasługa refrenu, wymyślonego przez samego Justina Timberlake'a. Muzyk odsłuchał utwór przez telefon, a potem zanucił coś, co później odśpiewał już na płycie. Justin nie pojawił się jednak w teledysku, nie był też przez długi czas oficjalnie wymieniany jako współtwórca piosenki. Myślicie, że się wstydził? W żadnym wypadku. Wytwórnia po prostu nie chciała odwracać uwagi od jego płyty "Justified". Firma zgodziła się jednak na szczęście na wykorzystanie jego partii wokalu.

Black Eyed Peas w 2003 rokuJeff Kravitz/FilmMagicGetty Images

Lepiej wyprzedawać koncerty niż sprzedawać płyty z bagażnika

Piosenka błyskawicznie stała się hitem. Nie tylko singel sprzedawał się świetnie, bo dzięki "Where Is the Love?" cała płyta "Elephunk" biła rekordy popularności. Album, który miał być dla Black Eyed Peas ostatnim krążkiem, okazał się początkiem wielkiej kariery. Nie brakowało oczywiście osób, które twierdziły, że zespół "się sprzedał" i przedtem grał zdecydowanie lepiej. Taboo skomentował to krótko: "Wolę wyprzedawać koncerty w dużych halach niż sprzedawać płyty z bagażnika gdzieś na rogu". To ostatnie już zespołowi nie groziło.

Przebój zmienił życie muzyków, ale niewiele od tamtej pory zmieniło się na świecie. Black Eyed Peas towarzyszył tym razem 40-osobowy chór dziecięcy, a także plejada gwiazd, między innymi: Justin Timberlake, Jessie J., Jamie Foxx, Mary J. Blige, Diddy i ASAP Rocky. Tak się złożyło, że oryginał "Where Is the Love?" był pierwszą piosenką grupy z udziałem Fergie. Jego przeróbka natomiast okazała się ostatnią.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas