Freddie Mercury (Queen): Tak wyglądały jego ostatnie chwile w studiu

Freddie Mercury na półtora roku przed śmiercią /Tom Wargacki / Contributor /Getty Images

Fani Queen czekali na to wydarzenie od lat. 13 października w końcu ukazał się nowy utwór, "Face It Alone", zawierający niepublikowane wokale Freddiego Mercury'ego. Zespół pracował nad piosenką podczas sesji do albumu "The Miracle" w 1989 roku. Wówczas Freddie wiedział, że nie zostało mu zbyt wiele czasu. Mimo wszystko chciał pracować do samego końca - i tak też uczynił.

Koniec życia był paradoksalnie jednym z najbardziej płodnych momentów w karierze Freddiego Mercury'ego. W połowie lat 80. starał się rozkręcić solową karierę i popadł w konflikty z pozostałymi członkami Queen, ale w momencie tragicznej diagnozy zrozumiał, że to w jedności jest siła, którą kochają fani. Freddie naprawdę nie wiedział, ile zostało mu czasu, więc zakładał, że wydany w 1989 roku album "The Miracle" będzie jego pożegnaniem ze sceną. Wszystkie piosenki odtąd podpisywano jako Queen, bez zwracania uwagi na rzeczywistego twórcę tekstu czy muzyki, jak miało to miejsce w przeszłości.

Reklama

Dlatego też będąc świadomym tego, co działo się wówczas z piosenkarzem, ostatni utwór na krążku - "Was It All Worth It?" ("Czy było warto?") nabiera całkowicie innego znaczenia. Piosenka ta przeszła bez większego echa, choć rasowy rocker w starym, queenowym stylu niczym nie ustępuje utworowi "The Show Must Go On" (posłuchaj!), który był poniekąd "drugą częścią" utworu - także wieńczył płytę, tyle, że kolejną ("Innuendo"), ale tym razem ostatnią wydaną za życia artysty.

Podczas sesji do "The Miracle" i "Innuendo" nagrano masę melodii. W niektórych za mikrofonem siadali Freddie, gitarzysta Brian May oraz perkusista Roger Taylor. Nie było równych i równiejszych - była jedna wielka radość z tworzenia, a zarazem smutek i zaduma, że wkrótce to wszystko się skończy. Ale zostanie muzyka. 

Freddie Mercury: ostatnie chwile w studiu, czyli jak powstało "Mother Love"

Ostatnie lata życia Freddie spędzał na przemian w Londynie i szwajcarskim mieście Montreux. Odpoczywał obserwując Alpy, ale też tworzył ostatnie piosenki. "You Don't Fool Me", "A Winter's Tale" (sprawdź!) oraz "Mother Love" (posłuchaj!) nagrał niecałe pół roku przed śmiercią. Szczególną uwagę fanów od zawsze zwraca ten ostatni utwór. 

"Wszyscy wiedzieliśmy, że nie ma zbyt wiele czasu" - wspominał później Brian May, który towarzyszył Freddiemu podczas ostatnich sesji nagraniowych, które odbywały się między 13 a 16 maja 1991 roku.

"Freddie chciał, by jego życie wyglądało jak najbardziej podobnie do tego, jakie dotychczas prowadził. Oczywiście był w wielkim bólu i dyskomforcie. Studio było dla niego niczym oaza, miejscem, w którym życie było takie samo jak przedtem. Kochał tworzyć muzykę i po to żył" - dopowiadał gitarzysta. 

Podczas sesji w latach 80. powstało wiele odrzutów, które nie zmieściły się na album. Nagrano jeszcze m.in. "Heaven For Everyone" (piosenkę grupy Rogera Taylora, The Cross), "Too Much Love Will Kill You" (solowy numer Briana Maya) czy "My Life Has Been Saved" - wszystkie ostatecznie trafiły na wydany w 1995 roku "Made in Heaven"

Freddie w ten sposób nagrywał niemal wszystko, co proponowali mu koledzy. Ostatnimi piosenkami zarejestrowanymi przez niego były "You Don't Fool Me", "A Winter's Tale" oraz "Mother Love". Ostatni, opowiadający o matczynej miłości, był niczym zatoczenie koła - prowadzący hedonistyczny styl życia wokalista z powodu śmiertelnej choroby pochylił się nad swoim życiem. Freddie powoli gasł w oczach, a wszyscy bliscy z jego otoczenia, łącznie z muzykami Queen, zdawali sobie z tego sprawę. Ten jednak nie ustawał w walce. Ubywało mu zdrowia i witalności, ale to muzyka wciąż trzymała go przy życiu. 

Historia powstawania piosenki jest dramatyczna. Mercury dzięki muzyce zdawał się dosłownie "trzymać się przy życiu". Jego koledzy pisali piosenki po to, by miał co nagrywać. To jeden z nielicznych momentów, gdy Freddie przyznawał, jak bardzo cierpi z powodu choroby: "I'm a man of the world and they say I am strong, but my heart is heavy and my hope is gone" ("Jestem panem świata i mówią, żem silny, ale ciężkie mam serce, a nadzieja odeszła").

"Freddie w tym czasie powiedział 'Napisz mi coś... Wiem, że nie mam zbyt wiele czasu; pisz mi słowa, dawaj mi rzeczy, które zaśpiewam, a potem możesz zrobić z tym, co chcesz, no wiesz; dokończysz to' i tak pisałem na skrawkach papieru wersy 'Mother Love', a za każdym razem, gdy dawałem mu kolejny wers, on go śpiewał, śpiewał i jeszcze raz śpiewał, więc mieliśmy trzy wersje każdego wersu, i to było na tyle" - opowiadał o nagrywaniu piosenki May.

"Słyszę, jak głos Freddiego staje się słabszy. Ale on wciąż trafia we wszystkie dźwięki. Jest taki jeden, w środku piosenki, który wręcz mrozi krew w żyłach [chodzi mu o fragment "out in the city, in the cold world outside, I don't want pity, just a safe place to hide"], który jest po prostu świetnie zaśpiewanym momentem" - mówił perkusista Roger Taylor.

"Wiedział, że umiera, kiedy to śpiewał, bo powiedział mi, że robi to teraz, bo nie dożyje momentu, gdy skończą piosenkę" - mówił David Richards, producent utworu. "...i mieliśmy ostatni wers, a on powiedział 'Nie jestem w stanie tego zrobić, muszę odejść i odpocząć, wrócę i dokończę to...' i nigdy nie wrócił" - wspominał w dokumencie "Days of Our Lives" Brian May. Ostatnią część piosenki dośpiewał Brian, który nie mógł znaleźć dobrego sposobu na zakończenie utworu. 

W końcu zdecydował się na dość symboliczne dla fanów rozwiązanie. Chciał, by dzieło brzmiało dumnie, ale w jakiś sposób zasugerowało fanom, że to koniec żałoby i czas iść dalej. Zaraz po finałowych słowach "Mother Love" słyszymy fragment "One Vision" z nałożonym "Tie Your Mother Down". Przez wszystko przebija się szum radia i poszukiwanie dobrej częstotliwości. Pojawia się też moment wielkiego triumfu Freddiego - improwizacja z Wembley z 1986 roku. 

Po tym z głośników wydobywa się dosłownie jedna linijka "Goin' Back" - coveru, który Freddie nagrał jeszcze jako Larry Lurex w 1972 roku. "Myślę, że powracam/ Do rzeczy, których tak dobrze nauczyłem się w młodości" - śpiewa Mercury. Radio znów zaczyna szumieć, muzyka wygasa i wtedy słyszymy płacz dziecka. Nie jest on przypadkowy. Miał zasugerować słuchaczom, że życie zatacza swój krąg - jedno się kończy, a inne zaczyna. Mieli też oni nieco wytężyć uszy po to, żeby odwrócić uwagę od smutnego tekstu i melodii piosenki w myśl: "gdy ty pogrążasz się w rozpaczy, gdzieś tam płacze dziecko - zakończ żałobę i zajmij się nim".

Gdy Freddie zmarł, w Montreux - mieście, które tak ukochał - powstał pomnik upamiętniający artystę. "Freddie Mercury - miłośnik życia, piosenkarz", brzmi napis na monumencie. Według przyjaciół najlepiej określa Freddiego - żyjącego zawsze pełnią życia. Wokalista poprosił swoich spadkobierców, by "Nigdy nie uczynili go nudnym". 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Freddie Mercury | Queen | brian may
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy