Bobby Farrell (Boney M.): Jego żoną była scena

Bobby Farrell (Boney M.) w 1978 roku /fot. Gary Merrin/Hulton Archive /Getty Images

"Chcę, by za sprawą muzyki ludzie czuli się dobrze" - mawiał Bobby Farrell, tancerz i wokalista znany z grupy Boney M. Jego życie wbrew pozorom nie było pasmem sukcesów.

30 grudnia mija pięć lat od śmierci Bobby'ego Farrella. 61-latek zmarł w rosyjskim Petersburgu na serce. Dzień wcześniej wystąpił w tym mieście, jednak przed i po koncercie narzekał na problemy z oddychaniem. Rano jego ciało znalazła w pokojowym hotelu obsługa.

Droga urodzonego na Małych Antylach Bobby'ego Farrella do muzycznej sławy była pokrętna. W wielu 15 lat przyszły tancerz Boney M. opuścił rodzinną Arubę, by zostać... marynarzem. Morze zaprowadziło Bobby'ego do Norwegii i Holandii, gdzie mieszkał przez pewien czas.

Reklama

Po przeprowadzce do Niemiec Zachodnich, Farrell zajął się muzyką i został DJ-em. To właśnie tam zauważył go niemiecki producent muzyczny i kompozytor Frank Farian, który w połowie lat 70. zeszłego stulecia tworzył zespół Boney M. Farrell wydał mu się idealnym uzupełnieniem trójki wokalistek: Liz Mitchell, Marcii Barrett i Maizie Williams.

Za sprawą takich przebojów, jak "Daddy Cool", "Rasputin" czy "Rivers of Babylon", zespół szybko osiągnął wielki sukces w całej Europie, w tym w Polsce, idealnie wpisując się w rodzącą się wówczas scenę muzyki disco. W sumie na całym świecie rozeszło się ok. 150 mln płyt grupy.

Zaznaczmy, że Bobby Farrell nie śpiewał na studyjnych nagraniach Boney M., z czego nie robiono jednak wielkiej tajemnicy. Męskie partie wokalne wykonywał wspomniany Frank Farian. Farrell wykonywał natomiast utwory podczas koncertów, jednak zespół wspierany był przez chórki, które maskowały wokalne niedociągnięcia tancerza. Dopiero w latach 80. producent pozwolił Bobby'emu wokalnie udzielać się w piosenkach Boney M. ("Train To Skaville" i "We Kill The World"). Nie trwało to jednak długo z prostej przyczyny - w 1981 roku Farrell został wyrzucony z zespołu po nagraniu albumu "Boonoonoonoos". Powodem miało być nieprofesjonalne podejście tancerza do obowiązków. Do zespołu powrócił w połowie lat 80.

"Bobby był twarzą zespołu Boney M, przede wszystkim robił show. Jego kręcenie się wokół siebie, taniec - w latach 70., to robiło ogromne wrażenie. Niewielu artystów mogło się czymś takim pochwalić na scenie" - wspominał po jego śmierci w rozmowie z PAP Life dziennikarz muzyczny Marek Sierocki.

W latach 80. Bobby rozpoczął trwającą ponad 25 lat karierę solową, która jednak nie mogła równać się sukcesom Boney M. Publiczność chętnie jednak oglądała występy ufryzowanego w charakterystyczne afro Farrella, który ogłaszał się Królem Disco i przypominał wielkie przeboje grupy. Dodajmy, że Boney M. był jednym z zespołów, któremu udało się w czasach zimnej wojny przedrzeć przez żelazną kurtynę. Także do Polski. W 1979 roku, na scenie Opery Leśnej, podczas Sopockiego Festiwalu Interwizja, Boney M. z Farrellem w składzie wywołali kontrowersje, prezentując zakazaną w Polsce piosenką "Rasputin". Telewizja nadała ten występ z jednodniowym poślizgiem, wycinając jednak kontrowersyjną - bo godzącą w sojusz z ZSRR - piosenkę.

Rozstanie z Farianem rozpoczęło kłopoty Bobby'ego Farrella. Już wcześniej okazało się, że zespół otrzymywał raptem 9 proc. z przysługujących im tantiem. Kiedy wokalista poprosił producenta o pieniądze, ten podsunął mu dokumenty do podpisania. W ten sposób Farrell zrzekł się praw do wizerunku i tantiem. Z 13-pokojowego mieszkania w Niemczech rodzina musiała wyprowadzić się do Holandii, gdzie żyła z zasiłków socjalnych. Farrell mógł występować pod szyldem Boney M. (tak jak każda z pozostałych wokalistek najsłynniejszego składu), ponieważ producent nie zastrzegł tego we wszystkich krajach. Stąd w ostatnich latach często pojawiał się np. w Rosji i we Włoszech (to w Rimini miał wystąpić w sylwestra, dwa dni po koncercie w Petersburgu, który okazał się ostatnim w jego życiu).

"Sława ma swoją cenę. Sława była dla niego dobra i zła" - powiedziała "Sunday People" Zanillya Farrell, córka Bobby'ego. Dodajmy, że prywatne życie Króla Disco było równie pokręcone, co jego sceniczne ruchy. Z jednej strony narkotyki i alkohol, a z drugiej strony kręcące się wokół niego kobiety. "Nie był stworzony do życia rodzinnego" - mówiła po latach Zanilya. Bobby sam podkreślał, że jego żoną jest scena.

Pogrzeb Farrella odbył się 8 stycznia 2011 r. w Amsterdamie, gdzie w ostatnim czasie mieszkał. To podczas tej ceremonii doszło do pierwszego po latach spotkania Liz Mitchell, Marcii Barrett i Maizie Williams, czyli towarzyszących mu na scenie trzech wokalistek Boney M.

"Chcę, by dzięki muzyce ludzie mieli słodkie wspomnienia. Energia w moich piosenkach nie zna granic i chcę, by ludzie ją poczuli. Chcę im dać rozrywkę" - mówił Bobby Farrell.

Na jego nagrobku widnieje napis "Daddy Cool" od tytułu jednego z największych przebojów Boney M.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Boney M.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama