Zakradł się do domu gwiazdy i...
Amerykański kompozytor i wokalista Moby relacjonuje na blogu spotkanie z intruzem, który włamał się do willi artysty.
Jak wspomina Moby, po przebudzeniu w swoim domu w okolicach Los Angeles spotkał nieznajomego mężczyznę.
"Obudziłem się o 7 rano i zszedłem do salony. Zastygłem! Ktoś stał obok kanapy" - czytamy.
Zamiast wezwać policję, Moby wdał się w konwersację z nieznajomym. Jak się okazało, mężczyzna miał na imię Robbie i dzień wcześniej zażył sporą dawkę narkotyków.
"Dałem mu bluzę, bo było dosyć chłodno, trochę pieniędzy na śniadanie i odprowadziłem do bramy. Jak przyznał, wziął za dużo kwasów dzień wcześniej, zobaczył mój dom z ulicy i zdecydował się złożyć mi wizytę zainspirowaną narkotykowym odlotem" - napisał Moby.
"Obaj mieliśmy szczęście. On, bo ja nie posiadam broni palnej i nie zadzwoniłem na policję, a dałem mu na śniadanie. Ja, bo on nie okazał się brutalnym szaleńcem, a mógł mnie na przykład zakłuć nożem w śnie. Stwierdziłem również, że zamykanie drzwi w nocy na zamek to jednak dobry pomysł" - dodał artysta.
"Mam nadzieję, że z Robbiem wszystko jest w porządku. Wydawał się być odrobinę zagubiony" - Moby martwił się o niespodziewanego gościa.