Sex Pistols to był boysband
Jean-Jacques Burnel, basista niedocenianych The Stranglers o ikonach punk rocka.

W niedziele, 18 stycznia ,The Stranglers wystąpili w Warszawie, gdzie zespół przedstawił set swoich najpopularniejszych utworów. Grupa, choć wyprzedziła eksplozję punk rocka, nie jest ustawiana w jednym szeregu z ikonami gatunku: The Sex Pistols i The Clash.
"Nigdy nie przepadały za nami media, które wolały promować Sex Pistols i The Clash. Nie pojawiliśmy się na okładkach magazynów, nie mieliśmy modnych ciuchów, nie udawaliśmy twardzieli i buntowników" - tłumaczy basista "Dusicieli" w rozmowie z "Dziennikiem".
"A Sex Pistols to był zwykły boysband, jego członkowie wcześniej grali covery Monkees i nie mieli nic wspólnego z ruchem punk" - dodaje.
"Natomiast Joe Strummer z The Clash kiedyś wyznał mi po pijaku, że chciałby grać w The Stranglers" - zdradza Burnel, który swego czasu pobił basistę The Clash, Paula Simonona.
"Pamiętam, jak w jakimś klubie doszło do bójki - razem z kilkoma fanami The Stranglers tłukliśmy się z członkami The Clash i Sex Pistols" - wspomina.
Muzyk The Stranglers nie czuje jednak żalu z faktu, że "Dusiciele" nie stali się ikoną punk rocka:
"Teraz kiedy widzę jak ludzie umierają z nudów na koncertach Sex Pistols, czy jak Johnny Rotten reklamuje w telewizji mleko, to wiem, że wciąż są do niczego" - mówi Burnel.