Sacrum Profanum: Awangardowa apokalipsa. Kronos Quartet i Laurie Anderson

Na zakończenie trzydniowej rezydencji na Sacrum Profanum Kronos Quartet zaprosił na scenę Łaźni Nowej Laurie Anderson. "Landfall" to specjalnie napisana dla kwartetu kompozycja, a jej premierowe wykonanie z roku 2013 było efektem długo wyczekiwanej pierwszej współpracy dwóch ikon współczesnej muzyki.

Laurie Anderson podczas koncertu w Krakowie fot. Michał Ramus
Laurie Anderson podczas koncertu w Krakowie fot. Michał Ramusmateriały prasowe

David Harrington przyznaje, że o współpracy z Laurie Anderson marzył od pierwszego spotkania, czyli od 30 lat. Poprzez swoją muzykę kwartet od zawsze chciał opowiadać historie - zatem wybór Laurie Anderson jest w pełni zrozumiały. Awangardowa artystka w swej twórczości z powodzeniem łączy muzykę ze słowem mówionym. Tworząc "Landfall" potraktowała wizję muzyków Kronos Quartet dosłownie i pracując z Liubo Borissovem, artystą mediów cyfrowych, stworzyła specjalny program komputerowy przepisujący dźwięki muzyki smyczkowej na strumienie liter i słów.

Tematyka "Landfall" pojawiła się sama. Laurie kończąc pisanie muzyki doświadczyła przejścia huraganu Sandy przez Nowy Jork, a widok zalanej piwnicy jej apartamentu na Manhattanie wpłynął na charakter kompozycji i znalazł miejsce w swoistym libretto utworu.

Krakowskie wykonanie "Landfall" pokazało przede wszystkim połączenie dwóch światów - kameralnej i minimalistycznej atmosfery kreowanej przez kwartet smyczkowy oraz eklektycznego i cyfrowego chaosu skrzypiec elektrycznych, elektronicznych pogłosów i wizualizacji. Wieczór rozpoczęło wprowadzenie w tematykę utworu - recytowana i wyświetlana opowieść o zbliżającym się huraganie i zalewanym mieście, przy akompaniamencie żałobnych dźwięków smyków, kojarzących się z muzyką klezmerską. W ten sposób muzycy stopniowo budowali nastrój nadciągającej zagłady.

Laurie Anderson poprowadziła publiczność przez powódź znaczeń, wizji, słów i dźwięków. Grając na elektrycznych skrzypcach, dobudowywała ściany dźwięków i hałasów do muzyki kameralistów. Recytując modulowanym głosem fragmenty tekstu, rozrzucała strzępy znaczeń, symbolizowane przez coraz bardziej rozpadające się teksty - od pełnych wersów, przez przetykane symbolami urywki, aż po ciągi ikon informacyjnych i zbitek liter nieznanych alfabetów.

Miejscami Anderson sięgała po ironię i absurdalny humor. Objawił się on w mówionych fragmentach opisujących wizytę w holenderskim barze karaoke i próbach śpiewania koreańskiego tekstu lub tych prezentujących wpływ słów na rodzące się w głowie obrazy, na przykładzie wyobrażenia sobie połknięcia własnej głowy. Modulując i spowalniając głos opisała zagładę gatunków, wplatając elementy groteski. Tuż po tym fragmencie na ekranie została wyświetlona lista wymarłych gatunków, przepływająca zgodnie z frazowaną muzyką kwartetu. To efekt pracy Borrisova, który najlepiej można było zaobserwować podczas solowego fragmentu gry Johna Sherby, gdy ostro cięte i szybkie tony nadawały tempo wyświetlającym się wyrazom.

Spektakl - bo koncertowe wykonanie "Landfall" okazało się doświadczeniem z pogranicza teatru i performance'u - był jak dotąd najbardziej wymagającym wydarzeniem dla publiczności Sacrum Profanum. Nad całym wieczorem unosiły się literackie wizje Borroughsa.

Laurie Anderson i Kronos Quartet przedstawili apokaliptyczną wizję, sięgając po muzyczne i tekstowe techniki strumienia świadomości. Naturalna ludzka skłonność do poszukiwania rytmu, logiki oraz sensu została wystawiona na ciężką próbę. "Landfall" to dzieło do odbierania duchem, sercem i wspomnieniami, a nie umysłem, mimo, że wykorzystuje tak wiele graficznych środków, które angażują nasz intelekt.

Awangardowa apokalipsa została nagrodzona owacjami na stojąco i zapewne pozostanie na długo w pamięci krakowskiej publiczności.

Bartosz Rumieńczyk, Kraków

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas