Przewodnik rockowy: "Nieprzeciętny przeciętny" Johnny Marr
Jerzy Skarżyński (Radio Kraków)
50 lat temu, 31 października 1963 roku na świat przyszedł Johnny Marr, najbardziej znany światu jako gitarzysta The Smiths.
Wydawać by się mogło, że w świecie popkultury i muzyki niepoważnej nie ma nic bardziej nudnego niż przeciętność. Stąd ciągłe czerwone dywany, kreacje, wariacje, skandale i burdy. Widać jednak, że nie każda zasada się do końca sprawdza, bo jednym z najpopularniejszych zespołów w historii (a już na pewno lat 80. XX w.) brytyjskiego rocka była grupa używająca totalnie niewyszukanej nazwy - The Smiths!
No bo cóż mogło być fascynującego w Kowalskich. Komponowali (jak wszyscy), pisali (jak wszyscy), ćwiczyli (jak wszyscy), wydawali płyty (jak wszyscy) i koncertowali (jak wszyscy). Ot, szaraki! Tyle tylko, że gdy się ich lepiej poznało, gdy im się zajrzało do kuchni i rondli, gdy się zajrzało do sypialni, a nawet pod poduszkę, gdy się posłuchało co oraz jak mówili - to okazywało się, że byli bardzo, bardzo intrygujący!
Roku Pańskiego 1963, a dokładniej 31 października, w Ardwick, w jednej z dzielnic Manchesteru, urodziło się chłopię, któremu rodzice, emigranci z Irlandii, państwo Maher, nadali imiona John Martin. Po miesiącach spędzonych w pieluszkach, kojcu i wózku, mały Jasiu wprawdzie osiągnął mistrzostwo w bawieniu się Matchboxami (samochodzikami na resorach), ale mama i tata zdecydowali, że na razie kariera musi poczekać i posłali go do "budy". W 1975 r., po skończeniu podstawówki, przeszedł do katolickiej (im. św. Augustyna) szkoły średniej. I to w niej porzucił marzenia o ściganiu się na torze wyścigowym na rzecz pomysłu, że lepiej będzie biegać po zielonym prostokącie. Stąd starał się zaliczyć testy na trampkarza w Nottingham Forest i Manchesterze City. Widać jednak więcej talentu miał w głowie (względnie w rękach) niż w nogach, bo szybko porzucił myśl o gwiazdorowaniu na boisku, i - jako trzynastolatek - postawił na estradę!
Stało się tak, bo już wówczas, dzięki domowej płytotece rodzicieli, kochał przeboje Del Shannona i ballady Johnny'ego Casha. Szybko więc założył swój pierwszy "zespół muzyczny" - The Paris Valentinos. W jego składzie znalazł się także basista - Andy Rourke, z którym mieli w przyszłości dzielić się pieniędzmi i sławą. Po kilku latach grania na gitarze Maher na chwilę przyłączył się do grupy o nazwie Sister Ray, a potem z Rourke stworzyli formację White Dice. Ta bez większego powodzenia funkcjonowała do 1981 r.
W 1980 r., co świadczy o rozwadze i o braku pewności, co do przebiegu dalszej kariery w show-biznesie, John Maher rozpoczął studia w Wythenshawe College, w którym przez pewien czas pełnił funkcję przewodniczącego uczelnianego związku studentów. Natomiast gdy White Dice się rozpadło, John i Andy założyli kolejny band, funkujące trio - The Freak Party. W tym też czasie Maher spotkał Matta Johnsona, z którym po latach, pod szyldem The The, mieli tworzyć i nagrywać rzeczy bardzo interesujące. Ale o tym potem...
Na początku 1982 r., poszukując wokalisty do Party Freak, dzięki poleceniu przez jednego z kumpli, Maher trafił na (o cztery lata od siebie starszego) Stevena Morrisseya. Ten w tym czasie podśpiewywał z prawie nieznanym zespołem o nazwie The Nosebleeds. Po spotkania obu panów - do którego doszło w maju - okazało się, że wywarli na sobie tak duże wrażenie, iż jeden i drugi zapragnęli utworzyć wspólną grupę. Po bardzo krótkim okresie współpracy z niejakim Dalem Hibbertem Steven zaaprobował pomysł Johna, aby ich basistą został Andy Rourke. Pozostał jeszcze wakat na stanowisku perkusisty. Ten ostatecznie zlikwidował były członek punkowej kapeli The Hoax and Victim - Mike Joyce. I tym sposobem zrodził się kwartet, który jak się okazało, szybko stał jedną z najważniejszych formacji owej dekady.
Zanim jednak wystartowała do akcji, trzeba było wymyślić dla niej nazwę. Myśleli, myśleli, myśleli, myśl... (no bez przesady) i w końcu wymyślili, że ponieważ chcą grać muzykę gitarową, pozbawioną jakichkolwiek naleciałości elektronicznych, czyli będącą w opozycji do szalejącej wtedy mody new romantic, to ich szyld powinien w jakiś sposób dawać o tym znać. A ponieważ typowe zespoły noworomantyczne zazwyczaj chrzciły się dość dziwacznie, to oni postanowili postawić na coś całkowicie zwyczajnego. Stąd pomysł aby zostać... Kowalskimi. I jeszcze jedno, ponieważ w popularnych wtedy The Buzzcocks na perkusji grał niejaki... John Maher, to aby uniknąć nieporozumień, nasz John Maher zamienił się oficjalnie w Johnny'ego Marra.
Już po krótkim okresie prób The Smiths zdołali stworzyć własny, oparty na naturalnym brzmieniu instrumentów i miękkim śpiewie Morriseya styl, i podpisać kontrakt z niewielką, niezależną firmą płytową - Rough Trade Records. To ona 13 maja 1983 r. wypuściła ich pierwszego singla - "Hand In Glove". Mieli szczęście, bo płytka trafiła do słynnego prezentera radia BBC - Johna Peela (jego polskim odpowiednikiem jest Piotr Kaczkowski), który stał się jej propagatorem. To sprawiło, że Kowalscy zostali natychmiast zauważeni. Stąd już ich debiutancki album został tak świetnie sprzedany, że trafił na drugie miejsce listy bestsellerów. W międzyczasie posypały się też kolejne przeboje na małych krążkach. W rok później, czyli w 1985 r. The Smiths wydali swój drugi LP. - "Meat Is Murder". Ta, wyróżniająca się świetnymi, nie tylko mocno rozpolitykowanymi, ale także propagującymi ideę wegetarianizmu oraz - co wręcz szokowało - wstrzemięźliwość seksualną tekstami Morrisseya (muzykę jak zwykle stworzył Marr) płyta, błyskawicznie powędrowała na top. Sukces był ogromny!
W 1985 r., po wielkim europejsko-amerykańskim tournée, The Smiths nagrali swój trzeci długograj, płytę "Queen Is Dead". Jednak ich wytwórnia (z którą zespół wszedł w spór prawny) przez siedem miesięcy zwlekała z jej opublikowaniem, co oznaczało, że do sklepów trafiła dopiero 16 czerwca 1986 r. I choć krytycy okrzyknęli ją "jednym z najlepszych krążków, jakie kiedykolwiek powstały", to już wtedy Kowalscy zaczęli się "sypać".
Jak wspominał Marr, przemęczeni niekończącymi koncertami, rozdrażnieni konfliktem z Rough Trade, zaczęli reagować nazbyt emocjonalnie, co doprowadziło najpierw do chwilowego usunięcia z zespołu Andy'ego Rourke'a, a potem do stopniowego narastania konfliktu na linii Marr - Morrissey. Zanim jednak nieporozumienia ostatecznie rozsadziły The Smiths, zespół nagrał jeszcze jeden album - "Strangeways, Here We Come". Płyta dotarła "tylko" do drugiego miejsca listy bestsellerów.
Wraz zamknięciem rozdziału pt. The Smiths Johnny Marr związał się na krótko z amerykańskim The Pretenders, a potem wszedł w skład wspominanego już The The. Z grupą Matta Johnsona nagrał najpierw bardzo dobry album "Mind Bomb" (1989 r.), który dał światu dwa świetne utwory "Armageddon Days Are Here (Again)" i "The Violence Of Truth", potem koncertował oraz zarejestrował kolejny krążek - "Dusk" (1992 r.).
W międzyczasie, w 1990 r., korzystając z przerwy między poszczególnymi trasami The The, Marr związał się z projektem o nazwie Electronic, w którym produkował się obok niego były muzyk Joy Division, a potem New Order - Bernard Sumner i z którym (periodycznie) występował przez całe lata 90.
Z racji tego, że Johnny cieszył się już wtedy uznaniem nie tylko jako świetny kompozytor, ale także jako solidny gitarzysta, to co chwilę był zapraszany do udziału w nagraniach innych gwiazd. Stąd jego popisy pojawiły się m.in. na płytach: Jane Birkin, Billy'ego Bragga, Bryana Ferry'ego, Toma Jonesa, Pet Shop Boys, Talking Heads, Becka i na LP. "Heathen Chemistry" superpopularnych wówczas Oasis.
A z początkiem nowego tysiąclecia nasz podopieczny założył własną formację Johnny Marr and the Healers, w której bębnił znakomity Zak Starkey, czyli syn Ringo Starra i z którą w 2003 r. wydał płytę "Boomslang". Niestety po wejściu Zaka do koncertowego składu The Who działalność tego zespołu została zawieszona, a Marr związał się z projektem pod kryptonimem 7 Worlds Collide, w którym obok liderów, braci Neila i Tima Finnów (obaj z Crowded House) pojawili się także: Edward John "Ed" O'Brien z Radiohead, Eddie Vedder z Pearl Jam oczywiście i Lisa Germano, co zaowocowało dwoma długograjami: "7 Worlds Collide" oraz "The Sun Came Out".
Ponieważ Johnny Marr należy do ludzi pracowitych, to tylko dorzucę, że w ostatnich latach współpracował także z grupami: Modest Mouse (zrobił z nimi dwie płyty), The Cribs (jeden LP), Ignore Ignorant oraz grał podczas koncertów z R.E.M., a także był twórcą części (całość stworzył Hans Zimmer) ścieżki dźwiękowej do słynnego obrazu Christophera Nolana - "Incepcja". Natomiast w tym roku wydał swój solowy album pt. "Messenger". I jeszcze, i jeszcze, i jeszcze...
Ponieważ Johnny Marr nie jest typowym celebrytą, a więc jego życie prywatne nie jest tematem brukowców, to wiadomo o nim tyle, że ma dwoje dzieci (syn - Nile i córka - Sonny) z żoną o imieniu Angie, z którą poznali się, gdy gitarzysta miał... 15 lat (ona - 14), że jest abstynentem i weganinem. W 2012 r. otrzymał doktorat honoris causa na Uniwersytecie w Salford.
I jeszcze jedno - skoro jest tak, że niestety o wartości artysty najlepiej przekonują pieniądze, to podam, iż pięć lat temu Marrowi i Morrissey'owi ofiarowywano za wskrzeszenie The Smiths oraz jedną amerykańską trasę koncertową - 120 (sto dwadzieścia) milionów dolarów, a nie była to pierwsza i zapewne ostatnia taka propozycja...