Reklama

Porwali Warszawę do tańca

Ikona nurtu nowej rockowej rewolucji Franz Ferdinand w środę, 19 listopada, w warszawskiej "Stodole" po raz drugi zagościła w Polsce. Wcześniej Szkotów mogliśmy oglądać na festiwalu Open'er w Gdyni w 2007 roku.

Publiczność przed koncertem Franza Ferdinanda rozgrzewał zespół Kissogram. Pierwszy raz usłyszałam o tym zespole właśnie na tym koncercie i był dla mnie miłym zaskoczeniem. Kissogram zdobył sympatię publiki elektronicznym brzmieniem. Nie zabrakło także bardziej rockowych kawałków. Zagrali żywo i energetycznie. Tym samym dobrze przygotowali publiczność do prawdziwego show.

Wszyscy w zniecierpliwieniu czekali na gwiazdę wieczoru. Po krótkiej przerwie technicznej na scenie pojawił się Franz Ferdinand i przywitał fanów kawałkiem z nowej płyty "Tonight: Franz Ferdinand". Po czterech latach od "You Could Have It So Much Better", Franz Ferdinand ukończyli nagrywanie swojego trzeciego albumu. Koncert w Warszawie miał promować nową płytę.

Reklama

Fani nie zawiedli się, podczas koncertu mogli usłyszeć kilka nowych utworów, przy których bawili się równie dobrze jak przy znanych im przebojach. Nowe piosenki brzmią świetnie, to taneczne kawałki, przy których nie da się siedzieć spokojnie. No, ale skoro sami muzycy mówili, że gdy zakładali zespół "po prostu chcieli, by dziewczyny tańczyły, czy jakoś tak...".

Po pierwszych akordach drugiego kawałka publiczność była już w pełni rozgrzana. Tłum skakał w rytm "Do You Want to" i podziwiał akrobacje lidera Alexa Kapranosa na scenie. Wokalista nawiązał świetny kontakt z publicznością. Szalał na scenie oraz przez krótką chwilę przy samych barierkach.

Zespół zagrał najbardziej znane utwory, zaczynając od "Walk Away", "Take Me Out" czy też "Michael" zapewniając magnetyzujący show.

Szkoci pożegnali fanów rozpalającym kawałkiem "This Fire". Jednak ogień płonął na scenie i pod sceną podczas całego koncertu. Przy takiej kapeli jak Franz Ferdinand publika bawiłaby się z pewnością o parę bisów więcej.

Zespół nie zawiódł oczekiwań - jest w świetnej formie scenicznej i muzycznej. Chociaż koncert nie trwał zbyt długo, fani wychodzili z koncertu bardzo zadowoleni.

Agnieszka Manowska, Warszawa

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Franz Ferdinand | porwana | porwane | porwanie | tańce | publiczność
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy