Ostróda: morze nieskrępowanej zabawy
Wreszcie wystartowała, oczekiwana od roku, przez ponad 360 dni, od rana do wieczora, nie tylko tutaj, ale także w sercach wszystkich fanów, kolejna edycja Ostróda Reggae Festival. Najbardziej kolorowa impreza lata.
Przyznam szczerze, bez bicia. Nie wiem jak wygląda Ostróda o innej porze roku. Przypuszczam, że jest to zwykłe kilkunastotysięczne miasteczko, w którym życie toczy się dość niespiesznym krokiem, które od innych kilkunastotysięcznych miasteczek wyróżnia się przede wszystkim malowniczym położeniem w sercu Mazur, nad równie zjawiskowym jeziorem. Miejsce, w którym ludzie z utęsknieniem czekają na pierwsze promyki lata, które nadaje okolicy jeszcze większego kolorytu. Tak właśnie wyobrażam sobie Ostródę na co dzień.
Wiem natomiast na pewno, że na te kilka dni w połowie sierpnia już od kilku lat, Ostróda zamienia się w wielokolorową, multikulturową metropolię. Na każdym kroku można spotkać grupy młodych ludzi rozgrzewających przechodniów gorącymi rytmami, wystukiwanymi na bębnach, pudłach, a nawet kontenerach. Tu fantazja i wyobraźnia nie znają granic. A to nie jedyny dźwięk jaki unosi się nad Ostródą, w której przede wszystkim słychać śmiech i radość oraz czuć wszechogarniające poczucie pozytywnego nastawienia do życia i ludzi. Jakżeż ten obraz wymyka się ze stereotypu zwykłej polskiej rzeczywistości, w której rządzi marazm i znudzenie. Kto nie był tu choć raz może tego nie zrozumieć, choć kto był tu choć raz, będzie zawsze chciał powrócić. ORF to jeden z nielicznych festiwali w Polsce, podczas którego najważniejszym elementem jest po prostu dobra zabawa."Jestem tutaj już po raz szósty, na co dzień słucham różnej muzyki, nie tylko reggae, ale wypad na ORF jest stałym punktem moich wakacyjnych planów" - przyznaje Maciek, pracownik jednej z agencji reklamowej z Poznania.
"Hardcore, reggae, funk z elementami jazzu i etno - koncerty Biafro są swoistym misterium, w którym główną rolę odgrywa pulsujący rytm i melodia." Nic dodać, nic ująć.
Po Biafro na scenie zameldował się zespół Dubska (czytamy dabska :), który paradoksalnie z dubem i ska niewiele ma wspólnego. Przewrotność tej nazwy to chyba jednak znakomite motto tej formacji, która dobry humor zachowuję nie tylko na scenie, ale również poza nią. Co ciekawe grupa po raz pierwszy wystąpiła w Ostródzie siedem lat temu, zdobywając wyróżnienie w konkursie młodych kapel. Jak sami przyznali wtedy zjadła ich trema. Wczoraj pozostała już tylko dobra zabawa.
Występ Izraela i Mad Professora to było spotkanie dwóch wielkich legend. Tego oczywiście nie było czuć, bo gdzie jak gdzie, ale w Ostródzie występy są odzierane z tak pompatycznych elementów, ale warto mieć na uwadze, że zarówno Izrael jak i Mad Professor to wykonawcy, którzy zapisali się złotymi zgłoskami odpowiednio polskiej sceny reggae i światowej muzyki dub. Przypomnijmy, że w zeszłym roku do sklepów trafił album "Izrael meets Dub Professor and Joe Ariwa", który jest zmiksowanym dubowo materiałem z płyty Izraela "Dża People". Warto zdać sobie sprawę, jak technicznie jest to trudne zadanie by zaprezentować ten materiał na żywo. O to jednak nie martwiłem się ani przez chwile. Ogromne doświadczenie jak biło ze sceny, z jednej strony, wprawiało w stan wielkiego uniesienia, z drugiej delikatne dubowe rytmy wprowadzały błogie poczucie rozluźnienia. I to bez żadnych używek. Dla takich chwil właśnie, warto przedzierać się przez cały kraj, nie zawsze w przyzwoitych warunkach. Podczas występu Izraele i Mad Professora już chyba wszystkim popuściły hamulce, a przynajmniej do części uczestników dotarło, że właśnie rozpoczął się dla nich wyjątkowy, długi weekend. Na koniec pierwszego dnia na scenie wystąpiła reprezentacja jamajskich muzyków różnego pokolenia. Z jednej strony mieliśmy kolejną już tego dnia, wielką legendę. Ranking Joe pamięta jeszcze lata, kiedy muzyka reggae ledwo raczkowała. Najmłodsze pokolenie reprezentował, niezwykle sympatyczny Protoje, który może imponować wytrwałością. Na swój debiutancki album czekał aż siedem lat. Zresztą utwory z "7 Years Inch" stanowiły główną siłę setlisty jamajczyka. Pomostem między tymi dwoma wykonawcami byli Lutan Fyah i Perfect Giddimani, których można uznać za jamajskich muzyków średnio starszego pokolenia. Wspólnie panowie zadbali o to, by każdy na długo zapamiętał ten wieczór. Ziemia pod sceną zamieniła się bowiem w największy dancehallowy parkiet na świecie, jeśli nawet nie widzialny, to śmiem twierdzić, słyszalny z samego kosmosu. Normalnie obawiałbym się o formę uczestników tej zabawy, ale wiem, że dziś znów ta wielokolorowa masa wyjdzie na ulice Ostródy i zaleje okolicę powodzią nieskrępowanej, pozytywnej zabawy.Mateusz Ciba
Posłuchaj gwiazd Ostród Reggae Festival w stacji RMF Reggae!