Reklama

Nie ma drugiego takiego

W dokumentalnym filmie o Czesławie Mozilu oglądamy nie tylko siusiaka artysty, jego wariackie tyrady i życiowe przemyślenia, ale również miejsca, o których nawet GPS nie słyszał.

Film Wojciecha Kusia "W moim maluteńkim świecie", wydany niedawno na DVD razem z koncertem Mozila, rzekomo burzy wizerunek tego Czesława, którego oglądamy w "X Factor".

Nie zgadzam się. To że w TVN-ie Czesław nie biega na golasa z butelką whisky nie znaczy, że jest tam mniej prawdziwy niż w dokumencie Kusia. Jeżeli uważasz, że Czesław jest uroczy i ma oczy jak kot ze "Shreka", po filmie nadal będziesz tak twierdził(a) i tym bardziej będziesz chciał(a) go przytulić, adoptować. Jeśli słuchając go, zastanawiasz się "co on p...", po filmie tylko utwierdzisz się w przekonaniu, że jest niezrównoważony. Jeśli masz go za wspaniałego artystę, koniecznie zobacz dołączony na płycie numer jeden koncert.

Reklama

"W moim maluteńkim świecie" to podróż z Czesławem po tzw. Polsce B, po wioskach i małych miasteczkach. W jednej scen zagubiony Czesław zwalnia samochód, by zapytać dziecko o drogę. Po kilku chwilach wokół auta robi się zbiegowisko ciekawskich dzieciaków. Ten dokument w równym stopniu opowiada o Czesławie, co o Polsce, której nie pokazuje się w serialach, a jeśli się pokazuje, to w sposób przesadnie cukierkowy.

Zobacz zapowiedź filmu:


W filmie widzimy Mozila, jak gra dla kilkudziesięciu, kilkuset osób, oglądamy twarze zainteresowanych gospodyń domowych, panów z sumiastymi wąsami, wiercących się pociech. Po koncercie gospodarze zapraszają Czesława do swoich domów, wyciągają na piwo, wypytują go o ten dziwny, skandynawski akcent, a dziewczyny na wydaniu oferują, że chętnie go przenocują.

Jest tu nie tylko ujmująca ciekawość tych ludzi, zainteresowanie tym dziwnie śpiewającym, zabawnym panem z akordeonem, ale też autentyczna radocha, jaką Czesław czerpie z takich koncertów.

Dwa razy jednak Mozil mocno posmutniał w tym filmie.

Na końcu, gdy stwierdził, że bez rodziny jest się bardzo samotnym człowiekiem. I wcześniej, gdy usłyszał po swoim koncercie, że "było zabawnie".

- To jest dramat klauna, który chce wzruszać, a potrafi tylko rozśmieszać - mówi z ekranu Czesław. - Wiem, że ze mną tak nie jest. Ale to zawsze boli, kiedy ktoś ci powie, że było zabawnie (cytuję z pamięci).

Mamy więc Czesława radosnego, odkrywającego w sobie podróżnika i małe dziecko, bawiącego się pistoletem czy samochodową szybą i zarazem Czesława melancholijnego (czy samotnego? nie jestem przekonany), pijącego do lustra, wygłaszającego na kacu życiowe mądrości, czasem zupełnie abstrakcyjne.

Wiecie dlaczego Czesław ma 270 tys. fanów na Facebooku? Nie tylko dlatego, że gra ujmujące "pioseneczki", jak sam o swoich utworach mówi. Nie tylko dlatego, że w "X Factor" tak czule obchodził się z panią Małgosią. Po prostu nie ma drugiego takiego Czesława.

Michał Michalak

Dzięki "Maszynce do świerkania" o Czesławie po raz pierwszy zrobiło się głośno:

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czesław Śpiewa | The X Factor | film dokumentalny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy