Na początku była whisky...
Butelka dobrego alkoholu, pomysł na sesję i talent fotografa - mieszanka tych elementów dała efekt w postaci nietypowych zdjęć rockowej grupy UnderGround Fly.
- Na początku była Tobermory - łagodna whisky przywieziona z Walii... Już od dawna w mojej głowie kołatała myśl o sesji zdjęciowej, która byłaby antytezą i kompletnym zaprzeczeniem tzw. "standardowego wizerunku" zespołu rockowego. Okazało się, że Łukasz Kilarski miał podobne poglądy w tej kwestii - opowiada INTERIA.PL Marcin "Maverick" Kujawa, grający na gitarze wokalista UnderGround Fly.
- Chcieliśmy nawiązać do lat 70. i 80., do zwykłych ludzi, którzy wstają na poranną zmianę w fabryce. Jednak podczas realizacji sesji okazało się, że nie będzie aż tak poważnie - [perkusista] Ratusz w gumofilcach i uszatce, [gitarzysta i klawiszowiec] Seemoon w prochowcu. Ale to nie przeszkodziło w realizacji zamysłu - poszliśmy za instynktem. To trochę jak podczas realizacji drugiej płyty - brak barier i ograniczeń, ucieczka poza ramy szeroko pojętego rocka, ale nadal z gitarami, basem i perkusją, czyli klasycznym rockowym instrumentarium.
Frontman UnderGround Fly przekonuje, że podczas sesji starali się pozbyć "natchnionych min rockowych mesjaszy".
- Myślę, że w tym jest sporo dystansu do tego, co robimy. Jest to Underground Fly w innym świetle. Chodziło o to, aby nie było wiadomo, co ci faceci robią i jaką muzykę grają. Popatrzysz na nas i nie wiesz nic. Posłuchasz płyty i nie zaczynasz kategoryzować, zamykać w konkretny gatunek muzyczny - tylko myślisz: "to Underground Fly" - przekonuje Maverick.
Wokalista i gitarzysta dodaje jeszcze, że nie była to ostatnia whisky zespołu i Łukasza Kilarskiego i UnderGround Fly - kolejna jest planowana na lato.
Zapowiedzi płyty "Awakenings" możecie już przedpremierowo posłuchać na profilu UnderGround Fly w serwisie Muzzo.pl.