Reklama

Myslovitz ostro o mediach: Palma odbija

Muzycy zespołu Myslovitz krytycznie wypowiedzieli się o poziomie polskich mediów. - Dziennikarze próbują być na siłę niezależni, na siłę niezadowoleni. Zrobiła się moda na to, żeby zaistnieć - oceniają artyści w rozmowie z INTERIA.PL.

Zazwyczaj dziennikarze muzyczni oceniają dokonania Myslovitz. Tym razem jednak role odwróciły się i to muzycy tej grupy stali się krytykami poczynań żurnalistów.

Napisane na kolanie

Basistę Jacka Kuderskiego irytuje kalkowanie prac innych dziennikarzy. - Jeżeli dobry dziennikarz opublikuje wywiad, to kilku mniej znanych dziennikarzy go skopiuje. Te wywiady bardzo często się powtarzają. Jak się to czyta, to widać, że człowiek już gdzieś taki sam wywiad widział. Oczywiście, są znani dziennikarze z nazwiskami, którzy sobie nie pozwolą na to, by ich wywiady były kalką jakiegoś innego wywiadu - twierdzi Jacek Kuderski, kwestionując również wartość niektórych recenzji płytowych.

Reklama

- To wszystko się powtarza. Jakby było napisane na kolanie. Często jest tak, że recenzja płyty nie zgadza się z zawartością słuchanego przeze mnie albumu. Wygląda to tak, jakby ten dziennikarz nie słuchał tej płyty, a napisał o niej. Nie twierdzę, że to jest notoryczne. Ale bardzo często, jak to czytam, zastanawiam się nad niektórymi porównaniami, których ja w ogóle nie słyszę - mówi Jacek.

Wojtek 'Lala' Kuderski wskazuje na inny problem gnębiący polskie dziennikarstwo muzyczne: - Mam znajomych wśród dziennikarzy. Oni w prywatnych rozmowach przyznawali, że jest nacisk z góry. Ma być taki, a nie inny wywiad i dlatego oni tak to piszą. On chciałby napisać obiektywnie, tak jak to odczuwa. Ale niestety, czasami nie może. Przez to wylatuje z pracy czy coś innego dzieje się z taką osobą. Żyjemy w trochę dziwnym świecie...

"Nie będzie tego puszczał? To niech nie puszcza!"

Brat Wojtka dodaje: - Tak samo jest ze stacjami radiowymi. Stacje radiowe, które charakteryzują się puszczaniem innej muzyki, niekoniecznie mainstreamowej i popowej, nagle też zaczynają wprowadzać taką muzykę do własnej ramówki. Im też zależy na słuchalności i słupkach. To dla nich też ważne, bo są rozliczani ze swoich dokonań przez prezesów i szefów rozgłośni radiowych. Dzieje się tak, bo świat mocno się skomercjalizował. Jeżeli chce się na tym świecie zaistnieć, to zarówno dziennikarze, jak i muzycy czy przedstawiciele każdej innej branży - na przykład aktorzy - muszą się jakoś odnaleźć. Muszą robić to, co się sprzedaje. Można to oczywiście zrobić w sposób bardzo inteligentny, ale nie każdemu się to udaje.

- Mnie na przykład bulwersuje, że kierownik radia, który buduje linię programową rozgłośni, zaczyna w sobie czuć taka misję i siłę, wydaje mu się, że może sobie na to pozwolić i zaczyna dyktować artystom to, czy oni mają grać solówkę czy nie mają jej grać. Czy śpiewać o czymś, czy nie śpiewać o czymś... Potrafią do kogoś zadzwonić i powiedzieć: "Stary, jak nagrasz taką i taką piosenkę, to Ja ją będę grał!". Świat stoi na głowie! - oburza się gitarzysta Przemek Myszor.

- Dlaczego ktokolwiek ma mi dyktować, czy ja mam to zrobić w taki lub inny sposób? Bo nie będzie tego puszczał. Kurde, to niech nie puszcza! Trudno. Gdzieś są pewne ramy kompromisu, do którego my możemy się posunąć. Nam się już zdarzało, że wycinali nam solówki w radiu, cuda się zdarzały. Nasz menedżer powiedział zresztą kiedyś: "Jeżeli wytniecie solówkę w najnowszym singlu U2, to proszę bardzo, możecie również to zrobić w singlu Myslovitz" - wspomina Myszor.

Przypieprzyć Michaelowi Jacksonowi

Przemek Myszor zauważa jeszcze inny trend we współczesnych mediach: - Jest w tej chwili ogromna łatwość bycia dziennikarzem. Nie trzeba kończyć studiów, nie trzeba mieć superstylu. Czasami wystarczy mieć kolegę. Czasami wystarczy założyć sobie gazetę albo portal internetowy. I ładować tam jakiekolwiek opinie. W internecie to jest tym prostsze, że rzadko wtedy spotykasz się z rozmówcą czy adwersarzem twarzą w twarz. W ogóle rzadko się z kimkolwiek spotykasz. Możesz pisać cokolwiek i jedyny niepożądany efekt, jaki może to wywołać, to ewentualnie komentarz internauty. A to cię w żaden sposób nie boli - twierdzi muzyk, dodając, że obecnie dziennikarze chcą lansować się na siłę.

- To mnie często zaskakuje, że w gazetach, gdzie jest ewidentnie linia programowa i trzeba pisać w jakiś tam sposób o konkretnych płytach, często dziennikarze próbują być na siłę niezależni, na siłę niezadowoleni. Mam wrażenie, że zrobiła się moda na to, żeby zaistnieć. A najłatwiej jest zaistnieć na przykład przypieprzając Michaelowi Jacksonowi. Każdy o tym będzie mówił! A jeśli komuś nie spodoba się nowe U2 czy nowe Radiohead, to wydaje się tej osobie, że jest już super wyrobiony. Obserwuję to zjawisko już od pewnego czasu - wyznaje.

Dziennikarze piszą o sobie

Przemek Myszor rozwinął ten problem: - Jest wielu dziennikarzy, którzy piszą fajnie i dobrze. Ale jest też coraz więcej dziennikarzy, którzy nie piszą o muzyce, tylko piszą o sobie. Interesują się samym sobą. Oczywiście, to się dzieje przy okazji recenzji płyt, które gdzieś tam można skrytykować. Wystarczy wejść na niektóre polskie portale i zobaczyć, w jaki sposób tam piszą o polskiej muzyce i o swoich kolegach, z którymi na co dzień zdarza im się pić piwo. To są zresztą muzycy, którzy nie odnieśli sukcesu - zaznacza Myszor.

- Na naszym własnym poletku każdemu, kto ma choć trochę władzy medialnej, ta palma odbija w taki sposób... Nie wiem, z czego to się bierze. Czy to ten Czarnobyl nam tak zaszkodził? Miały nam urosnąć szóste palce, a zamiast tego coś się pieprzy w mózgu - Przemek Myszor kończy wypowiedź mocnym akcentem.

Co sądzicie o powyższych opiniach muzyków Myslovitz? Czekamy na wasze komentarze!

Przeczytaj cały wywiad z Myslovitz!

Zobacz klip Myslovitz do utworu "Ukryte":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: palma | Myslovitz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy