Michał Urbaniak skończył 70 lat
Michał Urbaniak, jeden z najpopularniejszych polskich muzyków jazzowych, skrzypek i saksofonista, 22 stycznia skończył 70 lat. Na swoim koncie muzyk ma ponad 40 płyt, występy w Carnegie Hall i Beacon Theatre, a także współpracę z takimi muzykami jak Miles Davis, Herbie Hancock, Wayne Shorter i Marcus Miller.
Urodził się w Warszawie w 1943 roku, ale wychował w Łodzi, w rodzinie szwaczki i tkacza. Dzieciństwo spędził w dostatku: "Powodziło nam się aż za dobrze. Matka i ojczym zarabiali góry pieniędzy i właściwie nie wiadomo było, co z nimi robić (...) W wieku 14 lat byłem w szkole królem życia. Szastałem forsą na prawo i lewo" - wspominał muzyk.
Jazzem zainteresował się za sprawą utworu "Mack The Knife" Louisa Armstronga, który usłyszał jako sześciolatek w radiu, na falach Głosu Ameryki. Namówił matkę na zakup saksofonu, cały wolny czas poświęcając na ćwiczenia i grę w kolejnych zespołach. Pierwsze koncerty grywał w łódzkim klubie Pod Siódemkami.
W szkole muzycznej kształcił się jednak w grze na skrzypcach. "Jeszcze jako uczeń liceum muzycznego w Łodzi łączyłem z powodzeniem dwa tak odmienne instrumenty: koncerty klasyczne na skrzypach i nocne granie w klubach jazzowych do białego rana" - powiedział Urbaniak "Playboyowi". "Piło się tęgo, a ja nie wiedziałem wtedy, co to kac" - dodał. Występował w grupie Jazz Rockers Zbigniewa Namysłowskiego, z którą zagrał na festiwalu Jazz Jamboree w 1961 roku.
Latem 1962 roku przyjechał do Stanów Zjednoczonych, do stolicy jazzu, Nowego Jorku. Przyjechał jako członek kwintetu The Wreckers Andrzeja Trzaskowskiego.
"Zbyszek Namysłowski wyglądał wtedy jak dzieciak, ja byłem jeszcze młodszy. Zagraliśmy na festiwalach jazzowych w Waszyngtonie i Newport, a potem puścili nas w trasę po Stanach. To było najpiękniejsze lato świata. W Nowym Orleanie słuchałem Louisa Armstronga. Usiadłem u jego stóp pod estradą i patrzyłem mu w oczy. W ten sam sposób wysłuchałem koncertu mojej ukochanej śpiewaczki jazzowej Dinah Washington, z którą w przedsennych marzeniach zawsze chciałem się ożenić" - wspominał w książce "Ja, Urbanator. Awantury muzyka jazzowego".
Po powrocie z Ameryki dołączył do zespołu Krzysztofa Komedy, jako najmłodszy członek formacji. W grupie pianisty koncertował w Skandynawii. Po zakończeniu trasy stworzył zespół wraz z Urszulą Dudziak - przyszłą żoną - i Wojciechem Karolakiem.
W 1968 roku zadebiutował płytą "Urbaniak's Orchestra", jednak już rok później hulaszczy tryb życia odbił się na zdrowiu muzyka. "Serce nie wytrzymało. Zawał w wieku 29 lat. Wylądowałem w szpitalu. Tam obiecałem sobie, że jeśli z tego wyjdę, to już nigdy nie tknę alkoholu" - mówił "Playboyowi".
W 1973 roku zagrał pożegnalny koncert z polską publicznością i zamieszkał w Nowym Jorku, gdzie podpisał kontrakt z prestiżową wytwórnią Columbia, dla której nagrał takie płyty jak "Atma" i "Fusion III". Zapraszano go na sesje nagraniowe wybitnych amerykańskich jazzmanów, zainteresowanych wprowadzaniem przez skrzypka wpływów muzyki ludowej do jazzu.
W 1985 roku uczestniczył w sesji nagraniowej płyty Milesa Davisa, "Tutu". Słynnego trębacza po raz pierwszy zobaczył 20 lat wcześniej w San Francisco. "O tym, że zagram kiedyś na skrzypcach z Davisem, nawet mi się nie śniło" - przyznawał w "Ja, Urbanator". W ciągu swojej kariery Urbaniak występował z czołówką światowego jazzu, m.in. z Chickiem Coreą, Elvinem Jonesem i zespołem Weather Report.
Posłuchaj Michała Urbaniaka w wydaniu "saksofonowym":
Urbaniak komponuje również muzykę do filmów i spektakli teatralnych. Napisał muzykę do 25 filmów, w tym do "Długu" Krzysztofa Krauzego. W swojej twórczości skrzypek chętnie łączy ze sobą wpływy hip hopu, muzyki klasycznej, rockowej i elektronicznej. W 2012 roku zadebiutował jako aktor, występując w obrazie "Mój rower" w reżyserii Piotra Trzaskalskiego.
Nadal koncertuje, gromadząc rzesze publiczności.