Reklama

"I Follow Rivers" zabrzmi na Open'er Festival

Do składu Open'era (2-5 lipca w Gdyni) dołącza jedna z najbardziej oczekiwanych w Polsce wokalistek, autorka festiwalowego hymnu "I Follow Rivers" - Lykke Li, brytyjski kwartet Wild Beasts, którego nowy, czwarty album ukazał się zaledwie 2 tygodnie temu i już uznawany jest za jedną z najważniejszych płyt tego roku. A o debiutantce Banks mówi już wielu, a niedługo będą mówić wszyscy.

Polscy fani piosenkarki mają wielkie szczęście. Po pierwsze, 5 maja Lykke Li wydaje nowy album, "I Never Learn". Po drugie, z nowym wydawnictwem pierwszy raz wystąpi w Polsce przed szeroką publicznością. Produkcją nowej płyty zajęli się stali współpracownicy Björn Yttling, Greg Kurstin, oraz, po raz pierwszy, sama Lykke. "I Never Learn" to trzeci album trylogii, której poprzednie części, "Youth Novels" i "Wounded Rhymes", osiągnęły spory sukces.

Ten trzeci rozdział to refleksje po czasie spędzonym w Los Angeles. Lykke mówi, że każdy utwór na albumie to power ballada. Po tytułach w rodzaju "Never Gonna Love Again", "Sleeping Alone" i "Heart of Steel" możemy się domyślić, w którą stronę to wszystko zmierza: chodzi o ból i złamane serce. Piosenka "No Rest For The Wicked" to klucz do całego albumu: Lykke napisała ją w Szwecji, pakując walizki po zakończonym związku. Czuła się zraniona, zawstydzona i rozżalona, ale jednocześnie tęskniła. To właśnie był punkt wyjścia dla tej trzeciej opowieści od tej niezwykłej wokalistki, której prawdziwe imiona i nazwiska to Li Lykke Timotej Svensson Zachrisson.

Reklama

Trudno sobie wyobrazić, że zadebiutowała ledwie sześć lat temu albumem "Youth Novels", który od razu uczynił z niej gwiazdę. Album "Wounded Rhymes" z 2011 r. umocnił jej pozycję w muzycznym krajobrazie. Miks muzyki lat 60., szamańskich bębnów i jej mocnego głosu, który raz jest pieszczotliwy, a raz pełen wyrzutu czyni Lykke jest naprawdę wyjątkową. Wszystko, co tworzy ma wspólny mianownik: autentyczność, intymność, obnażone emocje. Ze swoimi utworami odwiedzała programy Davida Lettermana, Joolsa Hollanda, Jaya Leno i wielu innych.

Jej piosenki znalazły miejsce w nagrodzonym Złotą Palmą filmie "Życie Adeli" i serialu "Glee" ("I Follow Rivers") czy "Saga Zmierzch: księżyc w nowiu" ("Possibility"). Ma na koncie dwie szwedzkie Grammy i statuetkę Festiwalowego Hymnu European Festival Awards za "I Follow Rivers". Jej festiwalowy hymn, utwory z nowego albumu, a także dwóch poprzednich usłyszymy już 4 lipca na Open'erze.

Wild Beasts są bardziej zespołem, niż większość zespołów. To dziwne, bo przez całą swoją karierę próbowali uciec od ograniczeń formuły "czterech chłopaków gra razem", co widać szczególnie na syntetycznym, pełnym zamian instrumentów nowym albumie "Present Tense". Hayden Thorpe, Tom Fleming, Chris Talbot i Ben Little wzięli niemal roczne wolne od koncertów, poświęcając czas na tworzenie tych jedenastu utworów - o wiele dłużej, niż w przypadku poprzednich albumów. Na płycie sporo do powiedzenia mieli współproducenci Lexxx i podopieczny samego Briana Eno - Leo Abrahams. Wszyscy razem stworzyli płytę niezwykle misterną, spójną, emocjonalną.

Czterej członkowie Wild Beasts pochodzą z tego samego małego miasteczka i znają się od dzieciństwa. Spędzili wiele lat w rock'n'rollowej machinie, tworząc niezwykłe płyty i grając niesamowite koncerty. Ten zespół (podobnie, jak wszyscy wielcy artyści) tworzy swój własny świat i niczego nie uważa za oczywiste. Tak było od samego początku, kiedy Hayden i Ben, a potem Chris, założyli zespół Fauves (francuskie tłumaczenie "Wild Beasts"; ach, ta młodzieńcza pretensjonalność) w malowniczym miasteczku Kendal w hrabstwie Kumbria. Potem przeprowadzili się do Leeds, gdzie dołączył do nich kolejny chłopak z Kendal, Tom, i podpisali kontrakt z Domino. Mimo tych zmian, nadal nie pozwolili wtrącać się w swoje sprawy nikomu i niczemu z zewnątrz. Dlatego ich debiutancki album "Limbo Panto", nagrany, gdy mieli zaledwie 21 lat, nie brzmi jak żaden inny.

Choć od wydania "Limbo Panto" są w nieustannej trasie, na każdym etapie zatrzymywali się i zastanawiali nad całokształtem zespołu i tym, czego właściwie wszyscy chcą. Słychać to w zmysłowym groovie drugiej płyty "Two Dancers" i na subtelnym, szybującym "Smother", nagranym po tym, jak zespół przeprowadził się z Leeds do Londynu. Wild Beasts promowali "Smother" podczas swojej pierwszej wizyty na Open'erze, a zarazem w Polsce w 2010 r. Choć albumy układają się w twórczy ciąg, na każdym z nich zespół wypada zupełnie inaczej. "Present Tense" też ma zupełnie innowacyjną formę: czerpie z najbardziej intensywnych elektronicznych dźwięków lat 80. i 90., ale z niezwykłą starannością wymyśla je na nowo i układa na modłę 21 wieku. W ostatnim rozdaniu, grupa została nominowana do Mercury Prize.

Jillian Banks mogłaby być kapryśną diwą, tymczasem długo pisała swoje oszczędne, gładkie kompozycje do szuflady, a do niedawna na stronie internetowej podawała fanom numer telefonu. Do uwolnienia lawiny jej kariery wystarczył zabawkowy keyboard. Następnym krokiem było pianino. Nuty dały wyraz uczuciom. Akordy zmieniały się w melodie. Przeszywające serce teksty dopełniły soczystych, orkiestrowych aranży. Banks zaznaczyła swoją obecność EP-ką "London". Cztery utwory pozwalają lepiej poznać tę artystkę-samouka, która może być symbolem całego pokolenia. Pełna płyta pojawi się już w czerwcu.

Jej utwory są szczere, pisane z poczuciem misji, ale łatwo się z nimi identyfikować. Barwne obrazy mieszają się w nich z popowymi kołysankami, a Banks przyciąga każdą nutą, każdym akordem, każdym oddechem. Hipnotyzująca mieszanka bitów, pianina, pogłosów i uzależniającego głosu pozwala Banks zmieniać gatunki jak rękawiczki, tak łatwo, że naprawdę warto odrzucić wszystkie gatunkowe szufladki. Hip-hop, pop, R&B, alternatywa, elektronika - wszystkie mieszkają pod jednym dachem. Jej talent docenił The Weeknd, zapraszając ją na wspólną trasę po USA.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lykke Li | Banks | Open'er Festival | rivers
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy