Fred Durst kłamie?
Fred Durst, frontman i wokalista amerykańskiej grupy Limp Bizkit, informował, że po styczniowym koncercie w Sydney, podczas którego kilkadziesiąt osób zostało rannych, odwiedził w szpitalu 16-letnią Jessicę Michalik, która w efekcie obrażeń zmarła. Tymczasem australijska policja twierdzi, że artysta kłamie.

Podczas zamieszania, do jakiego doszło w trakcie koncertu grupy Limp Bizkit na festiwalu Big Day Out w Australii, który odbył się 26 stycznia tego roku, ponad 30 osób odniosło co najmniej lekkie obrażenia, a jedna osoba musiała być poddana reanimacji i w efekcie obrażeń po kilku dniach zmarła.
Po tym wydarzeniu Fred Durst rzekomo odwiedził w szpitalu 16-letnią Jessicę. Jednak australijscy policjanci twierdzą, że do takiej wizyty nigdy nie doszło.
"Kilka dni później zmarła, nigdy nie odzyskała przytomności" - mówił dość lakonicznie o swej wizycie Durst.
"Respirator do którego była podłączona Jessica, został wyłączony pięć dni po feralnym dla niej koncercie, a on jej nie odwiedził" - twierdzą natomiast przedstawiciele australijskiego wymiaru sprawiedliwości. Sam muzyk nie komentuje tych zarzutów, a zamiast tego sam atakuje policjantów, obwiniając ich o całą tragedię.
"Moim zadniem cała impreza była źle zabezpieczona, a zatrudniona na niej ochrona była całkowicie niekompetentna" - stwierdził.