Fani Pink Floyd ich nienawidzą
Amerykańska grupa The Flaming Lips porwała się na coś, co wielu zagorzałych fanów Pink Floyd może uznać za świętokradztwo. Jeden z najważniejszych zespołów alternatywnych ostatnich 20 lat zarejestrował własną wersję słynnego albumu "Dark Side Of The Moon". - Dostajemy gniewne maile od fanów Pink Floyd - przyznał w rozmowie z INTERIA.PL Wayne Coyne, lider The Flaming Lips.
Być może nazwa The Flaming Lips nie jest powszechnie znana w Polsce, ale na pewno znakomity koncert podczas ostatniego OFF Festivalu w Katowicach spowodował, że liczba fanów Wayne'a Coyne'a i spółki w naszym kraju wzrosła. Istniejąca od 1983 roku formacja ma na koncie takie klasyki muzyki alternatywnej i niezależnej, jak płyty "The Soft Bulletin" czy "Yoshimi Battles The Pink Robots". W zeszłym roku The Flaming Lips wydali podwójny, eksperymentalny album "Embryonic". W opinii wielu krytyków, była to najlepsza płyta 2010 roku (przeczytaj naszą recenzję ).
"Brudna Strona Księżyca"
Kilka miesięcy później dosyć niespodziewanie do sklepów trafiło kolejne wydawnictwo sygnowane nazwą formacji: "The Flaming Lips And Stardeath And White Dwarfs With Henry Rollins And Peaches Doing Dark Side Of The Moon" (przeczytaj naszą recenzję ). Tytuł albumu mówi wszystko: The Flaming Lips, wraz z gronem zaprzyjaźnionych artystów postanowili porwać się na świętość i zarejestrować od nowa arcydzieło Pink Floyd. Ślepo poddańczy stosunek do tej płyt ma również Wayne Coyne:
- Dla mnie "Dark Side Of The Moon" to jeden z tych perfekcyjnych albumów - powiedział nam artysta, który zdradził, że zarejestrowanie "Ciemnej Strony Księżyca" przez jego zespół spotkało się z negatywnym odzewem ze strony zagorzałych fanów Pink Floyd.
- Czy otrzymujemy nienawistne maile? No cóż, tak. Dostajemy, w pewnym sensie. Ale mamy świadomość, że każdy popularny zespół ma grupę fanów, która zabiłaby każdego, kto odważy się dotknąć świętości. Wydaje mi się, że to coś cudownego. Ludzie tak bardzo przejmują się muzyką, że aż ją zawłaszczają. Szacunek za to - powiedział artysta dodając, że wśród fanów brytyjskiego zespołu są również tacy, którym nowa "Ciemna Strona Księżyca" na pewno przypadła do gustu.
- Jestem pewien, że niektórym zagorzałym fanom Pink Floyd podoba się chociaż część z tego, co nagraliśmy. Jeżeli oczywiście posłuchali naszej wersji. Ale jeżeli miałbym im powiedzieć cokolwiek, co być może pozwoliłoby im zmienić zdanie, to to, że sami muzycy Pink Floyd nie pozwoliliby nam nagrać ich płyty, jeżeli nie spodobałoby im się to, co zrobiliśmy. Do nich należy ostateczna decyzja, kto może, a kto nie może nagrywać ich muzykę. I jeżeli nie zgodziliby się na to, to po prostu by nas zabili (śmiech). Fani nie musieliby już tego robić - żartuje wokalista.
Lider The Flaming Lips miał świadomość, że powtórne nagranie "Dark Side Of The Moon" wywoła spory odzew w środowisku muzycznym.
- Nie potrafię sobie wyobrazić, bym nie był zaciekawiony nową wersją "Dark Side Of The Moon" i to nieważne jaki zespół nagrał ten album. Ja na pewno bym posłuchał tej płyty. Byłbym zainteresowany tym, co zrobili - zaznacza Wayne Coyne.
"Takie właśnie będzie twoje życie"
Muzyk przyznał, że nagrania "The Flaming Lips And Stardeath And White Dwarfs With Henry Rollins And Peaches Doing Dark Side Of The Moon" pozwoliło mu na nowo spojrzeć na przesłanie tekstów Rogera Watersa.
- W mojej głowie tkwiła świadomość, o czym opowiada ten album. Słyszałem go tysiące razy, odkąd miałem 12 lat. Ale nie do końca zdawałem sobie sprawę, jak potężna jest idea przewodnia tej płyty: "Wszystko, czego dotykasz, wszystko, co widzisz, wszystko, czego smakujesz, wszystko, co czujesz". Tym właśnie jest twoje życie. I kiedy Roger Waters śpiewa, a te słowa pojawiły się na samym początku: "Wszystko, czego dotykasz, wszystko, co widzisz, to właśnie będzie twoje życie", pojawia się uczucie, że to zła wiadomość. Że to posępna rzeczywistość, od bycia młodym do nie bycia młodym, kiedykolwiek to się stanie. Bo niektórzy ludzie nie są już młodzi w wieku 22 lat. Po prostu dorastają, bo dociera do nich czym może być ich życie - filozoficznie stwierdził Coyne.
- Dla mnie to nie jest jednak zła informacja. To bardzo nieoptymistycznie powiedzieć, że twoje życie nie jest twoim marzeniem. Marzenia zawsze są wspaniałe, jeśli prowadzą i inspirują cię do działania. Twoje pomysły również są wspaniałe, jeśli je realizujesz. A wydaje mi się, że Roger Waters mówi, byśmy nie marzyli całe życie, nie myśleli całe życie, nie czytali całe życie. "Wszystko, co robisz, wszystko, co dotykasz, wszystko, czego smakujesz, wszystko, co widzisz, wszystko to, co słyszysz"... Takie właśnie będzie twoje życie. Nawet jeśli tego nie chcesz, twoje życie będzie właśnie takie. Podejrzewam, że jeśli masz tego świadomość, może ci to dać siłę. Mnie dało - podkreślił.
Posłuchaj "Breathe" Pink Floyd w wykonaniu The Flaming Lips:
"Dobry powód, by zapalić trawkę"
Z "Dark Side Of The Moon" wiąże się interesująca historia. Wielu twierdzi, że tan album idealnie współgra z filmem "Czarnoksiężnik z krainy Oz". Wayne Coyne nie wierzy tym pogłoskom...
- Kiedy ten fenomen został po raz pierwszy ujawniony światu, a zanim my obejrzeliśmy ten film, wiedziałem już, że nie ma żadnych szans, żeby to zadziałało. Z prostej przyczyny. Ludzie często nie dostrzegają, że "Dark Side Of The Moon" to bardzo krótki album, nie trwa nawet 45 minut. A film "Czarnoksiężnik z krainy Oz" to dosyć długi film. Z tego powodu spory fragment "Czarnoksiężnika z krainy Oz" nie miałby nic wspólnego z "Dark Side Of The Moon" - przekonuje, dodając w swoim stylu, że w ludzkiej naturze jest poszukiwanie wspólnej płaszczyzny dla obrazu i dźwięku.
- Widzisz film, słyszysz muzykę, a twój umysł szuka łączników. To tak jak obraz wielkiej twarzy na Marsie. Nie wiem, czy widzieliście takie zdjęcia. Cienie się zgadzają, kąt również i to wygląda jak twarz. Ale to dlatego, że twój umysł nieustannie chce wszystko poukładać. Wciąż odbierasz nowe bodźce wzrokowe i słuchowe. Tak dzieje się przez całe życie. Nawet teraz wszystko opiera się na słyszeniu dźwięków? Jeśli bylibyśmy ślepi i starali się zrozumieć te wszystkie dźwięki, byłoby o wiele trudniej. Dlatego staramy się wszystko łączyć - wyjaśnia.
- Według mnie "Dark Side Of The Moon" współgra z prawie każdym filmem. Naprawdę. Każdy film, który nie składa się jedynie z dialogów, współgrałby z tym albumem. Nie wierze jednak, by był jakiś rzeczywisty związek pomiędzy "Dark Side Of The Moon" a filmem "Czarnoksiężnik z krainy Oz". Dla mnie to był zawsze dobry powód, by zapalić trawkę, posłuchać Pink Floyd i obejrzeć ten film - dodał ze śmiechem.
Kolejny dziwaczny album?
Na koniec zapytaliśmy, czy jest jeszcze inny album, który The Flaming Lips mogliby nagrać od nowa w całości. Wayne Coyne wykluczył "Biały Album" The Beatles i "London Calling" The Clash, gdyż są to zbyt długie płyty. Artysta wspomniał natomiast o "Paranoid" Black Sabbath i debiutanckiej płycie King Crimson "In The Court Of The Crimson King".
- Pierwsze płyty Black Sabbath mają taką moc, są tak dobrze zrobione. To trudne dla zespołu, by tak zagrać. Trzeba być bardzo zdyscyplinowanym, by nagrać coś tak minimalistycznego i o takiej mocy. Natomiast na debiutanckiej płycie King Crimson znalazło się kilka niezłych, zróżnicowanych utworów i jest ich tylko pięć. To mógłby być kolejny album. Prog-rockowy, psychodeliczny, dziwaczny album - powiedział artysta, którego zespół sam obecnie wyznacza w muzyce granice psychodelii i dziwaczności, nie zapominając jednocześnie o mocy.
Artur Wróblewski