Ciechowski kontra Brylewski
Jarek Szubrycht
Choć w najbliższych dniach pojawi się w Polsce kilku znakomitych wykonawców ze świata, występować będą w cieniu imprez, którym patronują ikony polskiego rocka - swoje święto we Wrocławiu mają fani nieodżałowanej Republiki, a w stolicy Brygady Kryzys (tudzież wszystkich innych wcieleń Roberta Brylewskiego).
Niestety, przedwczesna śmierć Grzegorza Ciechowskiego (to już ponad osiem lat!) sprawiła, że nigdy nie dowiemy się, jak grałaby dzisiaj Republika. Nowe brzmienie tej kultowej już formacji spróbują więc nadać inni artyści, w tym Raz Dwa Trzy, Maciej Maleńczuk, Gaba Kulka i Agressiva 69. Jak zwykle w przypadku takich koncertowych hołdów ze składem z łapanki, trudno się spodziewać spójnego i równego koncertu, aczkolwiek nie wykluczałbym intrygujących niespodzianek. Poprzednie imprezy z cyklu Nowe Brzmienie - poświęcone Kaczmarkowi i Janerce - dowiodły, że wszystko się może zdarzyć.
Alternatywne wersje klasyków Republiki zabrzmią już w piątkowy (23 kwietnia) wieczór we wrocławskiej Wytwórni Filmów Fabularnych, a kto do stolicy Dolnego Śląska nie dojedzie, niech pisze petycję do organizatorów - skoro już udało się zebrać fajny skład, a artyści poświęcili czas na przygotowanie coverów Republiki, może by tak pomyśleć o gościnnych występach w innych miastach?
Niezłym sprytem wykazał się Robert Brylewski, który - być może w obawie przed złymi interpretacjami dobrych piosenek - sam sobie organizuje akademię. Z niezłym skutkiem. Piąta edycja BrylFestu odbywa się w tym roku w stołecznym CDQ, a kto jeszcze nie wie, jak zaplanować piątkowy wieczór, może się skusić na dwa wcielenia Bryla - gościnnie w Ziggie Piggie i u siebie w 52UMie. Przy okazji ta druga formacja pochwali się nową, jeszcze gorącą płytą "Superego". Byłoby miło, gdyby nie przeszła bez echa, bo taki nieszczęśliwy i niezasłużony los spotkał debiut 52UMu...
Kto chodzi na koncerty, by dać się oszołomić ścianie dźwięku i świateł, nie powinien przegapić Pendulum, którzy jeszcze dzisiaj (23 kwietnia) spróbują rozsadzić Stodołę. Mówi się, że Australijczycy to następcy Prodigy, ale to nie do końca prawda - kto widział ich show na ubiegłorocznym Open'erze, wie, że Pendulum próbuje raczej pogodzić fanów Scootera i Iron Maiden. Bombastyczne to, proste, czasem nawet śmieszne, ale w zadziwiający sposób działa...
A jeśli po wizycie Pendulum ze Stodoły cokolwiek zostanie, dzieła zniszczenia dokończy w poniedziałek (26 kwietnia) amerykańska La Coka Nostra. Złożona głównie z muzyków nieodżałowanego House Of Pain grupa przypomina, jak brzmiał rap przed wynalezieniem autotune'a, gołych bab i pop-soulowych refrenów. Na koncercie w Warszawie powinno więc być ostro, konkretnie i na temat, a niejeden rockowy riff powinien zanęcić fanów mocniejszego grania. Debiutancki album La Coka Nostra nosi tytuł "Marka, której możesz zaufać" - lepiej bym tego nie ujął.
Dla koneserów hiphopowej klasyki nie do ominięcia będzie też Białystok, gdzie 28 kwietnia, w klubie Fama, dym z gramofonów puści fenomenalny Japończyk DJ Krush.
Do tańca zagrają wam w tym tygodniu kuszący seksownym wąsem President Bongo z Gus Gus (23 kwietnia - Poznań, SQ, 24 kwietnia - Warszawa, Piekarnia), muzycy White Lies, którzy tym razem nie biorą do Polski gitar, ale płyty (ich DJ Set już dziś w warszawskich Kamieniołomach) oraz Armin Van Buuren , który wraz ekipą akolitów w sobotę (24 kwietnia) wprowadzi w trans wrocławską Halę Stulecia - dobrej muzyki szukałbym na waszym miejscu na pierwszych dwóch imprezach (choć ręki za didżejskie talenty White Lies nie dam sobie uciąć), ale na tę trzecią dziewczyny na pewno przyjdą skąpiej ubrane. Jeśli to dla kogoś rekomendacja - trudno, niech będzie i tak...
Wiadomo, że po Bobbym McFerrinie (29 kwietnia - Zabrze, Dom Muzyki i Tańca) można się spodziewać wszystkiego, więc trudno mu będzie swoich fanów czymkolwiek zaskoczyć . Ale ciekawostką może się okazać jego improwizowany dialog z akordeonistą Marcinem Wyrostkiem, zwycięzcą "Mam Talent!". Nie tylko talent masz, chłopie, ale i szczęście. Występ z McFerrinem to rzecz jeszcze cenniejsza, niż maślane oczy Małgorzaty Foremniak i chłodne, ojcowskie komplementy z ust Kuby Wojewódzkiego. Albo co najmniej na równi.
Pamiętam o tym, że Emmanuelle Seigner wystąpi w warszawskim Palladium (29 kwietnia), za to zupełnie nie pamiętam jej muzyki, choć słuchałem, nieraz. Oby na żywo była bardziej wyrazista.
Ponad wszelką wątpliwość wyrazistych postaci nie zabraknie za to we Wrocławiu, na pięciodniowym Asymmetry Festival. O całej imprezie więcej za tydzień, ale już dzisiaj przypominam o intrygującym początku: 29 kwietnia holenderska formacja The Mount Fuji Doomjazz Corporation (coś pomiędzy mrocznym ambientem, a równie mało jasnym współczesnym jazzem) zaimprowizuje alternatywną, bo własną wersję ścieżki dźwiękowej do "Człowieka Słonia" Davida Lyncha. Nie będę Państwu życzył miłej zabawy, bo niczego miłego po tym koncercie się nie spodziewam, ale mam nadzieję, że długo go nie zapomnę.