Reklama

"Anty-izraelska tyrada" wokalisty Pearl Jam?

"Anty-izraelska tyrada" - takimi słowami dziennik "The Jerusalem Post" określił antywojenny monolog wokalisty Eddiego Veddera z grupy Pearl Jam.

Podczas piątkowego (11 lipca) koncertu zespołu Pearl Jam w podlondyńskim Milton Keynes wokalista Eddie Vedder skomentował eskalację konfliktu pomiędzy Palestyną i Izraelem oraz rolę Stanów Zjednoczonych w tym sporze.

"Co jest do cholery? Tak wiele osób może spokojnie sobie żyć. Mamy nowoczesną technologię. W każdej chwili możemy dotrzeć do naszych przyjaciół. Wiemy, co myślą, zanim jeszcze pomyślą. Reklamodawcy wiedzą o czym myślimy, zanim jeszcze o tym pomyślimy. Mamy technologię, która ma nam służyć" - zaczął.

"Jednak w tym samym momencie, gdy dzieje się coś pozytywnego, w tym samym pieprzonym momencie nie tak daleko, oni zrzucają pieprzone bomby. Co to ma znaczyć, do cholernej cholery?" - denerwował się Eddie Vedder.

"Przysięgam na cholernego boga, że są na świecie ludzie czekający tylko na pretekst do zabijania! Szukają pretekstu, by przekroczyć granicę i zabrać komuś ziemię, które nie należy do nich. Powinni sp***dalać i zająć się swoimi p***rzonymi sprawami" - mówił wokalista Pearl Jam.

Reklama

"Każdy z nas ma takie same potrzeby: mieć dzieci, jeść, rozmnażać się, rysować obrazki, tworzyć sztukę, słuchać muzyki, uprawiać więcej seksu, mieć kolejne dziecko, jeść, pracować, kochać, kochać i jeszcze raz kochać. Każdy z nas jest podobny. Dlaczego zatem ludzie wywołują wojnę? Skończcie z tym gównem! Teraz!" - brzmiało przemówienie artysty.

Izraelski dziennik "The Jerusalem Post" krytycznie odniósł się do słów Eddiego Veddera i określił je mianem "anty-izraelskiej tyrady". Gazeta zaapelowała również o bojkotowanie koncertów zespołu w tym kraju.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Pearl Jam
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy