"Żelazna konsekwencja"
Testament to zespół konsekwentny i bezkompromisowy. Nie bez kozery jeden z ich największych klasyków nosi tytuł "Practice What You Preach". Mimo czarnych chmur, jakie zawisły nad tą legendą z Bay Area po premierze ostatniego studyjnego krążka - panowie Chuck i Eric nie odchodzą na emeryturę, a wręcz przeciwnie - dolewają oliwy do ognia, proponując nam jedną z najlepszych płyt w karierze.
"The Formation Of Damnation" budzi ducha starego thrash metalu i jednocześnie zabija potężnym soundem. O nowym krążku, starym składzie, klasycznym metalu i świeżym brzmieniu i kilku innych sprawach Tomasz Orzechowski z magazynu "Hard Rocker" rozmawiał z wioślarzem tej formacji Erikiem Petersonem.
Cześć Eric, minęło kilka lat od naszej ostatniej rozmowy - jak się masz?
Witaj, witaj - mam się świetnie, dreszczyk emocji związany z debiutem naszego nowego materiału budzi mnie ostatnio każdego dnia. Nie tylko fani, ale przede wszystkim my długo czekaliśmy na "The Formation of Damnation".
No właśnie... Po kilku chudych latach (problemy ze zdrowiem twoje i Chucka) wygląda na to, iż wracają lata tłuste. Przedpremierowy odsłuch płyty i związany z nim gig miał miejsce zaledwie kilka dni temu - jak tam twoje wrażenie z Key Club?
Słuchaj, atmosfera była naprawdę świetna, opinie fanów i krytyków bardzo pozytywne, a koncert wręcz miażdżący. Wiesz, faktycznie kilka lat zajęło nam sklejenie tego materiału, mieliśmy kilka problemów osobistych, ale jak powiadają "Co cię nie zabije, to Cię wzmocni".
Dlatego nowy materiał kopie tyłki jeszcze silniej niż poprzedni krążek, yeah. "The Formation of Damnation" to jest definicja stylu Testament i kondycji zespołu Anno Domini 2008.
No właśnie, poprzedni pełnoprawny krążek "The Gathering" notujemy 9 lat wstecz, ale w międzyczasie do mojego odtwarzacza trafiło też cacko o zabójczym tytule "First Strike Still Deadly". Jesteś zadowolony z tego wydawnictwa? Czy to jest brzmienie, jakie zawsze chciałeś nadać klasykom Testament?
Yeah, o tak - ponowne nagranie tych zabójczych numerów z pewnością dolało paliwa do maszyny zwanej Testament. Rejestrowaliśmy to w roku 2001, zaraz po problemach Chucka z rakiem. Wokale na płytę kładł świeżo po zakończeniu chemioterapii, przypuszczam, iż to też dodało mu siły do walki z chorobą.
Wiesz, dzisiejsza technologia daje zupełnie nowe możliwości, jeśli chodzi o brzmienie, to co kiedyś było płaskie, dziś jest mięsiste, to brzmiało głucho jest głębokie jak krater wulkanu... oczywiście muzyka jest wciąż ta sama, ostra jak żyletka - tyle, że w tym wypadku to taka żyletka z potrójnym ostrzem.
Gracie obecne w klasycznym składzie, odpowiedzialnym za takie sztandary thrash metalu jak "Practice what you preach", czy też "Souls of Black". Oczywiście mowa o powrocie Alexa i Grega, którzy jak widać na DVD "Live In London" ma się na scenie całkiem nieźle. Czy między wami jest ta sama chemia, co kiedyś?
Stary, zdecydowanie tak - to ta sama reakcja chemiczna, receptura według której my wytapiamy klasyczny thrash metal. Tak, Alex Skolnick i Greg Christian znów są w Testament. Alex zawsze był blisko zespołu, mamy ten sam background wiesz - choć może pochodzimy z różnych środowisk.
Musiałbyś widzieć reakcję fanów, gdy do nas wrócił - ludzie stali pod sceną i skandowali "Alex, Alex, Alex". Moje i jego wiosło to w chwili obecnej tandem, na którym opiera się gitarowa konstrukcja muzyki Testament.
Gratuluję znakomitego krążka, "The Formation of Damnation" faktycznie zamiata i nie zostawia jeńców. Zwróciło moją uwagę intro "For The Glory Of" - hmm czy to preludium do tych zabójczych riffów, które atakują nas chwilę później?
Tak, dokładnie tak - powiem Ci więcej, to jest patent inspirowany pomysłem Iron Maiden z płyty "Killers". Tam jest podobny motyw, kompozycja otwierająca album "Ides of March" to taka cisza przed burzą, zawsze chciałem zrobić coś podobnego w Testament - tym razem myślę wyszło znakomicie.
Nie jest źle, naprawdę dobry pomysł. Weźmy też na warsztat taki 'Henchman Ride' - zdecydowanie stara szkoła gitar, ale nowy groove - mój faworyt na płycie. Brzmieniowo killer, absolutna żyleta. Jaka jest recepta Eric na zachowania ducha lat 80. przy jednoczesnym odświeżeniu brzemienia?
Hmm... trafiłeś teraz w 10-tkę, to jest mój ulubiony numer z nowego krążka, faktyczne staraliśmy się by gitary kąsały, a brzmienie całości nie zostawiało jeńców. Tak jak wspomniałem, współczesna technika studyjna jest takim dwunastym zawodnikiem w drużynie, zdecydowanie pozwala rozwinąć skrzydła. A duch starej szkoły? Stara szkoła to my, ta muzyka płynie w naszych żyłach - tuta nic nie zmienia się od lat.
Technika studyjna powiadasz, kto w takim razie stał tym razem za sterami? Na pierwszy "rzut ucha" słychać, ze palce w tym mieszał Andy (Sneap - przyp. red.)?
Andy zna brzmienie Testament, ma dobre wyczucie tego, co chcemy osiągnąć, zawsze miał. Niemniej jednak w przypadku "The Formation of Damnation" brzmienie to wynik kompromisu pomysłów moich, Chuck'a i Andy'iego właśnie. Płyta, mimo pewnych przeciwności powstała ostatecznie w Fantasy Studios w Berkeley, czyli w tym samym miejscu gdzie kiedyś nagrywaliśmy "Practice what you preach" i "Souls of Black". Duch tamtych płyt przenikał nas ponownie.
Kilka twoich mroczniejszych pomysłów, które nie pasowały do scenariusza Testament - zamknięte zostały w black metalowej konwencji Dragonlord. Klimat w Kalifornii chyba nie sprzyja tak czarnej sztuce? Czy po dwóch krążkach możemy spodziewać się trzeciego wydawnictwa?
O tak - jestem zagorzałym kibicem black metalowej sceny, wiesz w całym Testamencie ja jestem najczarniejszą postacią. Faktycznie pomysły te chodziły mi po głowie od jakiegoś czasu, zupełnie nie pasowały do konwencji macierzystej kapeli, dlatego też zacząłem je realizować pod szyldem Dragonlord.
Muzyka ta bardzo ewoluuje, wiesz na początek to był black, potem jego thrashowa odmiana, teraz wszystko wydaje się bardziej melodyjne. Ciekawy projekt, w który zaangażowało się kilku moich przyjaciół. Wiesz tutaj w San Francisco, panuje bardziej europejski klimat niż w każdym innym mieście USA, jest dobry grunt dla takiej muzyki, są też adepci czarnej sztuki i fani. Mimo to Testament pozostaje priorytetem w moim życiu, ale tak - możecie się spodziewać kolejnego uderzenia Dragonlord.
Eric, nie wiem czy zgodzisz się z tą opinią, ale metal lat 80. zdecydowanie wraca do łask. Czy myślisz, że muzyce tej uda się osiągnąć te same wyżyny, co ponad dwie dekady temu?
Yeah. Uważam, że to fascynujące - historia zatacza koło i podobnie muzyka, zobacz na programy letnich festiwali, naszpikowane są starymi gwiazdami. Na trasie w tym roku jesteśmy my, Slayer, Megadeth, Metallica, Iron Maiden, Judas Priest, czy z bardziej hard rockowych klimatów: Whitesnake, Alice Cooper, Def Leppard - a to tylko wierzchołek góry lodowej.
Wiesz, wielu mówiło, że metal umarł, że ta muzyka się skończyła. A tu zobacz - scena wciąż żyje i ma się świetnie. Moim zdaniem metal nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, a już na pewno nie powiedział go jeszcze Testament!
Więcej w magazynie "Hard Rocker".