"Zamierzamy zawsze robić swoje"

Mikromusic, ale "makroprzyjaźń". Niedawno obchodzili dziesięciolecie działalności. I choć nie zawsze wszystko szło po ich myśli, to jak twierdzą, znają się jak łyse konie i nic im już nie grozi. W marcu wydali nowy album "Piękny koniec", który wbrew tytułowi zwiastuje nowe i odnosi coraz większy sukces.

Mikromusic zaczyna nowy etap
Mikromusic zaczyna nowy etapEMI Music Poland

W rozmowie z Justyną Grochal wokalistka grupy, Natalia Grosiak opowiedziała m.in. o nowym etapie działalności zespołu, o przyjaźni i zaufaniu, o pisaniu piosenek w stodole i o tym, dlaczego to dla nich dobry czas na premierę płyty.

Muszę przyznać, że nazwą nowej płyty postraszyliście nieco swoich fanów... Skąd tak przewrotny tytuł albumu?

- Nie można było inaczej. Po pierwsze tematyka większości tekstów już narzucała taki tytuł płyty. Po drugie ta płyta kończy pewien etap działalności zespołu - wyprodukował ją pierwszy raz samodzielnie Dawid [Korbaczyński, współtworzący z Natalią Grosiak Mikromusic - przyp. red.], narzucając reszcie zespołu inny sznyt niż do tej pory. Po trzecie po latach niezależnego funkcjonowania wydawniczego postanowiliśmy oddać się w ręce dużej wytwórni. I kończąc wyliczanie, w moim życiu osobistym nastąpiły zmiany, które też symbolizują koniec jednego pięknego etapu i przejście w następny.

Wy chyba lubicie przewrotne nazwy, bo w swojej twórczości wcale nie stosujecie zasady "mikro". Wasza muzyka utkana jest z przeróżnych dźwięków, dbacie o każdy szczegół, o harmonię...

- To prawda. Aczkolwiek do tego materiału podeszliśmy bardziej minimalistycznie. Ja zadbałam o prostotę linii melodycznych i formy piosenek. Nad szczegółami i produkcją czuwał Dawid, i też trzymał się zasady "im mniej, tym lepiej". Moim zdaniem "makro" było na poprzedniej płycie "Sova", gdzie działo się naprawdę wiele i było na maksa gęsto dźwięków.

Naturalną rzeczą jest, że po premierze płyty, zespół rusza w trasę promować nowy materiał. Wy po wydaniu nowego albumu robicie sobie przerwę związaną z twoim macierzyństwem. Czy nie myśleliście, żeby odłożyć w czasie premierę "Pięknego końca"?

- To właśnie idealny czas na wydawanie płyty. Na press tour wysyłamy Dawida, na większość wywiadów mogę odpowiedzieć mailowo lub telefonicznie w przerwie między karmieniem (śmiech). A trasę promującą płytę zagramy jesienią. Aczkolwiek już widzę, że kilka koncertów zagramy już w czerwcu lub pod koniec maja.

Zostając w temacie koncertowania, mam wrażenie, że wy jako Mikromusic jesteście stworzeni do grania klubowych, kameralnych koncertów, a nie do występów na dużych scenach festiwalowych.

- Niby tak, ale na dużej scenie też czujemy się dobrze. Przekonaliśmy się o tym już niejednokrotnie i nie mamy kompleksu klubowej sceny.

Ale na tych koncertach w małych klubach maksymalnie skracacie dystans, fani stoją właściwie tuż pod sceną. Według mnie te koncerty są magiczne i wytwarza się na nich jakaś piękna relacja ze słuchaczami...

- Koncerty z Mikromusic to dla mnie ogromna przyjemność. Gramy ze sobą wiele lat i jesteśmy ze sobą na maksa zgrani. Kierownikiem muzycznym jest Dawid i on generalnie dba o próby, porządek, listę. Czuję zawsze ogromną siłę, gdy wchodzę na scenę z tymi ludźmi, których jestem absolutnie pewna i wiem, że za chwilę wydarzy się coś fajnego. Myślę, że to siła tego składu - wielkie zgranie, wzajemna sympatia i czas, który tylko działa na naszą korzyść. A publiczność po prostu to czuje i ta atmosfera się po prostu udziela.

Leszek Możdżer, który jest nie tylko waszym wielkim fanem, ale także pojawił się na jednej z płyt Mikromusic, powiedział o was, że "wypowiadacie się we własnym języku", nie naśladujecie innych. Jak opisałabyś wasz muzyczny język?

- Język wypracowany przez ostatnie 10 lat wspólnego grania. Wielu artystów występuje z muzykami sesyjnymi, którzy spotykają się tylko z tej okazji, natomiast my stanowimy zespół, czyli gramy ze sobą próby i nagrywamy kolejne płyty, stanowiąc już jeden organizm. Trudno mi opisać nasz wspólny język, Mikromusic brzmi po prostu jak Mikromusic.

W twórczości Mikromusic wyraźnie słychać dużą dbałość o słowo. To głównie ty jesteś w zespole osobą odpowiedzialną za warstwę słowną. Czy wolisz pisać do muzyki, czy to właśnie muzyka powstaje do twoich tekstów?

- Różnie. Częściej teksty powstają do muzyki, która narzuca mi już swoim brzmieniem jakąś historię. Czasem tylko tekst czeka na odpowiednią melodię, tak było z piosenką "Takiego chłopaka".

Producent muzyczny Bartosz Dziedzic powiedział kiedyś, że dobry tekst do piosenki powstaje albo w 10 minut, albo trwa długo. Jak jest u ciebie? Masz w dorobku taki "szybki" tekst?

- Ma chłopak rację. Takie "wymęczone" teksty też oczywiście się zdarzają, ale najczęściej, gdy pojawi się dobry pomysł, tekst powstaje już błyskawicznie.

Wiele moich piosenek tak powstało. Tak na szybko wymienię tylko kilka tytułów: "Oddychaj" i "Kardamon i pieprz" - napisane na kolanie w Świnoujściu na Famie wiele lat temu; "Takiego chłopaka" - refreny powstały w moim notesie dużo wcześniej, ale zwrotki powstały na próbie do nagrań płyty. Siedzieliśmy z chłopakami w stodole u moich rodziców i nagle po prostu napisałam ten tekst. Pamiętam, jak Adaś Lepka [członek zespołu - przyp. red.] śmiał się z wersu "kogoś, kto nie zeżre jabłek wszystkich...". A z ostatnich piosenek to jeszcze "Śmierć pięknych saren" i "Pożar". Te teksty powstały nagle i zostały nagrane w prawie niezmienionej formie.

Mikromusic dużą wagę przywiązuje także do wizualnej strony zespołu. Tworzycie magiczne, piękne teledyski. Często sami prezentujecie w nich swoje zdolności aktorskie. Dlaczego jest to dla was tak ważne?

- Bo jest to całość koncepcyjna naszego projektu. Dodatkowo dbamy o stronę graficzną naszych płyt, od kilku lat konsekwentnie używamy nawet tej samej czcionki w nazwie zespołu.

A propos teledysków, to może opowiesz trochę o klipie do singla promującego wasz album, czyli "Takiego chłopaka". Film w niespełna tydzień obejrzało ponad 200 tys. użytkowników.

- Jest to pierwszy teledysk, przy którym nie mogłam bezpośrednio pracować, bo był kręcony pod koniec mojej ciąży i nie mogłam już podróżować do Warszawy. Jedyne, na co miałam wpływ, to to, że wybrałam grupę Rex White i spodobał mi się ich pomysł na klip. Co do reszty zaufałam już im i grupa miała wolną rękę w realizacji filmu. I jak widać takie "odpuszczenie" wyszło nam na dobre.

Zobacz teledysk "Takiego chłopaka":

Niedawno obchodziliście swoje dziesiąte urodziny. Wyglądacie na grupę dobrze dogadujących się przyjaciół, a mieliście przecież gorsze momenty, np. podczas pracy nad albumem "Sennik". Czy po tak długim wspólnym muzykowaniu czujecie, że już nic nie może zagrozić zespołowi?

- Przy realizacji "Sennika" mieliśmy gorszy czas, ale nie dotyczył on relacji wewnątrz zespołu. Chodziło bardziej o problemy z niedoszłym wydawcą. Wtedy właśnie postanowiłam wziąć sprawę w swoje ręce i po raz pierwszy wydałam naszą płytę samodzielnie. Podziwiam teraz samą siebie za tamten krok. Już dzisiaj nie miałabym na to siły. Zespołowi raczej nic nie grozi, znamy się jak łyse konie, znamy swoje słabości, cenimy siebie nawzajem i wiele sobie wybaczamy.

Macie w dorobku już pięć znakomitych płyt, ale wciąż nie odnieśliście sukcesu współmiernego do waszych zdolności. Jaki jest wasz stosunek do popularności? Zależy wam na niej, czy wolicie zostać w swojej niszy i robić swoje?

- Niekoniecznie w niszy, ale zamierzamy zawsze robić swoje. I robiąc swoje udało nam się osiągnąć ostatnio pierwszy większy sukces - piosenka "Takiego chłopaka" bije rekordy popularności. Każdy artysta marzy o takim momencie i moim zdaniem, nikt nie jest w stanie przewidzieć, która piosenka nagle "zażre".

Kiedy widziałyśmy się ostatnio mówiłaś o swojej fascynacji kulturą portugalską. Jak się ma ta miłość? Czy możemy oczekiwać jakichś jej efektów?

- Jestem zakochana w Portugalii. Ale śpiewać po portugalsku nie zamierzam. A takim małym efektem tej miłości jest teledysk do piosenki "Zostań tak", który powstał właśnie w tym kraju.

Zobacz teledysk "Zostań tak":

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas