"Zaliczyłem w życiu wiele kryzysów"

- Ta bajka nie będzie miała dobrego zakończenia. Szczególnie, że jej początek nie był dobrze napisany - mówi nam o sytuacji w Polsce Darek Dusza, obecnie gitarzysta i tekściarz grupy Redakcja, od lat współpracujący z Irkiem Dudkiem, znany wcześniej z zespołów Śmierć Kliniczna, Absurd czy DiM.

Redakcja w akcji (Adam Antosiewicz i Darek Dusza - z prawej) - fot. Cezary Filipiuk
Redakcja w akcji (Adam Antosiewicz i Darek Dusza - z prawej) - fot. Cezary Filipiuk 

Działająca od 2009 roku punk-rock'n'rollowa Redakcja dorobiła się dwóch płyt: "Horroskop" (2011) i wydanego na początku października 2012 r. :Cyfrowego średniowiecza". To właśnie ten drugi album był głównym tematem rozmowy Michała Boronia z Darkiem Duszą.

Jesteście chyba jedyną Redakcją, której nie dotknął kryzys. Jak to wam się udało?

- Nie mam papierowego wydania... I przekazujemy rzetelne informacje. A tak na poważnie, to kryzys dotyka wszystkich. Widać to po frekwencji na koncertach, widać po sprzedaży płyt. Odbiorcy mają coraz mniej pieniędzy, które mogą przeznaczyć na rozrywkę. Jeśli je w ogóle mają... Ale przetrwamy, tyle kryzysów w życiu zaliczyłem, że nie robi to już na mnie wrażenia. Kartki na cukier, kartki na benzynę, kartki na buty. Kryzys permanentny. O, przepraszam, zapomniałem, że byliśmy wyspą zieloną, ale jakoś to przegapiłem, nie zauważyłem.

Kryzysowi zaprzecza też wasza pracowitość. Ledwo co ukazał się "Horrorskop", a już mamy "Cyfrowe średniowiecze". Trudno ci usiedzieć w miejscu?

- Michale, nazywając mnie pracusiem, psujesz mi rock'n'rollową reputację. "Horrroskop" od "Cyfrowego" dzieli półtora roku. Pierwszy album, to było takie poszukiwanie wspólnych punktów, takie macanie w ciemności. "Cyfrowe" jest bardziej spójne i bardziej oddaje to, jak gramy na żywo. Zresztą piosenki z "Horrroskopu" cały czas ewoluują - gramy je teraz znacznie szybciej, ostrzej. A w miejscu trudno mi usiedzieć, cały czas po głowie kołaczą się jakieś pomysły, dźwięki, teksty. Staram się je w miarę możliwości wykorzystywać.

"Cyfrowe średniowiecze" to taki - zgodnie z tytułem jednej z piosenek - "wyprostowany palec" (dodajmy, że środkowy) wobec rzeczywistości. Jest z nami aż tak źle?'

- A jest dobrze? Wyjdź na ulicę, porozmawiaj z ludźmi. Trzy milion emigrantów zamiast trzech milionów mieszkań, zadłużenie, bezrobocie, szczególnie wśród młodych i tak dalej i tak dalej. Widzę, jak moi znajomi, którym się kiedyś nieźle powodziło, nie mają teraz nawet na benzynę, żeby do nas na wieś przyjechać. Idę na zakupy i przynoszę coraz lżejsze siatki. Widzę coraz więcej wk**wionych, zaciętych twarzy. I wcale im się nie dziwię. Ta bajka nie będzie miała dobrego zakończenia. Szczególnie, że jej początek nie był dobrze napisany.

A czy to nie takie standardowe narzekanie, jak to kiedyś (gdy byliśmy piękni i młodzi...) było wspaniale?

- Kiedy było wspaniale? Za komuny? Było jeszcze gorzej, tylko będąc pięknym i młodym (zostało mi teraz tylko "i") łatwiej się ten syf znosiło. Ale teraz trochę to męczy. Ta nieudolność, głupota, nonszalancja i chamstwo panoszące się od polityki przez media i wdzierające się do naszych domów. Zawsze miałem krytyczny stosunek do rzeczywistości. I za czasów Śmierci Klinicznej, czy początków Shakin' Dudi, czy teraz, grając w Redakcji. Tak do końca nie nazwałbym siebie wiecznym malkontentem, raczej patrzę na wszystko z lekką ironią i sarkazmem. I mimo wszystko mam dystans do władzy, systemu, konsumpcji, do samego siebie. Na szczęście życie przynosi nadal wiele pięknych chwil (tak trochę po "dżemowemu").

Mam wrażenie, że na drugiej płycie jeszcze bardziej podkręciliście tempo - to kwestia związana z tematyką tekstów? Co jest pierwsze: muzyka czy słowa?

- Tempo podkreśliliśmy, żeby nie mendzić. Nawet starsze utwory lepiej brzmią, gdy je teraz gramy szybciej. Zresztą i moich kolegów i mnie coraz bardziej kręci dość żwawe, mocne granie. Większość słów powstała do muzyki. Ten sposób pisania pozwala uniknąć takich "kwadratowych" tekstów. Wiesz, każda linijka tej samej długości... Najpierw nucę w "suahilli" wokal, potem do niego piszę słowa. Jest to trudniejsze, rodzi dużo ograniczeń (ach, czemu w języku polskim jest tak mało wyrazów jednosylabowych!), ale efekt jest lepszy.

Redakcja bazuje na punkowym rock'n'rollu - nic ciekawe się nie wydarzyło w muzyce gitarowej przez ostatnie 40-50 lat? Rządzi "kopiuj-wklej"?

- Wydarzyło się, nadeszła Redakcja (śmiech). Punk powstał 35 lat temu i bardzo wpłynął na całą muzykę gitarową. Zresztą lata 60. i 70. to czas największej eksplozji gitarowego grania. Wtedy narodziła się klasyka. Późniejsze nurty, mody, gatunki były tylko luźną wariacją na temat tej klasyki. Co oczywiście nie oznacza, że nadal nie powstają wspaniałe zespoły, albo, że współczesna muza jest do bani. Jednak korzysta cały czas z dorobku wielkich klasyków - rock'n'rollowych, rockowych i punkowych. Wszystkie etykietki "nowy styl", "rewolucja w muzyce" i tym podobne powstają w głowach speców od marketingu. Niektórzy dają się na to nabrać, inni niekoniecznie. Nie mam problemu z "kopiuj-wklej", z założenia nie stosuję. Dlatego tak trudno zakwalifikować zespoły, w których grałem, do jakiegoś konkretnego gatunku. Ciągnie się to od czasów Śmierci Klinicznej. Dla ciebie Redakcja jest punkowo-rock'n'rollowa, dla innych rockowa. Po prostu gram po swojemu.

Żyjemy w cyfrowym matriksie czy cyfrowym średniowieczu?

- I tu i tu. Z jednej strony żyjemy w czasach ogromnego postępu technologicznego. Fakt, że często pozornego, który bardziej służy wyciąganiu od nas pieniędzy na zakup kolejnej "nowości" made in China. Nasze mózgi wirują w gigantycznej pralce, sterowanej przez speców od marketingu. Kupujemy, konsumujemy. I wcale nie jesteśmy przez to bardziej szczęśliwi. Odizolowani od ludzi, zahipnotyzowani przez ekran komputera czy telewizora. Coraz bardziej samotni, coraz bardziej przerażeni. I potrafimy łyknąć każdą bzdurę, każdą urban legend, każdy kit. A taką uniwersalną, ponadnarodową religią staje się "mamamadzizm"...

Wydaje mi się, że Redakcja nie zamierza wzniecać rewolucji, że więcej tu raczej obserwacji, opisywania rzeczywistości, niż prób jej zmieniania. Słusznie uważam czy błądzę?

- Rewolucje zawsze zjadają swoje dzieci lub ich dzieci zjadają rewolucję. Tak jak teraz u nas. Sztandary, hasła, manifesty - to nie moja domena. Jednak wolę dystans - do każdej władzy, ideologii. Zawsze w moich tekstach było więcej obserwacji niż taniej publicystyki. Bardziej interesuje mnie jednostka. Człowiek. Jego zachowania, emocje. Zresztą rewolucjonistów ci u nas dostatek. I każdy działa "dla mojego dobra". Aż nie wiem, gdzie te swoje dobra przed nimi ukryć.

Sięgnęliście po utwory Absurdu, które już wcześniej sprawdziliście w koncertowym boju. Co zdecydowało o ich włączeniu na płytę?

- Bo to fajne numery są, he he! Nigdy wcześniej nie były nagrane, prawie nikt ich nie znał, kolegom z zespołu się podobały. Zresztą w tym roku, dzięki dobrym ludziom skompletowałem wszystkie koncerty Absurdu i odnalazłem kolejne kilka fajnych kawałków. Gdyby miało to sens i nie wymagało po raz kolejny wykładania swojej kasy chętnie zrobiłbym taką płytę "Absurd by Redakcja".

Redakcja to twór typowo koncertowy. Czy zatem sesja w studiu to najmniej przyjemna część waszej pracy?

- Granie koncertów to największa przyjemność dla muzyka, przez bezpośredni kontakt ze słuchaczem, przez magię tych dwóch godzin, gdy jesteś na scenie, skoncentrowany wyłącznie na dźwiękach. Gdy cały świat staje się taką muzyczną iluzją. Muzykę tworzy się dla ludzi i właśnie w trakcie koncertu dociera do nich najmocniej. Jednak pracę w studio też lubię i to bardzo. Lubię sam proces tworzenia, powstawania utworu, szukania brzmienia. Oczywiście po pół roku stwierdzam, że to źle, tamto niedobrze, tu mogłoby być inaczej. Nie ma skończonych dzieł.

Czego nie lubię w naszej pracy? Czekania, podróżowania, załatwiania koncertów, niektórych działań promocyjnych. Nie, nie, nie mówię o wywiadzie z tobą! Redakcja na razie nie ma menedżera i niestety część różnych dziwnych zajęć spada na mnie. A ja bym w tym czasie wolał poćwiczyć na gitarze, skomponować nową pieśń, albo poleżeć na leżaku.

"Horroskop" - 14 utworów. "Cyfrowe średniowiecze" - 15 piosenek. Wydajecie się ekipą mało pasującą do dzisiejszych czasów, bo coraz rzadziej można trafić na płyty tak po brzegi wypełnione muzyką.

- Wydaje mi się, ze tak jest uczciwiej. Skoro ktoś (zdarzają się jeszcze tacy) wykłada kasę za płytę, to powinien dostać coś konkretnego, a nie trzydziestominutowe streszczenie. I tak się okazało, że zapomnieliśmy jednego numeru nagrać. Wiem, że teoretycznie można by z 15 kawałków wybrać najlepsze 10. Ale najlepsze dla kogo? Dla nas, dla krytyków? A może komuś pasowałby któryś z odrzuconych numerów.

Zobacz teledysk "Sto pełnych samotności lat":

Dopuściłeś do głosu "młodego" - wokalistę Adama Antosiewicza. Myślisz, że Redakcja ma szansę stania się tworem bardziej zespołowym czy raczej starasz się mieć wszystko pod kontrolą i miejsca na demokrację u was nie ma?

- Adam pomógł skomponować parę piosenek i zrobił to moim zdaniem świetnie. Zresztą każdy z przyjaciół dużo wnosi do zespołu. Każdy z nas jest z innej parafii, z innej epoki muzycznej, najbardziej na bieżąco jest Adaś. Demokracja nie sprawdza się w muzyce, zawsze ktoś musi mieć to ostateczne zdanie. Inaczej jest chaos, każdy by forsował swoją wersję utworu, tekstu. W innych sprawach związanych z zespołem jest pełna demokracja. Na przykład na pytanie zadane po koncercie "A może piwa?" wszyscy jednogłośnie odpowiadają "Tak".

"Mieszka we mnie Piotruś Pan" pisałeś w utworze "Ratuj mnie przed samym sobą" z debiutu. Rock'n'rollowcy nie chcą dorosnąć?

- Chcą czy nie chcą, nie dorastają i już. Warto mieć trochę dziecka w sobie. Dziecięcej ciekawości świata, otwartości, nawet naiwności. Przez całe dorosłe życie zabijamy to dziecko w sobie, tężejemy, poważniejemy, kostniejemy. Gubimy to, co w nas naturalne. Uśmiech i radość z życia. Rock'n'roll pozwala trochę tej niewinności zachować.

Pisałeś teksty dla innych wykonawców (m.in. Dżem), ale teraz pewnie upust pomysłom dajesz tylko w Redakcji i Shakin' Dudi?

- Tak, kiedyś pisałem również dla Dżemu, teraz tylko Dudek i Redakcja. Acha, zapomniałbym o "zespole Szuflada", w którym leży kilkadziesiąt niewykorzystanych tekstów. Teksty piszę napadowo, zazwyczaj w chłodnych porach roku. Wiosna i lato są zbyt piękne, by je trwonić na pierdoły. W szufladzie też leży kilka pomysłów muzycznych, które może kiedyś... Albo nigdy? Nie wiem, tak naprawdę nie mam pojęcia, co za rok będę robił. Wiesz, my dzieci nie planujemy...

A propos Dudka - z Shakin' w 2011 roku wydaliście "Bo ładnym zawsze lżej", to pewnie w przyszłym roku razem coś zrobicie? Coś już planujecie w tej kwestii?

- Nie wiem. W ogóle ciekaw jestem czy jeszcze za rok, dwa będzie się wydawać płyty? CD powoli odchodzi w przeszłość. Może trzeba by z Irkiem znów jakiś winyl wydać? Albo DVD? Sami jeszcze nie wiemy...

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas