Steve Morse (Deep Purple): Sekret ludzkiej radości
Hardrockowa legenda Deep Purple w 2005 roku wydała płytę "Rapture Of The Deep". Choć muzycy rockowego prochu raczej już nie wymyślą, to album cieszył się sporym uznaniem. W ramach promocji tego wydawnictwa, w lutym 2006 roku muzycy Głębokiej Purpury po raz kolejny przyjechali do Polski, dając koncert w katowickim "Spodku". Zaledwie pół roku później, w październiku, ponownie zagrali u nas, tym razem na warszawskim Torwarze. Na kilka dni przed tym występem Michał Boroń zadzwonił do Stanów Zjednoczonych do gitarzysty Steve'a Morse'a, by porozmawiać o występach w Polsce, planach nagrania kolejnej płyty oraz najbardziej uciążliwych rzeczach wiążących się z życiem w trasie.
Jak wspominasz wasz ostatni koncert w Polsce, jaki daliście w Katowicach?
To był wspaniały występ. Ludzie są bardzo szczerzy i prawdziwi w swoich reakcjach, naprawdę mają muzykę w swoich sercach, choć przecież musieli wydać pieniądze na to, by tam przyjść (śmiech).
Kiedy poznaliście muzyków z grupy SBB, która was poprzedzała w "Spodku" i ponownie zagra przed wami na Torwarze w Warszawie?
Nie pamiętam dokładnie. Jeśli chcesz wiedzieć, co robiliśmy konkretnego dnia, to musisz zapytać Rogera [Glovera, basistę Deep Purple - przyp. red.], który prowadzi kronikę zespołu. On jest historykiem (śmiech).
A co sądzisz o tym zespole i jego muzyce?
To dobry zespół, zaprezentowali dobry, energetyczny set.
Czego ludzie mogą się spodziewać z waszej strony na koncercie w Warszawie?
Trochę materiału z nowego albumu "Rapture Of The Deep", trochę muzyki, która porusza ludzi w Polsce oraz stare klasyki, których mogą nie pamiętać. Zasadnicza sprawa jest taka, że Deep Purple to nie jest zespół, który opiera się na teledyskach i singlach. Nie jesteśmy też grupą taneczną (śmiech).
Przyjdźcie więc po prostu na koncert i spędźcie miło czas. Możecie zabrać bez obaw swoje dzieci, bo nie usłyszą brzydkich słów. Mogę za to zapewnić, że będzie na pewno dużo energii!
Czy zmienicie zestaw utworów w stosunku do lutowego koncertu?
Jeszcze nie wiem. Trzeba pamiętać, że kiedyś mieliśmy po 20 lat, a teraz, niestety, mamy dużo więcej (śmiech). Szczególnie chodzi tu o głos Iana [Gillana, wokalisty Deep Purple - przyp. red.], dla którego to spory fizyczny wysiłek - w końcu dużo krzyczy (śmiech). Nie jest Jamesem Taylorem [amerykański wokalista i kompozytor folk rockowy, urodzony w 1948 roku, o trzy lata młodszy od Gillana - przyp. red.], ale przecież jego piosenki są dużo spokojniejsze (śmiech).
Dlatego jest możliwe, że zestaw utworów będzie podobny do tego, co zagraliśmy ostatnio.
Minął już prawie rok od premiery "Rapture Of The Deep". Który utwór z tego albumu jest obecnie twoim faworytem?
"Wrong Man", to wciąż mój ulubiony numer. To dość prosty rock'n'rollowy hymn, ale bardzo lubię go słuchać. Po prostu bardzo dobry utwór.
Czy coś już wiadomo na temat nowego studyjnego albumu Deep Purple? Czy podczas trasy powstają nowe utwory?
Tak, zawsze to robimy. Każdy z nas pracuje nad swoimi pomysłami. Naszym zdaniem najlepszy sposób pracy nad nowym materiałem to przyniesienie tylko pewnych fragmentów pomysłów i późniejsze wspólne działanie, dodawanie gitar itp. Robienie samemu jest po prostu nudne, a tak każdy może coś dodać ciekawego.
Ian cały czas zapisuje sobie jakieś słowa, opisuje w swoim notebooku to, co się wydarzyło. Prawie każdy utwór Deep Purple opowiada historię, która się faktycznie wydarzyła.
Aż do grudnia 2006 r. znów będziecie w trasie, więc na koniec opowiedz, co dla ciebie jest najgorsze, a co najmniej przyjemne w życiu na trasie?
(Śmiech) Nikt się mnie jeszcze o to nie pytał. Najbardziej nudzi mnie i denerwuje to ciągłe czekanie w kolejkach na lotniskach, sprawdzanie papierów, później to samo w hotelach. Nie lubię też rozłąki z rodziną, z dziećmi.
Z kolei lubię, kiedy jestem w kraju, w którym w telewizji puszczają filmy z napisami i można słuchać angielskiej ścieżki dźwiękowej (śmiech). Staram się za to unikać wiadomości - kanałów w stylu CNN, Sky News, które puszczają przez cały dzień wiadomości.
Podczas podróży autobusem lubię patrzeć na ludzi, którzy pracują i żyją w danym mieście. Podoba mi się, gdy widzę entuzjazm, radość i uśmiech na ich twarzach, choć oczywiście nie jest tak wszędzie. Lubię się zastanowić, w czym tkwi sekret ich radości (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.