Reni Jusis: Odkąd zostałam rodzicem, poziom empatii we mnie zdecydowanie wzrósł
Justyna Grochal
Po dwóch latach od wydania płyty "Bang" Reni Jusis zaprezentowała nowy utwór "Tyyyle miłości", który zwiastuje jej kolejny album. W krótkiej rozmowie zdradziła nam m.in., skąd wzięła pomysł na singel, jakie będzie jej nowe wydawnictwo oraz jak to jest powrócić na scenę po kilkuletniej przerwie.
Justyna Grochal, Interia: - Zaprezentowałaś nowy singel "Tyyyle miłości". Kiedy możemy spodziewać się twojej kolejnej płyty?
Reni Jusis: Premiera nowego albumu zaplanowana jest na 21 września, czyli dopiero na jesień.
Jak zrodził się pomysł na ten nowy singiel "Tyyyle Miłości"? To bardziej twoje doświadczenia czy obserwacje rzeczywistości wokół?
- Od jakiegoś czasu zauważam wokół wielu samotnych ludzi. I to w każdym wieku. Począwszy od osób starszych, pozostawionych samym sobie, poprzez singli, nie do końca z wyboru, czy dzieci, dla których zapracowani rodzice nie mają wiele czasu. Wszystkich ich łączy potrzeba dzielenia się swoimi emocjami z drugim człowiekiem. A ponieważ odkąd zostałam rodzicem, poziom empatii we mnie zdecydowanie wzrósł, to spotykając takie osoby na swojej drodze, mam nieodpartą chęć przytulenia tych osób. I to niekoniecznie w dosłowny sposób. Czasem wystarczy okazać im trochę zainteresowania, zrozumienia, aby ich wesprzeć. Jednocześnie czuję się jak szczęściara, bo oprócz pracy zawodowej, która w dużej mierze wypełnia moje życie, mam jeszcze najbliższych, z którymi staram się celebrować każdą chwilę.
Jakich tematów dotkniesz na kolejnej płycie?
- Tym razem więcej będzie o emocjach i uczuciach. Nagrywając poprzednią płytę, chciałam się wykrzyczeć i wyszumieć, a podczas trasy koncertowej, gdzie bardzo dużo eksperymentowałam z głosem, doszłam do wniosku, że stęskniłam się za klasycznymi melodiami, wzruszającymi harmoniami i przestrzennymi aranżami. Taka więc będzie nowa płyta. Będzie też trochę o poszukiwaniach pustyni bez komentarzy i postów. Po raz pierwszy odważyłam się również zinterpretować muzycznie wiersz Stanisława Barańczaka "Jeżeli porcelana to wyłącznie taka", który z naszymi dźwiękami, mam nadzieję, zyskał nowe życie i jednocześnie podczas nagrań stał się naszym credo życiowym.
Przy nowym albumie współpracujesz z tą samą ekipą?
- W dużej mierze tak. Producentem całej płyty jest Stendek,twórca trójmiejskiego projektu LASY. Na poprzednią płytę zrobiliśmy siedem kawałków, a tym razem postanowiliśmy zrobić razem całość. Bardzo wiele nas łączy i to nie tylko muzycznie. Oboje mamy sentyment do brzmień z lat 80., szeroko pojętej muzyki tanecznej i elektronicznej. Obojgu nam bardzo bliska jest natura i kontakt z nią, a oprócz tego gramy od dwóch lat wraz Jackiem Prościńskim (bębny) na koncertach i z biegiem czasu trochę się zakumplowaliśmy.
Media społecznościowe mówią nam, że twój mąż, Tomek Makowiecki, również szykuje nowy materiał. Jak udaje wam się godzić jednoczesną pracę nad muzyką z wychowaniem dzieci?
Zobacz również:
- Rzeczywiście, po raz pierwszy wydajemy płyty w podobnym czasie. Za chwilę ujrzy światło dzienne nowy singel Tomka, pierwszy od kilku lat, a jesienią wyjdzie cały album. Największe zamieszanie więc dopiero przed nami. Na razie udawało nam się pracować naprzemiennie, korzystamy też z pomocy dziadków.
Płytą "Bang" powróciłaś po kilku latach przerwy. Jak z perspektywy minionego czasu odbierasz swój powrót? Co było największym zaskoczeniem, a co rozczarowaniem?
- Chyba najbardziej ucieszyły mnie koncerty i spotkanie z publicznością, która czekała nam mnie przez wiele lat. Podczas trasy koncertowej, spotkałam fanów, którzy przynosili ze sobą moje stare płyty, wspólne zdjęcia, a nawet archiwalne kasety - niestety nie chcieli mi ich odsprzedać (śmiech). A najbardziej zaskoczyło mnie chyba, jak wiele rzeczy związanych z muzyką dzieje się w mediach społecznościowych. W sumie z czasem do tego przywykłam i dziś również w jakiejś mierze zaczynam w to wsiąkać, ale nie ukrywam, że musiałam się z tym tematem oswoić i to zaakceptować, bo sama cenię sobie najbardziej kontakt bezpośredni i cały czas zastanawiam się, czy poświęcając coraz więcej czasu na budowanie relacji w sieci, nie stracimy umiejętności kontynuowania tych relacji w świecie rzeczywistym.