RAU: Ludzkość to Uroboros
"Chciałem zrobić po prostu totalnie swoją płytę, tak jak malarz maluje swój obraz. Były po drodze jakieś pomysły, ale ja nie lubię być od czegokolwiek zależny i utwierdziłem się w tym przekonaniu jeszcze bardziej po tej płycie" - tak o swoim debiutanckim albumie mówił Interii RAU. Ponadto raper i producent opowiedział nam o premierowych koncertach, potencjalnym duecie z Majką Jeżowską oraz o tym, jak trafił do willi Siary z "Kilera".
RAU, czyli Tomasz Rałowski, to producent, wokalista, raper oraz grafik, który w 2016 roku zaprezentował swoją debiutancką płytę "Konkretna rozrywka". Przed jej premierą do sieci wypuszczono kilka promocyjnych filmików, na których znani artyści i celebryci (m.in. Beata Tyszkiewicz, Andrzej Grabowski, Pezet, Ten Typ Mes, Krzysztof Ibisz informowali, że nie będzie ich na płycie RAU-a) Wcześniej był członkiem podziemnych zespołów Perfekcja oraz Reda*Prince, a ponadto udzielał się muzycznie w programach "Szymon Majewski Show", "HDw3D" oraz "Szymon na Żywo".
Daniel Kiełbasa, Interia: To na początek opowiedz o twoich wrażeniach z Red Bull Music Academy Warsaw Weekender. Jak się "gRAUo" na imprezie?
RAU: "gRAUo" się super, pozytywnie się zaskoczyłem. Tak samo, jak na Spring Breaku były bisy i super przyjęcie. Jedynie co mi przeszkadzało, to zasłonięta scena i nie najlepsza jakość dźwięku, a właściwie akustyka sali.
Byleś już na Spring Breaku i Red Bullu. Na razie grasz na samych festiwalach, ale rozumiem, że jakaś trasa koncertowa jest w planach?
- Chciałbym, ale póki co, nic nie wiem. Na pewno trochę pogram, ale nie ma jeszcze żadnej konkretnej trasy.
Przed premierą płyty przeprowadziłeś "Sondę ostateczną", pytając przechodniów, czym dla nich jest konkretna rozrywka. Łatwo nie mieli, a sam się w tej kwestii nie wypowiedziałeś. To czym dla ciebie jest konkretna rozrywka?
- Leżenie w wannie i czytanie książek, bądź leżenie w łóżku i oglądanie seriali, filmów i dokumentów.
Jak się czułeś zadając pytania, a nie będąc pytającym? Spodobało się? Może czas na jakiś angaż w telewizji?
- Czułem się bardzo dobrze, chętnie bym poprowadził jakiś program, bądź audycję radiową, przychodzi mi to jakoś naturalnie i sprawia przyjemność (śmiech). Mam nawet pewien plan z tym związany, ale to czas pokaże.
W ogóle ciągnęło cię kiedyś do dziennikarstwa? Ludzie tworzący muzykę często również o niej piszą, więc jak jest w twoim przypadku?
- Studiowałem m.in. dziennikarstwo, ale go nie skończyłem. Generalnie wolę robić muzykę, a pisać bym chciał, ale raczej książki, scenariusze, ewentualnie opowiadania lub felietony.
"Konkretna Rozrywka" to bardzo złudny tytuł. Mamisz zabawą, a potem na płycie nie jest już tak wesoło. W pewnym momencie robi się refleksyjnie i ponuro. Celowy zabieg?
- Celowy. Zresztą ten tytuł był zestawiony z okładką, która jest dość mroczna. Poza tym po przesłuchaniu "Intra" zwrot "Konkretna Rozrywka" nabiera nico innego znaczenia...
Wróćmy na chwilę do "Sondy ostatecznej". Jeden ze starszych panów na pytanie o rozrywkę odpowiedział ci "granatem". Słuchając tekstu "Ogrom Pogrom" lub "Ziemi", mam wrażenie, że też wieszczysz, że to wszystko pójdzie z dymem i czeka nas za jakiś czas globalna, konkretna rozwałka.
- Chciałbym się mylić, ale to niestety już się dzieje. Kończą się złoża naturalne m. in. ropa, zanieczyszczenia wód i powietrza gwałtownie rosną, a ludności ciągle przybywa. Poza tym zmienia się klimat, przesuwa się biegun, słabnie pole magnetyczne ziemi, a burze słoneczne są coraz bardziej niebezpieczne i stosunki między niektórymi państwami są mocno napięte... O wielu rzeczach w ogóle się nie wspomina, żeby nie wywołać paniki albo udaje się, że problemu nie ma. Niszczymy tę planetę i siebie samych łudząc się, że jakoś to będzie. Daję sobie obciąć pośladki, że ockniemy się, jak będzie za późno i będziemy się bić o czystą wodę i haust świeżego powietrza. A szczerze to uważam, że ludzkość na to zasługuje, jesteśmy jedynym myślącym gatunkiem, a zachowujemy się jak wirus.
Nawijasz, że "mordujemy ziemię, zasłaniając się bogami", a nie masz wrażenia, że ludzie dzięki technologii osiągnęli niebezpieczne samozadowolenie i sami kreują się na bogów? Wkrótce będziemy żyć w przekonaniu, że jesteśmy nieśmiertelni i nic nam nie może zagrozić...
- Ale bogami to czujemy się od zawsze, bo uroiło nam się, że jesteśmy tylko my i wszystko dookoła nas, a to gówno prawda, my jesteśmy jakimś przypadkiem, epizodem. Oligarchowie rządzący przemysłem i bankierzy - oni mają w dupie nas i ziemię, oni się już nachapali. Jedyne co ich kręci, to władza, a to bardzo niebezpieczne. Wracając do technologi to my nie umiemy z niej korzystać w odpowiedni sposób. Zachłysnęliśmy się nią i nie umiemy jej opanować, bo jakby było inaczej, to nie było by na ziemi syfu, ludzie by nie musieli harować za grosze, tylko maszyny by to za nas robiły.
Paradoksalnie prześmiewczy "Papierowy Man" idealnie koreluje z cięższymi numerami. W końcu mowa jest o ludziach, którzy mogliby zmieniać świat, a zastanawiają się, czyje spodnie kupić lub gdzie zjeść...
- Dokładnie, tym samym niechcący przykładając rękę do tego, że biedny mały Chińczyk tyra za 2 dolary, a ryby z Bałtyku strach jeść. Ale niestety wszyscy są więźniami tego błędnego koła, ludzkość to Uroboros.
A zastanawiałeś się kiedyś, jakby to by było pławić się w bogactwie lub zostać celebrytą?
- Pewnie. Chciałbym być bogaty, bo po pierwsze mógłbym coś zrobić dla świata i pomóc potrzebującym, a po drugie mógłbym zwiedzić świat, skosztować potraw w każdym jego zakątku i robić dużo fajnych rzeczy... ubrania, filmy itd... A bycie celebrytą do niczego nie jest mi potrzebne, to jest trochę debilizm, że ludzie którzy np. grają dobrze w piłkę, czy mają ładny głos zarabiają dziesiątki milionów, a lekarz czy pielęgniarka co najwyżej parę tysięcy. A już bycie celebrytą, jak jakaś blogerka, czy czyjś syn to jest kur*a jakiś absurd!
Pomysłodawcą teledysku "Papierowy Man" byłeś oczywiście ty. Opowiedz, jak wymyśliłeś klip i czy od razu wiedziałeś, że zrobisz to u Siary?
- Miałem wizję, że siedzę zblazowany, znudzony życiem i trochę odgrywam geścikami takie snobistyczne książęce scenki, a kamera permanentnie odjeżdża. Później uznałem, że ciekawiej będzie wraz z modelką, a pomysł podzielenia tego wyszedł trochę z uwagi na warunki panujące w domu. A dom od początku miał być Siary, bo znam właścicieli.
RAU "Papierowy man" - zdjęcia z planu teledysku
To zanim pociągnę temat "Papierowego", opowiedz proszę jeszcze o najnowszym teledysku do "Mieczysława Foga". Rozumiem, że od razu było założenie, że będzie on kontrastował z poprzednimi, kolorowymi klipami?
- Klipy chciałem zrobić do różnorodnych numerów, a obrazek do Mietka miał być spójny z muzyką, czyli oniryczny, mglisty, trochę brudny, a zarazem podkreślać niedosłowność kawałka.
I do wody również wszedłeś na ochotnika?
- Ofkors. Czego się nie robi dla sztuki.
Wracając do "Papierowego" i sampla w utworze... Były jakieś rozważania dot. Majki Jeżowskiej i jej udziału w numerze?
- Nie, ale mam nadzieję, że nagram kiedyś coś z panią Majką ekskluzywnie.
W ogóle z tą Majką to idealnie się zgrało, bo jej "Papierowy Man" traktuje również o mężczyźnie, który raczej ważnymi rzeczami w życiu się nie zajmuje. To chyba szkoda, że Jeżowska nie jest kojarzona właśnie z takimi utworami...
- No właśnie strasznie szkoda, a zgrało się idealnie. Mam jeszcze parę rzeczy z samplami z pani Majki w zanadrzu.
Było o Majce gościu to teraz o twoim braku gości. Jak sobie tak usiadłem w końcu na spokojnie i to przemyślałem, to do głowy przyszedł mi Łona z "Żadnych gości". Też nie chciałeś gościom robić herbaty? A na serio, od początku było takie założenie, czy to ewoluowało?
- Też miałem "Żadnych gości" z tyłu głowy. Chciałem zrobić po prostu totalnie swoją płytę, tak jak malarz maluje swój obraz. Były po drodze jakieś pomysły, ale ja nie lubię być od czegokolwiek zależny i utwierdziłem się w tym przekonaniu jeszcze bardziej po tej płycie. Natomiast jako że zrobiłem już płytę bez gości, to marzy mi się teraz płyta z gośćmi.
Skoro na tej płycie jesteś w roli tekściarza, producenta, kompozytora, to myślałeś, jeszcze przed zaproszeniem od Alkopoligamii, o wydaniu materiału własnymi siłami?
- Myślałem, mam swój kanał i zanim wstąpiłem do Alko to nieźle to hulało. Poza tym nadal myślę, ale jest to dużo roboty i trzeba ogarniać sprawy biznesowe, a w tym nie jestem najlepszy, ale kiedyś na pewno założę swoją oficynę i będę robił płyty, klipy i ubrania, bo trzeba budować swoją przyszłość, markę i być panem swojego losu.
A nagrywanie tej płyty to była dla ciebie konkretna rozrywka czy bardziej konkretna męczarnia?
- Konkretna rozrywka. Kocham to robić. Jedyne co, to przeszkadzały mi krótki termin i warunki, które są opisane we wkładce do płyty...
W jednym z wywiadów stwierdziłeś, że "Part Time No Life" opisuje część twojego życia. Jak słuchałem tego numeru, to nie ukrywam, też przypomniałem sobie mój moment freenlancerskiej pracy, który wspominam z mieszanymi uczuciami. Dla jednych taki system pracy to przekleństwo, a dla innych błogosławieństwo. Jak wyglądało to w twoim przypadku?
- Z jednej strony to były najbardziej płodne i rozrywkowe czasy, z drugiej - paradoksalnie - samotne i smutne.
W ogóle gdy pierwszy raz przesłuchałem "Part Time..." to przyszło mi do głowy określenie, znane m.in. z Wykopu. Chodzi mi o tzw. "stulejarzy" (potocznie osoby, które mówią o sobie, że przegrali życie, rzadko wychodzą z domów i zazwyczaj szukają pocieszenia w wirtualnej rzeczywistości - przyp. red.). Domyślam się jednak, że ich sposób życia jest daleki od twojego?
- No nie do końca. Fakt, był czas, że nic mi się nie chciało, nie widziałem sensu, miałem depresję, tworzyłem do szuflady, ale nie szukałem wirtualnych znajomych, czy kobiet, bo jednak to oni i one ratowali mnie przed pełnoprawnym "stulejarstwem".
Ten "stulejarz" przyszedł mi do głowy z racji tego, że na swojej płycie masz sporo nawiązań do internetowych żarcików. Sieć wydaje się kopalnią pomysłów. Myślisz, że byłbyś w stanie zrobić płytę, bazując jedynie na tematyce virali?
- Za to kocham internet, kocham memy, virale itd. Myślę, że bez najmniejszego problemu. Mało tego... Bardzo chętnie.