"Rap dla rapu, nie dla zysku"

Co się z nimi stało? Gdzie się podziali, czy jeszcze kiedyś o nich usłyszymy? I przede wszystkim co u nich słychać? Te pytania będziemy zadawać oldskulowcom, którzy zaginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. Nie zawsze będą to ludzie zasłużeni w rap grze, nie zawsze będą to ludzie, mający na koncie znaczące dla Polskiej sceny osiągnięcia, jednak zawsze będą to osoby, których muzyka sprawiła, że warto o nich pamiętać. Na pierwszy ogień idzie reprezentant Przemyśla, członek legendarnego 016 - Jaosh, którego przepytał Filip "Diabeł" Rauczyński ("Magazyn Hip Hop").

article cover
 

Zacznijmy od pytania oczywistego - co słychać u Jaosha?

Wszystko w porządku. Od czterech lat pracuję w firmie odzieżowej MC Wear, założyłem rodzinę i mam dwóch synów. Jakoś tam leci. Od czasu do czasu coś tam próbuję sobie porapować, a tak teraz po prostu mam bardziej zajawkę w stronę robienia ciuchów i w tą stronę raczej się teraz zwracam.

Cieszę się, że wszystko jest ok, ale wróćmy do czasów 016. Co najlepiej wspominasz z tamtych lat? Czego ci najbardziej brakuje?

Nieograniczone możliwości, brak jakichkolwiek wpływów finansów, że tak powiem - po prostu nikogo nie korciło, żeby robić coś dla pieniędzy, każdy robił to dla siebie, po prostu dla własnego ego. I to było fajne w rapie.

Mówisz o nieograniczonych możliwościach, ale chyba sam przyznasz, że zupełnie ich nie wykorzystaliście...

Tak, w tamtym okresie, każdy zespół, który coś tam robił i powiedzmy wysłał gdzieś płytę to miał możliwość wydania płyty na legalu. A u nas... Mieliśmy różne wahnięcia, jeśli chodzi o personalia - ktoś tam odchodził, ktoś się wahał, jako zespół nie byliśmy na to przygotowani. Z jednej strony chcieliśmy, z drugiej baliśmy się konfrontacji z rzeczywistością. Chcieliśmy się dokładnie przygotować, czas pokazał, że... zrobiliśmy błąd.

Na to wygląda, bo były płyty, koncerty, rozgłos i... nagle cisza. Wszystko dynamicznie szło do przodu, ale ostatecznie wasza ekipa się rozpadła. Czy jesteś w stanie wskazać kluczowy moment, w którym już było wiadomo, że wszystko zaczyna się sypać i który zapoczątkował ostatecznie rozpad 016? Co było przyczyną?

To znaczy wiesz, jak odszedł pierwszy z nas, czyli Łapka... a było nas pięciu, bo był jeszcze taki Bzyku...

Bzyku? Nie kojarzę go, nigdy o nim nie wspominaliście przy okazji 016...

Tak, bo Bzyku był bardziej z doskoku. Ale wracając do Łapki... Kiedy nagrywaliśmy drugą płytę, demówkę - Łapka ogólnie przestał przychodzić na nagrywki i trzeba było wszystko od nowa ruszyć i pominąć jego. On się na to zgodził i na tym się skończyło, a my nagraliśmy płytę w trzech. Zagraliśmy kilka koncertów, wtedy Das zwolnił tempo i zaczął to wszystko spowalniać, a ja nabrałem wiatru w żagle. Zanim nagraliśmy naszą trzecią płytę zrobiłem moją pierwszą solówkę. Pech chciał, że padł nam komputer i trzecia płyta przepadła całkowicie - i już nie udało nam się zebrać w całym składzie, żeby to nagrać od nowa.

Nie chcieliście tego dociągnąć to do końca? Zabrakło wam siły, chęci?

Tak. Das już jakoś zrezygnował, ja się rozpędziłem i zacząłem studiować w Krakowie, przeprowadziłem się tutaj, zabrałem się za nagrywanie drugiej płyty. Ogólnie Das cały czas był z nami w składzie, ale zajmował się grafiką i tego typu rzeczami, zostawił rapowanie. Od czasu do czasu zrobił jakiegoś bita i tyle...

Powiedziałeś, że Łapka odszedł, Das przestał rymować. To był ich koniec zajawki na rap?

Łapka na pewno stracił motywację...

Co było tą motywacją?

Łapka z pewnością miał jakąś motywację, w końcu założył ze mną pierwszy zespół w 1996 roku. I tak jakoś ja zaczynałem razem z nim, później reszta dołączyła. Dużo stracił, poznał dziewczynę... Tak to jest, jak wchodzi dziewczyna w interesy to zawsze się zaczyna wszystko sypać (śmiech).


Wiem coś o tym (śmiech). A jak to wygląda teraz? Masz jakieś wieści od pozostałych członków byłego 016? Jakie są obecnie relacje między wami?

Z Łapką nie mam kontaktu od co najmniej pięciu lat, z Dasem... Das mieszka w Krakowie, więc od czasu do czasu się widujemy. W tamte wakacje 3 dni pod rząd przeciupaliśmy w "Age Of Empires", także jakoś się ta znajomość trzyma (śmiech). Pracuje, wykłada na Akademii Ekonomicznej, więc jakoś od czasu do czasu się spotykamy. Z Waldkiem nie mam kontaktu. Wysyłamy sobie jakieś życzenia od czasu do czasu i na tym się kończy. Na pewno do tego dojdzie niedługo, bo w moim mieście panują ludzie z mojej starej ekipy i chcą zrobić koncert kończący jakby całą działalność 016 i ZJS Fundamentu. Czy do tego dojdzie czy nie, to nie wiem. Nie wiem po prostu jak się do tego ustosunkować i czy brać w tym udział czy nie. Pewnie będę musiał, w końcu to wszystko się jakoś o mnie rozbija. A czy to taki de facto koniec będzie to nie wiem.

2006 rok niewątpliwie był rokiem powrotów: Liroy, Molesta, Zajka, Nagły Atak Spawacza - nawet Warszawski Deszcz o sobie przypomniał puszczając w net swój niepublikowany materiał. Nie myślałeś o tym, żeby przypomnieć ludziom o sobie? Nie korciło cię żeby wrócić do gry, kiedy patrzyłeś na powroty innych?

Korciło mnie, na pewno mnie korciło, ale w jakimś stopniu dawałem znać o sobie, na jakiś tam składankach - legalnych, nielegalnych, jakieś tam dodatki w kawałkach do płyt w gazetach... Ale wiesz, nie oszukujmy się, 2006 to nie jest 1998. Teraz płyty wydają ci, którzy wydawali płyty od samego początku i jakoś się trzymają tego. Jeżeli ktoś jest młodszy, nie ważne, jaki ma poziom i staż, to nie ma poparcia u ludzi i możliwości na to, żeby wydać płytę. Takie jest moje zdanie. No bo co z tego - ja mogę nagrać płytę i zrobić ją dobrze, wziąć dobrych gości od robienia bitów, wszystko zmiksować tak, żeby to ładnie składnie wyglądało, ale następny etap to znajomości w tej całej Warszawce, które dodają popyt. Ileś płyt już wychodziło z całego kraju, nie tylko z Warszawy, też z innych rejonów Polski, ale te płyty wychodziły i... w sumie to tylko wychodziły.

Tak jak powiedziałeś, miałeś gościnne zwrotki na innych płytach - mija kilka lat od Twojej solówki, a Ty pojawiasz się gościnnie na płycie Drugiej Strony Lustra i nagrywasz ze Spontą kawałek na Summer Jam 2006. Skoro nie zostawiłeś mikrofonu, to czego ci tak właściwie brakuje, aby powrócić z solowym materiałem? Brak czasu, chęci, a może odpowiedniego bitmejkera?

Brak czasu. Tak jak wcześniej wspomniałem, pracuję w firmie odzieżowej i to pochłania dużo czasu, mam też rodzinę, która zobowiązuje. No i chyba jednak brak gościa od bitów. Może powiem inaczej - brak ludzi od bitów. Kilku chętnych tam jest, to ludzie, z którymi mógłbym współpracować, tylko to też trudno w czasie rozegrać. Ale umówmy się, na dzień dzisiejszy jestem już w takim stadium rozwoju, że nie chciałbym się pchać w wydawanie jakiejś oficjalnej płyty.


No ale o nielegalu mógłbyś pomyśleć. Jest taka szansa?

Tak, mógłbym pomyśleć o nielegalu i sam to wydać tylko tak, żeby się to po prostu rozeszło. Czy przy pomocy Bartka z Gramy Fair, czy kogoś innego, byle by się to jakoś rozeszło.

Czyli żyjesz według zasady "rap dla zajawki, nie dla zysku"?

Rap dla rapu. Nie dla zysku. Prawda jest taka, że jak odeślę w tym roku moją rodzinę na Mazury do dziadków, to będę miał miesiąc na to, żeby się zamknąć w studiu i chciałbym już w tym roku zrobić płytę.

Mówiłeś o bitmejkerach. Tak na dłuższą metę współpracowałeś tylko z WDK. Pamiętam jak mówiłeś, że miało dojść do powstania wspólnego projektu - ostatecznie wyszło jak wyszło, Wasza ponowna współpraca nie doszła do skutku. Jakiś czas temu pytałem o to WDK, ale udzielił mi wymijającej i dyplomatycznej odpowiedzi bez konkretów. Może powiesz mi jak to dokładnie było? Dlaczego wam nie wyszło?

Kiedy zabieraliśmy się za kolejną płytę, nagraliśmy takie kawałki jak "4 lata", do którego zresztą nagraliśmy teledysk. Nagraliśmy też "Hołd dla miasta", który się nigdzie nie ukazał i tam jeszcze kilka innych. Później to jakoś poszło od słowa do słowa, było dużo milczenia i nasze drogi się rozeszły z różnych przyczyn. Ja zamieszkałem tutaj i mieliśmy mniejsze sposobności do kontaktu, on zaczął współpracować z innymi ludźmi, którym zaczął robić muzykę i wszystko się rozeszło...

Wasze wersje trochę się mijają, podobno wysłał ci już jakieś promo bitów, ale tobie coś nie pasowało.

Wysłał, wysłał... Ale to była rozmowa 1,5 roku temu albo i ze 2 lata temu. Liczyłem na to, że jak mi prześle promo bitów, to to będą jakieś nowe bity, a nie takie, które ja odrzuciłem w 2001 roku...

W takim razie czy widziałbyś na Polskiej scenie takiego producenta, z którym mógłbyś nawiązać długodystansową, stałą współpracę, tak jak kiedyś z WDK?

Powiem ci tak... Waldek jest dla mnie gościem, który ma największe pojęcie w całości o tworzeniu muzyki. To znaczy od zrobienia bitu, poprzez jego aranżację i mix z wokalem. Robi to rewelacyjnie i robi to najlepiej w całej Polsce. Do innych producentów mógłbym się przyczepić i powytykać im błędy, on to robi dobrze. Czasami przesłodzi, co też tam jest czasem przez ludzi zauważane, ale ogólnie zna się na tym, co robi. No a czy widziałbym kogoś na jego miejsce? Nie. Nie widziałbym innego producenta, z którym mógłbym zrobić całą płytę.

No właśnie, tylko, że widzisz... WDK poszedł teraz w nieco inną stronę, nie wiem czy wiesz, ale założył z Pietzem duet Nuclear Headz, gdzie powoli skłania się w stronę syntetyków. Gdybyś już jednak miał nagrać z nim płytę, to podążałbyś za nim idąc z duchem czasu, czy też jednak cisnąłbyś go o stricte klasyczne bity?

Nie nie, nie lubię syntetyków - odkąd znam Piecucha zawsze w takie rzeczy odbijał, wziąłem swojego czasu od niego kilka bitów, do których niestety nic nie nagrałem. A były to dobre bity i nie syntetyki. Przynajmniej jeszcze wtedy... Nie poszedł bym tutaj z duchem czasu, ja jestem zwolennikiem prostego bitu: bas, bęben i jakaś przeszkadzajka. Od czasu do czasu mam jakiś odskok, że jest jakiś sampelek i linia melodyczna, ale... raczej standardowo. Może dlatego, że mam wadę wymowy, może dlatego, że rapuję - jak to ludzie niekiedy zauważali - w specyficzny sposób akcentując wszystko i może właśnie dlatego na takich bitach najlepiej się czuję.


Czy z powodu wady wymowy zdarzały ci się jakieś nieprzyjemności?

Jak wyszła składanka "Blokowisko", to prawie na każdym portalu rozpisały się recenzje tej płyty. Pomijam już Paktofonikę, bo wiadomo, że Paktofonika musi być ładnie oceniona, ale w wielu recenzjach jedyne kawałki, jakie wg. recenzentów zasługiwały na uwagę to moje dwa kawałki: "Dz**ka z naprzeciwka" i...

"Jaoshaleje"...

Tak, "Jaoshaleje". I w większości byłem pozytywnie oceniany, ale były też recenzje, gdzie ludzie jechali no już nie po umiejętnościach czy tekście, tylko się przypierdalali do wady wymowy, do dykcji i do akcentowania w specyficzny sposób, o czym już zresztą wspominałem. To mnie trochę śmieszy, bo jest w Polsce mnóstwo ludzi, którzy rapują i są też tacy, którzy mają jeszcze większą wadę wymowy niż ja... Chociażby Radoskór, ale to już jest niby inna klasa i tutaj nie wolno sobie pozwolić na pewne uwagi pod jego adresem. Tak więc to jest dziwne. Ale na ogół ludzie, którzy recenzują, oczywiście nie wszyscy, zwracają na to uwagę. Bardzo cenię Flinstona [Marcina Flinta] i to co mówi, bo mówi szczerze o tym co sądzi - jest to jego punkt widzenia i jego subiektywna ocena, ale gość wali szczerze. Za to go lubię i dlatego czytam jego artykuły. Są też ludzie, którzy o tej muzyce nie mają bladego pojęcia i są na przykład ślepo zapatrzeni w WWO, Molestę czyli powiedzmy mocniejszy rap, bardziej hardkorowy, bardziej uliczny, którzy jak ktoś zrobi coś bardziej lajtowego i funkującego to będą po tym jechać, jakie by dobre nie było.

Kiedyś powiedziałeś, że chcesz dobić do dziesięciu płyt. Nadal będziesz trwał w tym planie, czy jednak rzeczywistość przekreśla takie założenie?

Chcę nagrać w tym roku płytę i ją promować pod szyldem 016. Od tego zaczynałem i na tym skończę. Nagram 10 płyt - nie wiem, jak rozłożę to w czasie i nie wiem, kiedy wyjdą, czy będę miał już 40 lat czy nie, ale do dziesiątki na pewno dojdę. Nie chcę mówić, że to będą pełnometrażowe płyty, może to będą jakieś małe EP-ki, a po dziesiątce koniec. Nie ukrywajmy, jak ktoś to robi przez lat, z różnym skutkiem i z różnym rozgłosem to to w nim siedzi. Jeżeli ktoś to lubi, jeżeli ktoś to kocha... to będzie to robił. Z mniejszym lub z większym natężeniem, ale będzie to robił. Nie chcę się przebijać na pierwsze strony gazet, czy też być na pierwszych miejscach z jakąś pioseneczką, mam ludzi, którzy mnie słuchają, ci ludzie mają kolejnych ludzi i tak to idzie. Jeżdżę trochę po Polsce, wsiadam w samochód, biorę ciuchy i jeżdżę pokazywać, sprzedawać... I jakoś tam starsi, niestety tylko starsi - kojarzą mnie. Podejrzewam, że dzieciakom, którzy zaczynali w 2003 czy nawet w 2001 słuchać rapu moja ksywa nic nie powie. Podejrzewam, że oni nie będą nic wiedzieli o mnie, będą znali tylko tych, którzy są teraz, czyli Molesta, WWO, Tede czy Kalibra. Oni nie będą znali żadnego zespołu z lat 90., nie będą wiedzieli co to jest Ideo z Częstochowy. Podejrzewam, że dzieciaki nie wiedzą nawet, że na początku we Wzgórzu był Radoskór, pewnie myślą, że Wzgórze to Borixon i Zajka...

No i tak już jest, to już jest jednak historia, którą należy wspominać i kultywować a nie iść w zaparte. Niestety bardzo dużo ludzi zapomina o przeszłości, o tym, żeby ją wspominać i o tym jak to się zaczęło. Zamiast tego ludzie skupiają się na wypominaniu błędów innym, podważając ich autorytet. Niestety...


Z pewnością śledziłeś to, co działo się na Polskiej scenie podczas twojej nieobecności. Doszedłeś do jakiś interesujących wniosków?

Tak, jakoś to wszystko śledzę - różni raperzy dzwonią do mnie często w sprawach sponsoringu. A wnioski? Pojawiło się słynne hiphopolo, nastała mała moda na funk i generalnie zaczęło się j**anie. Każdy na każdego j**be, ludzie się zbierają w jakieś tam obozy, gdzie na zewnątrz wydają się obozami trzymając się razem. A podejrzewam, że w głębi duszy każdy ma do każdego jakąś zażyłość, jakieś "ale", ale o tym się nie mówi. A rap, w ogóle cały hip hop są takie, że muszą być tam różne style po prostu. Od ciężkich, poważnych, po ostre z gitarą po funkujące brzmienia. Nawet jak Mezo czy ktoś tam inny, nie wiem, Owal czy cała reszta mają ochotę nagrać całą piosenkę bardziej śpiewaną, do rytmu dwa na dwa, czy cztery na cztery to mają do tego święte prawo, prawda? I wszyscy się o to przypieprzają. A to całe pojęcie "hiphopolo", co to k**wa w ogóle jest hiphopolo? Są zespoły typu Verba czy tam Jeden Osiem L, które powinny iść na odstrzał od razu. Chociażby za nazwę. Ale to jest ich sprawa co grają, ja tam Verby nie śledzę, ale oni pewnego czasu powiedzieli, że nie są zespołem hiphopowym, a wytwórnie i media szły w zaparte kreując im taki wizerunek i przyznając nagrody...

Załóżmy, że przychodzi do ciebie przedstawiciel dużego majorsa i mówi: "Jaosh, rok wielkich powrotów - świetny moment żeby zarobić jeszcze trochę kasy". Wypisuje ci czek na pokaźną sumę, ale każe zrobić lekki, komercyjny kawałek o miłości, który ma śmigać w "Esce". Wchodzisz w to?

Wiesz co, najśmieszniejsze jest to, że my mamy taki kawałek (śmiech). To jest jeden z ostatnich kawałków, jakie nagraliśmy z Waldkiem, mowa tutaj o kawałku "Hołd dla miasta", gdzie w refrenie śpiewa zresztą obecna żona Waldka. To jest taki kawałek, który by na bank chwycił w okresie letnim i bardzo dobrze by się sprzedał. Nie jest on o miłości... To znaczy w sumie to jest, ale do miasta, nie do kobiety. Ale ja się tego kawałka nie wstydzę, bo mi się podoba - to jest jakaś odskocznia. I gdyby jakiś majors zaproponował taki kawałek na singla to bym w to wszedł. Nie dałbym się przekupić pięcioma teledyskami. Z doświadczenia wiem, że pięć teledysków to mało kto robi, a żeby puścić gdzieś teledyski to trzeba mieć naprawdę ogromną siłę przebicia i znajomości.

Porozmawiajmy o Przemyślu. Po wywiadach widać, że kiedyś śledziłeś tamtejsze podziemie - jak to wygląda teraz?

Przemyśl to jest moje miasto, kurde (śmiech). To są moje włości. Siedzę tam duchem i patrzę, mam tam kumpli, z którymi od czasu do czasu gadam i pytam co tam się dzieje. Wielu chłopaków ze starej brygady z końca lat 90.prowadzi jakieś tam imprezy i jakoś tam ciągną.

Nie wiem natomiast jak tam stoi sprawa z graffiti, nie wiem, czy coś tam się jeszcze dzieje. Wiem, że od czasu do czasu jakieś tam jamy są, ale czy więcej ekip jest malujących to nie wiem, kiedyś było ich dużo. Na pewno mamy dobrą ekipę jeśli chodzi o break dance - Unikal Family. To jest dobra ekipa, gdzie mogą to jadą i się pokazują, walczą o swoje.

A z zespołami... no coś tam się dzieje, ostatnio słyszałem o jakimś zespole WSB, który coś tam miał wydawać przy pomocy jednej z firm odzieżowych.Czy do tego doszło czy nie, tego już niestety nie wiem, bo do tej firmy przyszedł gość z Przemyśla - Gal i oni z tego zrezygnowali.

No coś się tam dzieje, Przemyśl jest mocny. Zawsze był mocny. To tylko kwestia braku finansów, żeby zaistnieć, bo potencjał jest duży. Uważam, że wschód ma najmocniejszą ekipę, jeśli chodzi o rap. Nie wspominam już o Lublinie, który bardzo mocno stoi, po prostu oni nie chcą z tym wychodzić. Wschodnie ekipy są najmocniejsze, jakby tylko ktoś wyłożył kasę na ich promocję w radiostacjach, to wtedy gwarantuję, że podział sił w Polsce by się zmienił.


Jaosh, wielkie dzięki za rozmowę. Chciałbym, żebyś na koniec powiedział kilka słów do ludzi młodszych, którzy słuchają rapu od niedawna i nie wiedzą kim jest Jaosh... Chciałbyś im coś przekazać?

Tak. Chciałbym, żeby się skupili na prawdziwym hip hopie, nie mówię, że tylko na polskim, ale też żeby się otworzyli na wartościowe rzeczy ze Stanów, także na Niemcy i Francję, żeby się otworzyli na cały hip hop na świecie, a nie tylko skupiali się na polskim. Bo nie oszukujmy się, 70 procent młodzieży, która teraz słucha hip hopu, słucha hip hopu typu Mezo, Jeden Osiem L, Verba i tego typu podobne, a na tym się świat nie kończy. Tak samo nie kończy się na WWO, Moleście czy Tede. Jest multum bardzo dobrych zespołów, które są w podziemiu, które nie mają możliwości zaistnieć, nie mają siły przebicia... Ale uważam, że każdy powinien grzebać na miarę swoich możliwości - grzebać w internecie i szukać nowości, nie tylko oficjalnych. I to na pewno otworzy umysł, każdy będzie widział co lubi i czego słucha. A nie coś takiego, że to i to jest modne czy tego i tego trzeba słuchać, bo takie coś nie ma sensu.

mhh.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas