"Przesolona zupa"
Długo oczekiwany album Kultu, "Poligoni Industrial", wydany w grudniu 2005 roku, spotkał się z mieszanym przyjęciem przez krytykę. Na szczęście dla zespołu Kazika Staszewskiego jak zwykle nie zawiedli fani, którzy już w pierwszym tygodniu po premierze kupili blisko 20 tysięcy egzemplarzy. Płyta powstawała w dosyć szczególnych okolicznościach. Kazik, lider zespołu, miał tym razem inną wizję nagrania utworów niż pozostali członkowie Kultu. Ostatecznie Staszewski ograniczył się więc tylko do zaśpiewania piosenek, a głównym kompozytorem utworów jest gitarzysta Krzysztof "Banan" Banasik. W rozmowie z Arturem Wróblewskim opowiedział on o przebiegu sesji nagraniowej, miejscu Kultu na krajowej scenie muzycznej i planach wydania drugiej części płyty "Poligono Industrial".
Jak oceniasz 2005 rok pod względem muzycznym? Czy pojawiły się jakieś płyty, które zrobiły na tobie wrażenie?
Szczerze mówiąc nie obserwuję takich zjawisk. Być może ukazało się coś interesującego, ale ja nie jestem w tym przypadku osobą kompetentną, by to poddawać ocenie. To raczej nie jest pytanie do mnie.
Czyli rozumiem, że nie masz jakiejś ulubionej płyty 2005 roku?
Raczej nie. Na pewno nie. Ja zresztą nigdy nie mam "dyżurnych" ulubionych płyt. Nic nowego, co poznałem ostatnio, mnie nie zachwyciło. Ja raczej grzebię w przeszłości.
A jak w klasyfikacji płyt 2005 roku ustawiłbyś "Poligono Industrial"?
Tak jak mówiłem, nie śledzę premier i mam świadomość, że nie poszukując na bieżąco, mógłbym pominąć wielu twórców. Ale na tym poziomie komercji... Może nie tyle komercji, co popularności, to uważam, że jest to jedna z ciekawszych propozycji. Na tej płycie nie ma tak zwanych hitów. Tworząc koncepcję tego albumu starałem się zachować, mimo różnorodnej stylistyki kompozycji, klimatyczną całość. Dlatego nie ma tutaj czegoś, co może zostać podane jak typowy przebój.
Obok piosenek lżejszej natury, są także utwory mające mroczny i brudny charakter, tudzież formy instrumentalne, które nie są tak oczywiste jak na zespół Kult. Porównując propozycje znanych mi zespołów z podobnego kręgu artystycznego czy poziomu popularności, bo kontekst jest istotny, z pewną dozą zarozumiałości, acz bez fałszywej skromności, śmiem twierdzić, że nasza płyta jest na pewno ciekawsza.
"Poligono Industrial" osiągnął spory sukces komercyjny. W pierwszym tygodniu po sprzedaży album nabyło około 20 tysięcy fanów...
20 tysięcy było w dniu premiery. Teraz natomiast jest około 30 tysięcy. Oczywiście, jestem zadowolony, mam nadzieję, że moi koledzy również. Może to nie jest jakiś oszołamiający wynik, jak na sprzedaż płyty. Ale w obecnych czasach i okolicznościach panujących w mediach, uważam to za sukces.
Fani Kultu dosyć długo musieli czekać na następcę "Salonu Recreativo"...
Szczerze mówiąc ta przerwa nie była taka długa. Może wcześniej rzeczywiście płyty były nagrywane częściej. Ale fakt faktem, w tym czasie Kazik miał solowe projekty, w których zresztą wielu członków Kultu uczestniczyło. Tych płyt Kazika, licząc te z piosenkami Kurta Weilla i Toma Waitsa, oraz autorskimi - "41" i "Los się musi odmienić" - plus muzyką do filmu, wyszło jak widać dużo.
Także z tego powodu, że Kazik śpiewa w tym zespole, pisze teksty i jest osobą najważniejszą, a w danym momencie miał inne projekty, więc niestety zespół skazany był na plan dalszy.
Jednak wtedy grupa przestaje istnieć. To znaczy były robione próby, nagrywaliśmy demo... Myślę, że gdyby Kazik nie nagrywał tylu swoich płyt, to "Poligono Industrial" mogłoby ukazać się rok wcześniej. A fani Kultu i Kazika byliby bardziej wyposzczeni...
Powiedziałeś, że Kazik jest najważniejszą osobą w zespole. Kazik powiedział mi natomiast, że to Banan przejął przywództwo muzyczne w zespole i wyznacza kierunek, w jakim zmierza Kult. Z tego powodu były ponoć jakieś tarcia...
Insynuacja problemów z "ego"? Tarć dramatycznych nie było. Nie wiem, dlaczego w mediach jest ostatnio jakiś trend na "tarcia" w Kulcie. Tarcia są, gdy ktoś chce przez cały czas przeforsować jakiś pomysł, a z drugiej strony byłby opór. Była to raczej prosta rzecz.
Kazik z powodów wcześniej wspomnianych, nie uczestniczył w kolektywnym przygotowaniu do nagrania płyty i siłą rzeczy wymyślił sobie, że będzie obecny raczej wirtualnie. Wyglądało to tak, że kiedy pracował jeszcze nad solowymi projektami, nie uczestniczył w próbach zespołu, dostawał nagrania w formie szkicu kompozycji stworzonej na komputerze lub nagranej przez zespół na próbie, do których pisał teksty i w domu wymyślał linie wokalne. Zdarzały się później próby w komplecie, raczej sporadyczne, i grywanie nowości na koncertach - kiedy to wiele się wyjaśnia.
W pewnym momencie Kazik dojrzał, by przedstawić swoją koncepcję, która wynikała z jego doświadczeń z prac nad płytami solowymi. Natomiast większość kolegów z zespołu miała jednak życzenie, by płyta zespołu Kult różniła się - oczywiście w miarę możliwości - od solowych dokonań Kazika. Bo można zrobić coś na siłę totalnie innego, ale śpiewający Kazik zawsze wykreuje "kultowy" i "kazikowy" klimat czy tylko skojarzenie.
W każdym razie, gdyby płyta powstała według jego koncepcji, mielibyśmy najpewniej kolejną wariację na temat "41-go", tudzież "Los się musi odmienić". Myślę, że w tym przypadku "tarcie" było tym, że Kazik zaproponował swoją koncepcję, która nie przeszła i dalej toczyło się wszystko według ustalonego wspólnie planu, czyli nastąpiło porozumieniu się w kwestii szczegółów pracy, jej rytmu, miejsca, brzmienia i tak dalej.
Jak odbierasz - jako główny kompozytor Kultu - tekst piosenki "Pot i kreff" (np. "Czy Wy się nie wstydzicie?/Takie piosenki tutaj do mnie przynosicie" lub "Czy Wam się jeszcze nie znudziło, ku**a w du*ę mać?/Jeszcze w Waszym wieku solówki grać"?).
Jako formę ironii, być może niepotrzebną. Jak kiedyś mówiłem, Kazik otrzymał bardzo dużo propozycji nowych piosenek, a zawsze uważałem go za tak zdolnego artystę, że nie ogranicza go żaden styl muzyczny. Ewentualnie ogranicza go w danym momencie emocjonalnie to, czy coś mu się podoba, czy też nie. Czy mu podchodzi i czy inspiruje go do napisania tekstu. Natomiast w tym przypadku mógł odrzucić tę piosenkę, jak każdą inną, która mu nie pasuje ze względów tylko jemu samemu znanych.
Natomiast tutaj, pod wpływem emocji, napisał tekst prześmiewczy i w sumie ciekawy. Ja uważam, że muzyka w dzisiejszych czasach może mieć funkcję tylko użytkową, czy abstrakcyjną. Natomiast w przypadku zespołu Kult, jak i innych zespołów undergroundowych i niezależnych, ważna jest autentyczność. I tutaj ta autentyczność w kształcie twórczości muzyczno-literackiej, jest formą zapisu czasu i emocji, które były w chwili jej powstawania i nagrywania.
Poczynając od relacji między kolegami z zespołu, do spraw bardziej ogólnej natury, czyli społecznej, religijnej i tak dalej. Także wydaje mi się, że to jest pewien przekrój doznań. Można się z tego śmiać, może to komuś się wydać przykre...
Uważam tylko, że Kazik przesadził trochę z przekleństwami. Tam są takie formy w dzisiejszych czasach już nadużywane, co mnie za bardzo nie podnieca, a raczej kojarzy mi się na przykład z przesoloną zupą. Uważam to za niepotrzebne, ale piosenka ma swoją rację bytu.
Kazik ma ponoć prawo veta w zespole. Czy wy - mówię tu o pozostałych muzykach grupy Kult - nie chcieliście zawetować tego tekstu, jeżeli wam się nie do końca podobał?
Mógłbym powiedzieć, że ten tekst mi się nie podoba i zabieram tę piosenkę. Mógłbym tak wielokrotnie zrobić. Czasami propozycje Kazika nie powalają mnie, spodziewam się po nim więcej od strony tekstowej, innym razem bardzo pozytywnie mnie zaskakuje. Ale - powiedzmy to w ten sposób - dawałem kompozycjom czas i ufałem Kazikowi, że zrobi ile może. Był przecież wymęczony swoimi solowymi projektami, na które napisał bardzo dużo tekstów.
Czasami pewne formy wręcz się powtarzają. Mam tego świadomość. Mam nadzieję, że Kazik również. Ale nie ukrywajmy - na przykład Bach czy Mozart również się powtarzali, wielu absolutnie genialnych twórców się powtarzało. To nie jest tak, że za każdym razem tworzy się coś nowego. Chyba, że ktoś nagra na siłę zrobioną awangardę i jest ona tak daleka od tego, co znamy, że nie ma żadnego porównania. Jest do niczego niepodobna, może kompletnie zostać niezauważona. Ale ogólnie mówiąc w muzyce popularnej trudno jest nie powtarzać pewnych form, które już były. Dlatego nie doszukiwałbym się tutaj jakiegoś ciśnienia, by tworzyć nowe formy w muzyce krajowej czy światowej. Bez przesady.
Natomiast kilka tekstów Kazik napisał naprawdę mocnych. Takich, jakie zawsze sobie ceniłem, natury religijnej i społecznej. To spowodowało, że dzięki obecności także tekstów lekkich i z przymrużeniem oka, ta płyta ma charakter zrównoważony. Zbyt poważna byłaby smętna i dołująca, i zarazem zbyt trudna do ugryzienie przez przeciętnego słuchacza, szczególnie młodego. A dzięki temu jest opowieścią. Ja to przynajmniej traktuję w ten sposób. Są rzeczy lżejsze i nawiązania do spraw głębokich. Tutaj w tym przypadku równowaga została zachowana.
Zatem który z nowych utworów cenisz najwyżej pod względem tekstowym i muzycznym?
Mogę w zasadzie powiedzieć o trzech piosenkach, które dla mnie są najbardziej klimatyczne. Pierwsza z nich to "Park 23", z racji tego, że pojawiły się klimaty Kultowi nieznane. Nagrywając ten utwór starałem się nawiązać do Gary'ego Numana z lat 80. To coś, czego jeszcze u nas nie było.
Następny utwór to "Cham", czyli "Miałeś chamie złoty róg". Oczywiście ta piosenka pod względem literackim nie jest do końca autorstwa Kazika, ale jest zainspirowana "Weselem". A muzyka i ten tekst, tworzą dla mnie najgłębszy klimat na płycie, pomimo że pod względem literackim jest on minimalistyczny. Uważam to za najcięższy punkt oparcia tego albumu.
Wspomnę jeszcze utwory "Tłuszcza", " Pan pancerny" oraz "Nie żyje ponad stan", które przypominają mi Kult sprzed dziesięciu lat, kiedy to nagrywaliśmy "Tatę Kazika". Może to nie jest tak do końca, ale takie jest moje skojarzenie. I Kazik określił to wtedy jako "folk miejski". Trochę w tym jest muzyki parateatralnej, z nawiązaniem może do muzyki francuskiej. Chociaż też to ciężko określić, bo każdy może mieć swoje skojarzenia.
Użyłem tutaj harmony, której brzmienie może przypominać coś między akordeonem i fisharmonią. I choć to tani instrument z lat 70. z NRD, widzę tutaj podobieństwo do muzyki na przykład klezmerskiej - grupy wykonujące taką muzykę używają bowiem podobnie brzmiącego instrumentarium. I do tego dochodzi dosyć oryginalny tekst, lekko prowokacyjny.
A co do "Pana pancernego", to nie będę mówił o genezie tekstu, bo to Kazik jest właściwą osobą. Tekst jest na tyle świeży, że może być dla wielu osób bolesny. Ale to nie jest świętokradztwo, tylko raczej zwrócenie się do naszych sposobów postrzegania pewnych ikon współczesności. I to jest utwór, który w zasadzie kończy płytę. Bo piosenka tytułowa jest tylko dodaną kodą, na zasadzie oddychania, wydechu.
Kto jest reżyserem klipu teledysku do "Kocham cię a miłością swoją" i kto wymyślił historię, którą można w nim obejrzeć?
Reżyserem klipu jest Sławek Pietrzak [szef i właściciel wytwórni SP Records, dla której nagrywa Kult - przyp. red.] i to on miał własną koncepcję, dlatego ja tu wiele nie mogę powiedzieć. Mogę dodać tylko tyle, że były dwie koncepcje kręcenia obrazu. Część zdjęć została kręcona w klubie "Stodoła" kilkunastoma kamerami. Klimat miał być trójwymiarowy. Ale nie wiem, na ile to wyszło, bo klip widziałem fragmentarycznie.
Trudno mi powiedzieć, czy efekt jest zamierzony, bo nie wiem, jak Sławek sobie to wyobrażał. W historii Kultu jeszcze czegoś takiego nie było, jest to na pewno nowa sprawa. Co do historii pokazanej w teledysku, nie chcę się wypowiadać na temat "co autor miał na myśli". Bo w takich przypadkach często powstają kuriozalne opinie. Dlatego trzeba by spytać o to Sławka.
Planujecie wydanie kolejnego singla?
Jeszcze nie wiemy, co to będzie. Były propozycje "Pana pancernego", ale w wersji albumowej ta piosenka jest dłuższa niż typowy singel czy utwór radiowy. Być może będzie to "Prezydent". Nie wiem jeszcze.
Jak wygląda przyszłość Kultu?
Nie mam pojęcia. Ja bym chciał, aby kolejna płyta, "Poligono Industrial II", wyszła jeszcze w 2006 roku. Mamy bowiem sporo piosenek, które nie weszły na ten krążek, bo byłby on wtedy przeładowany jak "Salon Recreativo". A poza tym były one dobierane według pewnego klucza, opowieści. I w ten sposób zostało nam bardzo dużo piosenek, których szkoda byłoby wydawać na singlach. Byłyby wtedy oderwane od całości.
A tak może spokojnie powstać z tego płyta, być może nawet bardziej przebojowa i nośna, niż "Poligono Industrial". Bardziej rozrywkowa, ale to jest tylko moje życzenie. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało za pół roku. Mówię tylko, jak bym sobie to wyobrażał. Być może album będzie musiał poczekać.
A co z płytą koncertową?
Nic mi o niej nie wiadomo.
Dziękuję za rozmowę.