"Postanowiłem odciąć pępowinę"
Enrique Iglesias jest jednym z najpopularniejszych latynoskich wykonawców w historii muzyki. Po blisko czterech latach przerwy powraca na rynek z albumem "Insomniac", który unowocześnił brzmienie jego muzyki, dodając nawet elementy hip-hopu. W rozmowie z Jakubem Biskupskim z tygodnika "Gala", artysta opowiedział m.in. o konkurencji z ojcem Juliem, o związku z Anną Kurnikową oraz o skandalu z polską "taśmą prawdy".
Jak ci się dzisiaj spało?
Niestety, fatalnie.
Przecież skończyłeś pracę nad albumem "Insomniac" (człowiek cierpiący na bezsenność). Teraz możesz się wyspać.
To nie tak. Od zawsze mam problemy ze snem. "Insomniac" pomógł mi znaleźć wytłumaczenie dla moich przyzwyczajeń.
Pracowałeś nad nim trzy lata. Głównie nocami.
Przynajmniej nie musiałem ich spędzać w łóżku, próbując zasnąć. Do studia wchodziłem około 17, a kończyłem o świcie.
W ogóle nie odpoczywałeś?
Spałem po trzy, cztery godziny na dobę. Przed południem.
Satysfakcjonują cię efekty?
Całkowicie. Jeżeli coś byłoby nie tak, "Insomniac" wyszedłby w 2010 roku, a nie teraz. Wszystko musiało być dopracowane w najdrobniejszych szczegółach.
Chciałeś coś sobie udowodnić?
Nie wiem, czy udowodnić to dobre słowo. Chciałem raczej pokazać, że wciąż jestem, żyję i tworzę.
Kto pierwszy przesłuchał gotowy materiał?
Mój przyjaciel, z którym kiedyś współpracowałem. Ufam mu i liczę się z jego uwagami. Dostał płytę i zamknął się w pokoju. Po godzinie wyszedł z uśmiechem na ustach i powiedział:OK!. A zazwyczaj krytykował moje pomysły.
A Julio Iglesias?
Nie. Nie daję ojcu płyt. A on ich nie słucha.
W ogóle nie rozmawiacie o muzyce?
Ojciec wie, że uwielbiam jego piosenki. Wychowałem się na nich. Jego styl mnie ukształtował. Ale kiedy zacząłem dorastać muzycznie, postanowiłem odciąć pępowinę. Od tego czasu podczas rodzinnych spotkań wymieniamy uwagi o futbolu, czy o grze koszykarzy Miami Heat.
Nie dawał ci dobrych rad?
Obserwowałem go. Ojciec ma taki dar, że zawsze wie, kto jest naprawdę szczery, a kto chce go wykorzystać do załatwienia swoich interesów. Mam nadzieję, że i ja urodziłem się z taką umiejętnością. Do tej pory nic złego mnie nie spotkało.
A myślałeś o nagraniu piosenki z ojcem?
Marzę o tym. To byłaby dla mnie klamra czasowa. Powrót do dzieciństwa, kiedy obserwowałem występy ojca w telewizji i śpiewałem do skakanki. Ale nie chciałbym robić tego ze względów marketingowych. Kiedy nadejdzie odpowiedni moment, zaśpiewamy razem - z potrzeby serca.
On sprzedał prawie 300 milionów płyt, ty do tej pory 40. Rywalizujesz z jego legendą?
Nie mam najmniejszych szans. Nawet nie przyszło mi to do głowy.
Jeden z dziennikarzy policzył, że gdybyś tworzył przez kolejne 30 lat?
Ile???
...30 lat. Wtedy miałbyś lepszy wynik sprzedaży płyt niż ojciec.
Człowieku, a wiesz, ile miałbym wtedy lat? 62. Jak dożyję takiego wieku, to prędzej mnie spotkasz na plaży niż w studiu nagrań. Kolorowy drink z parasolką i czekanie na najlepszą falę. Będę takim surfującym dziadkiem.
Z gromadką wnucząt?
Na pewno. Kiedyś w końcu nadejdzie ten moment, w którym stwierdzę, że chcę już mieć dzieci. Wnuki byłyby naturalną konsekwencją tego kroku.
Miła perspektywa.
Ale wciąż odległa. Mam jeszcze wiele rzeczy do zrobienia. Teraz czeka mnie promocja "Insomniaca", koncerty. Zresztą kilka następnych lat też sobie zaplanowałem. Dzieci muszą jeszcze poczekać.
A ślub z Anną Kurnikową?
Mamy czas. Anna ma dopiero 25 lat.
Wciąż jesteście razem.
Od pięciu lat?
Ostatnio było głośno o kryzysie w waszym związku. Mówiono nawet, że to koniec miłości.
Zdążyłem się już do tego przyzwyczaić. Odkąd zaczęliśmy się spotykać, braliśmy ślub pięć razy, Anna była w ciąży około 15 razy, a naszych rozstań to nawet nie jestem w stanie policzyć.
Później napisano, że zażartowałeś sobie i puściłeś plotkę, że nie jesteście razem.
Chyba nie uważasz, że mógłbym tak żartować. Ktoś sprzedał informację, a później chciał zarobić na jej ciągu dalszym.
Czyli wiadomość, że chcesz stworzyć swoją linię prezerwatyw, też jest nieprawdziwa?
To akurat był żart. Podczas wywiadu jeden z dziennikarzy zapytał mnie, czy nie planuję zrobić czegoś poza muzyką, na przykład sygnować swoim imieniem linii ubrań? Odpowiedziałem, że trafił w dziesiątkę, bo właśnie niedługo na rynku pojawią się moje prezerwatywy. Mały rozmiar.
Ryzykowny żart.
Myślisz, że już po mnie?
Myślę,że będziesz się musiał bardzo postarać by odbudować swój image. Chyba że jest to specjalnie zaplanowana kampania PR? Te wiadomości zbiegły się z premierą twojej płyty.
Zobaczysz, co będzie dalej? A tak na poważnie. Ciężko jest zachować powagę, kiedy udziela się stu wywiadów dziennie. Czasem muszę się gryźć w język, bo aż mnie korci, żeby pożartować.
Byłeś łączony z partnerkami z teledysków - Jennifer Love Hewitt, Christiną Aguilera. Annę też poznałeś na planie. Czym różni się ten związek od poprzednich romansów?
Tym, że jest prawdziwy. Większość doniesień na mój temat to, jak sam widzisz - plotki.
Znalazłeś prawdziwą miłość?
Związek z Anną to najpoważniejszy związek, jaki miałem w życiu. To jedyna kobieta, o której myślę, że mogłaby zostać matką moich dzieci.
Coraz mniej tego macho?
Tak naprawdę jestem zwykłym chłopakiem. Lubię iść z dziewczyną do kina, wyjść do sklepu, spotkać się ze znajomymi.
Trudno mi sobie to wyobrazić. Ty na zakupach? chyba otoczony kordonem policji?
Zdziwiłbyś się. W Miami, gdzie mieszkam, mogę się czuć anonimowo. Od czasu do czasu ktoś poprosi o autograf, ale bez histerii.
Po słynnej aferze, kiedy podczas koncertu w Warszawie ktoś nagrał cię, jak fałszujesz, też uciekłeś do domu?
To było nieprawdziwe nagranie. Byłem wściekły, ale musiałem kontynuować trasę. Kiedy wróciłem do Ameryki, Howard Stern puścił tę taśmę w swoim programie radiowym.
Ten słynny prezenter skandalista?
Właśnie on. Byłem wściekły, ale i w sumie zadowolony. W końcu mogłem jakoś zareagować. Wsiadłem w samolot do Nowego Jorku i dzień później zaśpiewałem na żywo dla jego słuchaczy. Wtedy też dostałem najlepszą recenzję w całej karierze. Stern powiedział, że właśnie zamknąłem usta wszystkim swoim krytykom. Także jemu.
To była najmilsza chwila w twoim życiu?
Mam nadzieję, że nie. Wierzę, że jeszcze wiele przede mną.