"Polacy w Londynie? Są OK"
Miał być projektantem mebli, a został jednym z najpopularniejszych brytyjskich wykonawców... No właśnie jakich? Bo piosenki Just Jacka są trudne do zaklasyfikowania. I pewnie dlatego leniwe media na Wyspach wrzuciły artystę do worka z napisem "hip hop". Coś w tym jest, ale utworach Just Jacka słychać też muzykę alternatywną, jazzową, taneczną, nawet poważną... Brzmieniowy koktajl, jakby odzwierciedlający pochodzenie muzyka, który urodził się i spędził prawie całe swoje życie w wielokulturowym Londynie. I właśnie od pytania o brytyjską stolicę zaczęła się rozmowa z - jak się okazało lekko niewyspanym - Just Jackiem, którą przeprowadził Artur Wróblewski.
Wybacz, wczoraj trochę się zasiedziałem (śmiech) i jestem niewyspany. A tu 10. rano i wywiad... Wiesz jak to jest...
To przykro mi, że cię musze męczyć (śmiech).
Nie! Nic z tych rzeczy!
Jesteś w Londynie? Ostatnio sporo koncertujesz i jeździsz po festiwalach...
Tak, siedzę w swoim mieście.
Świetnie, bo chciałem z tobą porozmawiać właśnie o Londynie.
To trafiłeś na dobrą osobę (śmiech).
(śmiech) Wiem. Kele Okereke z Bloc Party śpiewa w "Song For Clay": "East London is a vampire, it's sucks the joy right out of me"...
Północny Londyn, gdzie mieszkam i skąd pochodzę, na pewno nie jest żadnym wampirem (śmiech)! Północny Londyn to... zabójca wampirów (śmiech)!
A już na poważnie... Kocham to miasto. Północny Londyn pełen jest bardzo kreatywnych i świetnych ludzi oraz interesujących miejsc. Różnych - podkreślam - ludzi i miejsc. I to niejako stanowi o jego sile. Zawsze będę mówił, że kocham to miasto i tą jego część. Nigdy się z stąd nie ruszę...
Ale już raz to zrobiłeś, bo przeprowadziłeś się do Brighton...
Widzę, że jesteś świetnie przygotowany (śmiech).
Taaa, coś tam o tobie czytałem (śmiech).
(śmiech) To powiem ci jeszcze, że przez jakiś czas mieszkałem w południowym Londynie. A co do Brighton, to był taki moment w moim życiu, że czułem się zmęczony nie tyle Londynem, co mieszkaniem w metropolii przez wiele, wiele lat. Potrzebowałem trochę przestrzeni. Zresztą każdy, kto przez kilkanaście lat mieszka w wielkim mieście, czuje to samo...
Jeżeli jesteś z północnego Londynu, to pewnie kibicujesz Arsenalowi...
Jestem pewien, że gdybym tylko interesował się piłką nożną, to kibicowałbym "Kanonierom" (śmiech).
Kurcze, no to trafiłem jak kulą w płot... (śmiech). To powiedz mi, jako Londyńczyk, jak odbierasz kolejne doniesienia na temat aresztowania potencjalnych terrorystów i udaremnionych zamachów...
Sam nie wiem... Być może niektórzy Londyńczycy czują się zagrożeni, boją się... Oczywiście, te sytuacje są okropne i obrzydliwe. Przecież oni chcą zabijać niewinnych ludzi... Ale to nie tak, że chodzę po Londynie i zastanawiam się kiedy wybuchnie kolejna bomba. Staram się z tym żyć, ale nie do tego stopnia, by nie wychodzić z domu czy coś takiego. Nie myślę o tym cały czas...
A co myślisz o Polakach, którzy dosłownie zalali wasz kraj i Londyn?
(śmiech) Musze ci powiedzieć, że poznałem wielu pokręconych gości z Polski (śmiech). Są w porządku...
To przejdźmy zatem do muzyki. Jesteś określany jako artysta stricte hiphopowy. Trudniej o bardziej mylne określenie twojej muzyki...
Masz rację. To nie jest prawda. Wiesz, tacy są dziennikarze...
Cóż, to część naszej pracy. Ale czy kategoryzowanie muzyki według ciebie jej szkodzi czy może pomaga lepiej zorientować się fanom?
Szczerze mówiąc, nie widzę powodu do wymyślania nowych gatunków... Popatrz na przykład co się stało z tak zwanym nowym ravem. To świetny przykład na sztucznie wymyślony styl muzyczny. Ktoś o tym napisał i nagle kilkanaście zespołów zaczęło się podpinać pod ten trend.
Jeżeli chcesz być poważnym artystą, to nie możesz zastanawiać się w jakim stylu napiszesz teraz kawałek. Po prostu komponujesz dobrą muzykę. Powiem ci jeszcze - jako dziennikarzowi - że wielu muzyków sika w majtki ze śmiechu słysząc kolejny "styl" wymyślony przez prasę.
Rozumiem. Pozostańmy jeszcze przez chwilę w tym temacie. Jako wykonawca czerpiący z brytyjskiej muzyki hiphopowej powiedz mi jak jest główna różnica między wyspiarskim a amerykańskim rapem? I dlaczego Amerykanie tak łatwo podbijają wasz rynek, a Brytyjczykom przychodzi z trudem pokazanie się w Stanach. Weź na przykład - taka świeża sprawa - Kings Of Leon i z drugiej strony "nieświeży" Robbie Williams....
Powiem ci na początku o hip hopie... W Wielkiej Brytanii artyści rapowi to są goście, dla których ta muzyka zawsze będzie miała charakter podziemny. Nie jest ich celem podbijanie popowych list przebojów i wyprzedawanie koncertów. W Stanach Zjednoczonych jest odwrotnie. Tam bycie bardziej pop, zwracanie na siebie uwagi i chęć "awansowania "do mainstreamu jest najważniejsza. To podstawowa i zasadnicza różnica. Chodzi tylko o podejście do pojęcia hip hopu...
A jeżeli chodzi w ogóle o brytyjskich wykonawców na amerykańskim rynku, to żeby podbić Stany Zjednoczone i tamtejszy rynek, musisz spędzić tam mnóstwo czasu. Mnóstwo! By tam zaistnieć musisz się naprawdę poświęcić. Czeka cię mnóstwo pracy... I jeszcze te odległości...
Druga sprawa to tamtejszy rynek muzyczny. Jak sam wiesz, Ameryka to inny świat jeśli chodzi o wykonawców. Ich muzyka ma bardzo mocną pozycję. Po co mają słuchać kogoś, jeżeli "ich" ludzie robią mniej więcej to samo? Chyba takie jest ich nastawienie. My też tacy trochę jesteśmy (śmiech).
Brytyjczykiem, który osiągnął bardzo dużo w Stanach Zjednoczonych, jest Elton John. Znasz go z racji tego, że pomógł ci na początku kariery i jest twoim wielkim fanem... Wyciągnął też rękę do Scissor Sisters. Jak dla mnie ten człowiek jest prawdziwym muzycznym pasjonatem...
Szczerze mówiąc nie znam go zbyt dobrze. Spotkaliśmy się kilka razy. Ale odbieram go podobnie jak ty. To chyba można powiedzieć o naszej znajomości - zrodziła ją prawdziwa miłość do muzyki. Miałem trochę szczęścia, że usłyszał moją pierwszą płytę i pomógł mi. To też pokazuje jakim jest człowiekiem i artystą. Elton John wykorzystuje swoją niepodważalną pozycję, by pomóc komuś anonimowemu. Komuś, kto według niego na to zasługuje, bo jest interesującym artystą. A wcale tego nie musi robić. To coś wyjątkowego.
Nasz czas dobiega końca... Chciałem ci zadać jeszcze jedno pytanie. Kiedyś powiedziałeś, że przestałeś palić marihuanę, bo dostawałeś paranoi. I co, przerzuciłeś się na narkotyki klasy A lub B (śmiech)?
(długi śmiech) Dobre, nie pomyślałem o tym! A na poważnie, to miałem taki moment w życiu, że siedziałem w domu, jarałem cały czas i wydawało mi się, że moje życie jest wspaniałe... Ale to było udawanie, bo tak naprawdę zaczynałem świrować. Wciąż przypalam od czasu do czasu, ale zależy mi na tym, by mój mózg był cały czas na chodzie. Na najwyższych obrotach. Wspomniałeś twarde narkotyki... To coś okropnego, nie mogę się po nich otrząsnąć przez tydzień. Dlatego ich w ogóle nie biorę...
Dziękuję za rozmowę.