Reklama

"Pewien stopień szaleństwa"

Kierowana przez Wojciecha Waglewskiego formacja Voo Voo od ponad 20 lat podąża własną ścieżką, przyprawiając o ból głowy krytyków próbujących zaszufladkować jej muzykę. Równocześnie zespół sprawia swym fanom kolejne niespodzianki, eksplorując nowe obszary brzmieniowe. Dlatego nie było zaskoczeniem, gdy okrągłą rocznicę istnienia zespół w 2005 roku podsumował płytą "XX cz.1", kompletnie premierowymi kompozycjami. Bardziej konwencjonalną "urodzinową" składanką okazał się kolejny album "21", który zawierał poza nowymi utworami także zaskakujące, orkiestrowo-jazzowe wersje dobrze znanych klasyków Voo Voo. Jubileusz zespołu był okazją, by porozmawiać z Wojciechem Waglewskim, który Arturowi Wróblewskiemu opowiedział o potrzebie ciągłej nauki i poszukiwania, sięganiu do korzeni muzyki rozrywkowej jako sposobie na odświeżenie brzmienia i niedefiniowalności stylu Voo Voo.

Na oficjalnej stronie Voo Voo napisano, że album "21" to "zwieńczenie jakiegoś procesu, jakiejś drogi". Jakim zatem szlakiem uda się teraz pana zespół? W którym kierunku podąży Voo Voo?

Ja bym polemizował z tymi słowami. Mamy takiego poetę, który akurat w takie słowa to ubiera. My po prostu cały czas staramy się grać z coraz lepszymi artystami, grać coraz to nowe dźwięki i rozwijać się. Jak już mówiłem przy okazji poprzedniego wydawnictwa "XX cz. 1", to nie jest zamknięcie żadnego rozdziału.

Natomiast ten "jubileusz" był pretekstem do zrealizowania kilku muzycznych pomysłów i próbą sprowokowania naszego narodu do wysupłania kilku banknotów Narodowego Banku Polskiego i zasponsorowania płyty marzeń, nagranej z takimi artystami, jak Małgorzata Walewska, Tomasz Stańko czy orkiestra "Aukso".

Reklama

To też jest tak, że my przez całe lata pracowaliśmy z różnymi orkiestrami. Poza tym Mateusz Pospieszalski i Karim Martusewicz są świetny aranżerami, a nasze utwory wciąż ewoluują. Także grając z orkiestrą "Aukso" czuliśmy się tylko jak w powiększonym składzie, a nasze utwory potraktowaliśmy jak standardy.

Voo Voo cały czas ewoluuje, poszukuje, eksperymentuje... Wydaje mi się, że chęć znalezienia nowej, oryginalnej formy ekspresji to główna lokomotywa napędzająca zespół. Czy wyobraża pan sobie taką sytuację, w której stwierdzi pan, że muzyka zabrnęła w ślepą uliczkę i nie można wymyślić nic nowego?

Nie ma takiej możliwości. Bo im więcej człowiek chce się uczyć i poznawać, tym więcej znajduje. Może być tak, że jakiś styl muzyczny może mi się znudzić. Tak na przykład jest z muzyką rockową, która zaczyna zjadać własny ogon. Czasami ma to taki wymiar bardzo szczery, jak na przykład zespół The White Stripes...

Ale wydaje mi się, że w większości przypadków są to rzeczy ponownie przerabiane, dlatego nie rozumiem całego zachwytu nad tak zwaną nową rockową rewolucją. Inaczej sytuacja wygląda na przykład w przypadku Radiohead, którzy są otwarci na wszelkie nurty muzyczne i nowinki. Właściwie ich muzykę trudno nazwać rockiem. Dla mnie taka postawa jest genialna.

Paradoksalnie artyści, zwłaszcza ci związani ze sceną elektroniczną, szukając nowych form wyrazu sięgają teraz do korzeni muzyki rozrywkowej, do lat 20. zeszłego stulecia. Voo Voo częściowo też poszło tym tropem...

Dokładnie tak jest. Zawsze tak było, że im bardziej eksperymentalna i nowatorska muzyka, tym bardziej sięgała ona do korzeni. Dlatego na przykład moda na muzykę transową nie była niczym nowym. Pierwsze jej nagrania pochodzą jeszcze z początków poprzedniego stulecia.

Wydaje mi się, że podobnie jak to było pod koniec lat 70., percepcja wielkich imprez i wielkich widowni się wyczerpała. I dlatego wraca się teraz do grania w małych klubach, gdzie jest coraz więcej imprez DJ-skich. Kieruje się to w stronę tego, co było najlepsze w muzyce młodzieżowej i rockowej.

A wracając do sięgania do korzeni muzyki jazzowej, to ten trend zauważalny jest także w popie ? dobrym przykładem tej tendencji jest na przykład sukces Norah Jones.

Na płycie "21" znalazły się premierowe utwory, jak i nowe, czasami dosyć zaskakujące, wersje klasycznych kompozycji z repertuaru zespołu. Proszę mi powiedzieć, które z nich bardziej oddają obecne Voo Voo, teraźniejszy duch zespołu?

Dużo by o tym długo opowiadać, ponieważ Voo Voo to zespół, który ma w swoim zespole dwóch aranżerów: Mateusza Pospieszalskiego i Karima Martusewicza. I z tego powodu w grupie spotykają się różne filozofie. Mateusz stawia na bardziej bogate, barokowe brzmienie, zrobione z rozmachem i potężne. Natomiast Karim ma inne podejście do brzmienia.

Dzięki temu dało nam się połączyć orkiestrowe brzmienie z transowością. A to wymaga udziału naprawdę dobrej orkiestry. Wydaje mi się, że nam się to udało.

W nagraniach wzięli udział zacni goście: Małgorzata Walewska i Tomasz Stańko oraz orkiestra Aukso. Dlaczego zdecydowaliście się właśnie na tych artystów?

Powód był prosty ? to są artyści światowej sławy. To po pierwsze. Z Tomkiem spotykałem się już wcześniej, przy okazji innych projektów muzycznych. Doceniam u niego to, że grając coraz mniej dźwięków, równocześnie nadaje im coraz więcej emocji. Moim marzeniem było to, by właśnie w taki sposób zagrał na naszej płycie.

Z Małgosią, osobą bardzo utalentowaną i posiadającą olbrzymie umiejętności, związana jest ciekawa historia. To przecież jedna z najlepszych śpiewaczek operowych o światowej sławie, która u nas podjęła się zaśpiewania czegoś tak "głupawego", jak tekst "Łobi jabi". Świadczy to o jej wielkiej pokorze i wzorowym podejściu do pracy. I przy okazji wykonując ten utwór zrobiła z niego coś genialnego.

Krytycy od wielu lat silą się - moim zdaniem bezskutecznie - na określenie muzyki Voo Voo. Gdyby był pan zmuszony nazwać ją w jakiś sposób, jak by pan to zrobił?

Nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia. Gdzieś ostatnio w jakimś programie telewizyjnym ktoś użył sformułowania "pop alternatywny". Dla mnie to kompletny bełkot. Pop to przecież muzyka popowa, popularna. W założeniu przeciwna muzyce alternatywnej, która ma być skierowana do węższego grona osób.

Dlatego wolałbym uniknąć używania jakichkolwiek określeń mojej muzyki. Żyjemy w takich czasach, w których jest kłopot z nazwaniem muzyki. Na przykład w jaki sposób określić to, co robią Radiohead? Przecież już dawno nie jest to muzyka rockowa, dawno nie jest to muzyka gitarowa. Dlatego ja się tą sprawą za bardzo nie przejmuję.

A krytyków zapraszam na nasze koncerty, które ostatnio osiągają pewien stopień szaleństwa. Pojawiają się najróżniejsze elementy i style - wszystko zależy od danego dnia i od emocji. One są najważniejsze. Pojawiają się elementy rockowe, są też spokojniejsze momenty.

Dziękuję za rozmowę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: szaleństwo | jubileusz | utwory | muzyka | stopień
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy