"Nieoszlifowane diamenty"
Okazją do porozmawiania z frontmanem Moonspell stała się - wydana w połowie października 2007 roku - płyta "Under Satanae", na której znalazły się nowe wersje pamiętnej demówki "Anno Satanae", nie mniej legendarnej EP-ki "Under The Moonspell", a nawet "Serpent Angel", jedyny utwór nagrany pod szyldem Morbid God. Cóż, oldskulowców i tak się nie przekona, ale jak już robić coś takiego, to chyba właśnie w takim stylu jak Portugalczycy; w zgodzie z oryginałem, z jadem, z porządnym brzmieniem.
Fernando Ribeiro, a raczej Langsuyar, zdradził Bartoszowi Donarskiemu kilka mniej znanych faktów z przeszłości, parę szczegółów dotyczących zupełnie nowej płyty, a nawet włączył się w naszą nieszczęsną kampanię wyborczą.
Skąd pomysł na nowe wersje?
Myślę, że to od dawna siedziało w naszych głowach. W 95. byliśmy mocno sfrustrowani tym, jak wyszła nam "Under The Moonspell". Oczywiście nie utworami, ale tym, że nie były porządnie zagrane i nagrane. Ludzie cenią sobie urok tamtych nagrań, ale my, jako muzycy nie byliśmy z nich zadowoleni.
W sumie, "Anno Satanae" i "Under The Moonspell" mieliśmy ponownie nagrać dawno temu, ale potem przyszła pora na "Wolfheart", dalej "Irreligious", no i cóż, później naprawdę nie było już na to czasu. Zajmowaliśmy się już tylko trasami i robieniem nowych albumów.
Pomysł upadł, ale na trasach ludzie wciąż pytali nas, dlaczego nie zrobimy nowego masteringu, bo przecież te numery są bardzo dobre, że te utwory są w porządku, że nie trzeba nic dodawać, tylko zrobić nowe wydania, bo krążą tylko piraty. Inna sprawa, że musieliśmy uregulować kwestie praw autorskich z dawnymi muzykami oraz wytwórnią Adipocere, która nigdy nic dla tych nagrań nie zrobiła, tylko zbijała na nich kasę.
Dlatego stwierdziliśmy, że nie będziemy poprawiać tego brzmieniowo, tylko jak już, to zrobimy to na nowo. Nowe nagrania były dla nas pewną przygodą, ale nie było to nic dziwnego, bo ta muzyka nadal płynie w naszych żyłach.
Musiała być to też chyba fajna zabawa, wrócić do dawnych dni.
To była świetna zabawa, bo nie poszliśmy na żadne kompromisy, no i czułem się znów jakbym miał 16-17 lat. Powiedzieliśmy sobie we własnym gronie, że jeśli to wyjdzie sztucznie, jeśli wyjdzie z tego parodia nas samych, to nigdy tego nie wydamy. Mamy w planach nowe DVD, reedycje starszych płyt, jesteśmy w trakcie komponowania nowej płyty, więc nie było wielkiej potrzeby wydawanie tego na siłę. Ale gdy się do tego zabraliśmy, mieliśmy z tego sporo radości, bo przecież tamte materiały do było dla nas nie lada osiągnięcie.
Patrząc z perspektywy czasu, te utwory nie są złe. A w 92-94. w Portugalii ludzie na scenie, producenci uważali je za gówno, mówili, że są do dupy zagranie. Ale ja uważałem, że to były nieoszlifowane diamenty. Dlatego te ponowne nagrania są tak naprawdę dla nas, żeby udowodnić samym sobie i innym, że takie myślenie nie jest słuszne.
Po latach można powiedzieć, że te materiały były czymś ważnym na naszej scenie blackmetalowej. W studiu początkowo obawiałem się, że nie dam rady już tak zaśpiewać, ale postanowiłem sobie, że będę się trzymać oryginalnego wykonania. Sam byłem zdziwiony, że dałem sobie radę z tymi wokalami.
Gadaj sobie, demówkofili i tak pewnie nie przekonasz...
Doskonale rozumiem, że ludzie lubią stare nagrania, ten urok demówek, starych rzeczy, kiedy byli jeszcze młodzi, wyszukiwali te materiały, wysyłali listy itd. Jasne, ja też tego doświadczyłem i też za tym tęsknię, ale zdałem sobie sprawę, że to już nigdy nie wróci. Dobrze zachowywać te wspomnienia w pamięci, jednak życie nimi na co dzień nie jest chyba właściwe.
Przy "Under The Moonspell" nie chcieliśmy nic zmieniać, jedynie poprawić dźwięk, perkusję, no i to jak graliśmy. Ale już przy "Anno Satanae", a zwłaszcza "Serpent Angel", zmieniliśmy nieco więcej, bo w sumie nigdy nie skończyliśmy pisać tych utworów. Tak naprawdę one nie był skończone. Niemniej, choćby przez chwilę nie przeszła nam przez głowę myśl, żeby zepsuć tożsamość tamtych kompozycji.
Co było w tym projekcie najtrudniejsze?
No nie było wcale łatwe zadanie. Dziś gramy już przecież inaczej, to znaczy inaczej komponujemy, gramy lepiej technicznie. Poza tym, Mike (perkusja) doszedł do nas na demówce, Pedro (klawisze) na "Under The Moonspell", a Ricardo (gitara) po "Wolfheart". Mike np. zagrał teraz szybciej, ja musiałem poćwiczyć trochę wrzaski, bo tam nie ma śpiewanych wokali. Było więc sporo rzeczy, na których musieliśmy się skupić.
Wiesz, to jest taka muzyka, którą się gra, kiedy jesteś młody. Fizycznie nie jest to łatwe, znacznie bardziej wymagające. Kiedy byłem dzieciakiem, szedłem na nocną imprezę, nawaliłem się, a następnego dnia robiło się to samo i było w porządku. Ale teraz mam 33 lata i gdy się narąbię jednego dnia, na drugi jestem kompletnie zniszczony (śmiech).
Z wiekiem poznaje się wiele interesujących rzeczy, co jest fajne, ale też rezygnuje się z innych. To trochę jak ze starym piłkarzem - jest może wolniejszy, ale ma doświadczenie i umie ustawić piłkę tam gdzie chce. Ale faktycznie, nie było to łatwe zadanie, jakaś bułka z masłem.
Najwięcej uciechy miał z tego Ricardo, bo wtedy nie było go jeszcze w zespole, był wówczas wielkim fanem Moonspell i dla niego to byłą gratka. Mike na przykład miał grać na demo Morbid God, ale tak się ostatecznie nie stało. To stara undergroundowa opowieść. Stary perkusista w ogóle się nie pokazywał i Mike miał na niej zagrać. Minęło kilka tygodni, zabukowaliśmy studio i Mike był gotowy do akcji, ale tamten gość w końcu, w ostatniej chwili się pokazał. Szkoda, bo Mike był już o wiele lepszym perkusistą (śmiech). No ale wtedy naszym perkusistą był jeszcze formalnie Baalberith. Ale sprawiedliwości stała się zagość. Ten projekt nas niejako odmłodził.
Zaskoczyło mnie trochę to, że "Under Satanae" wyprodukował Tue Madsen. Współpracowaliście z nim po raz pierwszy.
Jak już mówiłem, przy tych nagraniach nie chcieliśmy iść na żadne kompromisy. Wybierać tego czy innego studia, zwycięskiej drużyny z "Memorial" etc. To była świetna okazja do spróbowania nowych rzeczy, za którymi rozglądaliśmy się od jakiegoś już czasu, np. Tue Madsen, ale i człowiek, który zrobił okładkę, dziewczyna odpowiedzialna za zdjęcia.
Przy takim projekcie jak ten, jest na to miejsce, bo na dużym albumie pojawia się większa odpowiedzialność i ludzie muszą to zrozumieć. Dlatego m.in. teraz spróbowaliśmy z nowym studiem, nowymi rozwiązaniami.
Wiem, że Tue Madsen pracuje raczej z grupami thrashowymi, death / thrashmetalowymi, metalcorem. Zabija mnie kompletnie nowy The Haunted - świetna płyta. Dlatego do niego poszliśmy. I było super, doskonała atmosfera.
Następny album nagramy z Waldemarem (Sorychtą), jak zwykle, ale później na pewno uderzymy raz jeszcze do Danii, żeby coś nagrać, bo brzmienie "Under Satanae" zabija. Każdy kto to słyszał jest rozwalony tym brzmieniem. "Antfarm" nie jest tak dużym studiem jak "Woodhouse", ale w "Woodhouse" jest więcej stresu podczas nagrań. On (Sorychta) podchodzi do wszystkiego w starym stylu.
Wiem, że pracujecie już nad nowym albumem. Jaki będzie?
Te utwory, które już mamy nie są drugą częścią "Memorial", ale nie jest to też "The Butterfly Effect". Nie jest to więc powtórka "Memorial", ani zwrot ku eksperymentom. Chcę tym razem wprowadzić pewne rzeczy, których nie robiliśmy od czasów "Irreligious", jak np. mówione partie wokalu po portugalsku, klawisze.
Nowy album nadal będzie jednak ciężki, mroczny, będzie nawiązywał do Iron Maiden, Fields Of The Nephilim. Jeśli uda nam się połączyć oba te światy, myślę, że wyjdzie z tego zabójczy album. Jest też sporo gitar, dużo szczegółów, ale i mroczna, miażdżąca atmosfera w stylu Fields Of The Nephilim. Śpiewam także nieco więcej niż na "Memorial", na którym 80 procent wokali było wrzeszczących.
Podczas kwietniowej wizyty w Polsce naprzykrzał się wam polski Witchfinder General numer 1, tropiący wszelkie zło Ryszard Nowak. Zdziwiło cię to?
Pierwszy raz byłem w Polsce w 95. Macie potężną scenę metalową i jestem dumny, że mogę u was pograć, bo chyba od zawsze fani w Polsce wspierali Moonspell. Nawet już w czasach demo, Morbid God. Jedynym krajem poza Portugalią, w którym rozważamy zagranie pełnego koncertu z materiałem z "Under Satanae" jest Polska. Dlatego trudno mnie ogłupić jakimś jednym, dziwnym człowiekiem. Nigdy nie zmienię dobrego zdanie o Polsce.
Z drugiej strony widzę, że z bliźniakami u władzy, wizerunek Polski w oczach innych ludzi się zmienia. Słyszę jak mówią: Polska się cofa, staje się konserwatywnym zaściankiem, krajem wyznaniowym. Mam jednak nadzieję, że ludzie zrozumieją, że nie jest to dobra droga dla Polski.
Z tym kolesiem to nie była żadna wielka sprawa. Uważam jednak, że to dość niebezpieczne i liczę, że uda się to zdławić w zarodku, te wszystkie bzdury. Polska to bez wątpienia kraj postępowy. Jeśli są ludzie, dla których warto grać, to są to Polacy.
W imieniu narodu, dziękuję za rozmowę.