"Nienawidzę wojny"
Lee Ryan zyskał spora popularność jako członek brytyjskiego boysbandu Blue, który na całym świecie sprzedał osiem milionów egzemplarzy płyt. Jednak latem 2005 roku wokalista postanowił rozstać się z kolegami i skoncentrować na karierze solowej. Jej pierwszym owocem jest debiutancki album zatytułowany po prostu "Lee Ryan". Z okazji promocji płyty, w marcu 2006 roku Ryan pojawił się z krótką wizytą w Polsce. Udzielił wielu wywiadów, rozmawiał z nim też Krzysztof Czaja (Radio RMF FM). Lee opowiedział o swoich odczuciach związanych z pobytem w naszym kraju, zdementował kilka plotek na swój temat i przyznał, że jego największą obok muzyki pasją jest film, z którym wiąże pewne nadzieje na przyszłość.
Byłeś w Polsce trzy dni. Jak ci się u nas podoba?
Nie miałem czasu prawie nic zobaczyć. Wziąłem udział w fajnym programie, spotkałem się z fanami, to było bardzo przyjemne. Udzieliłem też wielu wywiadów. To oczywiste, że przyjeżdżając po raz pierwszy do jakiegoś kraju, musisz udzielić mnóstwa wywiadów, aby dać się poznać ludziom.
Chociaż osobiście wolałbym przez cały dzień grać koncerty. Uwielbiam występować na scenie albo nawet ćwiczyć sobie razem z gitarzystą. To jest mój klimat.
Nie miałeś więc pewnie okazji poznać polskich dziewczyn.
Niestety, nie. Oczywiście chciałbym pochodzić po klubach, aby sprawdzić, jaka jest tu atmosfera. Macie w Polsce jakieś fajne kluby?
Jasne, jest ich mnóstwo. Jesteś singlem?
Tak, jestem. Wiesz, teraz nie bardzo mam czas na jakiś związek. To w sumie smutne, bo chciałbym się z kimś związać.
Mówisz, że spałeś z tysiącami kobiet. To prawda?
Nie, nigdy czegoś takiego nie mówiłem.
Czytałem o tym gdzieś.
Tak, ale to wymysł angielskiej prasy. Pełno w niej gówna.
Szukasz stałego związku?
Nie za bardzo, choć z drugiej strony... Niestety, w Anglii jest tak, że jeśli z kimś się prześpisz, wszyscy się o tym dowiadują. Ludzie opowiadają dziennikarzom o twoim życiu erotycznym, co jest dość męczące. Wolałbym, żeby zostawili mnie w spokoju.
Kocham muzykę i to, co robię, ale moje życie osobiste to moja sprawa.
Myślisz, że będąc sławnym jest łatwiej czy trudniej poznać jakąś dziewczynę?
Dużo trudniej. Jak tylko coś się zaczyna dziać, wkracza w to wszystko prasa i rujnuje twój związek, jeszcze zanim on się na dobre rozpoczął. Nie dają ci nawet szansy, aby kogoś lepiej poznać.
Aż tak bardzo dają ci się we znaki paparazzi?
Tak, nienawidzę ich, uprzykrzają życie. Cała angielska prasa jest okropna. To okropni ludzie, bez wyjątku.
Przypominasz sobie jakąś absurdalną historię, jaką przeczytałeś o sobie w prasie?
Kiedyś napisali, że chciałbym się bzykać z kosmitą. Brukowce są pełne tego typu głupot. Jest parę gazet, które zajmują się muzyką, a cała reszta poluje na plotki: kto utył, kto się z kim całował, itd. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego, staram się nie zwracać na to uwagi.
Najgorsze jest to, że angielska prasa coś pisze, a reszta świata to podchwytuje i myśli, że to prawda. Potem trzeba wszystkim tłumaczyć, że to, co piszą w angielskich gazetach, to stek bzdur.
Tak jak ta historia z seansem spirytystycznym z udziałem Janis Joplin? Albo z nagą Carmen Electrą wyskakującą z twojego urodzinowego tortu?
Nie chcę o tym rozmawiać. To wszystko bzdety wymyślone przez angielską prasę. To kupa palantów. Nie chcę odpowiadać na tego typu bzdurne pytania. Przepraszam cię, ale mam ich już powyżej uszu.
Właśnie próbuję ustalić, co jest plotką, a co prawdą. To, że marzysz o kartce walentynkowej od Joss Stone, też zmyślili?
Bardzo lubię Joss Stone, uważam, że jest świetna, ale nie mam najmniejszego zamiaru wchodzić z nią w żadne bliższe relacje.
Trudno jest ocenić, które informacje o tobie są prawdziwe, a które zmyślone.
Większość rzeczy, które o mnie czytasz, to bzdury.
Spotkałeś osobiście wiele sławnych osób, niektóre z nich były twoimi idolami z dzieciństwa - np. Stevie Wonder czy Elton John, z którymi miałeś okazję pracować. Jakie to uczucie, gdy sam jesteś sławny i spotykasz swojego idola?
Dość surrealistyczne. Staram się zachowywać normalnie, ale nie zawsze się to udaje. Zaczynam się na przykład jąkać...
Na stronie internetowej zespołu Blue napisano, że twój ulubiony klub piłkarski to Charlton Athletic. Interesujesz się piłką nożną?
Nie bardzo. Interesuje mnie głównie muzyka i film.
Więc nie ma sensu pytać cię, kto wygra nadchodzące mistrzostwa świata w Niemczech?
Nie mam pojęcia, stary. To nie moje klimaty, mówiąc szczerze. Nie siedzę w tym.
Uprawiasz jakieś sporty?
Nie. Pracuję w studiu nagraniowym, to pochłania mi cały czas. Mam na tym punkcie świra.
Podobno twoim ulubionym filmem jest "Fight Club" ("Podziemny krąg")?
Tak, uwielbiam ten film. Jest bardzo fajny.
Dobrze się bijesz?
Nie lubię się bić. Ale uprawiałem boks przez cztery czy pięć lat.
Co musiałbym zrobić, żeby cię sprowokować do bójki?
Czy ja wiem... Nie mam zamiaru się z tobą bić (śmiech).
W takim razie nie będę cię prowokował. Twoją wielką pasją, oprócz muzyki, jest film. Studiowałeś nawet reżyserię w Nowym Jorku. Jakie są twoje najbliższe plany w tym zakresie?
Chciałbym zająć się reżyserowaniem. W czerwcu zacznę kręcić swój pierwszy film. Już nie mogę się doczekać. Zobaczymy, jak się to wszystko potoczy.
Piszę też scenariusz, który niebawem powinien być gotowy. To faktycznie moja wielka pasja.
Chciałbyś sam zagrać w filmie?
Tak, niedługo zagram w filmie. To będzie taki gangsterski dramat.
Zagrasz gangstera?
Tak, można tak powiedzieć. Być może czeka mnie parę dodatkowych lekcji boksu.
Podobno nie chcesz zatrudniać do swoich filmów żadnych znanych aktorów.
To na razie są tylko krótkometrażówki. Gdy zatrudniasz sławnych aktorów do tego typu filmów, odwracasz uwagę ludzi od samego scenariusza. Całość trwa ledwie dwadzieścia minut, więc nie chcę, żeby cokolwiek rozpraszało widzów.
Czyli generalnie nie masz nic przeciwko hollywoodzkim gwiazdom, tyle, że nie pasują one do twoich obecnych projektów. Masz zamiar skorzystać z ich usług w przyszłości?
Tak, bardzo chętnie.
Czytałem też, że piszesz scenariusz oparty na własnym dzieciństwie. Czy to prawda?
Nie, to nieprawda. Kiedy byłem młodszy pisałem coś, co było oparte na moim życiu. Powstał z tego film. Zacząłem pisać ten scenariusz, gdy miałem 15 lat i od tamtego czasu przerabiałem to z pięć razy, więc coraz mniej ma to wspólnego z moim życiem.
Ale pisałem to w takim okresie, że wiele sytuacji, jakie pojawiają się w filmie, przytrafiło się także mnie.
Nagrałeś piosenkę do filmu "Pasja" Mela Gibsona. Jak do tego doszło? Jesteś religijną osobą?
Wiesz co, wolałbym zachować to dla siebie. W dzisiejszych czasach trudno jest mówić głośno o swoich przekonaniach religijnych. Trzeba bardzo uważać na to, co się mówi, dookoła jest pełno religijnych popaprańców.
Świat znajduje się w okropnym położeniu, mam nadzieję, że uda nam się przezwyciężyć ten straszny podziały religijne, które nas otaczają.
Jak dziś żyje się w Londynie?
Wydaje mi się, że ludzi nie obchodzi zbytnio to, co dzieje się na świecie. Mają to w dupie. Gdy coś się stanie, mówią: "Jaka szkoda!", po czym wracają do swoich zajęć.
Czyli wszystko po staremu.
Tak, normalka. Wiesz, te wszystkie zamachy bombowe na świecie to coś strasznego. Ale nie widać, żeby ktoś coś z tym robił. Wojna trwa. Nienawidzę tego. Nienawidzę wojny.
Boisz się bardziej, niż kiedyś?
Tak, oczywiście. To jest straszne.
Założyłeś swoją własną wytwórnię płytową i podpisałeś kontrakt z własną siostrą Gemmą.
Ona w tej chwili nie chce tego robić.
Czemu?
Bo widzi, przez co ja przechodzę. Nienawidzi prasy, więc nie chce się w to pakować. Ma świetny głos, ale chce żyć swoim własnym życiem. A kiedy stajesz się sławny, zapomnij o własnym życiu.
A ty chciałbyś, aby poszła w twoje ślady?
Nie! Odradzam jej to, choć uważam, że ma świetny głos. Kiedy dołączyłem do Blue, byłem bardzo młody, więc jakoś sobie z tym poradziłem. Nie chciałbym zaczynać w tej branży będąc starszy. Trzeba sobie radzić z dużym stresem.
Czy to znaczy, czy teraz wybrałbyś inny sposób na życie?
Nie mam pojęcia. Naprawdę nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie.
Niedawno podczas twojego koncertu w londyńskim Shepherd's Bush na scenie niespodziewanie pojawił się twój kolega z zespołu Blue, Simon Webbe. Byłeś zaskoczony?
Tak, zupełnie. To było świetne, sprawiło mi dużą frajdę. Nie wiedziałem wcześniej, że on się pojawi. Było bardzo fajnie.
Jest jakaś rywalizacja między tobą a Simonem? Obaj równocześnie rozpoczynacie solowe kariery.
Ludzie pewnie chcieliby, aby była taka rywalizacja. Ale ja i Simon, podobnie jak reszta chłopaków, wiemy, że nie ma niczego takiego.
Dostajesz dużo prezentów od fanów?
Tak. Moi fani są wspaniali, kocham ich. Kocham listy, które mi przysyłają i to, jacy są mi oddani. Oni rozumieją, że szczerze kocham muzykę i na niej chcę się skupiać.
Odpowiadasz czasem na te listy?
Zdarzało się. Czasem też dzwonię do kogoś i mówię: "Cześć". Lubię to.
Podobno sam nie lubisz kupować prezentów. Wolisz napisać dla kogoś wiersz albo coś namalować.
To mnie interesuje. Lubię wyrażać się w artystyczny sposób, lubię pisać wiersze. Sprawia mi to dużą przyjemność.
Chętnie angażujesz się w działalność charytatywną, szczególnie lubisz pomagać dzieciom. Dlaczego to robisz?
Dlaczego? Bo to lubię. Chcę oddawać coś z siebie innym.
W jednym z wywiadów powiedziałeś, że jesteś bardzo ufną osobą i to twoja słabość.
Tak, byłem taki kiedyś. Teraz już mniej.
Cierpiałeś z tego powodu?
Tak, oczywiście. Ale byłem wtedy młody. To stary cytat, pochodzi sprzed jakichś trzech lat.
Opowiedz mi o swojej nowej płycie. Jakie jest najważniejsze przesłanie zawarte na niej?
Uwielbiam tę płytę. Nie traktuję jej jako pamiętnika z mojego życia. Chciałem tylko nagrać świetny album, ze świetną muzyką.
A co powiesz o piosence "Turn Your Car Around"?
To świetna piosenka. Ma w sobie elementy rocka i nawet trochę country. Bardzo lubię ją śpiewać.
Co jest celem twojej muzyki? Czysta rozrywka czy może starasz się sięgnąć trochę głębiej?
W przyszłości prawdopodobnie będę chciał sięgnąć głębiej, ale na razie jeszcze nie.
Chciałbyś nagrać piosenkę z kimś w duecie?
W tej chwili nie bardzo sobie tym zaprzątam głowę. Natomiast jeśli pojawi się taka okazja i będzie to właściwy czas i właściwa atmosfera, pewnie to zrobię.
Zobaczymy cię jeszcze w Polsce?
Bardzo bym chciał wrócić tutaj z koncertami.
Na razie bez konkretów?
Na razie bez. Zobaczymy, co się wydarzy.
Dziękuję za rozmowę.