"Nie rywalizujemy z Enrique Iglesiasem"
Pochodząca z Białegostoku Formacja Fru swym występem na XX Festiwalu Rawa Blues od razu zaskarbiła sobie serca wszystkich fanów bluesa. Nie często bowiem można ujrzeć i usłyszeć amerykańskiego wokalistę śpiewającego utwór Tadeusza Nalepy. O tym, co znaczył dla grupy sukces na Rawie i jak gra się z wokalistą pochodzącym z Chicago, z członkami Formacji Fru rozmawiał Konrad Sikora.
Jak określilibyście muzykę graną przez Formację?
Muzyka grana przez Formację nie jest jednolitym stylem bluesa. Krzyżuje się tu wiele trendów bluesowych i nie tylko, co jest wynikiem bardzo różnych preferencji muzycznych członków grupy. Jednak wydaje nam się, że ostatnio coraz więcej na znaczeniu przybierają korzenie bluesa – Missisipi i Chicago, niemniej jednak nasza muzyka potrafi być bardzo melodyczna, szybka, porywająca do zabawy.
Jak przebiegała dotychczasowa kariera zespołu, jaki był najważniejszy moment w waszej karierze, a jaki był najgorszy?
Staramy się jak najwięcej grać. Uczestniczymy więc w koncertach, wieczorkach bluesowych i pokazujemy to, co uważamy za najlepsze przed publicznością. Często wyjeżdżamy i gramy na wielu festiwalach bluesowych. Niektóre z nich wygraliśmy, a na innych zdobyliśmy wyróżnienia. Najważniejszym momentem będzie dla zespołu podpisanie profesjonalnego kontraktu i nagranie pierwszej płyty. Najgorszy moment? Wtedy, gdy odchodzi któryś z członków zespołu.
Jakie są wasze ambicje związane z tym zespołem?
Nie mamy wielkich planów co do przyszłości, jesteśmy w końcu młodym zespołem i na razie najważniejsza jest dla nas sama grupa i jej członkowie. Chcielibyśmy, żeby Formacja nadal się rozwijała, przynajmniej w takim tempie jak dotychczas.
Jak oceniacie dzisiejszą scenę bluesową w Polsce?
Szczerze mówiąc często mamy wrażenie, że na "polskiej scenie bluesowej" więcej gra się rocka niż bluesa. Obecnie działa w naszym kraju bardzo dużo zespołów bluesowych - reprezentują one wysoki poziom, dzięki czemu jest łatwiej promować muzykę bluesową. Na wielkie sukcesy trzeba jednak ciężko pracować.
Czy waszym zdaniem blues ma szanse utrzymać się na tym rynku, zdominowanym przez wykonawców typu Enrique Iglesias?
Enrique Iglesias od kilku miesięcy dominuje na rynku, którego konsumentami są nastoletnie dziewczynki. Tak bywa. Blues powala na kolana trochę mniejszą ilość odbiorców, ale robi to już przez osiemdziesiąt lat i nie słuchają go tylko nastoletnie panienki. To tak jakby pytać, czy piramidy egipskie wytrzymają architektoniczną modę na aluminiowe supermarkety.
Co dał wam sukces na Rawie Blues 2000?
Niewątpliwie sukces na tegorocznej Rawie to wielkie wydarzenie w historii zespołu, dzięki któremu jeszcze bardziej wyraźnie zaistnieliśmy na polskiej scenie muzycznej. Dla młodego zespołu jest to swego rodzaju nobilitacja, duży krok do przodu. Po wygranej na taki zespół patrzy się trochę lepiej, zarówno wśród kolegów z branży, jak i w różnych instytucjach i rynku muzycznym.
Dlaczego zdecydowaliście się na wykonanie utworu z repertuaru T. Nalepy?
Przede wszystkim dlatego, że to wspaniały utwór, z pięknymi, bardzo bluesowymi słowami. Ponadto cenimy bardzo Tadeusza Nalepę za to wszystko, co zrobił dla polskiego bluesa i jak wpłynął na jego rozwój, dlatego wybierając tzw. cover zrezygnowaliśmy z wszystkich znanych i ogranych amerykańskich kompozycji, i oddaliśmy pokłon w stronę naszego polskiego bluesa.
Macie w składzie amerykańskiego wokalistę. Dlaczego właśnie on?
Takiego jak on szukaliśmy 5 lat. Aż w końcu całkiem przypadkiem spotkaliśmy go na piwie w jakimś pubie. To kolejna głowa w zespole do picia piwa i kłócenia się, ale dzięki niemu poznajemy zachowanie amerykańskiego bluesmana. Zabawa jest przednia, tyle że jesteśmy zmuszeni do szybkiej i skutecznej nauki angielskiego.
Jak jego osobowość wpływa na wizerunek i muzykę zespołu?
Jesteśmy bardzo zaszczyceni i cieszymy się, że Sean McMahon zgodził się z nami współpracować. Jest dobrym wokalistą i posiada bardzo dużą muzyczną wiedzę, co powoduje, że dzięki niemu dużo się uczymy, również języka. Sean wprowadza dużo elementów „korzennych” w naszą muzykę. Dzięki niemu styl Formacji jeszcze bardziej się wyklarował. Wydaję nam się też, że dzięki niemu zespół przybrał na atrakcyjności - coraz więcej osób przychodzi na nasze koncerty, słucha naszej muzyki, bo chce zobaczyć prawdziwego amerykańskiego bluesmana w rodzimym zespole.
I na zakończenie - co myślicie o Internecie?
Prawdę mówiąc nie poświęcamy mu zbyt wiele czasu, ale tak czy owak jest to z pewnością rewolucyjny wynalazek. Na pewno jest jednym ze środków promocji artystów, aczkolwiek niewiele możemy jeszcze na ten temat powiedzieć. W zasadzie mamy już własną stronę, ale nie jest za dobra, a przede wszystkim jest nieaktualna. Najpóźniej w styczniu ukaże się nasza nowa, całkiem profesjonalna strona w Internecie i wtedy będziemy mogli powiedzieć na ten temat coś więcej.
Dziękuję za rozmowę.