Reklama

"Nie bawimy się w dissy "

Chomik to nie tylko sympatyczne zwierzątko - to także znak rozpoznawczy Milmnóstwo, kalisko-łódzkiej formacji, którą tworzą Ceka i CNT - dwoje młodych ludzi z pozytywnym nastawieniem do życia. Sprawdźcie, co mają do powiedzenia m.in. na temat swojej najnowszej płyty, sytuacji na rynku oraz konfliktach w rap grze. Z Ceką i CNT rozmawiał Janca ("Magazyn Hip Hop").

W waszych tekstach jest masa humoru, pozytywnego myślenia i autoironii. Skąd się bierze takie nastawienie, które - jak mniemam - obecne jest w waszym codziennym życiu, nie tylko w rapie?

Ceka: Nie lubimy spinek po prostu. Osobiście bardziej cenię sobie raperów, którzy posiadają autoironię, niż takich, którzy przy każdej byle sposobności spinają się na wszystko. Dlatego nie bawimy się w dissy. Wolimy wyśmiać to, co jest słabe, niż obrażać.

Masz kogoś konkretnego na myśli, jeśli chodzi o to spinanie?

Ceka: No widzisz - powiedziałem, że nie bawimy się w dissy, a ty już chcesz mnie ciągnąć za język, żebym wymieniał (śmiech). Nie mam nikogo konkretnego na myśli. Lubię Fisza za brak tego całego spiętego podejścia. Abradab też to posiada, ale cenię sobie też całą masę raperów, którzy poruszają poważniejsze kwestie, spinając się, gdy trzeba, ale pokazujących w fajny sposób swoją wyluzowaną stronę.

Reklama

A co sądzicie o beefach? Są potrzebne w rapie?

Ceka: Beefy, jeśli podkręcają poziom, są potrzebne. Ale jeśli są tylko zbitkiem obraźliwych słów z powodu różnicy podejść różnych raperów - albo jakichś osobistych spraw - nie muszą wcale wychodzić na światło dzienne.

Chomik to znak rozpoznawalny waszego zespołu. Dlaczego akurat to zwierzątko? Skąd pomysł na promowanie swoich płyt w taki sposób?

Górski: Ogłosiliśmy przetarg i otrzymaliśmy oferty od wielu zwierząt. Na ostatniej prostej mocno zaawansowane rozmowy toczyły się też z borsukiem, jednak wymagania przedstawione przez jego managera były zbyt wygórowane (śmiech).

Ceka: Początkowo miał być jeż, ale kierowca od koncertów się wk***iał o fotele (śmiech).

Wizerunek Milmnóstwo jest charakterystyczny i rozpoznawalny za sprawą chomika i wspomnianego humoru. Uważacie, że image raperów jest w Polsce istotnym elementem?

Ceka: Chyba nikt z nas nie lubi słuchać raperów bezpłciowych, którzy nie dość, że powtarzają to samo, co już zostało powiedziane, to jeszcze robią to za pomocą tych samych metafor i ciągów myślowych. Image jest ważny, o ile wypływa bezpośrednio od wykonawcy i jest zgodny z jego charakterem - my rzadko mamy ochotę na poważne kawałki, choć czasem i takie trzeba napisać.

Górski: Racja. Powstał pewien ciąg myślowy: Milmnóstwo - Chomik... Albo na odwrót. Czasem jest tak, że pamiętasz ekipy, artystów, nazwy traków, ale z tytułami bądź ich motywami już trudniej. Tutaj działa takie skojarzenie. Budowanie wizerunku jednak nas nie interesuje...

Dlaczego?

Górski: Bo nie musimy. Efekt to suma naturalnych reakcji i pomysłów. Wszystko, co znajduje się na naszej płycie, odzwierciedla w 100% nasze rzeczywiste zachowania i podejścia. Nie stworzyliśmy Chomika z powodów np. marketingowych, a przed nagraniem płyty nie powiedzieliśmy sobie: "Musimy być śmieszni i wymyślimy sobie gryzonia, który to będzie firmował". Jak się zorientowaliśmy, wszystko już było wykreowane.

Ceka: Po prostu nagrywamy taki rap, jakiego byśmy chcieli słuchać, a to, jak ludzie nas postrzegają, i to, co nam z tego wychodzi, jest właśnie tym, co nazywasz wizerunkiem czy imagem.

Jak myślicie, dlaczego w Polsce ciężko jest się przebić raperom do telewizji i szerzej pojmowanych mediów?

Ceka: W Polsce zawsze było z tym ciężko... Poza paroma latami, które można nazwać "złotym okresem" (i sam nie wiem, ile w tym ironii), kiedy to telewizja zauważyła zjawisko rapu, ale wtedy już naprawdę nie dało się go nie zauważyć. Boom przeszedł i dalej jest, jak było wcześniej. Słyszałem zdania, że dobrze, bo rap wrócił dzięki temu do podziemia - tam, gdzie jego miejsce, ale nie do końca się z tym zgadzam... Rap tak czy siak powstaje w podziemiu, choć ja wolę używać terminu "niezależność", a to, na ile ktoś jest niezależny, to już kwestia jego własnego sumienia lub kontraktu, jaki sam przyjmie... Ale miejsce, gdzie rap powinien się rozkręcać czy promować, to już biznes... Media powinny się tym ciągle zajmować i dawać raperom możliwość życia z tego. Od razu mogę też dodać, że nie mamy żadnej złotej koncepcji na to, jak taką sytuację naprawić i nie chcę też się wypowiadać, dlaczego jest tak, a nie inaczej... To już teoretyzowanie...

No właśnie, podejście raperów chyba też nie jest odpowiednie, prawda? Często można odnieść wrażenie, że MC kojarzony z ulicą czy jakimś innym konkretnym przekazem boi się pokazać w telewizji, bo to źle wpłynie na jego wizerunek w oczach słuchacza. Zgadzacie się z tym?

Górski: Nie mam ochoty wczuwać się w rolę MC kojarzonego z ulicą.

Ceka: To, o czym mówisz - jeśli faktycznie ma odbicie w jakichś przypadkach - świadczyłoby tylko o tym, że taki człowiek nie do końca wie, czy chce być tym MC... Przecież to z definicji osoba dla publiki. Możesz pisać sobie do szuflady, ale to nie czyni z ciebie MC. MC to człowiek z mikrofonem - ktoś, kto daje wersy do ludzi. Jeśli boi się pokazywania publicznie, to ja tu widzę sprzeczność. Można powiedzieć też, że tylko scena jest miejscem dla rapera, natomiast nie jest nim TV... Jeśli dla kogoś TV to zło wcielone, to może od niej stronić - ale może ona pomóc w promocji i w docieraniu do szerszego grona odbiorców, więc nie widzę w tym nic złego. Zwłaszcza jeśli ma ci pomóc zarobić na twojej ciężkiej pracy.

Górski: Z jednej strony oczekujemy, żeby raperów pokazywali w TV, a z drugiej strony - mamy się bać, co pomyślą sobie o tym odbiorcy? Głupota. Telewizja to ogromne źródło promocji i trzeba to wykorzystywać. Zresztą już tylu różnych raperów - i to często ze skrajnym podejściem - pojawiało się w takich, a nie innych programach, że to już nie jest jakieś tabu.

Ceka: Sam zespoły, których lubię słuchać, chętnie oglądam w TV i słucham, co mają do powiedzenia poza kawałkami. Więc dlaczego sam miałbym jej unikać?

Graliście jakiś czas temu w warszawskim klubie Punkt. Jak wspominacie tę imprezę? Często macie okazję grać koncerty?

Górski: Zależy co rozumiemy pod pojęciem "często"?

Ceka: Jeśli chodzi o Punkt, to było sympatycznie, chociaż bez wielkiego szału... Prześwity pod sceną spowodowane były może środkiem tygodnia... Słyszy się też często, że warszawska publika nie jest skora do zabawy, być może ze względu na częstotliwość imprez - nie będę oceniać.

Górski, a co ty rozumiesz pod pojęciem "często"?

Górski: 2-4 razy w miesiącu...

A ile razy w miesiącu gra Milmnóstwo?

Górski: Tyle razy, ile uda nam się załatwić jakiś koncert, bo na zbytnią pomoc ze strony labelu nie możemy liczyć w tej kwestii...

Ceka: To jest tak, że ciągle trzeba się wkręcać, żeby grać - rzadko ktoś sam składa propozycje, jeśli się nie nawiązało wcześniejszego kontaktu... Jeśli nie ma się za sobą menago, który by wszystko ogarniał, reprezentował cię i stawał na głowie, żeby przynajmniej te trzy dni w miesiącu zapewnić - to nie ma tu żadnej systematyczności.

Wyczuwam lekkie rozgoryczenie. Nie jesteście zadowoleni ze współpracy z labelem pod tym względem?

Ceka: Jeśli chodzi o to, co załatwiło 16W, promocją były niusy premierowe na portalach oraz koncert, który zagraliśmy w sumie przy okazji promocji zinu komiksowego w Punkcie jako support projektu Emazet/Procent. Od czasu premiery zdążyliśmy sobie dużo więcej sami załatwić, ale ciągle czekamy na konkretne ruchy ze strony 16W. Na ten temat nie będziemy się na razie rozgadywać.

Górski: Nie ma w tym żadnego rozgoryczenia. Powiem tak: płyta wyszła pod koniec stycznia, label do tej pory załatwił jeden występ w Punkcie, ale mimo to gramy. I nawet jeśli nie zorganizują nam już nic, to i tak sobie poradzimy. Nie mam zamiaru być od tego uzależniony i płakać nad tym, że label nam czegoś nie załatwił. Wykonali sporo innej roboty, włożyli w to dużo pracy i za to należy im się szacunek. Najwidoczniej koncerty na razie nie są ich mocną stroną. Żadnej sensacji jednak ode mnie nie wyciągniesz, bo jestem zwolennikiem prania brudów we własnym gronie. A na podsumowania przyjdzie jeszcze czas.

Jak wpływa na tworzenie płyty odległość, która was dzieli?

Ceka: Do realizowania takiego materiału, jakim są kolejne kawałki Milmnóstwo, taki układ jest idealny... Mamy czas na swoje sprawy, a w wolnym czasie spotykamy się, wymyślamy swoje banie i to nagrywamy. Jeśli kiedyś zapragniemy nagrać wspólnie płytę, która miałaby nieść jakiś jeden spójny, głęboki i poważny przekaz - wówczas może pomyślimy na tym, by spędzić przy tym więcej czasu. Póki co nam to nie grozi (śmiech).

Górski: Jakoś specjalnie nie odczuwamy tych kilometrów. To około dwóch godzin pociągiem. Zresztą często przebywam też w Zduńskiej Woli, z racji na gastronomiczny biznes, który tam ogarniam, a stamtąd to już tylko połowa drogi. Wiesz, ja mogę cały czas śmigać pociągami i mam już pewną wprawę - ledwo się obejrzę, a już muszę wysiadać (śmiech). Widzimy się minimum raz w tygodniu, do tego jest gadu, są telefony, na nieszczęście... dla Ceka, bo potrafię wydzwaniać do niego o 3. w nocy, jak tylko wpadnę na jakąś banię (śmiech).

Macie wśród gości Mielzkiego, którego słuchacze kojarzą z Sekaku i płyty z Benncartem, który podklepał wam również bit, ale Hom Gotti to raczej nieznana postać. Może powiecie coś o nim? Jak się nawiązała ta współpraca i gdzie można usłyszeć jego wokal?

Ceka: Hom Gotti to człowiek z Kalisza - mojego miasta - i jego mixtape będzie można niebawem usłyszeć... Ludzie stąd go kojarzą, a niedługo mam nadzieję, że też i ludzie z całej Polski. Przy okazji koncertu w Ostrowie Wielkopolskim zagrał z nami, a jeśli wszystko dobrze pójdzie, to niedługo zacznie grać swój własny materiał.

Żywe instrumenty coraz częściej pojawiają się w rodzimym rapie. Z czego to wynika i jak udało wam się zdobyć muzyków na płytę?

Ceka: Skąd żywe instrumenty w rodzimym rapie? Nie wiemy, ale wiemy skąd u nas - bo są bardziej funky niż granie z sampli! Mimo że jestem producentem i nie chciałbym rezygnować z tej funkcji, to bardzo chętnie wklejam żywe granie w swoje bity. Powoli dążymy do tego, by instrumenty pojawiały się na koncertach, ale póki co chcemy rozkręcić częstotliwość grania w ogóle... Potem będziemy urozmaicać.

Długo ślęczycie nad tekstami, żeby je dopracować?

Ceka: Czasem tak... Żaden z nas nie jest freestyle'owcem - raczej jesteśmy zdania, że teksty muszą być dopracowane i nie wstydzimy się mówić, że przy tekście możemy spędzić nawet kilka dni - a czasami i więcej, gdy po długim czasie wypieprza się po kilkanaście wersów i klei nowe.

Górski: Mam taki jeden wielki zeszyt, który kiedyś podpierniczyłem jednemu raperowi i biorę sobie stamtąd co jakiś czas jakieś wersy (śmiech). Tylko że już niektóre przestają być aktualne...

Ceka: Centego pomysły na teksty skończą się dokładnie za 6 utworów, bo kończy się już zeszyt. Chyba że później będą powstawać krzyżówki...

Górski: Albo do momentu, jak nie znajdę czegoś nowego... Chociaż teraz kartki wypierane są przez komputerowy notatnik i Worda, więc może jakiś haking (śmiech)?

To by było na tyle. Dzięki za rozmowę, chłopaki!

Ceka: Okej, również dzięki.

Górski: Wzajemnie. "5"!

mhh.pl
Dowiedz się więcej na temat: hip hop | słuchać | instrumenty | znak | śmiech
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy