Reklama

Natalia Kukulska: Patrzę w lustro ze zdziwieniem

Choć fryzurę zmieniała nieraz, najlepiej czuje się w swoich naturalnych włosach. Słynąca z burzy loków Natalia Kukulska o włosach śpiewała nawet piosenki. "Babcia uważała, że moje włosy to cała moja uroda" - wspomina w wywiadzie dla PAP Life wokalistka.

Choć fryzurę zmieniała nieraz, najlepiej czuje się w swoich naturalnych włosach. Słynąca z burzy loków Natalia Kukulska o włosach śpiewała nawet piosenki. "Babcia uważała, że moje włosy to cała moja uroda" - wspomina w wywiadzie dla PAP Life wokalistka.
Natalia Kukulska w swojej naturalnej fryzurze /Tadeusz Wypych /Reporter

PAP Life: Poza tym, że jest pani piosenkarką, słynie pani z charakterystycznej burzy loków. Co rano, po przebudzeniu, czuje Natalia Kukulska, kiedy patrzy w lustro?

Natalia Kukulska: - Nie powiem, że jestem zadowolona, tylko zdziwiona (śmiech). To ciekawe, bo mając kręcone włosy prawie każdego dnia mam niespodziankę, w zależności od tego, jak spałam, czy też od wilgoci w powietrzu. Muszę przyznać: moje kręcone włosy są bardzo niesforne.

Na przestrzeni lat miewała pani różne fryzury. W jakiej czuje się pani najlepiej?

Reklama

- Choć musiałam do tego dojrzeć, najlepiej jest mi w moich naturalnych włosach. Rzeczywiście, trochę czasu mi to zajęło, żebym zrozumiała, że natura wybrała dla mnie dobrze, że natura mi sprzyja, że wreszcie dobrze się z tym czuję. Pamiętam, że był kiedyś taki moment, kiedy mój fryzjer tak dobrze obciął mi włosy, że potem przez jakieś dwa lata nie musiałam do niego chodzić - poza tym, żeby podciąć grzywkę, jak już zachodziła mi na oczy. Po tamtej wizycie każdego dnia po prostu myłam włosy, schły mi naturalnie i nic więcej nie musiałam z nimi robić, nie nakładałam na nie nawet żadnych produktów do pielęgnacji.

Czy te zmiany fryzury były generowane potrzebami wizerunku scenicznego czy jakimiś zmianami w pani życiu?

- Nie, zmian w życiu wtedy nie było. Natomiast zmiany fryzury to były zazwyczaj spontaniczne decyzje - jak mi się jakaś znudziła, to ją zmieniałam. Fryzury traktowałam trochę jak nakrycie głowy, a nie coś, do czego byłam bardzo przywiązana. Na przekór mojej babci, która uważała, że moje włosy to cała moja uroda (śmiech).

W jednym z teledysków do swojej piosenki odważyła się pani sama ściąć sobie włosy...

- Rzeczywiście, kiedyś w teledysku do piosenki "Kamienie" obcięłam włosy, co odbiło się dużym echem i co nie do końca mi się podobało. Ta piosenka opowiada o tym, że właśnie często ścinanie długich włosów, taka radykalna zmiana wyglądu, jest symbolem tego, że coś chcemy zacząć na nowo. Także ta piosenka była właśnie o stracie, o tym, że człowiek jakby starając się odbudować, postanawia coś w sobie zmienić. Włosy często są tego symbolem. Natomiast wówczas wszyscy mówili nie o treści piosenki, tylko o tych włosach, że je ścięłam. Dlatego uważam, że to jednak wcale nie było dobre, bo to tylko odwróciło uwagę od przekazu.

Czy jako zapracowana mama znajduje pani czas na dbanie nie tylko o włosy, ale w ogóle o urodę?

- Jest "totalny niedoczas w tym temacie" (śmiech). Przez lata miałam - i dalej mam - coś takiego, że jak zaczynałam bardziej dbać o siebie, to zaraz pojawiały się u mnie wyrzuty sumienia, że nie jestem wtedy z dziećmi, tylko robię coś dla siebie. To jest oczywiście błędne, bo kobieta musi mieć poczucie tego, że zrobiła też coś dla siebie, dla swojej formy, bo to wpływa na nasze samopoczucie.

Mam taką piosenkę "Rekonstrukcja", w której śpiewam tak: "Nad młodością trzymam władzę; Sprytnie z czasem w chowanego sobie gram; Co się zmarszczy, to wygładzę; Z rekonstrukcją sobie radzę". Nasze dobre samopoczucie to nie są operacje plastyczne, to nie jest wstrzyknięcie sobie czegoś tu i ówdzie, co poprawi nam humor...

Tak naprawdę wpływ na to ma praca nad sobą, zaakceptowanie siebie. Jakbyśmy rzeczywiście nacisk położyli właśnie na tę kwestię, to mniej będzie potrzeb zmiany zewnętrznej. To mi sprzyja. W moim życiu musi być harmonia, nie mogę zaniedbywać sfery duchowej, karmienia się sztuką artystyczną, słuchania nowych płyt, oglądania, czytania, pójścia do teatru albo przebywania z dziećmi i pracy. To wszystko musi być w harmonii - wtedy wydaje mi się, że to jest w porządku. Muszę jednak przyznać, że mam deficyt tego czasu tylko dla siebie, kiedy mogłabym pójść na masaż, czy zadbać o nawilżenie skóry. Także na razie jadę na adrenalinie (śmiech).

Rozmawiała Paulina Persa (PAP Life).



PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Natalia Kukulska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama