"Napisałem soundtrack do mojego życia"
Davida DeFeis nikomu przedstawiać nie muszę. Virgin Steele od 27 lat wydaje płyty i koncertuje na całym świecie. Przyznam się szczerze, że z zapartym tchem czekałam na ten moment - możliwość rozmowy z jednym z moich rockowych mistrzów. Postanowiłam jednak nie zadawać pytań o każde wydawnictwo po kolei, z datami i demówkami włącznie, ta rozmowa miała być wyjątkowa i dotyczyć raczej duchowych aspektów tworzenia muzyki. Zapraszam do przeczytania przemiłej rozmowy z Davidem, kompozytorem i wokalistą Virgin Steele. Z muzykiem rozmawiała Justyna Szewczyk ("Hard Rocker").
HR: Witaj David, jak samopoczucie?
A znakomicie, miło, że pytasz, i mam nadzieję, że u ciebie też wszystko gra. W ogóle witam wszystkich czytelników i redaktorów "Hard Rockera".
HR: Pozwól, że wypytam cię nieco o dawne lata. Jak zaczęła się twoja podróż z muzyką rockową? Czy ty, będąc jeszcze dzieciakiem wiedziałeś, że muzyka stanie się najważniejszą częścią twojego życia? I kto cię zaraził miłością do rocka?
Tak, od najmłodszych lat kochałem ten gatunek muzyki. Mój starszy brat i siostry "zaraziły" mnie muzyką. Grali na fortepianie, skrzypcach i wiolonczeli, a później mój brat Damon i siostra Danae mieli zespoły, a Doreen uczyła się śpiewu klasycznego. Ale poza muzyką był jeszcze teatr, gdyż mój ojciec od dawna zajmuje się tą dziedziną. Oglądałem ojca na próbach i występach, a rodzeństwo na koncertach. Oczywiście słuchałem tego co oni, czyli Black Sabbath, Led Zeppelin, ale kochałem też świat klasyki, muzykę Mozarta, Bacha... Dość szybko się zorientowałem, że chcę połączyć te dwa światy i tworzyć muzykę, i w wieku 11 lat dołączyłem do pierwszego zespołu, oczywiście nie śpiewając nigdy wcześniej. Udało mi się również połączyć muzykę z teatrem, gdyż napisałem trzy metalowe opery.
HR: Jak wspominasz 1981 rok, kiedy powołałeś do życia Virgin Steele, były to dla was łaskawe czasy?
Pamiętam wszystko jakby to było wczoraj. Te lata były po prostu wspaniałe! To był ekscytujący i dziki czas, wszystko było totalnie nowe. Każdego wieczoru chodziłem do wszystkich możliwych rockowych klubów i oglądałem każdy koncert, poznawałem kobiety. Pisałem i nagrywałem już wtedy kawałki, występowałem z Virgin Steele... Szybko staliśmy się popularni w okolicy. Wszystkie lokalne gazety pisały o nas, co porabiamy, czy coś nagrywamy oraz co się dzieje wokół kapeli, a co najważniejsze, szybko znaleźliśmy wytwórnie po obu stronach oceanu.
HR: Już wtedy byłeś głównym kompozytorem w zespole, czy utwory pisaliście wspólnie?
Wiesz, zawsze ja byłem odpowiedzialny za pisanie utworów, aranżowanie ich, od początku do końca. Wiedziałem dokładnie, co i jak musi być zrobione, również w studio. Złapałem byka za rogi i dalej wszystko już potoczyło się samo.
HR: Spodziewałeś się wtedy, że Virgin Steele odniesie tak ogromny sukces?
Wiedziałem, że to, co się nam przytrafiło, pomoże nam odnieść sukces, jeśli tylko będziemy ciężko pracować, i tak było - zapracowywaliśmy nasze tyłki do upadłego. Sprzedawałem nasz pierwszy album z bagażnika samochodu, zanim jeszcze podpisaliśmy pierwszy kontrakt! Uzbierałem w ten sposób trochę pieniędzy, z których mogliśmy zrobić jeszcze pięć tysięcy kopii płyty, która wtedy robiła za demo. Bardzo szybko cały nakład się sprzedał, więc było kolejne pięć tysięcy sztuk. Zanim drugi nakład się sprzedał, dostaliśmy dwie oferty. Pierwsza była z angielskiej wytwórni Music For Nations, druga ze Stanów, z Mongol Horde. Dla Music For Nations, nasza płyta była pierwszą, jaką wydali, miała numer katalogowy MFN 1, ale niedługo po nas wydawali między innymi Mercyful Fate, Ratt, Wasp, Manowar.
HR: David, wszyscy doskonale wiemy, że interesujesz się historią, co przenosisz często na teksty Virgin Steele. Mam więc dziwne pytanie. Czy w historii świata jest takie wydarzenie, które chciałbyś zmienić, gdybyś mógł cofnąć czas?
Najpierw muszę ci powiedzieć, że nie staram się na siłę przenosić historycznych aspektów do tekstów. Pokazuję jedynie, że wydarzenia i zachowania ludzi z czasów starożytnych często dotykają nas samych, wiele sytuacji się powtarza dzisiaj. Ale może wrócę do pytania.... Gdybym mógł cofnąć czas, hmm.... Jest chyba jedna rzecz, którą bym zmienił, ale jestem tylko ja, więc nie wiem czy dałbym radę... Ale może bym nawet spróbował. Było by wspaniale uratować bibliotekę Aleksandryjską przed zniszczeniem, tyle dzieł zostało zniszczonych. Poza tym, nie dopuścić do władzy zorganizowanych grup religijnych...
HR: Jesteś perfekcjonistą? Doszły mnie słuchy, że podczas sesji nagraniowych miksujesz kawałki tak długo, dopóki ktoś cię nie powstrzyma! To prawda?
Wiesz, mogę nim być, ale sam wiem najlepiej, kiedy kawałek jest naprawdę skończony. Każdy mix, mastering za każdym razem mogą być inne. Jeśli posłuchasz kawałka na różnych głośnikach, dostrzeżesz różnice w brzmieniu. Jeśli jednak na wszystkich głośnikach brzmi to dobrze, z odpowiednim feelingiem i przekazuje główny sens utworu, dopiero wtedy mogę powiedzieć, że coś jest skończone. Ale bywa i tak, że czasem jest możliwość dodatkowego re-mixu, i zazwyczaj korzystam z tej możliwości..
HR: Muzyka klasyczna bez wątpienia miała ogromny wpływ na twoje dotychczasowe muzyczne dokonania. Jestem bardzo ciekawa, z którym z kompozytorów - również tych już nieżyjących - najchętniej byś nagrał płytę, gdyby była taka możliwość? Z Lisztem? Mozartem, a może Szopenem?
O tak, jestem ogromnym fanem muzyki klasycznej. Z przyjemnością popracowałbym z Szopenem albo Debussym. Poza tym, muzyka klasyczna ma ogromny wpływ na mój stan emocjonalny.
HR: Zanim zacząłeś rozwijać skrzydła z Virgin Steele, grałeś z zespołem różne covery. Który wykonywałeś najchętniej, i który z nich ewentualnie nagrałbyś z Virgn Steele?
Wszyscy muzycy zaczynają od coverów. W ten sposób uczymy się gry na instrumentach, i kształcimy słuch. Dla muzyka uczenie się riffów lub całego utworu na pamięć to świetny trening! Z pierwszymi zespołami graliśmy kawałki Led Zeppelin, Queen, Black Sabbath, Aerosmith... Deep Purple, Mountain, T.Rex... Bowie i wielu innych... Z Virgin Steele czasami, okazjonalnie gramy covery. Kiedyś zrobiliśmy kilka Led Zeppelin. Fajną rzeczą jest za to grupa Carnival Of Souls, z którą gramy z okolicach Nowego Jorku covery m.in. Iggy and The Stooges, Mother Love Bone, kawałki bluesowe. Gramy je nieco zmienione, i myślę, że gdyby teraz zostały przez nas napisane, to brzmiałyby właśnie tak.
HR: Muszę zapytać cię o współpracę z naszym polskim, heavymetalowym Crystal Viper. Jak zareagowałeś na wiadomość, że zamierzają nagrać wasz kawałek, "Blood And Gasoline"?
Ucieszyłem się! Czekałem tylko na nagranie, byłem ciekaw jak zrobią ten numer. Lubię ten kawałek, jest w nim tyle pasji i energii.
HR: Muszę powiedzieć, że efekt końcowy po prostu zabija!
O, dzięki! Bardzo się cieszę, że ci się podoba!
HR: Łatwo się z nimi pracowało?
Tak, pracowało się bardzo sprawnie. Kilka razy kontaktowaliśmy się, i powiedziałem im o kilku muzycznych aspektach dotyczących tego kawałka, o których nie wiedzieli. Jedną rzeczą mnie za to zaskoczyli - bardzo się zdziwiłem, kiedy odkryłem, że zmienili tonację. Oryginalnie, ten kawałek jest w tonacji Eb, a w tej wersji jest wyżej o trzy półtony, czyli w F#. Miałem niezły ubaw nagrywając wokale, bo są dużo wyżej niż w oryginale, no i mogłem się trochę pobawić - nagrałem je zupełnie inaczej niż w wersji Virgin Steele. Sądzę też, że duet wypadł bardzo fajnie.
HR: A czy wiesz, że polscy fani skład, który nagrywał ten kawałek okrzyknęli "Crystal Steele" ?
Tak. Kiedy dwie grupy nagrywają wspólnie jakiś kawałek, zawsze powstają śmieszne nazwy. Jak Ian Gillan dołączył do Black Sabbath, też było podobnie, np. Deep Sabbath, Black Purple... Ale wracając do tematu, myślę, że Crystal Steele brzmi nieźle, ale Virgin Viper też by było niczego sobie...
HR: Za jakiego muzyka uważasz się bardziej: rockowego, czy klasycznego?
Rockowego. Studiowałem muzykę klasyczną dość intensywnie, ale jestem zdecydowanie muzykiem rockowym.
HR: Virgin Steele od zawsze brzmi jak Virgin Steele. Podążacie cały czas jedną, i tą samą drogą. Powiedz mi szczerze David, nigdy nie przeszło ci przez myśl, żeby zacząć grać bardziej komercyjnie, by zyskać większą popularność, mieć więcej fanów, jak na przykład zespoły pokroju Motley Crue, Poison?
Zawsze podążałem za instynktem, i tworzyłem muzykę, w którą wierzę. Chciałem, żeby każdy album był inny, ale nigdy nie myślałem o tym, żeby Virgin Steele stał się największym zespołem na Ziemi, albo żeby być gwiazdą miesiąca. Powołałem ten zespół do życia po to, żeby pisać muzykę, jakiej chciałbym sam słuchać. Nigdy też nie byłem fanem stylu Poison, więc nawet nie pomyślałem, by robić coś podobnego. Napisałem soundtrack do mojego życia, dla mojego świata, i wciąż to robię. Mogę pisać tylko i wyłącznie muzykę, która wychodzi z mojego wnętrza. Nigdy w życiu nie zaprzestanę tego by zdobyć sławę...
HR: Czy spoglądając na dotychczasowe sukcesy Virgin Steele, możesz z ręką na sercu powiedzieć "Victory Is Mine"?
Tak, mogę, ponieważ wszystko zawsze doprowadziłem do końca. Virgin Steele, gra, śpiew, pisanie muzyki to całe moje życie. Nie ma nawet granicy pomiędzy tym, co słyszysz na płytach, a moim życiem.
HR: Zespół był zawsze najważniejszy, czy pewnego dnia miałeś ochotę to wszystko rzucić w cholerę i zacząć robić coś innego?
Nigdy w życiu! Czasami bywa ciężko, ale nie można się poddawać. Życie jest tylko wtedy interesujące, gdy coś się w nim dzieje, i gdy nie jest za proste.
Więcej w magazynie "Hard Rocker"!