"My zawsze bawimy się"
Spice Girls – najpopularniejszy żeński zespół ostatnich lat – po dwuletniej przerwie wydał w listopadzie swój trzeci album. Dziewczyny nagrywały płytę w sumie aż 14 miesięcy, gdyż w międzyczasie zajęte były własnymi karierami solowymi. Spice Girls wspomogli tym razem najbardziej wzięci producenci lat 90. - Rodney Jerkins, Jimmy Jam i Terry Lewis. Z okazji ukazania się albumu w sklepach Piotr Metz z radia RMF FM poleciał do Sztokholmu, by w przeddzień uroczystości wręczenia europejskich nagród MTV porozmawiać z Pikantnymi Dziewczynami. Oto jego relacja:
Podczas tegorocznej edycji wręczenia europejskich nagród MTV, dziewczyny ze Spice Girls udzielały wywiadów parami: Emma razem z Mel B, a Victoria z Mel C. Po dłuższym wahaniu wybrałem tę drugą parę, choć mój zestaw marzeń wyglądałby inaczej. Największym problemem okazało się wejście do super eleganckiego hotelu w centrum Sztokholmu. Policja, barierki i setki fanów. O umówionej godzinie zapukałem do apartamentu, w którym Spice Girls udzielały wywiadów. Drzwi otworzyła Emma i ruchem głowy zaprosiła mnie do środka. Trafiłem na imprezę w stadium schyłkowym. Scenografia, którą znacie dobrze z tysiąca balang: stan z mniej więcej czwartej nad ranem. Opanowanie sytuacji trwało dobrą chwilę. W końcu Mel C i Victoria zamknęły się ze mną (!) i świeżą porcją drinków w jednym z pokoi. Pierwsze kilka minut nagrania to wyłącznie chichot.
Victoria jest rzeczywiście prześliczna, szczególnie z „rozrywkowymi” rumieńcami. Emma z bliska: no coments. Mel C: największe zdziwienie, strasznie utyła: szczupła laska z okładki solowej płyty to ktoś zupełnie inny. Mel B cały czas siedziała zamknięta w łazience: szkoda.
Piotr Metz: Dobrze się bawicie?
Spice Girls: Nie, jesteśmy strasznie zmęczone, nie jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak ciężko pracujemy. Wypiłyśmy kilka drinków i jesteśmy podekscytowane występem w Sztokholmie.
PM: Czy czujecie się jakbyście wróciły do szkoły?
SG: Słuchaj, w tym roku nie mogłyśmy być nominowane do żadnej z nagród MTV, bo nie wydałyśmy nic przez dwa lata. Fajnie, że możemy wystąpić i zagrać coś nowego u boku naszych idoli i przyjaciół. Ten wieczór będzie dla nas bardzo niezwykły.
PM: Powrót do szkoły to niezła zabawa, ale wymaga też dyscypliny.
SG: E, my zawsze tylko bawimy się - żadnej dyscypliny.
PM: Co jest dla was najfajniejsze? Studio, scena?
SG Wszystko! Gdybyśmy przy tym, co udało nam się osiągnąć, nie potrafiły się bawić, to byłoby głupie. Jasne, że np. wywiady przez cały dzień trochę męczą, ale nigdy nie zapominamy, co osiągnęłyśmy i cieszymy się z każdej chwili.
PM: A nie dopadło was lenistwo?
SG: Jak śmiesz nazywać Spice Girls leniuchami?! Słuchaj, osiągnęłyśmy wiele, ale musiałyśmy na to ciężko pracować. Żadnej z nas nie możesz nazwać leniuchem; nasza wytwórnia płytowa wie to najlepiej. Wielu artystów ciężko pracuje, niektórzy nie wytrzymują i się załamują. My pracujemy cholernie ciężko i jeszcze wychowujemy dzieci. Poza tym mamy manedżera, ale same bardzo dużo pracujemy nad naszym imagem, występem scenicznym, w zasadzie nad wszystkim: tu, przy MTV Awards, projektowałyśmy stroje, oświetlenie, scenografie.
PM: Wasze 5 lat razem to jak 15 lat, tyle się wydarzyło.
SG: Tak, tyle się działo.
PM: Teraz niektóre z waszych priorytetów musiały się zmienić.
VA: Dla mnie zmieniły się, kiedy urodziłam dziecko. Praca jest ważna, ale nie tak ważna, jak rodzina. Chyba dojrzałyśmy - osiągnęłyśmy tyle jako zespół, a teraz chcemy się przekonać, czy możemy zrobić coś innego - rzeczy solowe.
PM: Wasze nagrania solowe są bardziej odważne, eksperymentalne.
SG: Tak, ale to dlatego, że jako zespół musimy iść na kompromis, tworzyć Spice Girls jako cztery indywidualistki, bardzo różne osobowości. Dlatego solowe nagrania wydają się odjechane.
PM: Czy było wam - po przygodach solowych - łatwiej, czy trudniej nagrywać razem.
SG: Chyba łatwiej, czułyśmy mniejsze obciążenie. Mogłyśmy zrobić coś na własną rękę; wcześniej spędzałyśmy cały czas razem - to dało nam oddech, przerwę, zupełną odmianę. Miło było znów się spotkać. Ciężko jest nagrywać samemu - zaczyna się tak naprawdę od zera, promocja jest trudniejsza, musisz się więcej napracować. Jako Spice Girls nie musimy robić aż tyle. Pojedynczo wspinamy się znów od zera, wiele musimy udowodnić, tymczasem w zespole sukces już osiągnęłyśmy, musimy go tylko utrzymać.
PM: Nagrania solowe to niczym własne dziecko. Czy potem w zespole każda z was ciągnie w swoją stronę?
SG: Staramy się pamiętać, że nie osiągnęłybyśmy nic jako solistki, gdyby nie zespół. Bardzo szanujemy nasz zespół, dlatego jesteśmy gdzie jesteśmy - w grupie jest raźniej, a solo czasem trochę samotnie. Wiesz, miło jest wrócić do gniazdka.
PM: Co było innego tym razem, podczas pracy w studio? Korzystałyście z pomocy kilku producentów, w tym amerykańskich.
SG: Tak, różni producenci i nie było to wszystko upchane w dwa, trzy miesiące - miałyśmy czas, mogłyśmy zrobić przerwę i powrócić znów wypoczęte, był większy luz, a to, czego oświadczyłyśmy w przerwach, mogłyśmy potem wykorzystać w pracy - to słychać. To chyba najlepszy album, jaki zrobiłyśmy.
PM: A kompromis, o którym wspominałyście?
SG: To kompromis artystyczny. Ja na przykład kocham dzikiego rocka, ale to nie pasuje do Spice Girls. My chcemy pójść w kierunku R&B, głównie wokalnie i tam zmierzamy. Dobrze znamy i rozumiemy różnicę w brzmieniu Spice Girls - razem i osobno.
PM: Czy uważacie, że będzie wam coraz trudniej nagrywać razem pod szyldem Spice Girls po tych wszystkich solowych dokonaniach? Wcześniej nauczyłyście się pracować razem w każdych warunkach.
SG: Nie, tak naprawdę jesteśmy Spice Girls, cała reszta to tylko pochodna. Byłyśmy dłużej Spice Girls w tym biznesie niż kimkolwiek innym - zespół to dla nas najbardziej naturalna sytuacja.
PM: Co z koncertami? To wymaga dużej dyscypliny - trasa koncertowa, daleko od domu itd.
SG: To zupełnie inna sprawa - zrobiłyśmy ogromną trasę w 1998 roku. Trzy miesiące w Ameryce. Wiemy, czego od siebie wymagać, żeby osiągnąć cel. Zabawa zabawą, a praca pracą. Dałyśmy wiele fantastycznych koncertów - dwa razy na Wembley, dwa razy na stadionie w Sheffield. Nie możesz zarzucić nam braku dyscypliny. Udowodniłyśmy to!
PM: Czy czujecie się jak byście po przerwie zakładały zespół raz jeszcze?
SG: Dla kogoś z zewnątrz to może tak wyglądać, ale prywatnie trzymałyśmy się cały czas razem, nie tylko jeśli chodzi o muzykę. Sprawy rodzinne, dzieciaki. Byłyśmy razem, tylko świat myślał inaczej; my jesteśmy przyjaciółkami.
PM: Nagrałyście na płytę więcej materiału niż się na niej ostatecznie znalazło?
SG: Jasne, jak nagrywamy płytę musimy mieć 20-30 utworów do wyboru. Potem na album trafiają te najlepsze; reszta może ukaże się na singlach. Chcemy, aby na płycie były naprawdę najlepsze numery i żeby każdy znalazł coś dla siebie. Mamy nadzieje, że tak jest i ludzie kupią album nie patrząc na recenzje prasowe i plotki, by samemu się przekonać.
PM: Mówiłyście, że miałyście tym razem więcej czasu, czy materiał został napisany specjalnie na ten album?
SG: Tak, kiedy wchodzimy w czwórkę do studia, zawsze piszemy dla Spice Girls. Dawniej wybierałyśmy to, co wydawało nam się najlepsze dla fanów. Teraz piszemy dla Spice Girls, dla siebie.
PM: Jak bardzo materiał się zmienia od momentu napisania do końcowego nagrania?
SG: Tak naprawdę niewiele. Dużo efektów robimy już podczas nagrań, tak że podczas ostatecznego miksowania nagrania nie różnią się aż tak bardzo. Od początku mamy sprecyzowaną wizję tego, jak utwór powinien brzmieć i wyglądać w wersji video.
PM Dziękuję wam za rozmowę.