Reklama

"Mówimy o tym, co boli młodych ludzi"

Członkowie rapowej grupy Rubato dali się poznać szerszej publiczności dzięki utworom, które trafiły na ścieżkę dźwiękową filmu “Spona”, a nagranym jeszcze pod nazwą Edytoriał. Niedawno na rynku ukazała się ich debiutancka płyta “Prawdziwa gra”, firmowana już nową nazwą – Rubato. Z tej okazji z warszawskimi raperami o przyczynach tej zmiany, ich mentorze Liroy’u, polskim hip hopie i internetowym piractwie, rozmawiał Konrad Sikora.

Jak doszło do tego, że Edytoriał zamienił się w Rubato?

Po pierwsze dlatego, że kiedy nagraliśmy tych parę kawałków na “Sponę”, był to już początek końca Edytoriału. Miały miejsce różnego rodzaju tarcia miedzy nami. Zmienił się więc nieco skład, zmienił się nasz styl i pojawiło się nieco inne podejście do samej muzyki. Stwierdziliśmy, że zaczynamy nowy etap w swojej twórczości i trzeba to jakoś wyraźnie zaznaczyć. Oczywiście, nie przekreślamy tego, co zrobiliśmy jako Edytoriał. Jesteśmy z tego zadowoleni. Teraz jednak nadszedł czas, aby pisać nowy rozdział w naszej karierze i mamy zamiar robić to jako Rubato.

Reklama

Czym była dla was okazja nagrania utworów do filmu “Spona”?

Był to duży początek. Dzięki temu zaczęliśmy dostrzegać wiele różnych rzeczy, otworzyły nam się oczy na pewne kwestie, choćby jeśli chodzi o sprawy producenckie. Tam nami kierowano, przy naszej nowej płycie zrobiliśmy wszystko sami. Nikt nam nie mówił, co i jak mamy grać. To wszystko jest naszym wspólnym dziełem. Poza tym nagranie piosenek do tego filmu dało nam szansę poznania i spotkania się z wieloma ciekawymi osobami, jak choćby z Michałem Urbaniakiem. Na pewno wpłynęło to w jakiś sposób na naszą muzykę i nasz sposób patrzenia na to wszystko, co jest z nią związane.

Jak trafiliście pod skrzydła Liroya?

Tak się zdarzyło, że jeden z nas pracuje w firmie, która zajmuje się postprodukcją filmową w Warszawie. Pewnego dnia spotkaliśmy się właśnie w tej firmie, on też był w pracy. Na początku były między nami dziwne spojrzenia. Musieliśmy się przełamać i odrzucić te stereotypy na jego temat. Później okazało się, że to jest bardzo fajny koleś, bardzo kumaty i ma wiele do powiedzenia. Puściliśmy mu parę naszych utworów, które mu się spodobały. Pomyśleliśmy więc, że może warto by było coś razem zrobić. On dał nam wolną rękę i dlatego zdecydowaliśmy się u niego nagrywać.

Na początku podchodziliście więc do niego z rezerwą?

Chyba tak jak każdy. Wiadomo, to Liroy, różne rzeczy o nim mówili, a myśmy go wcześniej nie znali. Mogliśmy polegać tylko na opiniach innych ludzi. Co z tego, że ma porządną furę i jest w miarę bogaty. On na to ciężko pracował i należy go za to szanować.

Jak długo pracowaliście nad płytą?

Samo nagranie zajęło nam półtora miesiąca, ale przygotowanie materiału trwało o wiele dłużej. Na początku nazbieraliśmy trochę pomysłów, tekstów, podkładów, później usiedliśmy razem i wybraliśmy to, co najlepsze. Wszystko to trochę trwało, ale jesteśmy zadowoleni z końcowego efektu.

Jakie nadzieje wiążecie ze swym debiutanckim, jakby nie było, albumem?

Są to nasze pierwsze kroki, więc nie oczekujemy cudów. Chcemy jednak, aby ten album wyznaczył nam jakąś drogę, którą będziemy mogli podążać. Swą przyszłość wiążemy przede wszystkim z muzyką i mamy nadzieję, że dzięki tej płycie uda nam się ten cel osiągnąć. Muzyka jest naszą pasją i miłością, a nie jakimś tam hobby.

Co sądzicie o polskiej scenie hiphopowej. Istnieje w ogóle coś takiego?

Oczywiście, że istnieje. Uważamy, że jest ona na bardzo dobrym poziomie, ponieważ jest w niej duża różnorodność, każdy stara się robić coś innego. I nawet jeśli tych zespołów jest dużo, czy to w Warszawie, czy to w Kielcach, Gdyni lub Katowicach, to nietrudno odgadnąć, kto jest kim, ponieważ jest to rozróżnialne. Ta scena nadal się tworzy, ale wszystko idzie naprawdę w dobrym kierunku. W hip hopie nie można niczego robić pod ludzi, bo to jest od razu wyczuwalne, ta muzyka musi być szczera.

Wymieniliście miasta, które są ośrodkami tworzenia się nowych grup. Powiedzcie, czy jest możliwe, aby w Polsce doszło do takich przepychanek, jakie miały miejsce w przypadku Stanów Zjednoczonych między Wschodnim i Zachodnim Wybrzeżem?

Podziały były są i będą, ale są one minimalne i raczej budujące. To nie są podziały na wrogie obozy, a raczej na partnerów. Przemoc i nienawiść nie są nikomu tutaj potrzebne i mamy nadzieję, że nigdy nie dojdzie do sytuacji, kiedy będziemy prowadzić między sobą wojny.

A co sądzicie o Eminemie?

To wspaniały człowiek. To wielki biały raper. Nie boi się mówić tego, co myśli. Problem w tym, że wiele osób całkiem opatrznie interpretuje jego słowa. My nie mamy żadnych wątpliwości, że jest doskonałym raperem. Jest na pewno jedną z najbardziej oryginalnych postaci, która pojawiła się na rapowej scenie w ciągu kilku ostatnich lat. Jeśli ktoś spojrzy na nasz teledysk, to sobie pomyśli, że jesteśmy jakimiś dziwkarzami i wozimy tyłki furami. Jeździmy nimi, bo lubimy i możemy się założyć, że każdy chciałby to robić. Jesteśmy jednak normalnymi facetami, którzy robią to, co lubią. Nie można nas oceniać tylko przez pryzmat jednej sprawy.

Często w waszych tekstach i tekstach innych zespołów pojawia się fragment mówiący “jestem z miasta”, “mieszkam w bloku na osiedlu”. Czy to dla was ważne, aby to zaznaczyć?

W hip hopie o to chodzi, żeby pokazać, z jakiego środowiska jesteś. Kiedy to pokażesz i osiągniesz sukces, wtedy ludzie wiedzą, że nieważne kim jesteś i skąd jesteś, to zawsze możesz coś zdobyć. Wystarczy tylko chcieć. Wtedy ludzie zaczynają cię szanować i patrzą na ciebie całkiem inaczej. Hip hop to jak wiadomości telewizyjne, mówi o tym, co się dzieje wokół nas, z tą jednak różnicą, że wiadomości nie mogą sobie pozwolić na powiedzenie wszystkiego. My mówimy, że w blokach żyje się tak i tak, że miasto jest takie i takie, i że ludzie są tacy i tacy. Mówimy o tym, co boli młodych ludzi, a czego nie chcą słuchać politycy, bo ich to nie obchodzi. Pokazujemy rzeczywistość zwykłego młodego człowieka, bo sami nimi jesteśmy.

Skąd wziął się tytuł płyty “Prawdziwa gra”?

Po prostu życie jest jedną wielką grą. Jest jak mecz, w którym musimy ciągle walczyć, aby nie zejść z boiska pokonani. Jesteśmy jak piosenki na szachownicy, z tą jednak różnicą, że mamy wpływ na to, jak będziemy się po niej poruszać.

A jak ważnym elementem w tej grze jest dla was Internet?

To jest jakby kolejny pionek na tej planszy. Jest to rzecz, z którą każdy musi się zapoznać. Nawet jeśli teraz jeszcze nie jest on niezbędny do życia, to może się takim stać za kilka lat. Internet jest rzeczą bardzo dobrą, choć nie pozbawioną wad. Dzięki niemu dostęp do informacji jest szybszy, co w czasach, kiedy życie gna do przodu jak szalone, ma swoją wartość. Plagą Internetu jest na pewno mp3. Jesteśmy artystami i znamy tą sprawę od drugiej strony. Włożyliśmy w nagranie tej płyty sporo trudu i chcielibyśmy mimo wszystko czerpać z tego jakieś tam korzyści. W dzisiejszych czasach płyty są drogie, a Internet tani, problem jeszcze w tym, że nie ma nad nim kontroli. Dlatego po części rozumiemy ludzi, którzy u nas w kraju wolą ściągnąć pliki z sieci. Hamuje ich przynajmniej to, że nasze łączą są jeszcze za słabe. Jest to zjawisko negatywne, ale nieuniknione. Mamy nadzieję, że ludzie sami dojdą do wniosku, że jednak lepsza i dla nich, i dla nas, jest sytuacja, gdy kupują płyty w sklepach muzycznych. Wszystko jeszcze przed nami.

Dziękuje za rozmowę

import rozrywka
Dowiedz się więcej na temat: internet | nagranie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy