Mimi Webb: Nie możesz spóźnić się do królowej

Mimi Webb podczas występu na Kraków Live Festival /Ewelina Eris Wójcik /INTERIA.PL

Mimi Webb to młoda Brytyjka szturmująca listy przebojów. Ma dopiero 22 lata, a już zaśpiewała dla Królowej Elżbiety II i wystąpiła w programie Ellen Degeneres. Wokalistka była też jedną z gwiazd Kraków Live Festival. Na chwilę przed swoim występem znalazła chwilę na rozmowę z Interią, by podzielić się wrażeniami z występu dla rodziny królewskiej i opowiedzieć o planach na przyszłość.

Andrzej Kozioł, Interia: Jak to jest grać dla Królowej? Twój występ podczas jej Platynowego Jubileuszu musiał być ekscytujący.

Mimi Webb: - O tak! To było szalone doświadczenie. Akurat byliśmy w trasie po Europie i przylecieliśmy do UK po jakichś trzech, może czterech godzinach snu. Bo wiesz, nie możesz spóźnić się do królowej (śmiech). Lecieliśmy więc bardzo wcześnie, żeby zdążyć na próby dźwięku. I udało się. Zdążyliśmy i było wspaniale. Była tam moja rodzina, która uwielbia rodzinę królewską. To było bardzo doniosłe i wzruszające doświadczenie dla każdego z nas. Wszyscy czuliśmy się wyróżnieni.

Reklama

Nie dziwię się, bo to było chyba największe wydarzenie w całym Zjednoczonym Królestwie. Wszystkie oczy skierowane były na tę imprezę.

- Jasne, zwłaszcza że to Platynowy Jubileusz. 70 lat panowania, to najdłużej w brytyjskiej historii. To naprawdę był zaszczyt być częścią tego wydarzenia. I wiesz, co jest niesamowite? Kiedyś będę mogła spojrzeć w przeszłość i powiedzieć sobie, że w tym uczestniczyłam.

Było nerwowo? Przypuszczam, że podczas takiej uroczystości presja jest spora.

- Zaskakująco nie. Właściwie wszyscy byliśmy zwyczajnie szczęśliwi, że możemy tam być. Ekipa i wszyscy na backstage'u też byli całkiem wyluzowani. Tworzyliśmy kawałek historii, więc była radość.

Właśnie, a jak to wyglądało od strony organizacyjnej?

- Całość była bardzo dokładnie zaplanowana. Wszystko musieliśmy przekazać wcześniej. To, co śpiewamy, w co będziemy ubrani i tak dalej. Po prostu cała impreza musiała być zapięta na ostatni guzik. Poza tym ekipa bardzo skupiała się na tym, aby wszystko brzmiało doskonale i tak też było.

To niejedyne tak duże wydarzenie w twoim życiu. Twój debiut telewizyjny to występ u Ellen Degeneres. Co prawda, przez pandemię, był to występ rejestrowany, ale zawsze to Ellen.

- To było cudowne. Nadal trochę nie mogę w to uwierzyć (śmiech). Ja właściwie zaczęłam wypuszczać moją muzykę w pandemii i zobaczenie siebie u Ellen było wspaniałym uczuciem. Kiedy nie możesz grać koncertów, to taka okazja jest czymś niezwykłym. Wiesz, w przemyśle muzycznym wszystko dzieje się tak szybko i dzieje się tak dużo, że czasem nie jesteś w stanie przeżywać każdej chwili w momencie, gdy ona się dzieje. Więc potem, jak masz chwilę, zerkasz w przeszłość i widzisz jakich rzeczy dokonałaś. Czasem nawet jestem zaskoczona, jak wiele fajnych i dużych rzeczy zrobiłam (śmiech) . Dopiero wtedy czujesz tę radość w pełni. Bo w czasie trasy nie masz specjalnie czasu na nic.

Aż tak dużo się dzieje?

- Zgadza się. Zwłaszcza teraz w sezonie festiwalowym. Wiesz, najpierw jest latanie i jeżdżenie z miejsca na miejsce, potem powrót do domu, a właściwie do studia. I tak tydzień w tydzień. Festiwale w weekendy, studio w ciągu tygodnia. Nie jest lekko.

To kiedy ten album?

- A tego ci nie mogę zdradzić. Chciałabym, ale nie mogę. Powiem tylko, że jestem bardzo podekscytowana i sama nie mogę się doczekać.

No dobrze, to nie naciskam, chociaż mnie kusi. Ale materiał już jest, tak?

- Mam bardzo dużo materiału. Właśnie niedawno myślałam o tym, jak sporo napisałam. Na szczęście, bo wiesz, tak jak mówiłam wcześniej, niespecjalnie mam czas na zamknięcie się w studiu na trzy tygodnie (śmiech).

To tempo pisania zostało ci jeszcze ze szkoły? W British Institute of Modern Music musieliście pisać jedną piosenkę na tydzień, prawda?

- Tak i na dodatek za każdym razem wykonywać ją publicznie (śmiech). Musieliśmy prezentować piosenkę przed całą klasą i potem wysłuchać na jej temat opinii. To było intensywne. I przyznam ci, że dało mi naprawdę dużo. Dzięki temu mam większy komfort pisania i potrafię całkiem szybko napisać fajną piosenkę (śmiech).

Czyli wybór tej szkoły okazał się słuszny.

- O tak, nauczyłam się tam całkiem sporo. Przede wszystkim - tak mi się przynajmniej wydaje - dojrzałam jako twórczyni. Miałam okazje napisać wiele różnych piosenek, co pozwoliło mi zdefiniować, co chcę robić i o czym chcę pisać. I nie tylko przez tempo i ilość. W szkole miałam okazje przebywać wśród ludzi podobnych sobie. Każdy był tam kreatywny, twórczy i każdy pragnął się rozwijać. Mieliśmy też fantastycznych nauczycieli. Muzyka była po prostu wszędzie i przez cały czas. To było wręcz oddychanie muzyką.

Któraś z piosenek napisanych w szkole trafi na album?

- O nie! (Śmiech) Zdecydowanie nie, chociaż pewnie byłoby to zabawne.

W piosence "Goodbye" śpiewasz "Tęsknie za starą mną, tak młodą, głupią i szczęśliwą". Co się zmieniło w twoim życiu, odkąd zostałaś gwiazdą?

- Na pewno szybciej dorosłam. Patrzysz na swoich przyjaciół, którzy są na uniwersytetach, wciąż nie wiedzą co dalej robić, planują swoją przyszłość, a ty masz już ją zaplanowaną, a właściwie ona się już dzieje. I to nie jest wcale takie kolorowe, bo trochę umyka ci ten moment związany z ekscytującą niepewnością o to, co czeka za rogiem. Wiesz, ja na przykład miałam taki etap, kiedy po prostu chwytałam dzień, a dzisiaj muszę mieć wszystko pod kontrolą. Tylko tak umiem i mogę się rozwijać.

Czyli jesteś perfekcjonistką.

- O tak, zdecydowanie (śmiech). W muzyce nie odpuszczam sobie ani trochę. To nawet trochę obsesyjne. Teraz na przykład pracuję nad albumem, więc jestem super podekscytowana i całkowicie się tej pracy poświęcam. Mam tak, że jeśli tylko wejdę w tryb pracy nad piosenką, to bardzo trudno mnie z tego trybu wybudzić. Zatem odpowiadając na twoje pytanie, tak, lubię kontrolować sytuację, ale chcę się też cieszyć życiem, śpiewaniem, koncertami i czasem z rodziną.

Tęsknisz czasem za nimi i za twoim rodzinnym Canterbury?

- Teraz na szczęście nie, bo moja mama jest ze mną w trasie, co mnie bardzo cieszy. Poza tym cała moja ekipa, zespół i wszyscy, z którymi podróżuję są trochę moją rodziną. Jesteśmy naprawdę blisko. Najbardziej tęsknie za moimi pieskami, ale na szczęście jest FaceTime, więc mogę się z nimi czasem zdzwonić (śmiech).

Teraz festiwale, a co dalej? Jakie plany na przyszłość?

- Album, kolejne single, dużo koncertów. We wrześniu trasa po Australii i Nowej Zelandii, a później po USA. Potem trochę przerwy, Boże Narodzenie i w przyszłym roku jeszcze więcej muzyki, kolejne trasy i na pewno kolejna wizyta w Polsce. Już nie mogę się doczekać.

Czytaj także:

Kraków Live Festival 2022: Future i spełnione marzenie o koncercie w Polsce

Kraków Live Festival 2022: Halsey niczym gwiazda rocka

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mimi Webb
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy