"Mentalność karalucha"
Audioslave to grupa składająca się z byłych muzyków Rage Against The Machine i Chrisa Cornella, byłego wokalisty Soundgarden. Jednak artyści za wszelką cenę chcą uniknąć porównań muzyki Audioslave z dokonaniami poprzednich, bardzo zresztą zasłużonych, zespołów. Debiut "Out Of Exile", drugiego albumu formacji, na pierwszym miejscu listy amerykańskich bestsellerów płytowych pokazał, że Cornell i koledzy zmierzają w dobrym kierunku i powoli wychodzą z cienia przeszłości. Z okazji wydania wspomnianej płyty muzycy opowiedzieli o różnicy pomiędzy debiutem a drugą płytą, Ricku Rubinie bez którego nie byłoby Audioslave i przyszłości czekającej formację.
Jak wam się razem współpracuje?
Chris Cornell: Uwielbiam próby z nimi. Pisanie piosenek. To jest moja praca, która przynosi mi mnóstwo radości. Gdyby ktoś mnie zapytał, czy wolę pojeździć na nartach wodnych czy pograć z tymi kolesiami rocka, odpowiedziałbym bez zastanowienia, że chcę grać z nimi! Co innego, że oni pewnie w tym momencie biegliby właśnie na plażę, by pojeździć na nartach (śmiech)!
Jaki wpływ na waszą muzykę ma reakcja fanów?
Tim Commerford: Przez kilka ostatnich lat grałem koncerty przed wspaniałą publicznością, która śpiewała nasze piosenki. Zdarzały mi się też takie sytuacje, że jeździłem na rowerze i jakiś facet krzyczał do mnie: "Hej, ty jesteś tym gościem z Audioslave! Jesteście super, macie naprawdę wyjątkowe brzmienie!". Jestem z tego dumny i to daje mi pewność, że podążamy w dobrym kierunku. Jestem przekonany, że Audioslave będzie coraz lepszym zespołem. Z płyty na płytę.
"Out Of Exile" zadebiutował na pierwszym miejscu amerykańskiej listy bestsellerów płytowych "Billboardu". Czy zależało wam na tym, by wasza muzyka była aż tak popularna?
Brad Wilk: Nikt z nas nigdy nie myśli, że powinniśmy napisać na przykład bardziej komercyjną piosenkę. Pomysły, które pojawiają się na próbach, są dopracowywane przez naszą czwórkę aż do momentu, kiedy podobają się całemu zespołowi. I jeżeli powstaje utwór przebojowy, to nie komponujemy go z nastawieniem, by był on przebojem.
Tom Morello: Tak, jesteśmy naturalnie urodzonymi kompozytorami przebojów (śmiech)! To próbujemy właśnie wam powiedzieć. Mamy to w naszym DNA. Ja to powiedziałem, czy tylko pomyślałem (śmiech)?
Jak różniła się sesja nagraniowa płyty "Out Of Exile" od sesji z czasów debiutanckiej "Audioslave" z 2002 roku?
Tom Morello: Przed nagraniem debiutanckiej płyty nie mieliśmy okazji grać koncertów. Dlatego nagranie drugiego albumu "Out Of Exile" było całkowicie innym doświadczeniem. Byliśmy zgranym zespołem, który koncertował razem przez ponad półtora roku. I jak dla mnie "Out Of Exile" jest tak naprawdę naszym debiutem, ponieważ podczas nagrania tego albumu byliśmy już zespołem z prawdziwego zdarzenia.
Chris Cornell: Powiedzieliśmy sobie: "Po prostu nagrajmy jakieś piosenki!" (śmiech). I tak zrobiliśmy. Te kompozycje pokazują kim jesteśmy. I wydaje mi się, że są naprawdę bardzo w porządku. Mieliśmy pewność, że grając i komponując stworzymy coś ciekawego. Nasze pomysły zostaną dopracowane i stworzy się z nich pewną całość. Zanim ktokolwiek będzie je miał prawo ocenić.
Tim Commerford: Mamy pewną etykę pracy, za którą podążamy. Nasze relacje są o wiele bliższe, co daje nam pewność. Komponowanie tym razem przyniosło mi mnóstwo radości.
Rage Against The Machine był znany z politycznego zaangażowania. Czy również Audioslave będzie angażowało się w akcje związane z polityką?
Tom Morello: Mam nadzieję, że ten zespół będzie wiele mocniej zaangażowany w politykę, niż Rage Against The Machine. To byłoby bardzo naturalne i prawdziwe dla tego zespołu. A to, co czyni daną formację wielką, to właśnie prawdziwość i szczerość.
Nie byłoby Audioslave, gdyby nie osoba Ricka Rubina. Jak oceniacie jego wpływ na waszą twórczość?
Tom Morello: Rick Rubin to dla zespołu kluczowa postać. To on namówił nas na wspólne jam session z Chrisem. To on zapoczątkował Audioslave. To nie tylko producent, człowiek, który kręci gałkami na stole mikserskim w studiu. One jest jak artysta. Ma zawsze mnóstwo pomysłów na to, jak dany utwór ma wyglądać i brzmieć.
Chris Cornell: To wyjątkowy człowiek. Przed nagraniem płyty postanowiliśmy się spotkać. I pierwszą rzeczą, jaką zaczął nam opowiadać, były plany w jaki sposób zarejestruje nasz nowy album. I jak on będzie brzmiał. A trzeba podkreślić, że nawet nie zdążyliśmy go zapytać, czy zechce z nami pracować (śmiech). Po prostu zaczął produkować i pracować. A my już nie mieliśmy odwagi, by mu powiedzieć stanowczo "nie" (śmiech).
Tom Morello: Albo na przykład gramy coś w studiu. Nowy numer, z którego jesteśmy naprawdę bardzo dumni. I który świetnie nam wychodzi. Kończymy go z wielkim patosem, patrzymy na siebie, wszyscy są co najmniej zachwyceni. Myślę sobie: "Tak, mamy to!". Jestem pełen entuzjazmu i zerkam za szybę na Ricka. Widzę początkowo tylko jego brodę. Później podnosi do góry serdeczny palec, by powoli zacząć go przechylać w drugą stronę i pokazać nam, że piosenka jest beznadziejna (śmiech).
Brad Wilk: Albo pokazuje nam, że piosenka "śmierdzi" (Brad chwyta się w tym momencie za nos). A my na to: "Nie, stary! Nie rób nam tego!" (śmiech).
Chris wcześniej śpiewał w Soundgarden, reszta zespołu tworzyła Rage Against The Machine. Czy wspomniane formacje odcisnęły piętno na muzyce Audioslave?
Tom Morello: Audioslave ma własną osobowość. To w żadnym wypadku nie jest zbiór ani wypadkowa dwóch różnych zespołów. Nasz zespół to czwórka muzyków, przyjaciół, którzy lubią grać ze sobą i wspólnie komponować piosenki.
Mogę powiedzieć, że jesteśmy bardzo szczęśliwi. Rozpoczęliśmy grać w Rage Against The Machine w 1991 roku. A teraz mamy 2005 i my wciąż czujemy świeżość i energię, która towarzyszyła nam blisko 15 lat temu. Tłumaczę to faktem, że zawsze nagrywamy autentyczną muzykę.
Jaka przyszłość widzicie przed Audioslave?
Chris Cornell: Nasza publiczność może się zmieniać, sprzedaż naszych płyt może się zmieniać... To nie ma dla nas większego znaczenia. Traktuję to jako moje spore osiągnięcie zawodowe - mogę spojrzeć wstecz i spytać się: Gdzie teraz są ci wszyscy artyści?. Co się stało z tymi ludźmi. Dlaczego przestali grać? Ktoś ich do tego zmusił? Wielu z nich nie żyje...
Takie rzeczy się wydarzyły. I mam szczęście, że nie zdarzyło się to mnie. Gdzieś tam w środku mnie tkwi mentalność karalucha. Nie chcę się zatrzymać, nie można mnie powstrzymać. W tym zawodzie możesz iść albo do góry albo na dno. Nie ma innej możliwości.
Ciężko jest znaleźć sobie miejsce po środku i spokojnie tam egzystować. Musisz iść do góry, do przodu. I my właśnie to robimy.
(Na podstawie materiałów promocyjnych wytwórni Universal Music)