Maria Szabłowska o Sewerynie Krajewskim: "Nigdy nie lubił stać na froncie"

Seweryn Krajewski, lider legendarnych Czerwonych Gitar i autor znanych piosenek, takich jak "Niech żyje bal", w poniedziałek skończył 75 lat. W rozmowie w PAP dziennikarka muzyczna Maria Szabłowska wyraziła przekonanie, że o zawrotnym sukcesie Czerwonych Gitar zdecydowało połączenie talentów Krajewskiego i Krzysztofa Klenczona. Krajewski nie czuł się jednak dobrze w roli lidera.

Seweryn Krajewski stworzył dziesiątki niezapomnianych przebojów
Seweryn Krajewski stworzył dziesiątki niezapomnianych przebojówFot. Wojciech StrozykReporter

Malwina Wapińska, Polska Agencja Prasowa: Seweryn Krajewski słynie z niechęci do rozgłosu i występowania w mediach. Gdyby polegać wyłącznie na tym, co mówi o sobie przy okazji rzadkich wywiadów, można by pomyśleć, że jest skromnym autorem kilku piosenek, które niespodziewanie osiągnęły sukces. A przecież mówić ani myśleć tak o nim nie możemy...

Maria Szabłowska: Nie i wcale tak nie myślimy. Zdecydowanie uważam, że jest jednym z najlepszych kompozytorów powojennej muzyki rozrywkowej.

Na czym polega jego talent?

Jest takim słowiańskim lirykiem. Być może w ogóle zawsze miał taką tendencję, że nigdy nie lubił stać na froncie. Tak było już w czasach Czerwonych Gitar, tej ogromnej jego popularności, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy na naszej scenie liczyły się właściwie dwa zespoły: oni i Trubadurzy.

Stanie na froncie go nie cieszyło?

W pewnym momencie zaczęło strasznie męczyć. Krajewski nie jest człowiekiem estrady, jest człowiekiem muzyki. Najbardziej lubi komponować w samotności. Popularność nie leżała w jego naturze i zawsze o tym mówił. To dlatego uciekł tak daleko z Warszawy. Najpierw mieszkał w Michalinie, a potem gdzieś tam daleko w lesie, miał piękny dom i tam tworzył swoją muzykę.

W wywiadzie z panią powiedział, że być spełnionym to napisać kilka dobrych piosenek. A według pani ile tych dobrych piosenek napisał?

Na pewno dużo więcej niż kilka. On jest melodykiem. Mogę się tu też powołać na Władysława Szpilmana, z którym kiedyś robiłam wywiad. Szpilman był szalenie krytyczny wobec powojennej sceny rozrywkowej. Przekonywał, że nie ma na niej żadnych zdolnych ludzi, którzy umieją komponować. Naciskałam, że ktoś utalentowany przecież być musi. Wówczas Szpilman bez wahania wymienił nazwisko Seweryna Krajewskigo.

Seweryn Krajewski kończy 75 lat. Tak zmieniał się "polski McCartney"

Zdaniem krytyków muzycznych i fanów nie ma sobie równych. Seweryn Krajewski, który wydał na świat dziesiątki ponadczasowych przebojów obchodzi właśnie 75 urodziny. Jak zmieniał się jeden z najwybitniejszych kompozytorów w historii polskiej piosenki?

W ostatnim czasie Seweryn Krajewski stroni od mediów - prowadził swojego Facebooka, które dziś już nie istnieje. Nie pojawia się publicznie zbyt często, za to zamieszcza premierowe kompozycje na YouTube ("Fundacja Im. Seweryna Krajewskiego". Z filmów, które zamieszcza na YouTube wynika, że zamieszkuje w Stanach Zjednoczonych, a nowe piosenki nagrywa w domowym studio. Seweryn Krajewski i Stan Borys w 2005 roku.Studio69Agencja FORUM
Seweryn Krajewski ze Zbigniewem Wodeckim oraz Witoldem Pasztem w 2000 roku.archiwumTVP / ForumAgencja FORUM
"Jawnie wzorowaliśmy się na Beatlesach - mieliśmy podobny skład instrumentalny, podobny estradowy image, no i postanowiliśmy, jako pierwsi w Polsce, oprzeć się od początku do końca na własnym repertuarze" - mówił Seweryn Krajewski w 1991 roku. Seweryn Krajewski komponował też dla innych gwiazd polskiej sceny: Maryli Rodowicz ("Remedium", "Niech żyje bal"), Ireny Jarockiej ("Gondolierzy znad Wisły), Urszuli Sipińskiej, Mieczysława Szcześniaka, Grzegorza Turnaua ("List do jedzącej Eurydyki" do tekstu Jermiego Przybory). Seweryn Krajewski podczas koncertu w 1995 roku.Marek SkorupskiAgencja FORUM
Jego muzyczny duet z Krzysztofem Klenczonem w Czerwonych Gitarach był przyrównywany do słynnej spółki John Lennon/Paul McCartney. Fizyczne podobieństwo, a także wielki muzyczny talent obojga spowodował, że Czerwone Gitary obwołano mianem "polskiego The Beatles".TOMASZ GAWALKIEWICZ/REPORTERAgencja FORUM
Od 1963 współpracował z zespołem Pięciolinie, następnie z Czerwono-Czarnymi. W grudniu 1965 został członkiem grupy Czerwone Gitary, w której razem z Jerzym Kosselą oraz Krzysztofem Klenczonem śpiewali skomponowane głównie przez siebie piosenki.Jan MorekAgencja FORUM
Seweryn Krajewski przyszedł na świat 3 stycznia 1947 roku w Nowej Soli. Dzieciństwo spędził jednak na Pomorzu, gdzie w 1949 roku przeprowadził się z rodziną – do Sopotu. Jest absolwentem klasy skrzypiec Państwowej Szkoły Muzycznej i Liceum Muzycznego w Gdańsku. W latach szkolnych występował w zespołach Błękitni oraz Złote Struny. W grupie śpiewał i grał na gitarze. Czerwone Gitary w 1969 roku podczas Dożynek Centralnych na Stadionie X-Lecia.Tadeusz WackierAgencja FORUM
Do największych przebojów, które wyszły spod pióra Krajewskiego, należą m.in. "Nie zadzieraj nosa", "Anna Maria", "Dzień jeden w roku", "Takie ładne oczy", "Tak bardzo się starałem", "Dozwolone od lat 18", "Ciągle pada", "Nie spoczniemy", "Uciekaj moje serce", "Niech żyje bal" i wiele innych. Czerwone Gitary w 1974 roku.Jerzy PłońskiAgencja FORUM
Muzyk jest uważany za jednego z najwybitniejszych polskich popowych kompozytorów. Na większości z jego piosenek wychowały się całe pokolenia Polaków. W 1997 roku Krajewski rozstał się z zespołem Czerwone Gitary i zaczął karierę solową. Czerwone Gitary w 1971 roku.Jerzy PłońskiAgencja FORUM
"Żyję, nagrywam, robię to w swoim tempie. Opowiadanie o sobie jest dla mnie trudne i krępujące. Ciąg dalszy nastąpi" – mówił muzyk w filmie, który opublikował krótko przed 70. Urodzinami, pięć lat temu. W 2018 roku światło ujrzała płyta "Strofki" stworzona do tekstów Agnieszki Osieckiej, a w 2019 roku muzyk wydał singel "Słony smak twoich ust", który miał zapowiadać premierowy album Krajewskiego. Pod koniec 2021 roku zamieścił w serwisie YouTube nową, nagraną w grudniu, wersję utworu „Kolejny mija rok” (wydana pierwotnie w 1981), którą złożył życzenia swoim miłośnikom. Andrzej Piaseczny i Seweryn Krajewski podczas Kolędowania z Polsatem w 2012 roku.Dawid ŁukasikAgencja FORUM
Jeszcze przed rozstaniem z Czerwonymi Gitarami (1997 r.) pisał muzykę do filmów (m.in. "Uprowadzenie Agaty", "Och, Karol", "Kochankowie mojej mamy", "Kogel-mogel", serial "Jan Serce") i nagrywał solowe płyty. Pod koniec 2007 roku, Andrzej Piaseczny namówił Seweryna Krajewskiego do powrotu na scenę po wieloletniej przerwie. Na początku muzycy współpracowali przy płycie Piasecznego, "Spis rzeczy ulubionych" z 2008 roku, na którą kompozycje napisał właśnie Krajewski. Album okazał się komercyjnym sukcesem (status podwójnej platyny, w sumie ponad 80 tys. sprzedanych egzemplarzy). Jerzy Skrzypczyk, Seweryn Krajewski i Bernard Dornowski - Czerwone Gitary w latach 90.GRAZYNA WOJCIK/East NewsEast News
Zapisem ich wspólnej trasy była koncertowa płyta "Na przekór nowym czasom - live" (2009). Dla unikającego w ostatnim czasie rozgłosu Krajewskiego był to powrót na estradę po ponad 10 latach. "Andrzej dosyć głęboko wszedł do mojego świata" - przyznawał wówczas Krajewski. Sukcesem był też album "Jak tam jest" (2011) z tekstami i gościnnym udziałem Piasecznego oraz ich kolejny wspólne wydawnictwo "Zimowe piosenki" (2012). Obie płyty dotarły do szczytu list sprzedaży, każda z nich pokryła się platyną. Ponadto Krajewski w 2011 roku otrzymał "Fryderyka" w kategorii "Kompozytor roku”, w sekcji muzyki rozrywkowej. Jego album "Jak tam jest" z tegoż roku był nominowany do "Fryderyków 2012" w kategorii "Album roku Pop". Seweryn Krajewski w 2011 roku.Wojciech Olszanka/East NewsEast News
Seweryn Krajewski w latach 1974-2017 był żonaty z Elżbietą Krajewską. Mają syna Sebastiana. Ich drugi syn, Maksymilian (1984–1990) zginął w wypadku samochodowym. Seweryn Krajewski z Elżbietą w 2000 roku.WOJTEK STEIN/REPORTEREast News

Wspomniała pani o dwóch liczących się zespołach na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych: Czerwonych Gitarach i Trubadurach. Po śmierci Krzysztofa Krawczyka rozmawiałyśmy o jego nietuzinkowym barytonie. A przecież Seweryn Krajewski też ma wyjątkową barwę głosu. Taką, której nie da się pomylić z żadną inną.

To bardzo dobrze, że jest taki nieporównywalny i jedyny w swoim rodzaju. On już na samym początku, kiedy wybuchła popularność Czerwonych Gitar, był jedną z najbardziej liczących się osobowości w zespole. Przystojny, atrakcyjny... Nic dziwnego, że na punkcie Czerwonych Gitar wybuchło istne szaleństwo.

Seweryn Krajewski i Krzysztof Klenczon. Jak wyglądała ich współpraca? Konkurowali czy stanowili dobrze rozumiejący się duet?

Zarówno Klenczon, jak i Krajewski mieli dar komponowania chwytliwych, ładnych melodii. Czerwone Gitary były zorganizowane trochę jak coś w rodzaju spółdzielni pracy. Zgrabnie się dzielili: Krzysiek komponował część piosenek, Seweryn dokładał swoje. Dogadywali się i uzupełniali jednocześnie. Już wtedy ich porównywano z Beatlesami: Seweryna z McCartneyem, Klenczona z Lennonem. I była w tym jakaś prawda. Krajewski bardziej liryczny, Krzysiek z kolei był typem rockmana. To było genialne połączenie, bo dzięki temu Czerwone Gitary miały bardzo urozmaicany materiał.

Wyjazd Klenczona z Polski zaburzył tę równowagę.

Rozumiem, że chodzi pani o rozpad Czerwonych Gitar? Seweryn kiedyś mi powiedział, że to raczej źli ludzie namówili Klenczona na wyjazd do Stanów. Myślę, że liczył tam na karierę, a takie sytuacje zawsze były bardzo trudne i niepewne. Jemu się nie udało.

A potem?

Krajewski zaczął odnosić ogromne sukcesy jako kompozytor piosenek. Właściwie cały czas tak jest. Ciągle komponuje, szuka nowych inspiracji.

Jak znosił to, że fani wciąż szaleli za nim jako za byłym liderem Czerwonych Gitar?

Taki ma charakter, że niektórzy nazywają go odludkiem. Bardzo lubi przebywać w samotności. Kiedy mieszkał w Sopocie, ludzie natychmiast go rozpoznawali. A on nie potrafił odnaleźć się w roli gwiazdy rozdającej autografy.

Andrzej Piaseczny i Seweryn Krajewski na przekór

"Na przekór nowym czasom - live" to tytuł koncertowej płyty Andrzeja Piasecznego i Seweryna Krajewskiego. Album ukazuje się 30 listopada 2009, dzień po zakończeniu wspólnej trasy obu wokalistów. Na płytę trafiły utwory z multiplatynowego "Spisu rzeczy ulubionych" Piasecznego w wersji live oraz piosenki z repertuaru Seweryna Krajewskiego wykonywane solo i w duecie z Piasecznym, m.in. "Uciekaj moje serce", "Anna Maria" i "Niebo z moich stron".

fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska
fot. Jacek PorembaSony Music Polska

Komponował przeboje z najwybitniejszymi autorami tekstów. Kiedy napisał muzykę do piosenki "Niech żyje bal", śpiewanej przez Marylę Rodowicz, nie przyćmiewało go nazwisko autorki tekstu, czyli Agnieszki Osieckiej?

Rzecz właśnie w tym, że ona nigdy nie przyćmiewała jego tekstów. Oboje fantastycznie się dogadywali i takie piosenki jak "Niech żyje bal" były wynikiem ich wspaniałej współpracy. Agnieszka napisała kiedyś w jakichś wspomnieniach, że najczęściej siedzieli sobie na terasie w Michalinie, kiedy Seweryn miał jeszcze dom wśród starych drzew. Powiedziała: "Nasze nutki i nasze słowa dogadywały się ponad naszymi głowami".

Jaki jest jako osobowość artystyczna?

Nie znosi tandety, ma na nią uczulenie. Z drugiej strony zawsze szukał artystów, ż którymi mógłby owocnie współpracować. Namówił na przykład Andrzeja Piasecznego, żeby napisał teksty do jego piosenek. Powiedział mu wtedy: "Musisz wejść w buty Osieckiej". Ale to była bardzo udana współpraca. Dzięki niej Krajewski wrócił na estradę już nie jako lider Czerwonych Gitar, ale indywidualny artysta. Obaj byli świetnie przygotowani. Byłam kiedyś na ich koncercie w Sali Kongresowej. Pełna sala, tłum ludzi, Piasek śpiewa tekst Osieckiej "Czy warto było kochać nas? Może warto, lecz tą kartą źle grał czas". W tym momencie cała sala wrzasnęła: "Warto!".

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas