Magda Linette: Męczę ostatnią płytę Ralpha Kaminskiego [WYWIAD]

Marcin Misztalski

Jest z nią podczas sukcesów, ale i przy porażkach. Motywuje do działania i łagodzi stres. Co to takiego? Oczywiście muzyka! Ona właśnie jest głównym tematem rozmów ze sportowcami w naszym cyklu "O muzyce ze sportowcami". Dziś sprawdzamy, jak ważna jest w życiu tenisistki - Magdy Linette.

Magda Linette opowiada o swojej ulubionej muzyce
Magda Linette opowiada o swojej ulubionej muzyceMonika Piechamateriały promocyjne

Marcin Misztalski, Interia.pl: Chciałbym rozpocząć klasycznie... Czy podkochiwałaś się kiedyś w jakimś muzyku?

Magda Linette: - W Robbiem Williamsie.

Co takiego miał w sobie, że porwał twoje serce?

- (Śmiech) Szczerze, to trudno powiedzieć, ale nie ukrywam, że był bardzo przystojny i miał niesamowitą charyzmę. Uwielbiałam kilka jego utworów - np. "Feel". W najmłodszych latach to była jedna z moich ulubionych piosenek, jest nią zresztą do dziś. No i ten teledysk robił na mnie wrażenie.

W twoim rodzinnym domu było dużo muzyki?

- Moi rodzice nie są "muzyczni", podobnie jak ja. Nie mam żadnych zdolności muzycznych, więc w domu głównie podziwialiśmy innych. Najczęściej słuchaliśmy tego, co proponował kanał MTV Classic.

Nie masz zdolności muzycznych, ale kiedyś chciałaś występować na scenie. Podobno, gdyby nie tenis, zostałabyś artystką.

- Uwielbiam artystów i chciałabym umieć śpiewać, ale jestem świadoma tego, że nie mam do tego talentu. Przede mną byłaby bardzo ciężka i długa praca, a finalnie może okazałoby się, że się do tego po prostu nie nadaję? Tak też mogłoby być. Musiałabym poświęcić na naukę śpiewu sporo czasu i zacząć przygodę z muzyką w bardzo młodym wieku, a ja - tak naprawdę - od najmłodszych lat skupiam się na tenisie. Musiałam wybrać. Postawiłam na sport.

Bardziej pociągała cię wizja występowania przed ludźmi na scenie czy wizja samego tworzenia i - jakkolwiek banalnie to zabrzmi - przelewania swoich myśli na papier? 

- Zdecydowanie wizja tworzenia. Wyjście na scenę przed ludzi mogłoby być dla mnie stresujące. Zresztą nawet teraz czuję stres, gdy wychodzę na kort. Granie na scenie z pewnością nie byłoby moim motorem napędowym.

Nie spodziewałem się innej odpowiedzi, bo kiedyś wyznałaś, że pisałaś wiersze.

- Miałam zapędy do pisania po polsku i po angielsku. Chowam te teksty w domu, ale nie jest ich wystarczająco dużo, by złożyć z nich tomik. Ukryłam je głęboko w szufladzie i na razie pokazuję tylko najbliższym. Chyba od zawsze uważam, że krytyka mojej twórczości jest dla mnie trudna do zniesienia. Tym bardziej są to więc teksty zarezerwowane dla nielicznych.

O czym pisałaś jako młoda dziewczyna?

- Powiedziałabym, że tu głównie chodziło o wyrażanie swoich emocji, a nie zawsze wiedziałam, w jaki sposób to zrobić. Uważałam, że najłatwiej przyjdzie mi to, pisząc przy pomocy metafor. To była potrzeba zrozumienia, uzewnętrznienia się i chęć nawiązania kontaktu. Mam też kilka rzeczy, które napisałam niedawno. Przy tworzeniu wiele zależy od tego, jakie mam samopoczucie. Chyba częściej tworzę, gdy jestem smutna. Głównie wtedy "wychodzą" ze mnie... można powiedzieć ... wiersze.

Mam poczucie, że ludzie coraz rzadziej mają chęć wyłapywania i rozumienia przenośni. Chcą za to, by wszystko podawać im prostolinijnie.

- Mogę się z tym zgodzić. To zawsze zależy od interpretacji, a czasami pewne rzeczy bardzo trudno zinterpretować, nawet gdy napiszemy je wprost. Metafory są trudne, ale i fajne. Z jednej strony pomagają mi się uzewnętrznić, ale kiedy wstydzę się pewnych słów, to mogę się schować za przenośnią. Dzięki niej nie mam poczucia, że powiedziałam coś bezpośrednio i uzewnętrzniłam się w stu procentach. Czuję się spełniona, ale mam też poczucie, że zachowałam część prywatności.

Myślisz, że nadejdzie dzień, kiedy się przełamiesz i oddasz w ręce czytelników twoje teksty?

- Nie wiem. Nie wykluczam tego. Nie mam pojęcia, co w przyszłości będę czuła, myśląc o moich wierszach, a od tego będzie zależało bardzo dużo. W tej chwili nie czuję potrzeby, by wychodzić z nimi do ludzi. Piszę tylko do szuflady.

Lubisz pisać do szuflady, ale i oglądać materiały, które cię odmóżdżają. Eurowizję oglądałaś właśnie z tego powodu?

- To powinno pokazywać, że jestem otwarta na każdy gatunek muzyczny. Ale oglądałam ją też trochę z tego powodu, o którym mówisz. Robię na co dzień wiele ambitnych rzeczy, więc dlaczego nie? Staram się nie zamykać i nie podążać tylko w jednym kierunku. Uważam, że takie wydarzenia jak Eurowizja nas łączą i są po prostu przyjemne. Pamiętam, że na jednym z turniejów żartowałam sobie z moimi angielskimi trenerami na temat tego konkursu.

Blanka przed Eurowizją: Nie myślałam, o zgłoszeniu się do konkursuŁukasz SmardzewskiINTERIA.PL

W bardzo dyplomatyczny sposób chcesz mi powiedzieć, że oglądałaś Eurowizję dla... beki?

- To nie do końca tak. Naprawdę lubię Eurowizję. Czasami przedstawiane są tam naprawdę bardzo fajne piosenki, których słucham do dzisiaj. Dobrym aspektem jest też to, że przy okazji konkursu możemy kibicować Polsce - a za tym jestem zawsze. No ale nie będę przecież ukrywać, że występy niektórych artystów nie są gorsze albo zabawne. Można później o nich porozmawiać i pożartować. Nie trzeba brać życia tylko na poważnie.

A czy przypadkiem nie jest tak, że konkurs jest traktowany w Polsce zbyt serio?

- Nie powiedziałabym, że zbyt serio. Eurowizja jest ważna dla Polaków, lubimy wygrywać i kibicować. Jeśli mamy okazję dopingować naszych, to zawsze robimy to z chęcią. Chciałabym, tylko by nie panował taki hejt względem uczestników - to jest zupełnie niepotrzebne. Muzyka to rozrywka. Mamy się nią cieszyć. Kiedy czytam, w jaki sposób internauci wypowiadają się np. o Blance no to... no to przekracza wszelkie granice dobrego smaku. Uważam, że ta dziewczyna stara się śpiewać, jak najlepiej potrafi i pewnie włożyła dużo energii i czasu w przygotowania. Dlaczego więc ktoś ją obraża? Nie tak to powinno wyglądać. Nie jestem jurorem, nie znam się na muzyce, dlatego nie mam zamiaru oceniać jej występu. Wiem jedno - powinniśmy się cieszyć muzyką i być blisko siebie, a nie obrażać artystów.

Przed naszą rozmową przejrzałem sobie twoje listy na Spotify i powiem ci, że nie ma tam zbyt wiele naszej, krajowej muzyki.

- Chcę zaznaczyć, że mam jeszcze w zanadrzu kilka gotowych playlist, które pewnie kiedyś opublikuję. Polskie piosenki na pewno się pojawią, bo lubię słuchać naszych muzyków i ich szanuję, ale - jak powiedziałam ci wcześniej - nie idę w jednym kierunku i słucham też muzyki z innych zakątków świata. Dużo czasu spędziłam np. w Chorwacji, więc playlista prezentująca muzykę z tego kraju, też na pewno znajdzie się na moim Spotify. Jako że staram się, by każda lista była tematyczna, to playlista z polskojęzycznymi utworami będzie opowiadać o moim dzieciństwie, czasach dorastania.

Proszę o konkrety - kogo jeszcze słuchasz? Poza Blanką oczywiście.

- (Śmiech) Strasznie męczę ostatnią płytę Ralpha Kaminskiego - "Bal u Rafała". Jakiś czas temu wybrałam się nawet na jego koncert w Poznaniu. Z uwagi na brak czasu rzadko zdarza mi się chodzić na tego typu wydarzenia, ale byłam akurat w mieście, więc skorzystałam z wolnego czasu. Naprawdę urzekł mnie jego występ. Wcześniej oczywiście słuchałam jego płyty, ale odkąd byłam na koncercie, słucham jej codziennie. Jest niesamowita. Leci nawet podczas moich treningów, więc niektóre teksty kojarzą już nawet moi trenerzy. Jako mała dziewczynka często słuchałam Urszuli - "Dmuchawce, latawce". To zresztą do dzisiaj jedna z moich ulubionych piosenek. Uwielbiam też Marylę Rodowicz i jej "Łatwopalnych" czy Pustki - "O krok".

Z Polski przenieśmy się do Chin. Dlaczego akurat tam są najlepsze konkursy karaoke?

- (Śmiech) Ponieważ tam są najlepsze miejsca do tego typu aktywności. Ich KTV (sieć bardzo popularnych lokali z karaoke - przyp. Interia) jest taka, że... można sobie wynająć pokój dla jednej, dwóch czy dziesięciu osób. Więc to nie jest tak, że idę do baru, w którym słucha mnie sto nieznajomych osób, tylko ludzie, z którymi chcę spędzić wieczór. Taka prywatność jest dla mnie ważna. Do tego pokoju można zamówić jedzenie, picie, no i znajduje się tam taka mała scena. Ważne jest też to, że mogę sobie puszczać piosenki z wokalem artysty, więc mam wrażenie, że śpiewam z nim. Poza tym zawsze lubiłam śpiewać w zaciszu.

Czyli jesteś wstydliwa?

- Trochę tak. Otwieram się dopiero z czasem. Choć im jestem starsza, tym jest mi łatwiej. Ale przyjmowanie krytyki wciąż przychodzi mi z trudem. Na pewno nie czułabym się komfortowo, wychodząc gdzieś w barze i śpiewając, wiedząc jednocześnie, że nie potrafię tego robić.

Krytyka w sprawach sportu też cię dotyka?

- Oczywiście. Codziennie pracuję np. nad tym, by przyjmować "pozytywną krytykę" od trenerów. To nie jest takie łatwe. Nie chcę, by krytyka innych wpływała na moje samopoczucie i ocenę jako osoby. Dlatego codziennie nad tym pracuję.

Powiedziałaś kiedyś, że gdy masz zły humor, to lubisz śpiewać piosenki Linkin Park, a gdy dobry to Adele. Teraz po czyj repertuar byś sięgnęła?

- "Bal u Rafała" ostatnio bardzo mnie ukaja, więc myślę, że wybrałabym coś z tego albumu.

Zmieńmy temat. Poznałaś jakichś muzyków dzięki tenisowi?

- Miałam to szczęście, że jako juniorka poznałam Jacka Mejera, czyli Mezo. A muszę dodać, że kiedy chodziłam do szkoły, to jego "Aniele" było na wszystkich listach przebojów. To był top! Niesamowite, że mogłam go poznać. Przyjechał kiedyś na kilka turniejów, w których brałam udział, a później nawet graliśmy razem w tenisa. Cieszę się, że udało mi się zbudować z nim jakąś relację. Poznałam też Kasię Wilk, która mieszkała wtedy w Poznaniu. Dorastałam z piosenkami tych ludzi.

Iga Świątek powiedziała mi kiedyś, że gdy myśli o French Open, to od razu przychodzi jej do głowy utwór "Viva La Vida", bo słuchała go, będąc tam w 2016 roku. Ty masz takie muzyczne wspominki związane z turniejami wielkoszlemowymi?

- Mam wspomnienie z Australian Open. Mój trener słuchał Tears For Fears - "Everybody Wants To Rule The World" w wersji live. Słuchał jej wszędzie - w drodze na kort, na korcie, w drodze powrotnej. Po prostu wszędzie. To była zdecydowanie piosenka turnieju. Ja oczywiście słuchałam, również w wersji live, piosenek Ralpha Kaminskiego (śmiech).

Nie pozostawiasz mi wyboru - muszę zrobić tytuł wywiadu nawiązujący do Ralpha.

- Zrób taki - Bal u Magdy (śmiech).

Ralph Kaminski: Jestem wdzięczny pani Ninie Terentiew za zaufanieMateusz WróbelINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas