Maciej Maleńczuk: Powrót Homo Twist jest fanaberią [WYWIAD]

Homo Twist podczas ZEW się budzi 2023 /Robert Wilk /INTERIA.PL

Homo Twist Macieja Maleńczuka wrócił na dobre. Zespół zagrał już dwa koncerty - w krakowskim Klubie Buda oraz w Ustrzykach Dolnych podczas festiwalu ZEW się budzi. Udało nam się porozmawiać z wokalistą przed tym pierwszym i zapytać o plany zespołu.

Ignacy Puśledzki, Interia.pl: Pierwszy koncert reaktywowanego Homo Twist odbywa się w Krakowie. To tak symbolicznie?

Maciej Maleńczuk: - Traktujemy ten koncert bardziej jak rozgrzewkę, bo to nie jest duża sala. Nie chcę dmuchać w jakąś wielką trąbę, tylko na spokojnie opanować i zsynchronizować wszystko przed kolejnymi koncertami, bo będziemy wyświetlać w trakcie koncertu filmy. Wszystkiego na próbie nie da się zrobić i sprawdzić, trzeba to po prostu zagrać. Liczę na to, że będziemy występować w trochę większych miejscach niż to, ale na taki przedstart jest idealne. Potraktujmy to jako krakowską przedpremierę. Premiera odbędzie się na dużej scenie podczas festiwalu ZEW się budzi, ale chcemy to sobie zagrać chociaż raz wcześniej.

Reklama

Wraca Homo Twist, ale wraca też legendarny krakowski Klub Buda, w którym dziś gracie. Ma pan jakieś wspomnienia z tym miejscem?

- Była tutaj niezła mordownia. Zęby leciały na wszystkie strony (śmiech). Teraz na pewno będzie spokojniej, to już nie te czasy.

Rozmawialiśmy w grudniu o powrocie Homo Twist i mówił pan, że zagraliście te utwory na nowo, na większych instrumentach. Widziałem podczas próby tę pana gitarę i faktycznie, mała nie jest...

- Ona jest dłuższa od normalnej gitary o jakieś 10 centymetrów. Doszedłem do wniosku, że jestem wysokim człowiekiem, a kształt i rozmiar gitary elektrycznej oraz akustycznej wymyślono 100 lat temu, kiedy ludzi byli o dwie głowy mniejsi. Zawsze się zastanawiałem, skąd Robert Johnson ma taką wielką gitarę, a to nie gitara Roberta Johnsona była wielka, tylko on malutki. Zależało mi na tym, żeby zrobić coś większego, specjalną gitarę na mój wzrost. No i jest. Ona ma dodatkowo trzy struny basowe.

Czyli będzie nisko i ciężko.

- Tak jak słyszałeś na próbie. Ja lubię ciężkie granie, ale ciężkie granie ma jedną wadę, której ci muzycy nie potrafią przeskoczyć: chu***y tekst i w ogóle chu***y wokal. Im cięższe granie, tym bardziej chu***y ten wokal jest. Tekstu czasem na szczęście nie da się zrozumieć, ale to są jakieś satanistyczne marzenia, że Lucyfer zstąpi na ziemię niczym Chrystus, albo klimaty typu "Będę cię rżnął całą noc". Na szczęście bardzo fajnie chłopaki grają, a perkusiści lecą na te dwie stopy i ja to bardzo lubię. Wciąż cenię ciężkie granie, takie jak Sepultura. Żeby zagrać tak jak oni, to trzeba być muzykiem wyćwiczonym. To już jest prawie jazz, trzeba mieć umiejętności na wybitnym poziomie.

Kiedy pojawiły się informacje o powrocie zespołu, mówił pan tajemniczo o młodszych muzykach. No trochę się zawiodłem, jak ich zobaczyłem na próbie (śmiech).

- No 20 lat już nie mają. Mają po 40, ja mam 60, więc średnią i tak mamy lepszą niż reaktywowany Uriah Heep albo Kiss. Tam średnia wieku wynosi pewnie 70 lat. Ze mną grają jazzmani, którzy po raz pierwszy będą wykonywać taką muzykę.

Długo trzeba ich było namawiać?

- Nie, bo i tak gramy razem. Wiesz, ja nie chciałem mieć dwóch zespołów. Mam zespół, swoje trio, w którym gram z tymi muzykami. Dominik Wywrocki gra na kontrabasie, Wiesław Jamioł na perkusji, ja gram na gitarze akustycznej i śpiewamy moje teksty - tak zarabiamy pieniądze. Zapragnąłem reaktywować Homo Twist i pomyślałem sobie: "To co? Będę miał dwie sekcje?". To są tylko animozje i niesnaski, nie chciałem tego.

Skąd w ogóle pomysł na reaktywację Homo Twist?

- To było tak, że zadzwonili z Netflixa i powiedzieli, że chcą w jednej z produkcji wykorzystać "Narkomankę". Wiesz, żeby uzyskać wszystkie prawa do tego numeru, musiałbym się umówić ze wszystkimi muzykami, którzy to wtedy grali, albo z wdowami po nich. Pomyślałem, że jak wejdziemy do studia, nagramy ten utwór jeszcze raz, to będziemy mieli prawa do wszystkiego. Utwór jest mojego autorstwa, ale różni ludzie go wykonywali, inni go nagrywali, inni jeszcze wydali, więc zrobiliśmy to nagranie na nowo. Wyszło fajnie, więc pomyślałem sobie, jak już tak zrobiliśmy tę "Narkomankę", to może zrobimy coś więcej.

Chcieliśmy też sprawdzić się wydawniczo, więc tę płytę wydamy sobie sami. Nie będziemy jej puszczać do żadnego streamingu. Na razie po prostu sprzedamy jakąś liczbę płyt przez internet. Płyta będzie pięknie wydana, ale ciekawostką będzie to, że będzie w niej zawarty pendrive. Jak ktoś ma samochód bez napędu na płytę, to sobie może ją puścić z USB.

Słyszałem, że jest pan zaciekłym wrogiem Spotify.

- Jestem wrogiem, a jak? Za milion odsłuchów dostajesz kasę jak za 200 sprzedanych płyt. Absurd. Chcesz posłuchać Homo Twist? Musisz sobie kupić płytę. Nie będzie żadnego Spotify, nie będzie żadnego włażenia ludziom do d**y. Widziałem kiedyś reklamę Spotify: "Słuchaj muzyki, jakiej chcesz, za darmo". A Homo Twist nie ma i nie będzie.

Na płycie będą jakieś nowe numery?

- Na razie nie. Nagrałem mnóstwo nowych płyt Homo Twist. Jak tylko nagrałem drugą, to się ludzie pytali o pierwszą. Jak nagrałem trzecią, to się ludzie pytali o drugą i pierwszą. Jak już nagrałem czwartą, to w ogóle już o nic nie pytali, w ogóle ich nie obchodziło nic nowego w moim wydaniu. Kiedy jesteś na rynku tak długo jak ja, nikogo nie obchodzi twoja nowa płyta. Nikt o nią nie pyta, wszyscy chcą staroci.

Jak nam dobrze pójdzie i jak nam to zażre, to miałbym już pomysły na parę nowych tekstów. Jednym z nich jest "Mokry sen narodowca". O tym, że tak naprawdę narodowcy i homoseksualiści mają do siebie bliżej, niż im się wydaje. Jedni i drudzy lubią chłopaków ubranych w wojskowe ciuchy. Jedni i drudzy lubią męskie grono i poocierać się o siebie na koncercie Behemotha albo Kazika. To wszystko jest narodowe, a jednocześnie takie ciepłe. Pisałem już takie teksty, była "Tęczowa Swasta", ale to jeszcze za słabo wyszło, a należałoby to w końcu jakoś sprytnie ująć. Będzie więc piosenka o mokrym śnie narodowca, że on chodzi na te spotkania, bo się kocha w koledze (śmiech).

To będzie przebój (śmiech). Oprócz płyty Homo Twist pojawi się coś jeszcze?

- W tym roku gramy tylko koncerty, niczego nie zamierzam wydawać. W przyszłym roku chciałbym, żeby Homo Twist pograło jakieś trasy czy festiwale, bo teraz tylko się tak rozpędzamy. Para będzie szła w gwizdek Homo Twist, ale nie będziemy odmawiać koncertu w tym akustycznym wydaniu, bo to z niego żyjemy. Powrót Homo Twist jest fanaberią. Reaktywowałem ten zespół trzy razy. Każda z tych reaktywacji przynosiła płytę z nowymi utworami i każda kończyła się porażką. Wszyscy mówili, że "Matematyk" to fajna płyta, ale sprzedaliśmy tego 5000 sztuk, a na koncerty przychodziło nam pół sali. W tym samym czasie miałem Psychodancing, gdzie mi przychodziło 1000 osób. Jakby z Homo Twist były pieniądze, to by było fajnie, ale na szczęście możemy mieć pieniądze skądinąd. Przez to nie mamy tego obciążenia, tak jak dawniej było, że przychodzili HajdaszDeriglasoff, a ja nie miałem dla nich kasy. Nie było grania, myśmy więcej grali prób niż koncertów. Ten zespół nie dostał nigdy szansy, żeby pojechać na jakąś konkretną trasę i zagrać tak 100 koncertów rocznie, żeby ci ten repertuar wszedł w krew i żebyś się nie musiał zastanawiać, która teraz jest zwrotka, tylko żeby to samo szło.

Polska jest niegotowa na Homo Twist?

- Trzeba wziąć pod uwagę, jakie to jest społeczeństwo. Robiliśmy teraz próby i wiadomo, że jest głośno na tych próbach. Wpada człowiek, który ma pewnie jakieś 35 lat i pyta: "Kto wam dał pozwolenie na używanie sprzętu o takiej mocy?". 35 lat! Ja mam kur** 60. I przychodzi mi 35-letnia ci**a i pyta się mnie, Maleńczuka, kto mi dał pozwolenie. Jakiego ja od niego potrzebuję pozwolenia? Jakie to jest myślenie, że my powinniśmy mieć pozwolenie na to. Człowieku, żyjesz w wolnym kraju! Wyszliśmy z komuny, ale komuna w ludziach została niestety.

Ostatnie pytanie, bo mnie to od jakiegoś czasu intryguje. Skąd pomysł na mikrofon, który pan nosi na głowie?

- To jest świetna sprawa, bo ja mam wreszcie swobodę. Mogę sobie chodzić po scenie i śpiewać!

No dobra, ale nie wymsknęła się panu jakaś "k***a" czy inny bluzg podczas sztuki?

- Pewnie, że się wymsknęła, ale za to wszystko nam płacą (śmiech). Nie wymsknęła się, tylko została otwarcie rzucona! Na muzyków to ja nie klnę, a poza tym mam pod nogą taką funkcję "mute", więc jakbym chciał tam kogoś zbluzgać, to w każdej chwili mogę się wyciszyć. Ale nie ma takiej potrzeby. To faktycznie jest mikrofon killer, ponieważ nie odejdziesz od niego, słychać każdy oddech, natomiast wreszcie się uwolniłem od statywu. Na wszystkich zdjęciach byłem k***a z tym mikrofonem na twarzy. Stoisz przed statywem i nie możesz nawet w bok spojrzeć, bo musisz cały czas trzymać usta na wysokości tego je****go sitka, żeby cię było słychać. Ani w lewo, ani w prawo! To można dostać zesztywnienia członków!

To jest mikrofon typu Britney Spears. Ja na to mówię #freebritney (śmiech). Jego w ogóle w Europie nie dostaniesz, trzeba go było ściągać ze Stanów. Firma Crown to robi dla tych wszystkich tańczących bandów. To trzeba w ogóle umieć specjalnie ustawić, jakoś się to kombinerkami podgina. Trzeba trochę poświrować, żeby to się trzymało dobrze. Jak czasem patrzę, jak tym Koreankom czy Chinkom to lata na głowach, to trochę mi się chce śmiać, ale jestem zachwycony tym urządzeniem. Nigdy już go na nic innego nie zamienię.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Maciek Maleńczuk | Homo Twist
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy