"Krok po kroku"
- Przede wszystkim jest to album dojrzały i bardziej spójny niż "Your Move - Your Choice" - tak o "Awakenings", drugim albumie poznańskiego kwartetu UnderGround Fly mówi Marcin "Maverick" Kujawa (wokal, gitara). Na pytania Michała Boronia odpowiadali również Szymon "Seemoon" Dwornik (klawisze, gitara akustyczna, wokal) i Lesław "Boss" Skibiński (gitara basowa).
Mówicie, że "Awakenings" trochę się różni od "Your Move - Your Choice", ale moim zdaniem te nowe elementy, pewne eksperymenty są w granicach rozsądku, nie ma tu jakiejś rewolucji. Takie było zamierzenie?
Boss: Nie mieliśmy założeń, nie zastanawialiśmy się na kierunkami i tym, czy "eksperymenty" są w granicach rozsądku. Dla jednych pewnie tak będzie, podczas kiedy inni nie zwrócą na to uwagi.
Seemoon: Płyta ma na pewno inne oblicze, jest bardziej różnorodna i przede wszystkim jest inaczej zrobiona brzmieniowo. "Your Move - Your Choice" miała charakter garażowego podziemia, surowe brzmienia gitar i bębnów i takie było zamierzenie przy pierwszej płycie, natomiast przy "Awakenings" chcieliśmy pokazać to drugie oblicze UnderGround Fly - myślę, że bardziej koncertowe, przestrzenne, które powoduje, że dźwięki, które słyszysz są w różnych miejscach Twojej głowy.
Maverick: Przede wszystkim jest to album dojrzały i bardziej spójny niż "Your Move - Your Choice". Utwory na drugi album zostały stworzone w przeciągu 1 roku - i to słychać. Idealnie jest, kiedy album odzwierciedla jakiś etap w działalności zespołu, aktualne fascynacje poszczególnych członków. Myślę, że to się udało na tej płycie.
Na pewno takim elementem zaskoczenia jest obecność chóru w zamykającym płytę "Robo". Trzeba powiedzieć, że z tego pomysłu wychodzicie obronną ręką, bo dialog wypadał interesująco...
Boss: To jeden z mniej przewidywalnych pomysłów na jakie wpadliśmy.
Seemoon: Tak, to dla mnie szczególny utwór, pokazujący jak mocno otwarci jesteśmy na muzykę (śmiech).
Z reguły muzycy nie specjalnie przepadają za porównaniami, ale jeśli przy debiucie mi się pojawiło skojarzenie z brytyjskim Suede, to teraz w tle płyty pojawia się wyraźne oblicze Bono i The Edge'a z U2. Domyślam się, że nie potraktujecie tego jako obrazę, bo to przecież wasi ulubieńcy...
Maverick: Oczywiście, że to nie obraza - ani dla U2, ani dla nas... Ale w sumie Twoja opinia mnie trochę zaskakuje, ponieważ moim zdaniem więcej charakterystycznych dla U2 brzmień było na pierwszej płycie...
Boss: Chyba tylko Seemoon faktycznie jest fanem tego zespołu. Mi nie specjalnie jest po drodze z tą mocno zaangażowaną politycznie formacją. Dzisiaj wręcz oceniam ich słabo, choć z szacunkiem patrzę na poprzednie dokonania...
Seemoon: Boss jak zwykle opowiada bzdury... (śmiech). Duży pokłon dla chłopaków z U2 - są naprawdę świetni i oby pozostali na scenie jak najdłużej, tego im szczerze życzę.
Z U2 łączy was również to, że w tym gitarowym graniu nie zapominacie o tym, co jest podstawą - o dobrej, chwytliwej melodii.
Boss: Nie wiem co masz na myśli... Muzyka którą tworzymy nie należy do gatunku "chwytliwej", choć przyznaję, że często muszę hamować Mavericka w jego zapędach ku "melodyjnym melodiom".
Maverick: Mój ojciec "ukłuł" takie stwierdzenie - "melodyjne melodie" i z premedytacją przyznaję, że poszukuję tego w każdym naszym utworze - i to zarówno jako wokalista jak i gitarzysta.
Jestem melodykiem i gitarzystą niepokornym - tzn. podczas kiedy większość dąży do rozwijania swego warsztatu, ja praktycznie cofnąłem się do etapu grania na jednej lub dwóch strunach. To daje przestrzeń na dobrą linię wokalną, na znalezienie tych właściwych nut, które idealnie się wkomponują w nastrój utworu.
Parę dobrze osadzonych stylistycznie dźwięków daje lepszy efekt niż karkołomne riffy czy solówki. Kiedy utwór, jego nastrój tego wymaga - to moja gitara milczy, kiedy gitara ma krzyczeć to krzyczy, kiedy ma płakać to płacze. Gryf do dla mnie nie nuty, akordy, skale i superpozycje, a miejsca gdzie wyrażam emocje - dolne partie to moc i niepokój, środkowe to harmonia, wysokie to krzyk i tak mógłbym wymieniać bez końca...
Drugą z legend, która w ostatnim czasie mi się nasunęła jest grupa The Doors, głównie za sprawą wokalnych interpretacji Mavericka. Przypuszczam, że to nie przypadek skoro na koncertach wplatacie fragment "Riders On The Storm"...
Boss: To nie przypadek.
Maverick: Na tej płycie czuję, że rozwinąłem skrzydła jako wokalista. Pojawiło się coś takiego jak interpretacja tekstu, różnorodne barwy głosu, czasem trochę "teatralnych" monologów...
Np. podczas nagrywania "Poisoned" gdzie chcieliśmy osiągnąć bardzo intymny nastrój przesycony pasją, pożądaniem - towarzyszyła mi whisky - i zgadnijcie, które podejście było najlepsze? (śmiech). To ostatnie, kiedy butelka już była pusta. Dzięki tak prostemu zabiegowi (śmiech) udało się osiągnąć niepowtarzalny - aczkolwiek zamierzony efekt.
Z kolei wokale do "Strange sunrises" zostały nagrane wcześnie rano kiedy przyszedłem do studia po "ciężkiej nocy". Nie było żadnego rozśpiewania czy rozgrzewki - jedno podejście, jedno nagranie - razem ze wszystkimi fałszami i niedoróbkami. Efekt? Idealna interpretacja tekstu, który rozpoczyna się o świcie i jest monologiem człowieka, który jest rozczarowany i "skacowany" tym światem.
Zastanawiałem się, co może szerszą publiczność przekonać do UnderGround Fly z tej nowej płyty: "Dance With Me", "Poisoned", "103", "Strange Sunrises"... No i wygląda na to, że mam kłopot z wyborem (śmiech). A waszym zdaniem, który z utworów jest taką wizytówką albumu?
Maverick: "The fool's truth" i "Strange sunrises". W tych utworach jest wszystko, co niesie ze sobą album "Awakenings" - ale pozostawia niedosyt. Dlatego tak ważne są inne utwory i to jest siła dobrego albumu jako całości.
Boss: "Liar".
Seemoon: Mój ulubiony to "Strange Sunrises" - znakomity tekst Mavericka, utwór ten pokazuje dwie strony naszej muzyki melodię i klimat tajemniczości, pewnego głębszego zastanowienia nad utworem.
Wydajecie albumy w niezależnej, brytyjskiej Captive Recordings. Jednak nie ma co ukrywać, że to pewne ograniczenie jeśli chodzi o polski rynek. Specjalnie też nie widać waszej wielkiej aktywności koncertowej w naszym kraju. Planujecie jakieś zmiany w tym kierunku?
Boss: Zagramy w Polsce kilka koncertów na jesieni. Większych zmian nie planujemy.
Seemoon: Na jesień planowana jest trasa koncertowa w największych miastach Polski, zagramy ok. 15 koncertów w dobrych klubach muzycznych. Gramy mniej koncertów, ale każdy z nich traktujemy bardzo wyjątkowo, gdybyśmy grali co tydzień w klubach, myślę że popadlibyśmy w niebezpieczną rutynę, a tak jest to dla nas wielkie wydarzenie. Na pewno jesteśmy zespołem koncertowym, dlatego apeluje przybywajcie na koncerty!
Nie tak dawno mówiło się o grupie The Poise Rite jako jednym z przedstawicieli fali zespołów nowej fali emigracji - muzycy wyjechali do Anglii, tam założyli zespół i dopiero tam zwrócili na siebie uwagę. Wy z kolei jesteście tu, ale wydajecie płyty tam. Nie myśleliście o wyjeździe i całkowitemu postawieniu na tamten rynek?
Maverick: Bruce Findlay - były menedżer Simple Minds - człowiek, który nas wspiera swoim doświadczeniem - już na początku naszej znajomości odradzał działania promocyjne na Wyspach. Sugerował skupienie się na promocji na innych mniej wymagających rynkach europejskich. Poszliśmy dokładnie za jego radą.
Naszym celem jest zdobycie dobrej pozycji w Europie kontynentalnej, a potem rozpoczęcie działań na Wyspach. Tam trzeba wszystkie trudności mnożyć razy 3 lub 4 - bo tyle jest tam zespołów. I nie chodzi o to, że nie wierzymy we własną wartość, ale tamtejsi menedżerowie czy promotorzy po prostu nie mają czasu na zajmowanie się nowymi zespołami spoza Wysp.
Jeśli na początku rozmowy telefonicznej nazwa zespołu nic im nie mówi, to dalsze jej kontynuowanie nie ma sensu - przekonałem się o tym wielokrotnie i zresztą wspominał też o tym Bruce. Oprócz amerykańskiego, jest to największy rynek i zaistnienie tam jest równoznaczne z międzynarodową karierą. Jak to mówi Leo Beenhakker: "krok po kroku".
Jeśli chodzi o The Poise Rite to na pewno chłopakom trzeba pogratulować determinacji i niewątpliwego sukcesu. Trochę to dziwne, że aby zdobyć zainteresowanie wytwórni w Polsce trzeba być na emigracji... Nam jest dobrze w Captive i nie zamierzamy tego zmieniać i nie zamierzamy też emigrować. Jak na razie jesteśmy sami dla siebie dobrymi menedżerami i muzyka broni się sama. Radiostacje z Holandii, Niemczech, Danii, Szwajcarii są zainteresowane płytą - "krok po kroku".
Boss: W dobie globalizacji nie ma znaczenia gdzie fizycznie jesteś. Możemy w ciągu kilku godzin być w Londynie na koncercie, by jeszcze tego samego dnia położyć tyłki w naszym pięknym kraju (śmiech).
Czego dotyczy tytuł "Awakenings"? O czym opowiadają teksty, czy tworzą pewną całość?
Maverick: Przestałem pouczać w tekstach i mówić innym, co mają robić - wskazywać, co jest dobre a co złe. Są to moje przeżycia i moje postrzeganie rzeczywistości, ale bez żadnych podsumowań czy uogólnień. Piszę w sposób, który zmusza do myślenia i zajęcia stanowiska. Cieszy mnie też obecność nowych form jak dialog czy prowokacja.
Jest też jedna rzecz - najpierw były utwory, a potem powstał tekst. Każda kompozycja była dla mnie jak niedoprawiona potrawa - niby ładnie pachniała, ale była płaska w smaku. Doprawiałem na gorzko, ostro czasem słodko - i tak powstało 11 pysznych potraw.
Jakie jest przesłanie? Często czuję się jak zaszczuty pies, który nie mając wyjścia zaczyna gryźć, choć wcale tego nie chce. Czasami jestem przytłoczony duchem tego świata i szukam dróg wyjścia, czegoś co jest dla mnie jak przebudzenie z koszmarnego snu. Miłość, muzyka, pozytywne relacje z ludźmi - to moje przebudzenia.
W "The Fool's Truth" padają słowa o modlitwie za żołnierzy, czy to jakieś echo naszej obecności w Iraku i Afganistanie, czy raczej ponadczasowa opowieść?
Boss: Echo i szkoda że nie dość głośne...
Maverick: Niestety to drugie. Nie ma nic gorszego niż pomieszanie polityki z religią i obawiam się, że ten problem był, jest i będzie. Ten utwór to prowokacja. Jak to możliwe, że każda religia potępia zabijanie i nawołuje do pokoju a jednocześnie jest wplątana w rzeczy, które temu przeczą? Kto jest dobry a kto zły?
Dlaczego ktoś sądzi, że Bóg mu pomoże przeżyć a temu drugiemu nie? Kto sprawił, że jesteśmy aż tak ślepi i głusi i nie potrafimy logicznie myśleć? Czy może być coś bardziej sprzecznego niż modlitwa do Boga za ludzi, którzy idą zabijać, a Bóg z kolei to potępia? Ten utwór to pytanie, które zmusza do odpowiedzi i zajęcia stanowiska.
Wiem, że nie zmienię świata, ale jeśli pobudzę parę osób do myślenia to już było warto o tym pisać. W końcu każda rewolucja zaczyna się od buntu jednostki...
Ten utwór dość płynnie przechodzi w kolejny na płycie "Liar", też w pewnym sensie wojenny...
Maverick: To tylko metafora. Bezmyślni ludzie w plutonie egzekucyjnym strzelający na rozkaz do wszystkiego, co znajdzie się pod murem. To nawiązanie i próba odpowiedzi na pytanie z "The fool's truth" - choć nie tylko. Najlepszym podsumowaniem tego otworu jest wers: "Jestem rytmem, graj dla mnie na swym bębnie" - kto to mówi? - spójrz na tytuł.
Utwór "Little Fly" to wręcz wasze credo - padają słowa "Jestem dzieckiem undergroundu". Ale pytanie, czy wam w tym podziemiu dobrze, czy raczej chcielibyście się z niego wydostać?
Boss: Każdy ma swój wewnętrzny świat i do niego się odwołujemy, bez względu na tzw "popularność" czy "underground", ideał to taka sytuacja w której nie zatracasz siebie i nie wyprzedajesz się i nie łamiesz w obliczu "tanich obietnic komercyjnej muzycznej klasyfikacji".
Maverick: Nigdy nie ukrywaliśmy, że chcemy utrzymywać się z muzyki. Przykłady takich zespołów jak Red Hot Chili Peppers czy R.E.M. pokazują, że można być undergroundowym i jednocześnie istnieć w mediach, grać duże koncerty i sprzedawać dużo płyt. Underground to dla mnie wierność swoim korzeniom, ideałom, przekonaniom i pamięć skąd się przyszło. W momencie, kiedy zaczynasz myśleć co zrobić, aby więcej sprzedać, zaistnieć tu czy tam - to już nie jesteś undergroundowy tylko zaczynasz być komercyjny.
Zwróciłem uwagę na to, że w tekstach często pojawia się słowo "dziecko". Czy wszyscy w zespole są ojcami? Czy to jakiś efekt waszych pociech? (śmiech)
Maverick: To kolejna metafora. Symbol narodzin a także czegoś bardzo drogiego w sensie emocjonalnym. Dziwne tylko, że zespołowi tatusiowie milczą (śmiech).
Seemoon: Pozdrawiam moją córeczkę (uśmiech).
Macie za sobą sporo występów zagranicznych, czy od razu założyliście sobie, że będziecie śpiewać po angielsku? Chwalicie się publicznością rzędu 50 tys. osób, ale to chyba nie na jednym koncercie?
Boss: 50 tys. to liczba osób odwiedzająca festiwale na których przyszło nam grać. Obłudą byłoby jednak mówić, że przychodzą tam specjalnie dla nas. Sądzę, że do tego jeszcze nie dorośliśmy - wszystko jeszcze przed nami.
Maverick: W zeszłym roku zostaliśmy zaproszeni na festiwal "Rock Party" w Danii, którego coroczne edycje w tym kraju i też w Szwecji gromadzą tak liczną publikę. Niesamowite jest to, że w ogóle dostaliśmy taką szansę, aby zagrać na tak dużej imprezie - i to jako nieznany zespół z Polski. W samym dniu kiedy graliśmy było ok.12 tys. osób i na pewno jest to niezapomniane przeżycie.
Jakie promocyjne działania szykujecie w związku z "Awakenings"? Klip, trasa, występy na festiwalach?
Boss: Wszystkie.
Seemoon: Ja może powiem o działaniach promocyjnych w Polsce. Klip jest w przygotowaniu i pewnie też Was zaskoczy jak sesja zdjęciowa (śmiech). Na pewno stawiamy na internet, przy okazji pozdrawiamy całą ekipę z Interii i Muzzo.pl - jesteście nadzieją dla młodych kapel i takie portale jak Muzzo właśnie są bardzo potrzebne, to jest niesamowite jak zdolnych artystów mamy, którzy siedzą w undergroundzie i robią niesamowitą muzykę - trzeba pokazywać ich twórczość światu.
Zaczęły grac nas stacje radiowe FM w całej Polsce i muszę powiedzieć, że to jest dla nas miłe zaskoczenie. Latem oczywiście festiwale, Juwenalia, a na jesień trasa w klubach, o której wcześniej już mówiłem.
Maverick: Za granicą wystąpimy na paru festiwalach tego lata - przede wszystkim Holandia, Szwajcaria, Czechy - a na jesień jest przygotowywana trasa klubowa. Wcześniej już wspominałem o radiostacjach w Europie, które są zainteresowane płytą - to na pewno cieszy.
Dziękuję za rozmowę.