Krakowianka pod presją. Wywiad z Klaudią Gawor
- Ewelina Lisowska od razu po programie zaczęła nagrywać. Dawid Podsiadło poczekał i ja też jestem bardziej skłonna poczekać, żeby nie zrobić czegoś, czego będę potem żałować - mówi INTERIA.PL Klaudia Gawor, zwyciężczyni trzeciej edycji programu "X Factor".
Właśnie ukazał się pierwszy w karierze teledysk Klaudii Gawor. Będący specjalnym wyróżnieniem od MTV klip ilustruje jej debiutancki singel "Lekkość życia bez słów".
Tegoroczna maturzystka, choć dyplomatycznie podkreśla, że tę sielankową piosenkę lubi, to zdecydowanie zaznacza, że jej płyta będzie inna. Obecnie Klaudia, tak jak przed rokiem Dawid Podsiadło, stanowczo negocjuje z wytwórnią, by nie skończyć z piosenkami o jajecznicy.
To duża zmiana - jeszcze nie tak dawno uczestnicy "talent shows" podpisywali wszystko, co im podsuwano pod nos, nawet 6-płytowe umowy, dziś dobrze wiedzą, że to oni dają swoje nazwisko i ryzykują swoją reputację. Dlatego w trakcie rozmów chcą jak najmocniej zagwarantować sobie niezależność. Czy Klaudii się uda? Czy zdoła zgromadzić wokół siebie błyskotliwych muzyków, którzy pozwolą jej talentowi zaświecić? Jedno jest pewne - wokalistka nie ma zamiaru niczego przyspieszać. Tak poradzili jej mentorzy poznani na planie "X Factor" - Kuba Wojewódzki, Katarzyna Nosowska, Edyta Górniak.
Z Klaudią Gawor rozmawiał w Krakowie Michał Michalak.
Było takie wrażenie przed finałem "X Factora", że faworytem jest Wojciech Ezzat.
- Ja byłam jedną z tych osób, które mówiły, że Wojtek wygra ten program. Byłam o tym święcie przekonana. Powiedziałam to samemu Wojtkowi.
- On dla mnie był faworytem. Lubię takie męskie głosy, taki mięsisty wokal, no po prostu czarujący.
Szok, że to jednak ty?
- Szok był i myślę, że na to się złożyło parę rzeczy. Nie tylko to, że Wojtek albo Grzesiek byli faworytami, ale też to, że ja nie dopuszczałam takiej myśli i nie do końca wierzyłam, że coś takiego może się wydarzyć.
- Pamiętam, ze szok był ogromny i długo nie mogłam z niego wyjść. Zajęło mi to mniej więcej miesiąc.
Zdążyłaś już przepuścić wszystkie pieniądze?
- Nie, nie. Bardzo rozsądnie nimi dysponuję i raczej inwestuję w cele bardziej muzyczne.
- Owszem, byłam na wakacjach, ale to nie jest tak, że wzięłam z tej puli połowę i stwierdziłam: "Jadę na wypaśne wakacje"! (śmiech)
Seszele, Karaiby...
- Nie było tak. I myślę, że tak nie będzie. Dla mnie te pieniądze to szansa, żeby zrobić coś więcej: mogę sobie zaaranżować - może nie profesjonalne, ale własne - małe studio gdzieś w domu, żeby zacząć nagrywać demówki i wyjść z moją muzyką do ludzi.
Czy po tym, jak stałaś się rozpoznawalna, masz cały czas poczucie, że jesteś obserwowana? Na przykład, kiedy nakładasz pomidory w sklepie...
- To jest dość zabawne, bo ja nie mam takiego poczucia, natomiast moi znajomi tak (śmiech).
- Zdarza się, że ktoś do mnie podchodzi na ulicy, zaczepia mnie i mówi: "Cześć, oglądałam cię, kibicowałam" albo: "Cześć, czy mogę sobie z tobą zrobić zdjęcie?". To jest bardzo miłe za każdym razem, ale też za każdym razem mnie szokuje, w taki pozytywny sposób.
- Parę razy się zdarzyło, że kolega zwracał mi uwagę: "Zobacz, jak te dziewczyny się na ciebie patrzą. Zobacz, jedna trąca drugą i o tobie gadają". A ja zdziwiona: "To co mam teraz zrobić?". Ta rozpoznawalność gdzieś tam się pojawiła, ale to jest nieodłączny element tego programu.
Teledysk jest bardzo sielankowy. Czy równie sielankowo było na planie?
- Tak, teledysk jest sielankowy, bo piosenka sama w sobie jest w tym klimacie, dokładanie do tej piosenki teledysku z fajerwerkami byłoby nie na miejscu. Po prostu psułoby całość.
- A czy była sielanka na planie? Wszyscy włożyliśmy w to bardzo dużo serca i swojej pracy. Wydaje mi się, że nikt nie odczuwał jakiegokolwiek dyskomfortu, nawet jeżeli musieliśmy na tym planie siedzieć całe dwa dni od rana do wieczora.
- Pamiętam tylko, że kiedy nagrywaliśmy sceny w polu, to miałam w butach całe żyto i to było trochę nieprzyjemne. Była to chyba druga scena, którą nagrywaliśmy; gdy skończyliśmy, ktoś zapytał: "A nie masz przypadkiem uczulenia?". Patrzę na nogi - całe czerwone! Na szczęście to wszystko zeszło. Było parę takich zabawnych sytuacji, ale nie była to trudna praca. Była bardzo przyjemna.
No i do basenu wpadłaś osobiście.
- Osobiście. Kurczę, to był mój teledysk i trudno, żeby ktoś to zrobił za mnie.
- Pamiętam tę sytuację doskonale: mieliśmy dwa próbne podejścia i za trzecim razem wszyscy myśleli, że to jest kolejna próba, tymczasem to już było nagranie. A wiadomo, że skok musiał być tylko jeden, żeby nie suszyć ubrań. Pisk, który tam się przy okazji nagrał, to moja autentyczna reakcja (śmiech).
A czy muzycznie "Lekkość życia bez słów" to jest kierunek, w którym chcesz podążać?
- Myślę, że płyta będzie się bardzo różnić. Mam taką nadzieję. Mam nadzieję, że po tych długich rozmowach z wytwórnią dojdziemy do wniosku, że warto jest pokazać coś, co się czuje a nie to, czego od nas oczekują.
- "Lekkość życia..." jest fajnym kawałkiem, ja go lubię. Uważam, że utwór jest bardzo fajny, że wpisuje się w letni klimat, aczkolwiek ja wolę podążać w innym kierunku. Kiedy muzyka wychodzi z instrumentów, kiedy muzyka wychodzi z duszy, z ciała, z aparatu głosu, ona jest prawdziwa, nie jest przetwarzana przez żadne syntezatory i podkręcana przez komputer. Mam nadzieję, że płyta taka będzie i że pójdziemy może w stronę soulu.
Dla ciebie, jako laureatki talent show, widzę dwie drogi do sukcesu: droga Dawida Podsiadły, a więc dużej niezależności, ale i pewnego ryzyka, oraz droga Eweliny Lisowskiej, czyli popowych, radiowych hitów z milionami wyświetleń na YouTube.
- Tak, ja też uważnie obserwowałam obydwie te drogi. Ewelina od razu po programie zaczęła nagrywać. Dawid poczekał i ja chyba też jestem bardziej skłonna poczekać, dać sobie trochę czasu na to, żeby po prostu nie zrobić czegoś, czego będę potem żałować.
- Aczkolwiek ja nie krytykuję ani Dawida, ani Eweliny, absolutnie. Uważam, że oboje osiągnęli sukces, tylko każdy swoją drogą.
- Mam naprawdę ogromną nadzieję, że będzie tak, jak ja będę chciała i że uda mi się przeforsować pewne rzeczy...
Jak bardzo są zaawansowane są te rozmowy z wytwórnią?
- Och! One są bardzo zaawansowane. Zobaczymy, jak nam się uda dogadać. Zawsze jest tak, że każdy ma swoją wizję danego projektu i te wizje trzeba pogodzić. Jest to czasami bardzo trudne, a czasami przychodzi to od razu. W tym wypadku myślę, że po prostu chwilę będziemy rozmawiać i dojdziemy razem do fajnych wniosków i stwierdzimy, że warto właśnie chwilę poczekać, popracować i lepiej się poznać, niż od razu wejść do studia, nagrać i puścić coś, co niekoniecznie będzie zgodne ze mną.
Myślę, że Kuba Wojewódzki i Edyta Górniak to są takie osoby, które były ważne w twojej przygodzie z "X Factorem"...
- Oj, bardzo. Jeszcze Kasia Nosowska.
Czy po programie kierujesz się poradami, których ci udzielili?
- Tak. Jest parę stwierdzeń, które utkwiły mi w głowie, mam też swoje przemyślenia na temat tego wszystkiego. Przede wszystkim to, żeby się nie spieszyć, żeby postawić na siebie i nie dać się zmienić na siłę. To jest chyba ta najważniejsza uwaga.
- Bardzo duża jest presja na nas, jako finalistach "X Factora". Że musimy już, od razu cos zrobić, już, od razu coś wydać. To nie do końca o to chodzi.
- Zarówno Edyta Górniak, jak i Kasia Nosowska radziły, żeby patrzeć na to, co ma się w "serduchu".
Jak po maturze wyglądają twoje plany, że tak powiem, edukacyjne?
- Teraz? Będę się obijać (śmiech). Nie, nie, żartuję. Jestem totalnie odpowiedzialna i stwierdziłam, że pójdę na studia mimo wszystko. Wybrałam filologię hiszpańską. Mam nadzieję, że wszystko to, co będzie się działo wokół, mnie nie zje.
Czy zjawisko hejterstwa już cię dotknęło?
- O jejku, to chyba dotyka wszystkich. Wydaje mi się, że nie ma osoby, której by to nie dotknęło, a jeżeli jest, to rzeczywiście zazdroszczę.
I jak to znosisz?
- Różnie bywa. Są gorsze dni, są lepsze dni, ale z zasady nie czytam tego, co jest w internecie. Obracam się raczej w obrębie fan-page'a, czasami przeczytam, co jakiś portal (śmiech) napisze na mój temat, kiedy podeśle mi to mama lub ktoś z rodziny.
- Zdarzyło mi się na początku parę razy przeczytać krytyczne komentarze. Muszę nad sobą pracować, to jest jasne. Każdy musi nad sobą pracować. Ale nie w momencie, kiedy ktoś mi na przykład pisze: "Jesteś gruba, nie powinnaś śpiewać". No umówmy się, jedno z drugim ma mało wspólnego. Nie ma sensu się tym przejmować.
Ty jesteś krakowianką.
- Tak.
Jesteśmy w Krakowie. Z którymi miejscami wiążesz najprzyjemniejsze wspomnienia? Gdzie chodziłaś po szkole?
- Oczywiście od razu do domu i się uczyłam (śmiech). Tak naprawdę to w ogóle tak nie było. Chodziłam do Sobieskiego, więc to jest bardzo blisko Rynku Głównego i pamiętam, że wybieraliśmy się bardzo często na lody na Sławkowską. Zdarzało nam się przesiadywać gdzieś tutaj w różnych kawiarniach na Rynku.
- Na Kazimierzu mam jeszcze taką cukiernię, którą ubóstwiam i pójście tam zawsze wiąże się z tym, że muszę potem bardzo długo ćwiczyć, żeby zapomnieć o tym, co się działo.
- Lubię chodzić nad Wisłę, jest to odprężające. Mam jeszcze takie miejsce na Skałkach, które jest dla mnie magiczne, bo widać cały Kraków, może nie z lotu ptaka, ale jest właśnie taka fajna panorama. Jestem przywiązana do tego miasta, także...
Nie wybierasz się nigdzie.
- Kolejne pytanie uprzedzę (śmiech). A propos tego, czy się wyprowadzę do Warszawy. Myślę, że jeszcze nie ma takiej potrzeby. Myślę, że gdziekolwiek bym się kiedyś w świecie nie znalazła i gdziekolwiek bym nie pojechała, to będę tu wracać mimo wszystko. Zdecydowanie.